Reklama

Podziękowania od dzieci ulicy

Latami tułali się po ugandyjskich ulicach. Nie opuszczał ich głód ani strach przed dorosłymi. Teraz mają dach nad głową, jedzą regularne posiłki i chodzą do szkoły. Szansę na nowe życie dała im salezjańska misja oraz program „Adopcja na odległość”. W maju przylecieli do Polski, aby podziękować za otrzymaną pomoc

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W ubiegłym roku w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym przy ul. Korowodu 20 w Warszawie otwarto wystawę fotograficzną. Zdjęcia pokazywały nastolatków mieszkających w misyjnych placówkach w Kazachstanie i Ugandzie. Obok fotografii umieszczono obszerne komentarze oraz poruszające opowieści. W swoich zwierzeniach dzieci mówiły o życiu, jakie wiodły w kanałach i na ulicach.
Pierwsze osoby odwiedzające wystawę mogły spotkać się z wolontariuszami, którzy dzielili się wrażeniami z pobytu w salezjańskich ośrodkach. Wśród zwiedzających była Zofia Lipińska. - Po tym, co zobaczyłam i usłyszałam, zdecydowałam, że na miarę swoich możliwości będę pomagać dzieciom tak okrutnie skrzywdzonym przez los - opowiada „Niedzieli”.
Dzisiaj Zofia Lipińska należy do stale powiększającego się grona osób i instytucji z Polski, które regularnie wspierają program „Adopcji na odległość”. Dzięki temu kilka tysięcy biednych dzieci z 18 państw świata ma gdzie mieszkać, może się uczyć. A niektórzy otrzymują pomoc socjoterapeutyczną.

Polska w oczach Ugandyjczyków

Ze wsparcia naszych rodaków korzystają nastoletni Ugandyjczycy z ośrodka CALM w Namugongo. To ich zdjęcia Zofia Lipińska widziała na warszawskiej wystawie rok temu. A teraz miała okazję poznać ich osobiście - gdyż 15-osobowa reprezentacja ośrodka ostatnio przebywa w naszym kraju.
Przylot do Polski jest pierwszym w życiu wyjazdem zagranicznym dla byłych dzieci ulicy. W naszym kraju zachwyca ich dosłownie wszystko. Są pod wrażeniem wielopiętrowych domów, wind, kościołów wypełnionych wiernymi na Mszach św. oraz niekończącej się rzeki samochodów jeżdżących po ulicach.
Najmłodszy w grupie 13-letni Vincent po obejrzeniu panoramy Warszawy uznał, że stolica Polski jest jak cała Uganda. - Bo nie widać granicy - powiedział. Dla Freddy’ego zaskoczeniem były wysokie wieże kościołów. - Dlaczego takie budujecie - dopytywał przewodników. A wychowawca Joseph Wandera chwalił polskie drogi. - Są takie równe i szerokie, nie to co u nas - stwierdził.
Zdaniem Moniki Winiarskiej, takie komentarze nie powinny nas dziwić. - Trzeba zrozumieć, skąd oni przyjechali i z jakiej perspektywy oceniają rzeczywistość - mówi wolontariuszka z Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego i dodaje: - Kiedy ja zobaczyłam, jak żyją ludzie w Ugandzie, to pamiętam, że pierwszy mój komentarz brzmiał: „Takiej biedy jeszcze w życiu nie widziałam”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Życie za dolara

Uganda jest jednym z najbiedniejszych państw na świecie. Większość z 25 mln jej mieszkańców musi przeżyć za mniej niż jednego dolara dziennie. Społeczeństwo wyniszczone jest przez kilkunastoletnią wojnę, która zakończyła się na początku tego roku.
To właśnie działania wojenne były jedną z przyczyn opuszczania domów rodzinnych przez dzieci. Rebelianci porywali chłopców i dziewczynki, a potem siłą wcielali w swoje szeregi. Dzieci ze strachu uciekały do miast. Jednak tam nikt się nimi nie interesował. Aby przeżyć, musiały żebrać. Nierzadko kradły. Wąchały klej, by nie czuć głodu. W nocy spały w kartonach, na śmietnikach albo pod schodami domów. Kiedy przychodziła pora deszczowa, a wraz z nią gwałtownie spadała temperatura, bezdomni nastolatkowie pili benzynę, bo to pozwalało nie odczuwać zimna.
Z powodu wojny swoje rodzinne miejscowości opuściły setki tysięcy dzieci. Według międzynarodowych szacunków, w Ugandzie na ulicach żyje ponad 2,5 mln nastolatków. Część z nich to sieroty po zamordowanych w czasie wojny rodzicach. Inni zostali wyrzuceni z domu.
- W kraju tym rozpada się wiele małżeństw. Wynika to z tego, że są one umawiane. Kiedy mężczyzna zwiąże się z inną kobietą, to dzieci z pierwszego związku są poniżane, nie dostają jedzenia. W końcu są z domu wyrzucane lub same uciekają - opowiada „Niedzieli” ks. Ryszard Józwiak. - W CALM są głównie dzieci z rozbitych rodzin - dodaje salezjanin, który od września 2006 r. kieruje placówką.

Reklama

Dzień w CALM

Ośrodek w Namugongo położony jest kilkanaście kilometrów od stolicy kraju - Kampali. Na 9 hektarach stoją cztery parterowe budynki, w których mieszka obecnie ponad 130 wychowanków. Na terenie placówki są jeszcze boiska do gry i zabawy, a także pole oraz pomieszczenia gospodarcze. - Jedzenie jest tutaj stosunkowo drogie. Dlatego chowamy zwierzęta i uprawiamy pole, na którym rosną banany. Wszystko po to, aby maksymalnie obniżyć koszty - wyjaśnia ks. Ryszard.
W Ugandzie edukacja jest odpłatna, płacić trzeba za każdy szczebel nauki. Ale to właśnie na wykształcenie szczególny nacisk kładą salezjanie. Chcą bowiem, żeby dzieci zdobyły zawód i w przyszłości mogły się usamodzielnić. Joseph Wandera, do którego obowiązków należy m.in. odnajdywanie dzieci ulicy i zabieranie ich do placówki, od razu ostrzega, że w ośrodku muszą się uczyć.
Najbliższa szkoła oddalona jest od CALM o 3 km. W dni powszednie dzieci wstają o piątej rano. Po porannej toalecie następuje przygotowanie do zajęć szkolnych, a potem śniadanie i wymarsz. Dzieci z klas I i II uczą się do pory obiadowej. Starsi uczniowie kończą zajęcia ok. godz. 16.
Po powrocie do ośrodka chłopcy jedzą obiad. Najczęściej jest to posho, czyli ugotowana na bardzo gęsto mąka kukurydziana lub mokate - zielone banany z sosem z orzeszków ziemnych lub rybą. Ryż z mięsem jest tylko w niedzielę.
- Dzieci jedzą w taki sposób, jakby następnego posiłku miało już nie być - mówi ks. Ryszard i dodaje: - To właśnie podczas jedzenia można zauważyć, jaki głód cierpiały, żyjąc na ulicach.
Chłopcy z CALM nie lubią wracać do przeszłości. Na zwierzenia zdobywają się niezwykle rzadko. - Kiedy się z nimi spotykałam, byli zazwyczaj uśmiechnięci i weseli. Reagowali tak, jak dzieci z normalnych rodzin - mówi Monika Winiarska i podkreśla: - Ale na pewno nie zapomniały tego, co przeszły, żyjąc na ulicach.
Po obiedzie w ośrodku jest czas na zajęcia sportowe i kulturalne. W placówce działa sekcja orkiestry dętej i jazzowej. Chłopcy uczą się tańczyć, grają w piłkę nożną i siatkową. A część spośród tych, którzy przyjechali do Polski, zajmuje się akrobatyką sportową.
- Ok. godz. 19 każdego dnia mamy wspólną modlitwę, a potem jest kolacja, nauka, mycie i spanie. Bo następnego dnia trzeba znowu wstać o piątej rano, aby zdążyć na zajęcia - mówi ks. Ryszard.
Po szkole podstawowej większość dzieci kontynuuje edukację w szkołach zawodowych, a najzdolniejsi idą do szkół średnich, a potem na studia. CALM pomaga też swoim wychowankom w usamodzielnianiu się, dając im narzędzia i wspierając w otwarciu własnego warsztatu.
- Tuż przed wylotem do Polski odwiedziła nas grupa 5 chłopców, którzy kiedyś mieszkali w CALM. Młodszym kolegom opowiedzieli, jak żyją i co im się udało osiągnąć. Wydaje mi się, że przekonali obecnych wychowanków ośrodka, że to, czego tutaj mogą się nauczyć, ma sens - mówi ks. Ryszard.

Dla „cioć i wujków”

Podczas wizyty w Polsce dzieci z CALM odwiedziły m.in.: Warszawę, Gdańsk, Częstochowę, Zakopane. Przez dwa tygodnie pod okiem młodzieży ze Stowarzyszenia Miłośników Kultury Ulicznej Engram przygotowywały pokaz pt. „Ugryziona pietruszka”, który następnie pokazały w Białymstoku.
Dzieci ulicy gościły w wielu parafiach i szkołach, a także w TVP. Jednak dla nich osobiście najważniejsze były spotkania z ludźmi zaangażowanymi w program „Adopcji na odległość”. To przecież tym osobom zawdzięczają najwięcej. - Oni są naszymi ciociami i wujkami - mówią.
Na jednym z takich spotkań była Zofia Lipińska. - Chłopcy się z nami przywitali. A potem grali na bębnach i tańczyli. To był miły i wzruszający występ. Wiedzieliśmy bowiem, że właśnie w ten sposób dziękowali nam za pomoc. Takich chwil się nie zapomina - kończy pani Zofia.

PS Pierwszego czerwca chłopcy z CALM wyruszą z warszawskiego Okęcia w drogę powrotną. Razem z nimi będzie ks. Ryszard Józwiak, który w Ugandzie pracuje od 22 lat. W sierpniu do Namugongo udadzą się kolejni wolontariusze z Polski.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Syndrom cesarza

Niedziela Ogólnopolska 46/2022, str. 30

[ TEMATY ]

Chiny

commons.wikimedia.org

Polityka Xi Jinping jest bacznie obserwowana przez cały świat

Polityka Xi Jinping jest bacznie obserwowana przez cały świat

Podczas XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin przewodniczący Xi Jinping rozbił bank – ma 100% władzy, którą miał kiedyś tylko Mao Zedong. Nikt mu się już nie sprzeciwi i nie powie, że popełnia błędy.

Przywódca najliczniejszego państwa i najważniejszej gospodarki na świecie wypaczył wiele zasad, które utrzymywały system społeczno-gospodarczy od ponad 40 lat. Przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping złamał ustaloną regułę dwóch 5-letnich kadencji, wyeliminował całą opozycję z najwyższych władz partii, a także upokorzył swojego poprzednika – Hu Jintao, przewodniczącego ChRL w latach 2002-12. Na polecenie Jinpinga zasłużony 80-letni polityk został wyprowadzony z sali obrad wbrew własnej woli na oczach ponad 2 tys. uczestników zjazdu oraz mediów z całego świata.

CZYTAJ DALEJ

Byli solą w niemieckim oku

2024-06-26 07:04

[ TEMATY ]

wojna

Ulmowie

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Nowa dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w nocy z poniedziałku na wtorek wyrzuciła z ekspozycji materiały dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, rodziny Ulmów oraz ojca Maksymiliana Kolbe. Co ich łączy? Niemcy, a konkretnie niemieckie zbrodnie na Polakach.

Rotmistrz Pilecki był więźniem niemieckiego obozu Auschwitz, skąd uciekł nocą z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Wcześniej przez trzy lata zorganizował siatkę konspiracyjną i przesyłał meldunki, w których opisywał szczegółowo zbrodnicze funkcjonowanie obozu. Jest bohaterem polskiej historii, ale też symbolem tego jak ważne jest, by zachować pamięć o niemieckich zbrodniach.

CZYTAJ DALEJ

Bp Turzyński: 18 księży przygotowuje się do pracy duszpasterskiej wśród emigracji

2024-06-26 07:25

[ TEMATY ]

emigracja

Fot. Karol Porwich

18 duchownych bierze udział w kursie dla księży wyjeżdżających do pracy duszpasterskiej wśród polskich emigrantów. Wyjadą m.in. do Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Belgii Irlandii czy Stanów Zjednoczonych – poinformował delegat KEP ds. duszpasterstwa emigracji polskiej bp Piotr Turzyński.

W środę w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie zakończy się kurs propedeutyczny dla księży wyjeżdżających do pracy duszpasterskiej wśród polskich emigrantów – poinformowało biuro prasowe Episkopatu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję