Po symbolicznym jej przyniesieniu do ołtarza, biskup świdnicki sprawował Eucharystię, w czasie której wielokrotnie nawiązywał do znaczenia tej postaci.
Zachwycić się Bogiem
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- By zrozumieć Boże Dziecię trzeba stać się dzieckiem. Tylko dziecko jest w stanie zrozumieć dziecko. Mali są najbliżej Boga. A jeżeli tak uroczyście obchodzimy narodzenie Jezusa, czynimy to dlatego, aby dać świadectwo, że każdy człowiek jest kimś jedynym i niepowtarzalnym. Do tego stopnia, by zachwycić się Bogiem, który schodzi z tronu i wchodzi w sam środek nędzy człowieka. Czyż nie jest to piękne? Czy nie jest to wystarczająco mocny argument, by zachwycić się Bogiem? – pytał. W dalszej części homilii podjął refleksję nad tym co wydarzyło się w Betlejem.
- To, co świętujemy dzisiejszej nocy, pokazuje, że nie musimy się bać, że świat nie jest pusty, że życie nie jest bezsensowne, że ciemności nie są już ciemne, ponieważ światło świeci w ciemności, a ciemność jej nie ogarnęła. Światło jest silniejsze niż ciemność – podkreślał bp Mendyk.
Dziecko znakiem Boga
Reklama
Analizując sytuację pasterzy, twierdził, że dają oni dowód godnego podziwu realizmu. Nie zostają na miejscu, wpatrują się w niebo, jak uczniowie po wniebowstąpieniu Chrystusa. Nie wołają za aniołami, żeby wrócili, nie rozmawiają i nie marzą o tym niebiańskim koncercie, jaki usłyszeli. Nie, oni udają się w drogę, jak Maryja, która idzie do Elżbiety po rozmowie z aniołem. Pasterze zostawiają niebo za sobą i zwracają się ku znakowi, który został im dany. - Ewangeliści nie wspominają o rozczarowaniu pasterzy. Kontrast między niebiańskim widzeniem kilka godzin wcześniej, a tym co widzą teraz w małej betlejemskiej grocie jest przeogromny. To Słowo, które „się wydarzyło”, jest takie małe, takie ciche i takie bezbronne. Powiedzielibyśmy – takie zależne. Kiedy Bóg przychodzi na świat, kiedy chce być widzialny dla człowieka, to znakiem jest dziecko w żłobie. To najmniejsze staje się znakiem tego największego. Pasterze nie są zawiedzeni. Łukasz Ewangelista opowiada, że wielbili i wysławiali Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli. Ci prości, niewykształceni, nieskomplikowani ludzie stają bliżej Boga niż mędrcy i uczeni – docenił biskup.
Dodał, że mali i biedni są w pewien sposób sąsiadami Boga. Oni czują się u Boga jak w domu, a Bóg czuje się u nich jak u siebie.
- Kiedy rozważamy tę bożonarodzeniową Ewangelię, widzimy, że pasterze w pewnym stopniu idą tą samą drogą co Bóg. Rozpoczynają niebiańskim widzeniem, które pozwala im dostrzec przebłysk chwały Bożej. Potem jednak chodzi o to, by opuścić błyszczące światło i cudowną muzykę i w ciemnościach szukać maleńkiego Niemowlęcia. W nim jest BÓG. Aby Go znaleźć musimy przejść tę samą drogę. Dopóki trzymamy się kurczowo tylko tego co piękne, kolorowe, ckliwe – trudno nam będzie znaleźć dziecko, które jest Bogiem. Jednak, gdy staniemy wobec tej Tajemnicy jak dzieci – ufni, pokorni, pełni nadziei – dopiero wtedy będziemy w stanie to pojąć – wskazywał podkreślając, że tylko dziecko jest w stanie zrozumieć dziecko.