Przez te wszystkie lata pomoc, schronienie i wsparcie otrzymało w nim 3700 bezdomnych kobiet. –Dziękujemy za 30 lat tego domu, w którym każdy czuje się potrzebny, każdy znajduje kawałem swojego miejsca. Domu, w którym dzielimy nasze trudy, troski, ale i wiele nadziei i radości. To dom spotkania z dobrocią drugiego człowieka – mówił podczas jubileuszowej Eucharystii w schronisku przy ul. Strzegomskiej bp Jacek Kiciński. Razem z nim Mszę celebrował o. Marcin Wirkowski, paulin, który od 4 lat pełni posługę duszpasterską dla mieszkanek placówki.
Na Eucharystii i agapie zebrało się wielu przyjaciół schroniska, m.in. przedstawiciele Franciszkańskiego Zakonu Świeckiego, Mężczyźni św. Józefa czy siostry Maryi Niepokalanej posługujące w Misji Dworcowej. – Wiele z tych kobiet pamiętam, gdy żyły jeszcze na ulicy. Teraz, w schronisku, wypiękniały, rozkwitły. Są bezpieczne – cieszy się s. Edyta, zaangażowana w streetworking.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dużo słów wdzięczności – od mieszkanek, ale też od prezesa wrocławskiego koła Towarzystwa Pomocy im. Brata Alberta Rafała Peronia – usłyszeli pracownicy schroniska. Jubileusz świętowała także Łucja Dobrowolska, kierownik schroniska, która pracuje w nim od samego początku, czyli już 30 lat.
Schronisko zaczynało swoją działalność w 1992 r. najpierw przy ul. Złotostockiej 24, a od lat funkcjonuje przy ul. Strzegomskiej 9. Daje bezdomnym kobietom nie tylko dach nad głową, jedzenie, ubranie, ale przede wszystkim bezpieczeństwo i nadzieję na lepsze jutro.
– Gdy ktoś przychodzi do schroniska, pierwsze pytanie, które zadajemy, to czy jest głodny, czy chce ubranie. Pracujemy w duchu św. Brata Alberta, który zawsze pytał osoby przychodzące do niego, czy czegoś nie potrzebują – tłumaczy Łucja Dobrowolska. – Od tego można zacząć nową drogę – nie od przepytywania, jak pani zmarnowała swoje życie. To są rzeczy, z którymi każda z tych kobiet i tak musi się zmagać, ale przychodząc do nas wie, że nie jest już ze swoimi problemami sama. W schronisku dajemy im poczucie bezpieczeństwa i nadzieję na lepsze życie. Tu zaczynają żyć bez lęku – podkreśla.
Reklama
Przez 30 lat pracy poznała przeróżne historie, widziała wiele przemian i cudów. – Wiele razy mogłam obserwować, że bieda, nędza nie jest kwestią wyboru, ale skutkiem niesprawiedliwości, chciwości czy pychy. Setki historii ludzkiego życia, ludzkich cierpień, opowiedzianych łamiącym głosem mogłam usłyszeć przez te lata – zaznacza.
Zwraca uwagę, że bardzo ważne i potrzebne jest wsparcie duchowe, choć oczywiście nie wszystkie mieszkanki schroniska są wierzące: – Nie wyobrażam sobie, jak można prowadzić ośrodek nie zadbawszy o stronę duchową. Jeżeli człowiek nie żyje wartościami, nie ma dobrze ustawionych priorytetów, bardzo ciężko jest wyjść z dołka. Wiara w Boga pomaga uporządkować życie i zacząć od nowa – widziałam to już nie raz. I cały czas mnie zaskakuje, jak Bóg potrafi wyprowadzać ludzi z największego bagna. Metamorfozy tych kobiet są nieprawdopodobne.