Odwagi uczył się od Jana Pawła II
Z kard. Péterem Erdő - prymasem Węgier - rozmawia Włodzimierz Rędzioch
Na początku października br. odbyło się w Petersburgu zgromadzenie plenarne Rady Konferencji Episkopatów Europy (Consiglio delle Conferenze Episcopali d'Europa), która składa się z przedstawicieli 34 Episkopatów kontynentu. W czasie prac zgromadzenia zostały wybrane nowe władze Rady na następne pięć lat (2006-2011). Kard. Péter Erdő, arcybiskup Ostrzyhomia-Budapesztu i prymas Węgier, został wybrany na nowego przewodniczącego; wiceprzewodniczącymi zostali: arcybiskup Zagrzebia kard. Josip Bozanić (sprawował tę funkcję również w poprzedniej kadencji) i arcybiskup Bordeaux kard. Jean-Pierre Ricard, który zastąpił kard. Cormaca Murphy'ego-O'Connora. Z okazji tej ważnej nominacji przeprowadziłem wywiad z nowym przewodniczącym CCEE.
Włodzimierz Rędzioch: - Ostatnie zgromadzenie plenarne Rady Konferencji Episkopatów Europy odbyło się w Petersburgu. To wydarzenie bez precedensu, że katoliccy biskupi kontynentu spotykają się w Rosji...
Kard. Péter Erdő: - Gdy byłem młodym księdzem na Węgrzech rządzonych przez komunistów, nigdy by mi nie przyszło do głowy, że pewnego dnia pojadę do Rosji, by wziąć udział w spotkaniu biskupów europejskich. Ponadto w tym jednym z największych rosyjskich miast odkryłem aktywną i szybko rozwijającą się wspólnotę katolicką.
- Zgromadzenie biskupów było poświęcone szczególnie takim problemom, jak: rodzina, powołania i formacja księży. Jakie były rezultaty dyskusji biskupów na te tematy?
- Przede wszystkim symboliczne jest, że nasze spotkanie odbywało się w murach Seminarium w Petersburgu. To było najlepsze miejsce, by rozmawiać o znaczeniu kapłaństwa. Jestem przekonany, że w tej dziedzinie dawne państwa komunistyczne mają wiele do powiedzenia reszcie naszego kontynentu. W czasie naszych dyskusji stało się jasne, jak wielkie znaczenie ma treść nauczania teologicznego, a co za tym idzie - rozwój wydziałów teologicznych i nauczania w seminariach. Poza tym byliśmy pod wrażeniem, że w Rosji działa tak wiele ruchów kościelnych i małych wspólnot religijnych pochodzących ze wszystkich krajów Europy.
Jeżeli chodzi o małżeństwo i rodzinę, we współczesnej kulturze europejskiej, można zauważyć kryzys naturalnego pojęcia rodziny i życia rodzinnego. Ważne jest, aby tych ludzkich wartości chrześcijanie nie tylko bronili, ale by również ukazywali je w sposób przekonujący i atrakcyjny. Na tym polu możemy uczynić bardzo wiele, współpracując z Kościołami prawosławnymi; dla wszystkich obecnych było to radosne odkrycie.
- Benedykt XVI w swym przesłaniu do biskupów zgromadzonych w Petersburgu wyraził nadzieję, że ich spotkanie wzmocni odwagę w dawaniu świadectwa i sprawi, że Kościół katolicki, we współpracy z innymi Kościołami chrześcijańskimi, będzie miał jeszcze większy udział we wspólnym dobru Europy i w określaniu jej tożsamości. Jaki ma być wkład Kościoła katolickiego we wspólne dobro Europy?
- To przede wszystkim przekazywanie wiary. Dlatego rozmawialiśmy na temat katechizacji i nauki religii oraz współpracy różnych wspólnot chrześcijańskich w tej dziedzinie, przy poszanowaniu tożsamości każdej z nich. Poza tym dla Kościoła sprawą zasadniczą jest nawiązywanie kontaktów z odpowiednimi środowiskami politycznymi, aby w społeczeństwach były doceniane fundamentalne i ludzkie wartości, od których respektowania zależy ich egzystencja.
- Problem w tym, że w procesie integracji europejskiej zbyt często nie bierze się pod uwagę prawa naturalnego i wartoci fundamentalnych...
- To prawda. Z Rady Europy - nie należy mylić z Unią Europejską - dochodzą niepokojące sygnały. Są tam redagowane zalecenia, przez które chce się wprowadzić nowe "prawa fundamentalne", niemające nic wspólnego z prawami człowieka i tradycyjnymi prawami fundamentalnymi. Dla przykładu - próbuje się narzucić fałszywe pojęcia równości, które nie respektują tożsamości wspólnot religijnych i autonomii Kościołów. Inną niebezpieczną tendencją jest ograniczanie autonomii legislacyjnej poszczególnych krajów, dlatego należy ją potwierdzić, podkreślając, że obejmuje ona także prawa fundamentalne.
- Moi rosyjscy przyjaciele powtarzają, że tamtejsi katolicy często czują się "niezrozumiani" i "zapomniani" przez resztę Kościoła, która myśli głównie o dialogu z Patriarchatem Moskiewskim. Chciałem się dowiedzieć, czy Rada Konferencji Episkopatów Europy zajmuje się sprawą pomocy Kościołom w dawnym bloku sowieckim i współpracy z nimi?
- Pomoc finansowa Kościołów Zachodu dla Kościołów Wschodu ma długą tradycję. Dzisiaj doszła do tego pomoc o charakterze kulturalnym i duszpasterskim. Nie należy także zapominać o obecności kapłanów i sióstr zakonnych w Rosji, co jest jeszcze inną formą pomocy. Uważam, że posiedzenie przewodniczących Konferencji Episkopatów tylu krajów europejskich w Petersburgu może być pocieszeniem dla wspólnoty katolickiej w Rosji. Poza tym wspólnota ta nie jest wcale taka mała. W Petersburgu np. przed rewolucją 17% mieszkańców było katolikami; dziś znowu wielu ludzi czuje się związanych z Kościołem katolickim. Uczestnicy zgromadzenia odprawili Mszę św. w świątyni pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej - najstarszym kościele parafialnym miasta, który został wybudowany jeszcze za czasów carycy Katarzyny. Kościół był wypełniony po brzegi i było bardzo wielu młodych ludzi. To znak nadziei, że wspólnota katolicka w Rosji jest dynamiczna i pełna życia.
- Wybór Eminencji na przewodniczącego CCEE zbiegł się z obchodami 50. rocznicy rewolucji węgierskiej. W 1956 r. Eminencja miał 4 lata...
- Przeżywałem dni rewolucji przez pryzmat reakcji moich rodziców. Gdy pytałem ich: "Dlaczego strzelają?", odpowiadali: "Bo jest wojna". Pytałem więc: "Kto jest przeciwko nam?". "Rosjanie" - odpowiedzieli. "A kto jest z nami?" - kontynuowałem. "Nikt" - odrzekła moja matka i wybuchła płaczem. Chociaż, prawdę mówiąc, nie byliśmy osamotnieni - gdy zdławiono rewolucję, zaczęliśmy otrzymywać pomoc z Zachodu i również z Polski. Mój ojciec dostał z Polski płaszcz. Nosił go przez 10 lat. Bardzo sobie cenił ten dar, bo dostał go od Polaków, którzy nie byli bogaci i tak jak Węgrzy walczyli przeciwko komunistom.
- Ta tragiczna przeszłość jest ciągle żywa...
- W czasie powstania w Budapeszcie śmierć poniosło 20 tys. Węgrów. Nie wiemy, ilu było zabitych po drugiej stronie barykady. Dlatego co roku w listopadzie odprawiamy Mszę św. za wszystkich zmarłych. Ich osąd należy tylko do Boga. Pozwoli Pan na małą dygresję. Niedawno George Walker, ambasador USA na Węgrzech i kuzyn prezydenta Busha, zaprosił mnie do ambasady i pokazał pokój, w którym przez wiele lat mieszkał kard. József Mindszenty. Było to bardzo wzruszające. Po wizycie napisałem do prezydenta Busha, by podziękować mu za zaproszenie do ambasady, lecz przede wszystkim za gościnę, której rząd amerykański udzielił naszemu prymasowi w dramatycznych latach po rewolucji, i za azyl polityczny udzielony wielu Węgrom uciekającym przed komunistami, którzy w Stanach Zjednoczonych znaleźli swój nowy dom.
- Czasy się jednak zmieniają. Czy widać oznaki pojednania między Węgrami a Rosjanami?
- Gdy w latach 90. XX wieku prezydent Jelcyn przyjechał do Budapesztu, przeprosił za to wszystko, co się wydarzyło w 1956 r. Niestety, wówczas nikt oficjalnie nie odpowiedział na ten gest. Następnie, w 1994 r., patriarcha rosyjski Aleksy II, który odwiedził katedrę w Ostrzyhomiu, również poprosił o przebaczenie. Te gesty sprawiły, że czułem moralny obowiązek odpowiedzenia na nie. Dlatego w tym roku razem z całym Kościołem węgierskim powiedziałem: "Tak, przebaczamy".
- Jak Kościół węgierski uczcił 50. rocznicę rewolucji?
- Zorganizowaliśmy narodową pielgrzymkę do Fatimy, gdzie znajduje się wzruszająca Via Crucis, poświęcona ofiarom węgierskiej rewolucji 1956 r. Przygotowaliśmy nabożeństwo ekumeniczne, a 22 października kard. Angelo Sodano przewodniczył w katedrze św. Stefana specjalnej liturgii. Natomiast 18 listopada odprawiłem uroczystą Mszę św. w rzymskim kościele św. Stefana (Santo Stefano Rotondo), który był kościołem tytularnym kard. Mindszenty'ego.
- Od 2004 r. zarówno Węgry, jak i Polska są w Unii Europejskiej. Przynależność do "wspólnego domu" europejskiego jest wielkim wyzwaniem...
- Będąc częścią "wspólnego domu" europejskiego, my, Węgrzy, możemy ofiarować reszcie kontynentu dziedzictwo naszej pamięci i wiedzy, naszych wartości. Niestety, zbyt często odnosimy wrażenie, że na Zachodzie nikt nie jest gotów przyjąć tych darów, które nie są materialne. Poza tym mieszkańcy Zachodu nie powinni zapominać, że w krajach komunistycznych przez ponad 40 lat ludzie byli zniewoleni i wykorzystywani, a ich dobra konfiskowane. Dlatego trzeba sobie zdać sprawę, że w stosunku do tych narodów Zachód, jak i konkretne państwa, które wyzwoliły się z komunizmu, mają dług moralny.
- Prawie cały okres kapłaństwa Księdza Kardynała przypada na pontyfikat Jana Pawła II. Kim był dla Eminencji Papież z Polski?
- Jan Paweł II był dla mnie wielkim i charyzmatycznym papieżem; był wyjątkowym duszpasterzem. Potrafił w sposób - powiedziałbym - naturalny używać mass mediów. Darzyłem go uczuciami szacunku i podziwu. Jestem do niego szczególnie przywiązany, bo konsekrował mnie na biskupa. Nauczyłem się od niego mieć odwagę w ukazywaniu moich przekonań, nie urażać nikogo, nie wstydzić się pokazywać publicznie cierpienia i fizycznej słabości.
- Jako wybitny teolog Eminencja poznał kard. Ratzingera. Co Ksiądz Kardynał sądzi o Benedykcie XVI?
- Jest to Papież, który ma dar słuchania innych. Obserwuje i słucha opinii rozmówcy, a następnie czyni mądre i przemyślane uwagi. Sam mogłem przekonać się o tym wielokrotnie.
"Niedziela" 51/2006