Wszyscy chcielibyśmy odczuwać zapał i chęć do działania, a także mieć niespożyte zasoby dobrej energii. Nie jest to takie proste w życiu dorosłym, choć można to wyćwiczyć. Dzieci z kolei są stworzeniami zaprogramowanymi tak, żeby się rozwijać. Jeśli coś się tu psuje, to przez nasz (dorosłych) system społeczny, prawny i zasady, zatem eustres, czyli stres pozytywny, jest immanentną cechą dzieci. Ich nie trzeba pobudzać, one to robią same, również – a może przede wszystkim – kiedy się uczą. Tu pojawia się jedno z wielu ograniczeń, które nakłada szkoła.
Chodzi o to, że szkoła nie jest zainteresowana tym, żeby nauczyć, tylko tym, żeby uczyć. W następstwie tego młody człowiek traci motywację do nauki, bo przede wszystkim nie ma odniesienia do tego, ile umie, co powinien jeszcze umieć oraz kiedy nauka się skończy – a to bardzo frustrujące, bo dziecko bierze udział w wyścigu, nie wiedząc, gdzie jest meta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Młody człowiek w naszym pokoleniu ma prawo zapytać, co będzie miał z tego, że się czegoś uczy. Stąd częste pytania nastolatków dziś na tyle odważnych, żeby wręcz wyzywająco pytać dorosłych: „Po co mi to? Dlaczego mam się uczyć wzorów skróconego mnożenia? Dlaczego mam znać na pamięć nazwy rowów oceanicznych?”. Jeśli odpowiedzi nie padają, to motywacja i pozytywny stres zostają zneutralizowane.
Reklama
Jeśli chcemy motywować dzieci do nauki i pogłębiać ich głód wiedzy, umiejętności oraz doświadczeń, musimy umieć je przekonać, że uczą się czegoś w jakimś celu, że ten cel osiągną, a nauka się kiedyś skończy. Że to, co posiądą, przyda im się do czegoś konkretnego w życiu.
Rola rodziców jest w tym procesie gigantyczna. Oto kilka przykładów: „Chodź, synku, założymy listwy w twoim pokoju. Oblicz jego obwód. Widziałem w internecie, że listwy mają 250 cm długości. Ile musimy ich kupić? Brawo, a teraz jedziemy do marketu, potrzebujesz coś jeszcze do pokoju?”.
Inny przykład: „Córeczko, ja ciągle pracuję i nie mam czasu poczytać, a zależy mi na dobrej książce. Masz tu trzy podobno ciekawe książki, przeczytaj je i napisz mi ich recenzje. Wiem, że na polskim uczyliście się pisać recenzje. Czekam na twoją opinię...”.
Czasem wymiar finansowy jest nawet jeszcze skuteczniejszy niż opinia. „Synu, jesteś dobry z języka angielskiego. Zapisz się na kurs i zrób certyfikat. Jak będziesz miał certyfikat, to mój znajomy zatrudni cię do oprowadzania grup zagranicznych turystów po naszym mieście. Co ty na to?”.
W tym przykładzie pojawiają się dla dziecka dwie informacje: po pierwsze – jak zrobisz certyfikat, to zakończysz naukę, będziesz coś umiał i miał na to dokument. Po drugie – będziesz miał perspektywę zarobienia pieniędzy oraz zdobycia doświadczenia zawodowego.
Tego typu przykłady wywoływania motywacji przez wykorzystanie umiejętności w życiu codziennym można mnożyć – zachęcam do ich zastosowania. Nauka w szkole nabierze wtedy dla dzieci sensu.