Mimo że za oknami jesienna, deszczowa aura, wróciły szkolne obowiązki, to wspomnienie słonecznych dni spędzonych na obozie w Toporowie wciąż jest bardzo żywe dla dzieci ze Świetlicy Stowarzyszenia "Uśmiech Dziecka" w Częstochowie. W ich serca zapadły nie tylko wspólne wycieczki, konkursy, gry, kąpiele w rzece, śpiewy i tańce, które pozwoliły im radośnie i atrakcyjnie spędzić wolny czas. Dla wielu pobyt w tej pięknie położonej miejscowości był poznaniem Pana Jezusa. Odkryły go w sercu opiekuńczych wychowawczyń, kleryków, kolegów, ale nade wszystko dostrzegły Go w proboszczu tamtejszej parafii - ks. Marianie Mordze. Ksiądz Proboszcz z ojcowską troską pochylił się nad nimi, przypomniał Dekalog, regułkę związaną z sakramentem pokuty. Słowami: "Ja was nauczę, ja wam podpowiem" odgonił strach przed spowiedzią św. Dokonał kolonijnego "cudu": przed konfesjonałem ustawiły się 60-osobowe kolejki. Dla niektórych 14- i 15-latków było to drugie po Pierwszej Komunii Świętej spotkanie z Jezusem Miłosiernym. Byli i tacy, którzy opierali się przed pójściem na codzienną Mszę św. Jeden z chłopców oświadczył: "Nie będę chodził. Nikt mnie nie zmusi, nawet Toporów". Jego postawa zmieniła się dopiero po świadectwie lekarza alkoholika. Poruszony nim, wyznał: "Ten pan to jest taki odważny...". I tak chłopiec nie tylko poszedł na Eucharystię, ale zgodził się także przeczytać Słowo Boże. Po przeczytaniu chłopiec cały drżał, co wychowawczyni bardzo przeżyła. Od tamtej pory widziany był kilka razy na Jasnej Górze.
Przyjaźń dzieci zdobyli także: ks. Jarosław Sroka, czuwający niczym Anioł Stróż nad każdym i pojawiający się zawsze w potrzebie, a także klerycy - Paweł, Radek i Przemek, którzy co wieczór rozpalali ognisko, odmawiali Apel Jasnogórski i przeprowadzali codzienny rachunek sumienia. A przy akompaniamencie gitarowym Wioletta Drzewiecka uczyła rozradowaną ferajnę pieśni oazowych.
Niezapomniane pozostają także nocne wyprawy do drewnianej XI-wiecznej kapliczki pod troskliwą opieką pani Agnieszki. Tam po modlitwie wieczornej wszyscy zasiadali na ławeczkach i opowieściom z życia nie było końca. Takim ulubionym miejscem zwierzeń była także kuchnia w Toporowie, gdzie można było zostawić zarówno swoje radości, jak i zmartwienia. Pani Agnieszka każde z dzieci obdarza miłością, cierpliwością i wyrozumiałością. Zdobyła ich zaufanie. Skromnie, ale z przekonaniem wyznaje, że kluczem do tego jest po prostu serce. "Trzeba je wszystkie kochać jednakowo" - mówi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu