Obecność katolików w Parlamencie Europejskim
Z Giorgio Saliną rozmawia Włodzimierz Rędzioch
Giorgio Salina od 7 lat współpracuje z Nuncjaturą Apostolską przy Wspólnocie Europejskiej. Zajmuje się m.in. zapewnieniem łączności między przedstwicielstwem papieskim a parlamentarzystami.
Włodzimierz Rędzioch: – Jaki jest skład Parlamentu Europejskiego po ostatnich wyborach, w których wybierano deputowanych w 25 krajach rozszerzonej Unii Europejskiej?
Giorgio Salina: – W nowym Parlamencie Europejskim zasiada obecnie 732 parlamentarzystów z 25 krajów członkowskich Unii. Trzeba zaraz dodać, że do tej pory parlamentarzyści katolicy i chrześcijanie, którzy deklarowali przynależność do Kościoła i w swym działaniu kierowali się chrześcijańską wizją świata, stanowili zdecydowaną mniejszość. Uważam, że w nowym Parlamencie sytuacja będzie podobna.
– Jakie grupy polityczne reprezentowane są w Parlamencie Europejskim?
– Parlamentarzyści przynależą do 8 dużych „rodzin. politycznych, z których największa to Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów (PPE–DE) – liczy 268 członków, a jej przewodniczącym jest Niemiec Hans–Gert Poettering. Większość katolickich parlamentarzystów należy do tej właśnie grupy.
Drugim co do liczebności członków ugrupowaniem jest Grupa Socjalistyczna (PSE) z 200 deputowanymi. Na jej czele stoi Niemiec Martin Schultz. Należą do niej parlamentarzyści deklarujący się jako lewicowi i komuniści. Trzeba powiedzieć, że w poprzednich kadencjach partia ta występowała wielokrotnie przeciw Kościołowi katolickiemu. Dla przykładu, głosowała za postawieniem Ojca Świętego przed sądem Wysokiego Komisariatu Praw Człowieka za łamanie praw ludzkich. Grupa ta odwołuje się do historii i kultury socjalistyczno–komunistycznej.
– To wyjaśnia, dlaczego grupa ta jest punktem odniesienia dla dawnych polskich komunistów.
– Chyba tak. Trzecia co do liczby członków – 88 parlamentarzystów – jest Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE), której przewodniczącym jest Graham Watson. Partia ta deklaruje się jako partia centrum, chociaż jedynie z punktu widzenia gospodarczego jej program jest umiarkowany, natomiast na płaszczyźnie filozoficznej charakteryzuje ją agnostycyzm, którego cechami są pozytywizm i relatywizm. Prawdą jest, że członkowie ALDE respektują w dyskusjach parlamentarnych fair play i działają z pewnym stylem, lecz ich poglądy nie są zgodne z poglądami Kościoła. Wprost przeciwnie – poglądy Kościoła postrzegane są przez nich jako przestarzałe zarówno w dziedzinie gospodarczej (pomocniczość), jak i moralnej (sprawy bioetyki, klonowanie, zdrowie reprodukcyjne itp.). Aspirują do roli dobrze poinformowanych, bezstronnych i roztropnych autorytetów, mających prawo oceniać poglądy i idee innych.
Czwarte ugrupowanie to Grupa Zielonych/Wolne Przymierze Europejskie (Verts/ALE), na którego czele stoją Włoszka Monica Frassoni i Francuz Daniel Cohn–Bendit. Wystarczy przypomnieć, że Cohn–Bendit był w 1968 r. przywódcą „majowej rewolty. francuskich studentów, by uzmysłowić sobie, jakie jest to ugrupowanie. Poglądy deputowanych grupy Verts/ALE wypływają z ideologii ekologizmu, ale nawiązują także do postaw kontestacji tradycyjnych instytucji społeczeństwa, tak charakterystycznych dla „rewolty majowej.. Nie trzeba wyjaśniać, że wśród instytucji, które trzeba kontestować i zwalczać, znajduje się także Kościół katolicki.
– Pamiętam, że zmarły przywódca włoskich komunistów Enrico Belinguer powiedział kiedyś: „Nie jest się.zielonym., jeśli nie jest się.czerwonym...
– Ja z kolei pamiętam stwierdzenie wieloletniego premiera Włoch Giulia Andreottiego: „.Zieloni., gdy dojrzewają, stają się.czerwoni... Wypowiedzi te świadczą, jak bardzo dzisiejszy ruch „zielonych. związany jest z ideami lewicowymi i komunistycznymi.
– Nie wolno więc dopuścić do tego, by katolicy, którym leży na sercu ochrona środowiska, wpadali w sidła ideologii ekologizmu.
– Ma Pan całkowicie rację. Tym bardziej że w ideologii i polityce „zielonych. jest rys, którego nie zawahałbym się nazwać antyludzkim (wyrazem tego jest propagowanie mitu o przeludnieniu, wobec czego trzeba popierać aborcję czy sterylizację kobiet itd.).
– To w tym środowisku zrodziło się pojęcie: „człowiek – rak planety..
– No właśnie. Przykładem tej ideologii był Jacques Cousteau, słynny badacz morza, który utrzymywał, że ziemi nie powinno zamieszkiwać więcej niż 700 milionów ludzi(!). Gdy ktoś zajmuje tak skrajne stanowisko, niepokój o losy stworzenia schodzi niejako na drugi plan, gdyż górę biorą przekonania ideologiczne. Poza tym trzeba przypominać wszystkim, że „zieloni. nie mają monopolu na ochronę środowiska. W innych partiach działają ludzie, którym leży na sercu los naszej planety i ochrona przyrody, chociaż robią to w sposób mniej upolityczniony.
Wróćmy jednak do przedstawienia grup działających w Parlamencie. Piątym ugrupowaniem, składającym się z 41 deputowanych, jest Konfederacyjna Grupa Zjednoczonej Lewicy Europejskiej /Nordycka Zielona Lewica (GUE/NGL). Jest ona podobna do poprzedniej grupy „zielonych., ale ma jeszcze bardziej lewicowy charakter, o czym świadczy chociażby jej nazwa.
– Szóste ugrupowanie – Grupa Niepodległość Demokracja (IND/DEM) – interesuje również polskiego czytelnika, bo jest w nim 10 parlamentarzystów z naszego kraju.
– Grupa Niepodległość Demokracja składa się z 37 osób, którym przewodzi Duńczyk Jens–Peter Bonde – to osoba, która cieszy się w Parlamencie pewnym prestiżem. Trzeba jednak dodać, że Bonde brał udział w pracach Konwentu przygotowującego projekt konstytucji europejskiej i był przeciwny umieszczeniu zapisu o chrześcijańskich korzeniach naszego kontynentu.
Siódmą grupą jest Unia na rzecz Europy Narodów (UEN). „Ideologiem. tej formacji jest Francuz Charles Pasqua, a przewodniczą: Irlandczyk Brian Crowley i Włoszka Cristina Muscardini. Składa się ona z 27 deputowanych, ludzi o poglądach nacjonalistycznych i prawicowych, którzy odwołują się do tradycyjnej ideologii prawicy, wrażliwej na problemy społeczne. Ich stosunek do kultury katolickiej jest zróżnicowany.
Trudno natomiast jest coś powiedzieć o ostatniej grupie – Niezrzeszonych (NI), ponieważ należą do niej deputowani o bardzo różnych poglądach. Utworzyli oni grupę parlamentarną, by w ten sposób mieć jakiś wpływ na „porządek dnia. i program pracy Parlamentu.
– W swojej poprzedniej kadencji PPE–DE stanowiła względną większość w Parlamencie (ok. 1/3 deputowanych), dlaczego więc tak często decyzje podejmowane przez ten organizm unijny były sprzeczne z chrześcijańską wizją człowieka i nauką społeczną Kościoła?
– Jak już wspomniałem na wstępie, zaangażowani chrześcijanie są mniejszością w Parlamencie, również w Grupie Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów, która teoretycznie powinna reprezentować elektorat katolicki. Do PPE–DE należą jednakże nie tylko europejskie partie chadeckie, lecz także konserwatyści angielscy, luteranie z państw północnej Europy oraz frakcja, którą nazwałbym radykalno–liberalną. Weźmy np. przedstawicieli Włoch: jest ich 24, ale katolików – nie więcej niż 10; pozostali to liberałowie i radykalni liberałowie z partii Forza Italia. Dlatego też – pomimo że przewodniczący Poettering jest osobą, która ma chrześcijańską wizję świata – rezultaty pracy Parlamentu nie zawsze są takie, jakich oczekują katolicy. Poza tym chciałbym zasygnalizować problem źle rozumianej tolerancji. Niektórzy chrześcijanie rozumują w następujący sposób: „Ja nie aprobuję małżeństwa między osobami tej samej płci, lecz nie mam prawa zabronić innym, by to czynili. (dlatego niektórzy parlamentarzyści katoliccy głosowali za uznaniem „małżeństwa. między homoseksualistami). Ta źle pojęta tolerancja ma bardzo poważne konsekwencje, ponieważ w praktyce postrzegana jest przez wielu jako dowód, że kultura katolicka nie opiera się na prawdzie o człowieku i świecie, a co za tym idzie – ma ograniczone znaczenie. Także dyskusja polityczna i obywatelska przestaje być tym, czym powinna: konfrontacją między podmiotami o ściśle określonej tożsamości. Tolerancja oznacza przecież coś innego: akceptowanie i respektowanie tych, którzy nie myślą tak jak my, lecz bez „naginania się. do ich przekonań, nie służy to bowiem szczeremu i otwartemu dialogowi.
– Wielu Polaków obawia się, że Unia Europejska narzuci naszemu krajowi francuski, antyklerykalny rodzaj laickości państwa, który polega na radykalnym rozdziale między państwem a Kościołem oraz odrzuca zasadę pomocniczości i współpracy tych dwóch podmiotów dla dobra społeczeństwa. Czy są to obawy uzasadnione?
– Uważam, że istnieje tego typu niebezpieczeństwo. W poprzedniej kadencji Parlamentu, gdy przedstawiono program ramowy dla kultury, stwierdzono, iż bogactwem Europy jest różnorodność jej kultur. Niestety, dodano natychmiast, że różnorodne kultury kontynentu mogły się rozwinąć dopiero począwszy od Oświecenia, gdyż wcześniej tłumiła je „hegemonia katolicka.. Dlatego należy zapewnić wolność wszystkim, również katolikom, pod warunkiem, że nie będą mieć głosu w ważnych sprawach, bo i tak już przyczynili się do wielu nieszczęść (tego ostatniego stwierdzenia nie ma, oczywiście, w dokumencie, lecz można to wywnioskować z jego tonu). Jest to przekonanie bardzo wielu parlamentarzystów, którzy nie uznają kultury chrześcijańskiej, jej wizji świata i człowieka, a w praktyce odmawiają kulturze katolickiej prawa do udziału w dialogu na rzecz dobra społeczeństwa. Jest to stanowisko ideologiczne i totalitarne.
– Po totalitaryzmie komunistycznym i faszystowskim Europa chce wprowadzić totalitaryzm laicystyczny.
– Jest to rzeczywiste niebezpieczeństwo, gdyż wiele sił politycznych w Parlamencie Europejskim, jak i poza nim, do tego dąży. Drogą, która prowadzi do laicyzmu, jest relatywizm etyczny.
Warto podkreślić, że „laickość. pojawiła się w historii ludzkości dzięki Chrystusowi, który powiedział: „Dajcie Bogu to, co Boże, a Cezarowi to, co cesarskie. (por. Mk 12, 17; Łk 20,25). Wcześniej nie istniała, a i dzisiaj nie wszyscy ją akceptują (wymowny jest przykład islamu). Państwo laickie powinno służyć wszystkim i nie może występować przeciw części społeczeństwa, gdyż oznaczałoby to stronniczą i ideologicznie umotywowaną dyskryminację.
– Co w tej trudnej i niepokojącej sytuacji mogliby uczynić polscy katolicy zasiadający w ławach Parlamentu Europejskiego?
– Powinni oni – tak zresztą, jak i wszyscy katolicy – ukazywać w sposób poważny, kulturalnie dojrzały i naukowo udokumentowany katolicką wizję świata i społeczną naukę Kościoła, tak by dotrzeć do współczesnego człowieka. Wymaga to jedności nawet w różnorodności opcji politycznych. Dlatego parlamentarzyści ci powinni być solidarni z innymi deputowanymi, którzy otwarcie deklarują się jako chrześcijanie, i prowadzić z nimi ciągły dialog. Lecz powtarzam raz jeszcze: punkt widzenia katolicki, chrześcijański, należy przedstawiać w sposób „laicki., tzn. poglądy w dziedzinie gospodarczej powinny być poparte solidną argumentacją ekonomiczną (nie wystarcza cytat z encykliki Leona XIII); gdy dyskutuje się na tematy bioetyki czy genetyki, należy mieć odpowiednią dokumentację, również naukową. Ten sposób działania ma podwójny cel: ukazać racjonalność i użyteczność dla każdego człowieka i wszystkich ludzi stanowisk, które wypływają z kultury katolickiej, z drugiej zaś strony – potwierdzić prawo naszej kultury do uczestniczenia (wraz z innymi kulturami) w dialogu na tematy polityczne, społeczne i gospodarcze.
– Czy, według Pana, istnieje możliwość stworzenia w Parlamencie Europejskim osobnej grupy chadeckiej?
– Znając sytuację w Parlamencie i poszczególnych państwach unijnych, można stwierdzić, że nie jest to perspektywa realistyczna, przynajmniej w najbliższym czasie. Nie może to jednak stać się pretekstem, by do tego nie dążyć.
– Czy to wina wyborców–katolików, że w Parlamencie zasiadają ludzie, którzy nie uznają wartości chrześcijańskich?
– Nie można zaprzeczyć, że jest to wina części elektoratu katolickiego, ale nie tylko. Z poczucia obowiązku względem Kościoła, lecz i z pewną obawą muszę stwierdzić, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy spada również na część hierarchii katolickiej.
– Dlaczego również hierarchii?
– Przede wszystkim dlatego, że nie wszyscy biskupi dostatecznie uwrażliwili wyborców na tego typu niebezpieczeństwo.
– Nie zawsze to jest takie proste. Gdy jeden z odważnych polskich biskupów wezwał wyborców katolickich, by głosowali na katolików, nasi rodzimi liberałowie różnej maści wraz z księżmi – tymi, którzy deklarują się jako antyklerykałowie – rozpętali wielką nagonkę na niego.
– Po drugie, nie zawsze kładą nacisk na fakt, że wiara musi stać się kulturą, kulturą ludu chrześcijańskiego, dzięki której może ona zaistnieć w społeczeństwie i odegrać rolę misyjną.
– Jakie „punkty odniesienia. może mieć katolicki deputowany w Parlamencie i w instytucjach unijnych?
– Tymi punktami są przede wszystkim inni parlamentarzyści chrześcijańscy. Uważam, że również Nuncjatura Apostolska może ułatwić dialog i współpracę między nimi. Tylko dzięki solidarnej współpracy chrześcijańskich deputowanych będzie można przedstawić w Parlamencie chrześcijańską wizję świata, bez której nie można zrozumieć 2000 lat historii, a człowiek straciłby okazję, by poznać prawdę o sobie.
– Dziękując za rozmowę, życzę Panu owocnej misji i dobrej współpracy również z polskimi deputowanymi.