Reklama

Niedziela Lubelska

Majowe maki i sierpniowe malwy

2024-08-21 06:08

materiały prasowe

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed 30 laty, kiedy opadały mury cenzury, jeden z dziennikarzy „Tygodnika Podlaskiego” przeprowadził wieloodcinkowy wywiad z żołnierzem Armii Polskiej, dowodzonej przez gen. Władysława Andersa. Nieżyjący już Włodzimierz Augustyńczyk uniknął Katynia, przewędrował od Sybiru, przez Morze Kaspijskie, Persję, Irak, Transjordanię, Ziemię Świętą – po Italię i morderczą choć chwalebną dla polskiego oręża bitwę pod Monte Cassino.

Gdy w większości tu wymienionych miejsc szaleją wojny i konflikty, gdy deprecjonuje się zasługi polskich żołnierzy w wyzwalaniu Europy spod totalitarnych reżimów – warto sięgnąć do fragmentów tamtych wspomnień. Także w kontekście kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego, bo jakże wielu polskich żołnierzy we Włoszech i na barykadach Warszawy marzyło, że spotkają się w wyzwolonym przez siebie kraju już w 1944 lub 1945 roku. Bo majowe maki i sierpniowe malwy 1944 w jedną pochylały się historii stronę: przeciąć drogę do niebezpiecznego spotkania dwóch totalitaryzmów, pokazać wystraszonej Europie i światu wspólny polski wysiłek w walce o niepodległość i okazać się godnymi wolnej Polski, choć Jałta i Teheran przekreślały powrót do Najjaśniejszej Niepodległej w jej przedwojennych granicach z suwerennym rządem w Warszawie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wyrwani z niewoli

Reklama

Już 3 i 4 grudnia 1941 podczas pierwszego spotkania premiera polskiego rządu gen. W. Sikorskiego z sowieckim dyktatorem, J. Stalin nawiązał do swojego projektu zmiany polsko-sowieckiej granicy sprzed 1939 r. Gdy zabrzmiała dyplomatyczna i stanowcza odpowiedź Sikorskiego, że „granice roku 1939 nie mogą być kwestionowane”, zaległa cisza, a wyczuleni na reakcje sowieckiego wodza uczestnicy bankietu spostrzegli, że Sikorski właśnie wydał na siebie wyrok, a strony brytyjska i sowiecka zechcą poszukać bardziej uległego przedstawiciela polskiego narodu lub wyeliminować Polskę z „partnerskich” pertraktacji. W międzyczasie, z początkiem roku 1942, wysłano 20 delegatów ambasady polskiej do różnych zakątków Związku Sowieckiego, aby pozbierali żywych Polaków i przyprowadzili ich pod opiekę gen. Andersa i Sikorskiego, czyli do armii polskiej. Jak pisał Marek K. Kamiński, „czynniki sowieckie blokowały skutecznie zwalnianie polskich obywateli wcielonych do Armii Czerwonej i batalionów pracy. Tylko ok. 1000 żołnierzy udało się wyrwać władzom polskim z formacji sowieckich”. Natomiast gen. Sikorski odrębnie traktował ok. 2 tys. wyszkolonych marynarzy i lotników, mających wyjechać na Wyspy Brytyjskie. Stalin szedł na rękę premierowi Churchillowi, który już w czerwcu 1942 r. domagał się przez Mołotowa ewakuacji z ZSRS części armii polskiej dla wzmocnienia sił brytyjskich na Bliskim Wschodzie w obliczu ofensywy niemieckiej w Afryce. Na przełomie roku 1941 i 1942 władze ZSRS udzieliły dwóch kolejnych pożyczek (łącznie miało być to ok. 400 mln rubli) na wspieranie obywateli polskich i utrzymanie polskiej armii.

Piekło pod włoskim niebem

Włodzimierz Augustyńczyk wspominał sztorm podczas rejsu z Krasnowodska do Pahlevi, kwarantannę i chamsin, suchy wiatr, który porozrywał wszystkie namioty: - „W Iraku dopadła nas malaria. Umieraliśmy codziennie. Miałem gorączkę dochodzącą do 42 stopni. To straszna choroba, na dworze upał, a człowiek się trzęsie z zimna. Jakby tego było mało, w Iraku dopadł nas następny cios. Przyszła wiadomość o katastrofie samolotu i śmierci Sikorskiego. Pamiętam, że wszyscy oficerowie nie byli tym przejęci. Ale my, żołnierze, płakaliśmy. Zginął nasz wybawca od głodu, chłodu i śmierci w Rosji. Dzięki Sikorskiemu przeżyliśmy. Było nabożeństwo rzymskokatolickie i prawosławne modły, panichida. Łzy żołnierzy”.

Reklama

Dla Augustyńczyka, prawosławnego z Podlasia, sukcesem było, że znalazł się w V Kresowej Dywizji Strzelców, której dowódcą był bohater spod Wytyczna wtedy już gen Nikodem Sulik, a pieczę duszpasterską otaczał bp Sawa Sowietow, przedwojenny ordynariusz lubelski. Wspominał: - Podczas święta Jordanu patriotyczne kazanie o przywiązaniu do Matki - Polski wygłosił ks. Wsiewołod Jeskow, po czym żołnierze odśpiewali „Boże, coś Polskę”. W lutym 1944 r. cały nasz korpus załadował się na 12 okrętów i (z Port Said – przyp. GJP) popłynęliśmy, omijając Kretę, gdzie byli Niemcy, do Włoch. (...) Na front wyruszyliśmy w nocy. Ofiar w naszym pułku na razie nie ma. Zbliża się Wielkanoc. Przyjechali na front księża. Spowiadamy się, i katolicy i prawosławni. „Może już niedługo przestaniemy żyć?” - myślimy. Wielki Piątek, cisza. Niemiec nie strzela. A w Wielkanoc piekło. Niemcy kładą po nas bez przerwy ogień. Wtedy nadeszła wiadomość. Nasz korpus pójdzie tam, gdzie w ciągu zimy i wiosny 1944 r. walczyły wojska amerykańskie, brytyjskie, hinduskie i nowozelandzkie. (...) Korpus miał 1200 dział, do każdego działa trzeba przetransportować 1200 pocisków. Niemcy szybko zorientowali się, że mają naprzeciw siebie oddziały polskie, więc rozpoczęli propagandę przy pomocy audycji radiowych, ulotek i megafonów. Niemcy obiecują nam w swoich komunikatach wolny powrót do Polski. Skutek tego był znikomy. Mieliśmy tylko 5 dezerterów. (...) Dzień bitwy pod Monte Cassino. Był wieczór 11 maja. O jedenastej w nocy zagrały nasze działa, a z naprzeciwka artyleria niemiecka. Płonęło niebo, a na ziemi było piekło…

Zwolnieni do niewoli

Krwawy bój trwał do 17 maja. A 18 maja flaga polska znalazła się na klasztorze Monte Cassino. Droga na Rzym był otwarta. Poszli nią Anglicy i Amerykanie. My leczyliśmy rany. We Włoszech zastał nas koniec wojny. Gen. Anders mówił do nas: „Tego, kto chce jechać do Polski, nie zatrzymuję. Zwalniam każdego, od generała do szeregowca”. 1946 r. wyjechaliśmy z Włoch do Anglii. Co dziesięć dni otrzymywaliśmy po 2,5 funta szterlinga Jeden funt to 4 dolary. Miałem 20 funtów oszczędności. Przyjechałem (do Polski - GJP) w maju 1947”. Autor wspomnień, jako prosty żołnierz, uniknął represji, które spotykały „andersowców”. Większość powstańców warszawskich doświadczyła represji, jak gdyby byli zdrajcami i zbrodniarzami, a nie obrońcami Ojczyzny. I jednych i drugich połączyło półwieczne przemilczanie, mające zwiastować zapomnienie.

Stalin nie zaakceptował 8 VIII planu opanowania Warszawy, przedstawionego przez marszałków G. Żukowa i K. Rokossowskiego, powodując wykrwawienie się powstania, śmierć 180 tys. warszawiaków oraz 2 tys. żołnierzy I Armii Wojska Polskiego i uzyskując od reszty „wielkiej trójki” wypłatę w postaci ziem wschodniej Polski oraz milczącej akceptacji kłamstwa katyńskiego. Churchill zdecydowanie wpływał na propagandowe minimalizowanie roli polskich żołnierzy i ich dowódców, zwłaszcza gen. W. Andersa, w walce aliantów z hitlerowskimi Niemcami. W. Anders nigdy nie zaakceptował dominacji sowieckiej w Europie i umieszczenia ZSRS w gronie zwycięzców II wojny; podobnie jak większość Polaków. „Miasto nieujarzmione” uzyskało medialną afirmację w świecie z ust Jana Pawła II, podobnie jak bohaterowie spod Monte Cassino. Czy to przypadek, że wydarzenia te spinają dwie katastrofy lotnicze: 4 VII 1943 i 10 IV 2010? I te szczególne kwiaty: „Czerwone maki” i sierpniowe „Malwy” (powstańczy pseudonim zapomnianej wybitnej pisarki Wacławy Potemkowskiej +2 VIII 1944, autorki powieści „Wielka Warszawa” i „Czterolistna koniczyna”).

Dziękuję Michałowi Bołtrykowi za możliwość skorzystania z fragmentów jego archiwalnego wywiadu w „Tygodniku Podlaskim”.

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zniszczono figurę Matki Bożej

2024-09-11 07:17

[ TEMATY ]

profanacja

Ks. Krzysztof Hawro

Aktu profanacji dokonano nocą z 6 na 7 września na terenie parafii w Goraju.

W nocy z piątku na sobotę figura Matki Bożej Niepokalanej przy naszym parafialnym cmentarzu została oblana olejem – poinformowała na Facebooku parafia pw. św. Bartłomieja Apostoła w Goraju.
CZYTAJ DALEJ

Reguły języka katolika. Ortografia słownictwa religijnego

2024-09-11 21:37

[ TEMATY ]

język polski

Andrzej Sosnowski

Adobe Stock

Język religijny to ważna część polskiego dziedzictwa kulturowego. Choć jest obecny w codziennym życiu wierzących, wielu z nas ma trudności z poprawnym zapisem terminów związanych z chrześcijaństwem. Pisownia słownictwa religijnego opiera się na kilku prostych zasadach, które warto znać, by unikać błędów. Jednym z kluczowych elementów jest stosowanie wielkich i małych liter. Norma jest stosunkowo prosta: co do zasady wielką literą piszemy to, co odnosi się bezpośrednio do Boga, osoby Jezusa Chrystusa lub innych świętych postaci. O szczegółach i wyjątkach chrześcijańskiej lingwistyki poniżej.

Słownictwo religijne obejmuje sferę sacrum. Nic więc dziwnego, że wielokrotnie użytkownicy języka, by wyrazić szacunek dla wartości duchowych, które stoją za religijnymi terminami czy nazwami, stosują wielkie litery. Często są to jednak nieuzasadnione zachowania. Normy stosowania określonych form reguluje bowiem państwowa instytucja – Rada Języka Polskiego. To kolegialne ciało złożone z wybitnych polskich językoznawców, którzy ujednolicili pisownię słownictwa religijnego. Za pożądane uznali ograniczenie użycia wielkiej litery, jednak z zachowaniem możliwości jej zastosowania ze względów grzecznościowych, emocjonalnych lub dla podkreślenia szczególnej ważności. Eksperci w dziedzinie normy ortograficznej konsultowali swoje propozycje rozstrzygnięć z Radą Naukową Konferencji Episkopatu Polski oraz z Komisją ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Episkopatu Polski.
CZYTAJ DALEJ

Białystok: Pluł na krzyż i rzucał mszałem o ziemię

2024-09-12 11:53

[ TEMATY ]

profanacja

Adobe Stock

Konieczne jest powołanie biegłego do zbadania stanu zdrowia oskarżonego - zdecydował w czwartek Sąd Rejonowy w Białymstoku, jeszcze przed otwarciem przewodu sądowego w sprawie dotyczącej obrazy uczuć religijnych i znieważenia miejsca kultu. Proces został odroczony bezterminowo.

Incydenty zgłosił policji w lutym proboszcz parafii archikatedralnej w Białymstoku. Przekazał, że od początku roku do kościoła przychodzi mężczyzna, którego zachowanie obraża uczucia religijne innych osób: znieważa on przedmioty czci religijnej i miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Jak mówił wówczas proboszcz tej parafii, sprawca przed nabożeństwami rozkładał na ławkach, ambonie i ołtarzu kartki z "bluźnierczymi napisami".
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję