Mija 80 lat od męczeńskiej śmierci świętej Wrocławianki. „Nie uratowała Żydów, ale uratowała człowieka. Uratowała Europejczyka, człowieka wykształconego. Pokazała, że wykształcenie jest siłą, która powstrzymuje od niegodziwości. Ona, niemiecka patriotka w czasie I wojny światowej, uratowała człowieczeństwo Niemców” – mówił abp Grzegorz Ryś podczas obchodów rocznicy jej śmierci w 2019 r. na terenie obozu w Auschwitz. Przywołując słowa Jana Pawła II, który takich ludzi jak s. Teresa Benedykta od Krzyża nazywał ,,słupami granicznymi”, arcybiskup podkreślił: „To są ludzie, do których zło dochodzi, ale już nie może pójść dalej. Ono się na nich zatrzymuje. Są granicą zła wyznaczoną przez Boga. Edyta była takim słupem granicznym. Zagłada się na niej zatrzymała, ponieważ nie miała dostępu do jej wnętrza. (…) Na to straszne zło odpowiedziała radykalną miłością – darem z siebie samej”.
Wrocław, Fryburg i Getynga
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Droga do takiej radykalnej postawy prowadziła Edytę przez wytrwałe poszukiwanie prawdy. Podświadomie czuła, że jest przed nią coś niezwykłego i wielkiego. W swoim życiorysie pisała: „W moich marzeniach jawiła się przede wszystkim zawsze wspaniała przyszłość. Marzyłam o szczęściu i sławie. Byłam przekonana, że jestem przeznaczona do czegoś wielkiego i zupełnie nie mieszczę się w ciasnych, mieszczańskich ramach, w jakich się urodziłam”. Wówczas zapewne jeszcze nie przypuszczała, na czym jej wielkość będzie polegać.
Nie uchroniła się przed zniechęceniem metodami naukowymi, nie uchroniła się również przed ateizmem. Wychowana w judaizmie, prawdę odnalazła w wierze katolickiej. W swojej biografii wspomina miasta, które są miejscami pierwszych zamyśleń nad chrześcijaństwem. Gdy Wrocław nie był w stanie dać jej już nic w dziedzinie naukowej, wyjechała do Getyngi. Tam spotkała profesora Edmunda Husserla, twórcę fenomenologii i dołączyła do grona jego uczniów, które tworzyli m.in. Adolf Reinach, Hedwig Conrad-Martius, Hans Lipps, a później także Roman Ingarden. Szczególne wrażenie wywarł na niej Max Scheler, wyznający katolicyzm. Edyta tak to wspomina: „Było to moje pierwsze zetknięcie z nieznanym mi dotąd światem. Nie doprowadziło mnie jeszcze do świata wiary, ale otwarło pewien zakres »fenomenu«, obok którego nie mogłam przejść jak ślepiec” .
Reklama
Uczciwość w poszukiwaniu
Cały czas dążyła do prawdy, nie do półśrodków. Z tego powodu ciągle uważała się za ateistkę. Jak później pisała „Moja tęsknota za prawdą była moją jedyną modlitwą”. Pomimo rozmów na tematy religijne i poznawania Pisma Świętego, nie od razu uległa fascynacji chrześcijaństwem. Jak podkreślała później jej siostrzenica Susanne Batzdorf, Edyta w swoich poszukiwaniach była całkowicie uczciwa i szczera.
Wśród znajomych Edyty obok Żydów byli katolicy i protestanci. We Wrocławiu chodziła do szkoły protestanckiej, gdzie przyjaźniła się z katoliczką Augustyną Glatzel, na uniwersytecie zawarła przyjaźń z protestantką Kaethe Scholz, ale jak wspomina: „tematy religijne omawiałyśmy z taką samą szczerością, jak wszystkie inne, które nas poruszały”.
Pierwszym światełkiem w jej ciemności wiary było spotkanie w pustej katedrze we Fryburgu kobiety, która weszła tam na chwilę modlitwy. „Do synagog i kościołów protestanckich, które odwiedzałam, szło się tylko na nabożeństwo. Tu natomiast zjawił się ktoś wśród codziennej krzątaniny w puściutkim kościele, jak na jakąś poufną rozmowę” – tak to później wspominała.
Dużym wstrząsem było spotkanie z wdową po poległym na froncie przyjacielu. Wzbudziło ono w sercu Edyty pytanie, co się kryje w religii chrześcijańskiej, że daje taki pokój, jaki miała p. Reinach po śmierci męża: „Było to moje pierwsze spotkanie z Krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela On tym, którzy go niosą. Ujrzałam pierwszy raz w życiu Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy Krzyża”.
Reklama
Chrystus już wcześniej wytrwale i cierpliwie pukał do jej życia, co wspominała w swojej autobiografii. W Getyndze w drodze na uniwersytet mijała nagi pagórek z trzema „starganymi wiatrem drzewami”, które zawsze przypominały jej trzy krzyże na Golgocie. W salonie wrocławskiego mieszkania, który zajmowała, wisiał na ścianie obraz św. Franciszka z Asyżu. W czasie uroczystości zaślubin Erny Edyta patrzyła na ten obraz i jak pisze: „(...) odczuwałam wielką pociechę, że tam właśnie był”.
Mimo deklaracji, że jest ateistką odczuwała wielkie pragnienie Boga. Na pytanie Hansa Lippsa „czy pani też należy do tego klubu w Monachium, który codziennie chodzi na Mszę św.?” Edyta odpowiedziała przecząco, ale jak wspomina: „Bez mała nie powiedziałam: niestety, nie”.
Tytuł szlachecki
O swoich poszukiwaniach przez pracę naukową tak pisała: „Chlubiłam się często, że moja głowa jest twardsza od najgrubszych murów; teraz poraniłam sobie czoło, a nieubłagana ściana nie chciała ustąpić”. Przełom przyszedł latem 1921 r. po przeczytaniu autobiografii św. Teresy z Avila, kiedy to jej niewiara rozsypała się całkowicie. W liście do Husserla pisała: „Bóg jest prawdą. Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”.
Dalej poszło już szybko, choć nie bez trudności – chrzest, bierzmowanie, powołanie do życia kontemplacyjnego. Myśl o Karmelu towarzyszyła Edycie od dłuższego czasu, ale ciągle napotykała przeszkody. Bała się o matkę, dla której byłby to kolejny cios po jej przejściu na katolicyzm. Nie udało się jednakże Auguście Stein odwieść jej od tego zamiaru. Stało się to w październiku 1933 r. Edyta przyjęła imię Teresy Benedykty od Krzyża. W klasztorze musiała całkowicie zmienić swoje życie – podejmować nowe i trudne dla niej posługi domowe. Siostry, widząc jednak duży potencjał intelektualny, pozwoliły jej na pracę naukową a nawet ją nakazały. Od tamtej chwili twórczość Edyty jest przesiąknięta wiarą.
Reklama
A tymczasem ze świata płynęły wieści o prześladowaniu Żydów, co utwierdzało Edytę w przekonaniu, że Krzyż Chrystusa zostaje włożony na naród żydowski. Nigdy nie wyrzekła się swego żydowskiego pochodzenia i przeżywała z tego powodu wiele upokorzeń. „Bóg znowu kładzie ciężką rękę na swoim narodzie. Los tego narodu jest moim losem”– pisała. Gdy spotykała się ze współczuciem, podkreślała: „jak można życzyć uwolnienia od Krzyża komuś, kto ma szlachecki tytuł «od Krzyża»”.
Doskonała i sensowna całość
W 1938 r. została przeniesiona do klasztoru w Echt, gdzie zaczęło powstawać jej kolejne dzieło – „Wiedza Krzyża”. Aresztowanie przez Gestapo przerwało tę pracę 2 sierpnia 1942 r. Miała wtedy powiedzieć do swojej siostry Róży: „Chodź, idziemy cierpieć za swój lud”. Zabrana do pociągu śmierci, dojechała do Auschwitz, gdzie 9 sierpnia 1942 r. została zagazowana cyklonem w komorze gazowej. Jej prochy rozsypano w lasku po zachodniej stronie Auschwitz.
W swoim testamencie z 1932 r. pisała: „Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Bożych. Coraz żywsze staje się we mnie przekonanie, płynące z wiary, że gdy się patrzy na rzeczy po Bożemu – nie ma przypadków, że całe moje życie aż po najdrobniejsze szczegóły jest z góry nakreślone w planach Bożej Opatrzności i że układa się przed wszystkowidzącym okiem Boga w doskonałą i sensowną całość.”