Reklama

Częstochowa jest najważniejsza

Niedziela częstochowska 42/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Woynarowska: - Panie Prezydencie, czy sądzi Pan, że mimo trwającej ponad rok negatywnej kampanii wobec Pana osoby, ma Pan szansę w listopadowych wyborach samorządowych?

Tadeusz Wrona: - Poddaję się woli wyborców. To oni zdecydują, a ja tę decyzję przyjmę z pokorą. Wielu ludzi posłuchało apelu o niewzięcie udziału w ubiegłorocznym referendum. Jestem im za to wdzięczny. Wielu jednak twierdzi, że gdyby moi zwolennicy poszli wtedy na referendum, wynik byłby inny. A dziś, mam tego bardzo liczne sygnały, chcą mieć możliwość uczestniczenia w normalnych wyborach. Zatem kandydowanie traktuję w kategoriach obowiązku moralnego nie tylko wobec tych ludzi, ale także wobec miasta, któremu, jak sądzę, jestem jeszcze potrzebny. Bo chcę być potrzebny, chcę mu poświęcić wszystkie swoje siły.
Doświadczenie uczy ludzi. Referendum było dla mnie gorzką lekcją. Wiem, że jest szereg rzeczy, które należy zmienić. Wiem, że trzeba wzmocnić dialog społeczny i z większą wrażliwością postrzegać problemy wszystkich mieszkańców. Władza to ciężar odpowiedzialności. W imię dobra naszej małej Ojczyzny nie wolno mi się od tej odpowiedzialności uchylać. Mam też nadzieję, że wielu częstochowian w ciągu ostatniego roku zauważyło, że ludzie, którzy rozpętali kampanię oszczerstw i kłamstw, nie zasługują na wiarygodność, i że na kłamstwie nic się nie zbuduje.

- No właśnie, wróćmy na chwilę do sytuacji sprzed roku. Skoro nie było żadnej afery, w której by Pan uczestniczył, żadna kontrola nie udowodniła Panu jakichkolwiek nadużyć, czy działania niezgodnego z prawem, przeciwko interesom miasta, nie postawiono Panu żadnych zarzutów merytorycznych, skąd zatem się wzięła tak zmasowana akcja przeciwko Panu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Myślę, że to dobre pytanie dla socjologów. Obserwując naszą młodą demokrację, można dostrzec ekspansję partyjniactwa w prawie każdej dziedzinie samorządowego życia. Z drugiej strony, są grupy interesów dążące do zawładnięcia miastem dla własnych celów. Jestem osobą bezpartyjną, nie dającą się sterować. Istotne dla mnie są merytoryczne argumenty, nade wszystko dobro miasta i wszystkich mieszkańców, a nie określonych grup. Inaczej rozumiem pojęcie wspólnoty lokalnej. Nie można było załatwiać ze mną spraw dotyczących tzw. „wątpliwych interesów”. Widocznie z tego powodu byłem osobą niewygodną. Przypomnę tylko demonstrację czarnych flag wywieszonych na prywatnych kamienicach Alei Najświętszej Maryi Panny...

- Będzie Pan kandydował jako kandydat bezpartyjny, reprezentujący Wspólnotę Samorządową. Czy dziś jest dobry czas dla ludzi, którzy nie są związani z partiami?

- Jest to poważny problem. Samorządność, czyli samorządzenie, jest istotą wspólnoty obywatelskiej. Nie tylko w Częstochowie dostrzegane są złe skutki nadmiernego upartyjnienia samorządu. Pierwsza Rada Miasta wybrana 20 lat temu po odrodzeniu się samorządności, była przykładem merytorycznej pracy, nie było w niej partyjniactwa. Ten mechanizm rodził się w kolejnych kadencjach, szczególnie w kadencji 1998-2002, kiedy większość w częstochowskiej Radzie miała lewica. Nie słuchano żadnych argumentów opozycji, przyjmowano zasadę: nieważne kto ma rację, ważne kto ma większość. W wielu istotnych sprawach dla mieszkańców decydują często nie radni, lecz wąskie gremia partyjne, niezorientowane w bieżących sprawach miejskich. Gremia centralne partii decydują często o tym kto ma kandydować do Rady Miasta czy na stanowisko prezydenta miasta. To rodzi także takie złe skutki jak zależność radnych i prezydentów miast od nomenklatury partyjnej. Ta skompromitowana zasada dziś się odradza. Nie są ważne kwalifikacje i doświadczenie, ale poparcie partyjnej instancji, dawane czasami po znajomości osobom miernym. Można mi zarzucać różne grzechy z okresu sprawowania funkcji prezydenta miasta, jak to zwykle bywa z osobami publicznymi. Nikt nie jest nieomylny, nie ma ideału w zarządzaniu, ale decyzje personalne podejmowałem osobiście, na własną odpowiedzialność, nie zastępowała mnie żadna instancja partyjna. W moich nominacjach nie było przypadku mianowania na stanowiska ludzi bez kompetencji i doświadczenia, zawsze decydował dorobek kandydata. W ciągu ostatniego roku w Częstochowie wszystko się zmieniło. O nominacjach decydują lokalni działacze PO i PiS; nie licząc się z kosztami powstawania nowych stanowisk za wysokie pieniądze, nominuje się ludzi, którzy w krótkim czasie się kompromitują, jak choćby naczelniczka wydziału edukacji Urzędu Miasta. Jest wiele takich przykładów nomenklaturowych nominacji. Tymczasem Częstochowa jest naszym wspólnym dobrem, dobro miasta wymaga zerwania z nomenklaturą partyjną, dobro miasta musi stać ponad dobrem partii.

Reklama

- Zanim przejdziemy do spraw dotyczących miasta i jego przyszłości, myślę, że naszych Czytelników zainteresuje Pana tryb życia. Jest Pan osobą publiczną od początku częstochowskiej samorządności, a przez ostatnie siedem lat pełnił Pan funkcję prezydenta miasta. Jak wyglądał Pana dzień pracy?

- Wypełniając swoje obowiązki, nigdy nie liczyłem godzin pracy, a było ich przeciętnie do kilkunastu dziennie. Jako prezydent musiałem pełnić wiele funkcji: gospodarza miasta reprezentując mieszkańców na różnych spotkaniach, konferencjach - w mieście, kraju i za granicą starając się tam jak najlepiej reprezentować Częstochowę. Jako szef instytucji - Urzędu Miasta z podległymi jednostkami - koordynowałem i byłem odpowiedzialny za ich pracę oraz funkcjonowanie, a zakres działań obejmuje prawie wszystkie dziedziny życia wspólnoty lokalnej. Obrazowo mówiąc, były to dziesiątki pism codziennej korespondencji i roboczych spotkań, przyjęcia interesantów.

- Kiedy wobec tego czas na życie rodzinne? Z Pana wypowiedzi wynika, że rzadko bywał Pan w domu. Jest Pan przecież normalnym człowiekiem, który ma prawo być zmęczony i znużony.

- No właśnie, muszę powiedzieć, że mam wspaniałą rodzinę, żonę, której wiele zawdzięczam i dziękuję za zrozumienie i wsparcie w trudnych chwilach, dwie córki, już samodzielne. Starałem się nie zaniedbywać obowiązków męża i ojca w czasie mojej prezydentury. Jedna z córek jest lekarzem stomatologiem, druga muzykiem - skrzypaczką poświęcającą się muzyce barokowej. Z obu jestem bardzo dumny. A jeśli chodzi o zmęczenie... Jako prezydent miasta, rzadko patrzyłem na zegarek, bo ta praca mnie pasjonowała. Czasami zastanawiam się nad tym, skąd człowiek czerpał do tego siły. Myślę, że jest jedno wytłumaczenie: Częstochowę i jej mieszkańców traktowałem jak swoją drugą rodzinę, przy wsparciu mojej żony i córek, które to doskonale rozumiały i zaakceptowały. A poza tym, na szczęście nie potrzebuję dużo snu.

- Jak Pan chce przekonać mieszkańców Częstochowy do swojej wizji rządzenia miastem? Mówiąc wprost, co im Pan chce oferować?

- Przede wszystkim chciałbym gorąco prosić wszystkich częstochowian, bez względu na ich sympatie polityczne, aby uczciwie ocenili okres mojej prezydentury. Miasto to skomplikowany organizm. Prezydent nie rządzi sam, ma do dyspozycji wiele osób o wysokich kwalifikacjach. Jest koordynatorem pracy wielu instytucji. Ma obowiązek współpracować z Radą Miasta, która w wielu sprawach, zwłaszcza majątkowych i planowania inwestycji, ma głos decydujący, a prezydent jest tylko wykonawcą jej woli.
Dziś mogę tylko powiedzieć, że kluczową sprawą jest tworzenie nowych miejsc pracy. Bezrobocie jest zjawiskiem bolesnym, degradującym jednostkę i wspólnotę. Wierzę w to, że jesteśmy w stanie w ciągu najbliższych czterech lat stworzyć 5 tysięcy miejsc pracy i obiecuję dołożyć wszelkich starań, by tak się stało. Rozpoczęliśmy dużo nowych inwestycji, co umożliwi zwiększenie zatrudnienia. Część z nich, niestety, w ciągu ostatniego roku została zaniechana lub opóźniona. Jeśli taka będzie wola mieszkańców, będę je z pomocą współpracowników kontynuował. Nie miejsce, by je teraz wymieniać szczegółowo, ale chciałbym w najbliższym czasie je przedstawić.
Chcemy miasto rozwijać harmonijnie, we wszystkich dziedzinach. A zatem drogi - począwszy od dużych inwestycji komunikacyjnych a na drogach osiedlowych, tak ważnych dla mieszkańców, skończywszy. I i II Aleja (tu jeszcze raz chcę podkreślić, że będą one otwarte dla ruchu kołowego), przedłużenie ul. Śląskiej, kontynuacja budowy linii tramwajowych (myślimy już o rozszerzeniu tej komunikacji na dalsze dzielnice). Z innych dziedzin hala sportowa na Zawodziu, parkingi w centrum, stymulowanie budowy w ciągu czterech lat ok. 700 mieszkań w formule partnerstwa publiczno-prywatnego (ppp) dla młodych małżeństw, mieszkań socjalnych i komunalnych, rewitalizacja Rakowa, w tym termomodernizacja budynków komunalnych, kontynuowanie budowy wałów przeciwpowodziowych.

- Mieszkańcy potrzebują jednak nie tylko nowych inwestycji. Potrzebują również troski o sprawy socjalne, mieszkaniowe, zdrowotne. Jakie są zamierzenia w tych bardzo ważnych dziedzinach?

- Wspomniałem już o stymulowaniu w ciągu najbliższych lat budowy setek nowych mieszkań. W zakresie służby zdrowia będziemy dążyć do zmian organizacyjnych, tak by zmniejszyć kolejki w przychodniach i poradniach medycznych. Będziemy monitorować stan zdrowia i opiekę medyczną nad dziećmi szkolnymi i promować wśród nich, ale i dorosłych, zdrowy, aktywny tryb życia. Chcemy promować tworzenie mini-żłobków i społecznych przedszkoli. Zależy nam na utrzymaniu systemu całorocznego dożywiania i opieki świetlicowej nad dziećmi z rodzin uboższych, wprowadzenie dla tych dzieci kontraktów stypendialnych wspomagających ich kształcenie, tworzenie funduszu stypendialnego wspierającego studia utalentowanej młodzieży. Kładziemy nacisk na rozwój sieci miejsc małej rekreacji (np. parków, skwerów, placów zabaw). Wspieramy aktywność społeczną osób starszych przez rozwój form edukacji (uniwersytety III wieku), dostępność do oferty kulturalnej i rekreacyjnej. Potrzebny jest rozwój dwuzmianowej obsługi w Biurach Obsługi Interesantów w Urzędzie Miasta i wybranych jednostkach administracyjnych, tak by możliwa była dostępność popołudniowa do usług administracyjnych. Akcentując wymienione sprawy, nie lekceważymy i nie mamy zamiaru zaniedbać innych sfer podległych odpowiedzialności samorządu terytorialnego.

- Czyli „najważniejsza jest Częstochowa”?...

- Tak, chciałbym, by Częstochowa była miastem nowoczesnym, bezpiecznym i przyjaznym ludziom, stwarzającym warunki realizacji dążeń i aspiracji mieszkańcom oraz rozwoju przedsiębiorczości, ze sprawną i kompetentną administracją. Rozwój równomierny i wszechstronny, otwierający każdej rodzinie szanse na lepsze życie, taki jest sens naszych wspólnych działań.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

XI Majówka w Ogrodach Klasztornych

2024-05-14 16:58

Magdalena Lewandowska

Dwórki św. Jadwigi - jej gród co roku przyciąga dzieci i dorosłych.

Dwórki św. Jadwigi - jej gród co roku przyciąga dzieci i dorosłych.

Zapraszamy serdecznie na wyjątkową majówkę w ogrodach klasztoru Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy.

Już po raz 11., tym razem 26 maja, Siostry Boromeuszki zapraszają do Trzebnicy. – Tradycyjnie majówkę organizujemy pod koniec maja, blisko dnia mamy i dnia dziecka. W tym roku odbędzie się dokładnie 26 maja, w dzień matki. To doskonała okazja do rodzinnego świętowania, a jednocześnie do oddania czci naszej najlepszej mamie Maryi – mówi Lilianna Sicińska.

CZYTAJ DALEJ

Tydzień Laudato si’ w Polsce

2024-05-15 15:27

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Laudato si'

Tydzień Laudato Si'

Łukasz Frasunkiewicz

“Tydzień Laudato si’” to inicjatywa watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, upamiętniająca opublikowanie encykliki Laudato si' Papieża Franciszka, a przede wszystkim - zaproszenie do wcielania jej przesłania w życie. Obchodzony w tym roku w dniach 19-26 maja pod hasłem “Ziarna nadziei” przypomina nam, że choć czasy, w których żyjemy naznaczone są głębokimi kryzysami, to jako chrześcijanie - pozostajemy ludźmi nadziei, co więcej możemy naszymi postawami i gestami tę nadzieję kultywować i dawać ją innym.

Przesłanie “Laudato si’” - dzisiaj jeszcze bardziej aktualne

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję