Z boku ołtarza stał - też jak co roku - Waldemar Chrostowski, przyjaciel i kierowca ks. Popiełuszki. To on jako ostatni rozmawiał z Kapłanem-Męczennikiem, gdy wracali z Bydgoszczy do Warszawy 19 października 1984 r. Ksiądz Jerzy opowiadał mu wtedy, że jako dziecko rzeźbił kasztanowe ludziki. W pewnym momencie gwóźdź się obsunął i przebił mu dłoń na wylot. Patrząc na ranę, dziewięcioletni wówczas chłopiec pomyślał: "Mam podobną ranę jak Chrystus, kiedy został przybity do krzyża...". Ostatnie zaś słowa, jakie słyszał z ust Księdza p. Chrostowski, brzmiały: "Panowie, dlaczego mnie tak traktujecie?". Po czym oprawcy chwycili go za rękawy sutanny i siłą zaczęli ciągnąć. Potem było już tylko głuche uderzenie i trzask bagażnika. Dopiero 30 października w wodach zalewu we Włocławku znaleziono ciało Księdza.
"Nieżyjący już mec. Edward Wende, oskarżyciel posiłkowy w procesie zabójców Księdza Jerzego, rozpoczął swoją mowę końcową od słów: Dramat tej śmierci jest już za nami. Księdzu Jerzemu nie grozi już nic. Zabójstwo się oskarżonym udało. Ale celu nie osiągnęli. Z zamierzonego zła powstało wielkie niezamierzone dobro" - przypomniał ks. prał. Zygmunt Malacki, proboszcz żoliborskiego kościoła, na rozpoczęcie Mszy św., odprawionej w 18. rocznicę śmierci ks. Popiełuszki. Wspomniał też słowa Mamy Kapłana, która powiedziała mu kiedyś, że potrafi odmawiać już tylko bolesne tajemnice Różańca. Do tych słów nawiązał później celebrujący Mszę św. bp Tadeusz Pikus: "Kochana Mamo, trzeba odmawiać też tajemnice światła. Śmierć przecież nie kończy życia, bo po niej przychodzi zmartwychwstanie". W homilii zaś Ksiądz Biskup podkreślił, że Ksiądz Jerzy głosił prawdę o człowieku wywyższonym w Chrystusie i za tę prawdę zapłacił cenę własnego życia. "Jest dla nas świadkiem Boga, znakiem nadziei, daje siłę" - mówił.
Na ten aspekt zwrócił także uwagę Prymas Polski, mówiąc, że Ksiądz Jerzy jest przykładem wielkiej wiary i mocy dla kolejnych pokoleń Polaków.
"Polska miała wielu męczenników, św. Stanisława czy Maksymiliana, oni zawsze pozostają żywi, są wśród nas - mówił kard. Józef Glemp podczas Mszy św. - Do tego grona włącza się sługa Boży - ks. J. Popiełuszko. Jego męczeństwo jest wciąż żywe".
Po Mszy św., w której wzięły udział delegacje Solidarności z pocztami sztandarowymi z całej Polski, także politycy i parlamentarzyści, wszyscy modlili się przy grobie Księdza Jerzego. Dookoła kościoła zaś do późnego wieczora ludzie palili znicze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu