Reklama

Chiny Oblicze chrześcijaństwa

Niedziela Ogólnopolska 5/2011, str. 18-19

Kazimierz Szałata

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Ireneusz Skubiś: - Czym zajmuje się Instytut Harmela?

Ks. prof. Patrick de Laubier: - Jesteśmy młodą instytucją - szkołą, noszącą imię Léona Harmela, wielkiego humanisty, bliskiego przyjaciela Leona XIII, który dał początek głębokiej formacji w dziedzinie nauki społecznej Kościoła. W Instytucie studiujemy z jednej strony problemy polityczne, z drugiej - ważne problemy bioetyczne, a wkrótce chcemy otworzyć również studia z zakresu etyki i finansów. Oczywiście, wszystko w duchu nauczania społecznego Kościoła.

- Skąd rekrutują się kandydaci, jaka jest specyfika nauczania?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Gdy chodzi o rekrutację, opieramy się na współpracy z Papieskim Uniwersytetem Laterańskim. W zakresie bioetyki współpracujemy z Fundacją Jérôme’a Lejeune’a, który jest autorem wielkiego odkrycia etiologii zespołu Downa - trisomii chromosomu 21. Warto przypomnieć, że prof. Lejeune był założycielem i pierwszym przewodniczącym Papieskiej Akademii Życia.
Jeśli chodzi o nasze studia z zakresu etyki finansów, będą one realizowane przez partnerstwo z chrześcijańskimi związkami zawodowymi oraz chrześcijańskim związkiem pracodawców i w duchu naszego patrona Harmela.
Nasi wykładowcy to profesorowie akademiccy, ale również inni ludzie, którzy wcielają w swoim życiu zasady nauczania społecznego Kościoła. To księża czy zakonnicy, ale też ci, którzy pracują w szpitalach, w przedsiębiorstwach. To ludzie praktyki.

- Ilu studentów ma Instytut i z jakich krajów się wywodzą?

- W tej chwili mamy 80 studentów, którzy są wdrożeni w swoje życie zawodowe, wśród nich mamy też kilku obcokrajowców.

Reklama

- Czy Instytut Harmela to forma studiów podyplomowych?

- Tak. U nas mówi się: humanizacja, a lekarze mówią: studia ochraniające. W naszym nauczaniu używamy również Internetu - można też w ten sposób podjąć współpracę. W określonym czasie możemy się spotkać ze studentami np. z Afryki, a innego dnia ze studentami z Polski, znającymi język francuski i mogącymi z nami współpracować.

- Jaka jest forma finansowania Instytutu?

- Na razie finansujemy się głównie ze składek naszych studentów, co daje nam możliwość realizowania specjalnego programu według wskazań wiary i rozumu i pozwala dalej rozwijać człowieka nie tylko w kierunku poznawczym, ale i praktycznym. Nasza uczelnia ma pomóc zmniejszyć dystans między zdobywaniem wiedzy a zdobywaniem doświadczenia. Prowadzimy bowiem głęboką formację osobową, religijną i poznawczą, ale i kształcenie w umiejętności posługiwania się narzędziami.

- Skąd temat Chin? Rzadko możemy porozmawiać z ludźmi, którzy zajmują się tą tematyką...

- Kiedy pierwszy raz pojechałem do Chin, był rok 1987. Była to podróż na zaproszenie Federacji Związków Zawodowych Chińskich. Akurat opublikowałem tezę na temat związków zawodowych. Poza tym przez 4 lata pracowałem w Międzynarodowym Biurze Pracy w Genewie. Później byłem zaproszony przez biskupa oficjalnego Kościoła chińskiego w Szanghaju. Teraz mam kontakt z biskupami Kościoła podziemnego.
Kiedyś jeden ze studentów zapytał mnie, dlaczego Ewangelia była głoszona w imperium rzymskim, a nie w imperium chińskim. Odpowiedziałem, że w imperium rzymskim 10 proc. ludności stanowili Żydzi. W Chinach nie było się na kim oprzeć - choć ostatnie badania naukowe wysuwają tezę, że był tam św. Tomasz. Nie ma na to jednak dostatecznych dowodów.
Dzisiaj w Chinach jest ok. 20 mln katolików. Na pewno Chiny są bardziej otwarte na chrześcijaństwo niż Indie. Jedyna trudność to polityka. Dzięki rozwojowi środków komunikacji każdy Chińczyk, który ma komputer, może dziś zapoznać się z tym, co mówi Ojciec Święty już w dwie godziny po jego wystąpieniu w Watykanie. Katolicy w Chinach to dziś przede wszystkim rolnicy, ochrzczeni w XIX wieku przez misjonarzy, którzy przyszli wraz z Anglikami.
Problemem numer jeden dla katolicyzmu w Chinach jest, oczywiście, rozdarcie między Kościołem oficjalnym a podziemnym. Katolików Kościoła oficjalnego jest mniej więcej tylu, ilu katolików Kościoła podziemnego. Ojciec Święty oczekuje, że znajdą oni sposób na pojednanie się. Ale taktyka władz chińskich jest bardzo wyrafinowana, teraz wsadzają do więzienia mniej ludzi, ale za to starają się bardziej kontrolować biskupów i wszystko, co dzieje się w Kościele. Podobnie jest w Wietnamie, z tą różnicą, że tam Kościół katolicki jest silniejszy.

- Czy w społeczeństwie chińskim, wśród samych katolików, jest wyraźna granica między Kościołem podziemnym a Kościołem oficjalnym?

- Różnica jest taka, że Kościół oficjalny podlega wszystkim restrykcjom państwowym. Jeżeli władze sobie tego życzą, nie może ewangelizować ani podejmować działalności misyjnej. Kościół podziemny natomiast jest słabo zorganizowany, jeśli chodzi o struktury, ale to Kościół żywy, bo wolny.
Jak wspomniałem, Kościół podziemny tworzą przede wszystkim ludzie mieszkający na wsi, słabo wykształceni. Wraz z rozwojem kraju pojawiają się więc nowe wyzwania, potrzebna jest formacja, a w Kościele ukrytym, bez zorganizowanej struktury, trudno o to. Być może szansą będą księża, którzy przyjadą z zewnątrz, by pracować w Kościele podziemnym - może z USA lub z Europy. Takich jest już wielu. Moment jest dosyć dogodny, gdyż Chińczycy w dziedzinie religii nie mają dziś żadnych propozycji. W związku z tym ewangelizacja na poziomie Kościoła protestanckiego, katolickiego czy szeroko pojętego chrześcijańskiego ma naprawdę szansę rozwoju. I tu jest różnica z Indiami, gdzie są kasty i gdzie jest bardzo mocna tradycja religijna. Kasta braminów stawia zdecydowany opór wejściu chrześcijaństwa. W Chinach pod tym względem jest pustka, którą trzeba wypełnić.
Warto przypomnieć, że komunizm chiński przyszedł z Francji. Przywódcy chińscy przyjechali z Paryża, tam się kształcili, stamtąd przywieźli swoje idee. Komunistyczna Partia Chin była założona przez francuską delegację w 1921 r. Można się spodziewać, że Chińczycy podróżując po świecie, zobaczą chrześcijańskie rodziny, życie chrześcijańskie, i może nawrócą się na chrześcijaństwo.

- Jaka jest moralność Chińczyka?

- Nie jest ona zbyt wysoka. Między obydwiema wojnami na Chińczyków patrzono w Europie jak na lud niezbyt rozwinięty. Dla Rosjan komunistyczny ruch chiński był ruchem sprzeciwiającym się kolonizacji. Ostatecznie to przecież Rosja finansowała komunizm w Chinach. Dzisiaj, kiedy oficjalnie Rosja przestała być komunistyczna, zmienia to zupełnie sytuację w tym kraju. Największym niebezpieczeństwem jest odejście Zachodu od chrześcijaństwa. To, niestety, choroba zaraźliwa. Chińczycy są bliżsi ideologii pozytywizmu, racjonalizmu niż jakiejś propozycji religijnej.

- Jaka jest, według Księdza Profesora, największa przeszkoda w ewangelizacji Chin?

- Na razie rząd. Ale jutro mogą być nowe problemy. Chińczycy w porównaniu z Hindusami nie są narodem religijnym.

- Czy Chińczyków trzeba uczyć szacunku dla życia, czy jest on zakorzeniony w społeczeństwie chińskim?

- To jest ta straszna polityka jednego dziecka...

- Ale jak to jest u przeciętnego Chińczyka, nie mówmy o władzy...

- To bardzo skomplikowane, dlatego że Chińczycy przeżyli straszne rzeczy. Trzeba pamiętać o 30 mln Chińczyków, którzy zmarli z głodu w 1958 r. Cokolwiek więc zdarzyłoby się w polityce, to i tak mają dzisiaj lepsze czasy niż te, które pamiętają.
Na pewno komunizm w Chinach będzie trwał o wiele dłużej niż w Rosji, bo w Rosji komunizm opierał się na ideologii, Chińczycy natomiast rekrutowali do ruchu komunistycznego swoich najlepszych studentów. W awansach życia społecznego liczyły się kompetencje.
Trzeba jeszcze pamiętać, że Chiny stają się wiodącą siłą ekonomiczną w świecie - nie można zapominać o ich ogromnym wzroście gospodarczym. Oczywiście, wszystko dzieje się z pogwałceniem praw człowieka, ekologii. Po to, żeby wybudować wielkie pawilony wystawy w Szanghaju, pozbyto się mieszkańców, niszcząc ich domy. Ale ta gospodarka rośnie. Chińczycy coraz bardziej upajają się tym, że mają więcej pieniędzy, zwłaszcza kiedy wspominają czasy rodziców, tej ogromnej biedy i głodu. Są w stanie ekstazy ekonomicznej. Być może jednak już niedługo nowa generacja ludzi zauważy, że oprócz pieniędzy są jeszcze inne wartości.

- Mówiliśmy o trudnościach z ewangelizowaniem przez duchownych, misjonarzy - ze względu na system polityczny. Na ile przez Internet udaje się przekazywać prawdy wiary chrześcijańskiej?

- Internet to środek komunikacji dosyć skuteczny - Chiny zablokowały np. pornografię, różne treści ideologiczne. Jeśli chodzi o treści religijne, Chińczycy mają do nich pełny dostęp - istnieje oficjalny Kościół. Nie można zapomnieć, że w sąsiednich krajach Kościoły są aktywne. Dla przykładu Tajwan, gdzie publikuje się wiele wydawnictw katolickich - Tajwańczycy mogą się swobodnie przemieszczać, mogą przyjeżdżać do Chin i obserwować...

- Tam bardzo dobrze funkcjonuje uniwersytet katolicki...

- Tak. Ogólnie mówiąc, Chiny są otwarte na ewangelizację. Jest tylko problem specyfiki myślenia Chińczyków w porównaniu z naszym myśleniem. Niektórzy z nich np. otwierają się na chrześcijaństwo, ale tylko na poziomie kulturowym. To może stanowić pewną przeszkodę dla ewangelizacji, ale może też być do tego dobrą okazją. Trzeba pamiętać, że język chiński jest bardzo prymitywny i niewiele można powiedzieć, posługując się nim. Wejście w obszar nowego języka, innej kultury może pomóc innym odkryć chrześcijaństwo. Inaczej jest w Japonii, opornej na chrystianizm, stanowiącej bardzo trudny obszar działań ewangelizacyjnych, a jeszcze inaczej w Indiach, gdzie spotkamy zupełnie inny świat, wyrafinowany język, inne podłoże kulturowego przekazu.

- Czy znając realia chińskie bądź innych krajów azjatyckich, uważa Ksiądz Profesor, że jest szansa i przyszłość dla chrześcijaństwa w Azji?

- Kościół jest uniwersalny. Ewangelia była pisana po grecku, rozwinęła się wśród Greków, w ich kulturze, i potrafi rozwijać się w każdej cywilizacji. Nie jest więc problemem przenoszenie jej na grunt azjatycki. Między I a II wojną światową najwięcej misjonarzy pochodziło z Europy - z Francji, Belgii, Portugalii. Krajem, który wysyła dziś najwięcej misjonarzy, jest Nigeria, potem Indie, Brazylia, Filipiny; Polska jest na 7. miejscu. To wszystko się zmienia. W związku z tym możemy śmiało myśleć o przemianach również w Azji.

* * *

Ks. prof. Patrick de Laubier - profesor Uniwersytetu w Genewie oraz Angelicum w Rzymie, wieloletni członek Komisji Justice et Paix, założyciel Międzynarodowego Uniwersytetu Latającego Nauki Kościoła oraz Międzynarodowego Centrum Formacji Chrześcijańskiej, autor wielu publikacji z zakresu nauki społecznej Kościoła. Obecnie zajmuje się sytuacją Kościoła w Chinach.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Premiera hymnu tegorocznego spotkania młodych Lednica 2000 już za nami

2024-05-15 09:15

[ TEMATY ]

o. Jan Góra

Lednica 2000

Mat. prasowy

XXVIII Ogólnopolskie Spotkanie Młodych Lednica 2000 zbliża się wielkimi krokami. Odbędzie się ono 1 czerwca 2024 r. na Polach Lednickich. Trwają przygotowania do tego corocznego wydarzenia.

LEDNICA 2000 to ogromne dzieło ewangelizacyjne, które pomaga młodym odkrywać wiarę na nowo i nawiązywać żywą relację z Chrystusem. Zainicjował je w 1997 roku, wraz ze świeckimi wolontariuszami, duszpasterz akademicki, dominikanin o. Jan W. Góra OP, zainspirowany nauczaniem św. Jana Pawła II, gromadząc młodych wokół symbolicznej Bramy Ryby odwołującej się do początków chrześcijaństwa. Co roku, w pierwszą sobotę czerwca na Polach Lednickich odbywa się Ogólnopolskie Spotkanie Młodych, które gromadzi dziesiątki tysięcy osób. Wiele z nich, zarażonych entuzjazmem wiary, dzięki Lednicy odmieniło swoje życie.

CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Małżeństwo z Andrychowa idzie do grobu św. Jakuba. Zaniosą tam też Twoją intencję

2024-05-15 12:09

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

Camino

świadectwa

Archiwum rodzinne

Mają już za sobą dwa tygodnie pieszej wędrówki. Zostało im jeszcze 100 dni, by planowo dotrzeć do sanktuarium w Santiago de Compostela. Dorota i Rafał Janoszowie zamierzają pokonać 2890 km. Wyruszyli z Andrychowa Drogą św. Jakuba, by podziękować za 35 lat małżeństwa. Dziękują także za trójkę swych dzieci, za pozostałych członków rodziny, za przyjaciół i za to, co ich w życiu spotkało. Andrychowskie małżeństwo znane jest z wieloletniego zaangażowania w Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Małżonkowie przyznają, że po raz pierwszy znaleźli się na tym jednym z najbardziej znanych szlaków pielgrzymkowych 10 lat temu. „Było to dla nas bardzo głębokie doświadczenie duchowe, powiązane wtedy z wdzięcznością za 25 lat wspólnego życia małżeńskiego. Okazało się, że Camino wpisało się głęboko w nasze serca, a my wpisaliśmy je w serca naszych dzieci i ich przyjaciół. Za nami 6 takich wędrówek trasą północną i portugalską” - opowiadają na swym facebookowym profilu, który nazwali „Camino Wdzięczności”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję