Reklama

Wspinając się na kolana Matki

Niedziela przemyska 35/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Śliczna, śliczna, jak różany kwiat… W upalny piątek od rana słychać było ten śpiew na 26-kilometrowej trasie z Przemyśla do Kalwarii. Z żalem, że nie mogę uczestniczyć w tej radości, której nie potrafi umniejszyć żaden trud, zatrzymywałem się co kilka kilometrów i zza zakrętów, z bocznych dróg nasłuchiwałem tego radosnego śpiewu. W większości ludzie młodzi, ale w każdej grupie byli i starzy pątnicy, którzy jak stare dobre wino dbali o porządek, ducha modlitwy, a nade wszystko we wspominkach opowiadali, jak to ongi bywało, kiedy szło się w spokoju, niezmąconym przez samochody, z plecakami, których nie wiozły stalowe maszyny, ale które niosły pątnicze plecy.
Zatrzymałem się przy kaplicy cudownego źródełka i nieco z ukrycia kontemplowałem wysiłek, który już dosłownie oddawał prawdę tytułu tej refleksji. Pochylone sylwetki pątników mających już w nogach przeszło 20 kilometrów z trudem pokonywały kolejne metry. Ostatnie dwa kilometry na Kalwarię to topograficzny podręcznik życia duchowego. Jak wiadomo, najistotniejszą jego cechą jest cierpliwość. Adepci duchowego wzrostu dysponują ogromem zapału, ale czasem brak wytrwałości, kiedy postęp nie spełnia naszych oczekiwań. Pochyleni, podnosząc głowę, widzimy zakręt i mamy nadzieję, że już za nim zobaczymy napis „Kalwaria”. Jednak nie, jeszcze nie teraz. Ale oto kolejna serpentyna. Zmęczony myślisz - to już z pewnością ostatnia. Też nie. I tak kilka razy, aż wreszcie JEST.
W nagrodę spotyka cię, przynajmniej w kilku miejscach noclegowych, doświadczenie obce już większości takich miejsc. Stodoła, świeży zapach siana. Po chwili wytchnienia wyciągasz z plecaka maleńką miskę i wlewając zimną, studzienną wodę doświadczasz czasów, które cywilizacja jacuzzi zniszczyła już niemal zupełnie. Pierwszy rekonesans - dostrzegasz znajomych właścicieli kramów i tych, którzy po raz pierwszy próbują skorzystać na tak wielkiej liczbie ludzi. Nie, nie trzeba mieć im za złe, że są. To od zawsze wpisuje się w krajobraz Kalwarii. Zmienia się tylko asortyment, ale teraz jest lepiej niż dawniej. Policja, straż graniczna bardzo dbają o porządek i w czasie nabożeństw zupełnie nie słychać odgłosów i gwaru z tych miejsc… A kiedyś, było tu bardzo gwarnie - jakby na złość - w czasie wieczornych Mszy św. Pamiętam konsternację podczas Eucharystii sprawowanej przez metropolitę krakowskiego, kard. Macharskiego - jakby się diabeł uwziął. Z szacunkiem trzeba odnotować dbałość służb mundurowych.
Centralnym punktem wszystkich dni są wieczorne Eucharystie. Minął czas, kiedy dla wielu były one antraktem w oczekiwaniu na wieczorne koncerty. Długie minuty, jakie wielu kapłanom zajmuje rozdzielanie ciała Pańskiego, dobrze świadczą o pątnikach. Nie ma też masowego oblegania konfesjonałów, co świadczy o pracy duszpasterzy zachęcających, aby już przed wyruszeniem skorzystać z sakramentu pokuty. Daje to szansę tym, którzy rzeczywiście chcą tu na Kalwarii pod okiem Maryi porządkować kręte nieraz drogi swojego życia.
Eucharystia spina wszystkie słowa wypowiedziane przez pątników, którzy fizycznie w czasie drogi i duchowo przed obrazem Matki Słuchającej „wspinają się” na kolana Maryi, by jej opowiedzieć to, o czym nie mówią nikomu. Wpatrzone w obraz Matki pątnicze oczy, nieraz dostrzegalnie przepełnione łzami, widoczny i słyszalny szept to zmaterializowany obraz pięknej opowieści katechetycznej opowiedzianej przez biskupa Adama w piątkowy wieczór w czasie homilii. To stamtąd pochodzi sparafrazowany tytuł refleksji. Oto po stworzeniu świata, w siódmym dniu Bóg odpoczął. Ponieważ wszystko, co Bóg uczynił, było bardzo dobre, stworzenia pośpieszyły z darami wdzięczności. Każde niosło coś szczególnie wartościowego. Na końcu szedł człowiek i miał puste ręce. W długiej kolejce donatorów zastanawiał się, co zrobić, co dać Panu Bogu. Nic nie mógł wymyślić. Kiedy zatem zbliżył się do Boga, wspiął się na Jego kolana i wyszeptał mu do ucha - Kocham cię! I Bóg się uśmiechnął. Tego roku Bóg z pewnością miał wiele okazji do uśmiechu.
Zamyślenia pątniczych serc ujawnił Metropolita Przemyski w sobotnim spotkaniu podczas Eucharystii. Zachęcał, aby w domu Matki zadumać się nad czekającymi wyborami i wymodlić dar Ducha Świętego, by wybrać ludzi troski o dobro społeczne, a nie tych, którzy ufają jedynie w mamienie obietnicami i korzystny medialny PR. Upomniał się o zachowanie małych szkół - ośrodków kultury i miejsc zapewniających godziwą przyszłość tych najmniejszych ojczyzn. Dobrze, że wśród obecnych byli ludzie dziś pełniący ministerialne i wojewódzkie funkcje. Byli, ale czy słuchali, a słuchając, usłyszeli? Czas pokaże.
Wieczorne nabożeństwa pieczołowicie przygotowane przez kalwaryjskiego kaznodzieję o. Jana Grzywnę spinały kolejne dni pątniczych spotkań z Maryją. Liczba pragnących dotknąć kolan Matki rosła do tego stopnia, że w niedzielę prawie nie zdążyli na celebrację bp Marian Rojek i nasze diecezjalne radio. A byłoby szkoda. Homilia Księdza Biskupa to ważne, bardzo ważne dopowiedzenie do Wielkiego Odpustu. Nie wszystkie nasze prośby zanoszone w tym roku, a może i przez wiele poprzednich lat zostają według naszych ocen spełnione. Zda się, że Bóg milczy, może nawet odnosimy wrażenie, że jest obojętny i pytamy, dlaczego tak jest. Ksiądz Biskup w mocy Ducha wskazał na Bożą ekonomię, logikę i mądrość. Mówił: „Żyjące pod sercem matki dziecko, bezpieczne i, jak mu się wydaje, spełnione, dziwi się i pyta matkę: po co mi rosną uszy, zaczynają mi przeszkadzać coraz dłuższe ręce, i te nogi zajmują tyle miejsca, po co to wszystko, mamusiu? Gdyby było takie jak my, pewnie by się buntowało. Nawet to robi, kopiąc nocami i dając w ten sposób znać o swoim niezadowoleniu. A po dziewięciu miesiącach wszystko staje się jasne. To wszystko było potrzebne. I tak będzie z nami po tych „dziewięciu miesiącach” doczesności. Wszystko okaże się potrzebne, i dowiemy się, że warto było się wspinać na kolana Matki, choć może z każdym rokiem było trudniej, brakowało wiary. A jednak.
Kiedy 15 sierpnia od rana ze wzgórza kalwaryjskiego wyruszają pielgrzymki wracające do swoich parafii, poranne Msze św. uwielbiają Maryję Wniebowziętą. Wczesnym popołudniem przy bramie przemyskiej czekają na pątników ich bliscy, krewni, przyjaciele. W rękach mają kwiaty. Wzruszające powitania, uściski. W wielu sercach budzi się pytanie - czy za rok też się uda? Póki co świadkowie, którzy wspięli się na kolana Matki, wracają do nas, aby nam o tym opowiedzieć. Nadstawmy uszu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Apostoł, który zastąpił zdrajcę

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

święci

Św. Maciej

Mathiasrex, Maciej Szczepańczyk/pl.wikipedia.org

Święty Maciej był jednym z pierwszych uczniów Jezusa. Wybrany został przez Apostołów do ich grona na miejsce Judasza, po jego zdradzie i samobójstwie.

Historia nie przekazuje nam zbyt wielu faktów z życia św. Macieja Apostoła. Po jego wybraniu w miejsce Judasza udzielono mu święceń biskupich i władzy apostolskiej przez nałożenie rąk. Hebrajskie imię: Mattatyah oznacza „dar Jahwe” i wskazuje na żydowskie pochodzenie Macieja.

CZYTAJ DALEJ

Prezydent Andrzej Duda odznaczył George`a Weigela

2024-05-14 09:47

[ TEMATY ]

George Weigel

odznaczenie

Prezydent Andrzej Duda

Marek Borawski/KPRP

Prezydent Andrzej Duda odznaczył Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP katolickiego pisarza, teologa i działacza społecznego George`a Weigela. Odznaczenie państwowe "za wybitne zasługi w działalności na rzecz kreowania pozytywnego wizerunku Polski w świecie" wręczone zostało podczas uroczystego spotkania w Pałacu Prezydenckim.

George Weigel to katolicki teolog, pisarz, działacz społeczny. Laureat dziewiętnastu doktoratów honoris causa, autor ponad trzydziestu książek i kilkuset artykułów o tematyce dotyczącej Kościoła katolickiego, prawa, teologii i nauk społecznych, stały komentator i analityk stacji telewizyjnej NBC w sprawach watykańskich. Autor bestsellera „New York Timesa” „Świadek nadziei”, będącego biografią św. Jana Pawła II oraz jej kontynuacji „Kres i początek”, w której wykazał kluczową rolę polskiego papieża w obaleniu komunizmu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję