UNESCO jest kolejną agendą ONZ, która obok Funduszu Ludnościowego (UNFPA) i Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) włączyła się w promowanie ideologii „bezpiecznego seksu” i kultury permisywnej. Na początku grudnia został przedstawiony raport tej organizacji, rekomendujący wprowadzenie w 193 państwach członkowskich edukacji seksualnej dla dzieci nawet poniżej jednego roku życia. W dokumencie zalecono, by rodzice kupowali swoim dzieciom lalki „o prawidłowej budowie anatomicznej” oraz wspierali masturbację. Autorzy raportu napiętnują „homofobię” i promują homoseksualizm, przestrzegając rodziców przed „odwodzeniem dzieci od ich tożsamości seksualnej, jeśli wykazują zainteresowanie tożsamością inną niż tradycyjna”.
Wiele mówiącą informacją jest to, że raport powstał we współpracy ze środowiskami związanymi z Instytutem Kinseya. Instytut ten został założony w 1947 r. przez Alfreda Kinseya (1894-1956), wyjątkowo kontrowersyjnego zoologa, entomologa, autora głośnego raportu o seksualnych zachowaniach człowieka, który stał się osnową „rewolucji seksualnej” lat 60. XX wieku. W tym dokumencie specyficznie zostały ukazane zachowania seksualne kobiet i mężczyzn, z całkowitym pominięciem rozróżnień zachowań normalnych i odbiegających od normy. Dziś wiemy, że opracowanie Kinseya było niekompletne i wypaczało zasadność wynikających wniosków. Zaciążyło na nim podporządkowanie ideologii permisywnej, miało ono również błędy warsztatowe - było niereprezentatywne. Ankietowanymi przez niego rozmówcami byli przeważnie mieszkańcy hoteli robotniczych, więźniowie i autostopowicze, a więc grupy respondentów, które trudno uznać za reprezentatywne dla społeczeństwa amerykańskiego.
Mimo to media były entuzjastycznie nastawione do raportu i nadały mu wielki rozgłos na całym świecie. Został on uznany za fundament nowoczesnej edukacji seksualnej. Nie przypadkiem zatem UNESCO wykorzystało do opracowania swojego raportu środowisko ideologów seksedukacji i „bezpiecznego seksu”. Ich koncepcja jest jednak wielkim nieporozumieniem i zagrożeniem dla prawidłowego rozwoju człowieka, gdyż daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa w sytuacjach wysokiego ryzyka. Lecz aktywiści „sex-ed (ucation)” bynajmniej się tym nie zrażają i używają zagrożenia AIDS jako pretekstu do legitymizacji promiskuityzmu. Prowadzone są więc olbrzymie kampanie propagandowe w mediach, wydawane są różnego rodzaju broszury, komiksy, książeczki dla dzieci i młodzieży, organizowane są w szkołach pogadanki. Lansuje się „bezpieczny seks”, który ma być główną radością i wartością życia, oraz związane z tym poglądy, że środki antykoncepcyjne, również poronne, powinny być rozdawane za darmo, a problem AIDS ogranicza się do stosowania prezerwatyw.
Każdy kochający swe dzieci rodzic wie, że przedwczesne rozmawianie o płciowości jest sztucznym wywoływaniem zainteresowania tą sferą. Z dziećmi należy rozmawiać stosownie do ich wieku, a nie indoktrynować je według recept proponowanych przez ideologów seksedukacji. Dobrze się stało, że amerykańska organizacja TFP (Tradition, Family and Property) apeluje, aby do szefowej UNESCO Iriny Bokovej wysyłać e-mailowe protesty przeciwko wdrożeniu tego szkodliwego dokumentu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu