Uroczystość miała wyjątkowy charakter ze względu na przeżywany Rok Kapłański, a także beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki, o czym na początku liturgii przypomniał Metropolita Lubelski. - To wszystko tworzy wyjątkową więź z Chrystusem Kapłanem i daje nam poczucie naszego zanurzenia w rzeczywistości łaski - mówił do wiernych zgromadzonych w archikatedrze. Najważniejszym momentem udzielania sakramentu święceń jest nałożenie rąk biskupa na głowy święconych oraz modlitwa, w której biskup prosi o udzielenie kandydatom daru Ducha Świętego. Obrzędowi towarzyszą specjalne znaki. Biskup namaszcza ręce nowych prezbiterów, którzy mają szczególne uczestnictwo w kapłaństwie Chrystusa oraz wręcza im chleb i wino, wskazujące na funkcję przewodniczenia Eucharystii i obowiązek naśladowania Jezusa Ukrzyżowanego. Ostatnim gestem jest pocałunek biskupa i obecnych kapłanów, będący potwierdzeniem przyjęcia nowych współpracowników.
Skarb w naczyniach glinianych
Metropolita Lubelski powiedział w homilii, że wyświęceni prezbiterzy mają być ludźmi, którzy istnieją dla innych, ponieważ Jezus litował się nad cierpiącymi, którzy byli znękani i porzuceni jak owce nie mające pasterza. - Kapłani są ludźmi wielkiego zafascynowania Bogiem - mówił Ksiądz Arcybiskup - Mają szukać oblicza Chrystusa, nie zrażając się głębią mroków otaczającego nas świata, wskazywać na jasność chwały Bożej, pojawiającą się jako źródło nadziei dla tych, którzy potrafią kontemplować oblicze Zbawcy. Pasterz przypomniał słowa św. Pawła, że skarb powołania przechowujemy w naczyniach glinianych, aby z Boga była moc, która ujawnia się w posłudze kapłańskiej. - Ktoś, kto nie potrafi pójść w głąb, może łatwo skoncentrować uwagę na naczyniu i zapomnieć o skarbie, w którym ujawnia się miłość Boga do człowieka, i którego kontemplacja jest źródłem tej jasności, którą słudzy Chrystusa mają wnieść w świat spowity mrokiem - mówił abp Życiński. - Skarb Boży przekazywany w glinianych naczyniach nie jest dla naszej osobistej satysfakcji, czy dla celebrowania naszych środowiskowych ocen, ale jest dla tych, którzy znękani przez życie czują się zagubieni, gdy doświadczają jak ich wartości są rozmywane i porywane przez nurt życia - mówił. Przypomniał także, że szczególną rolę na drodze powołania nowych kapłanów odegrali rodzice, którzy kształtowali w swoich synach postawę, wyrażającą się w tym, że ich spojrzenie sięgało po horyzont, gdzie widzieli ludzi znękanych, porzuconych, potrzebujących opieki i solidarnego współdziałania. - Dziękuję gorąco za ten dar dla Kościoła także wszystkim wychowawcom, katechetom, przyjaciołom, którzy modlitwą i rozmową wspierali neoprezbiterów - powiedział Metropolita Lubelski.
Wierność krzyżowi Chrystusa
Ksiądz Arcybiskup wezwał nowych kapłanów, aby umieli zrezygnować ze swojej małej stabilizacji, ze szczęścia tylko na ludzką miarę, nie zatrzymywali się nad tym, że niektórzy w stronę Kościoła kierują agresję. - Od Golgoty poczynając - mówił Pasterz - poprzez wszystkie stulecia, Kościół Chrystusa był zawsze znakiem sprzeciwu, ale Apostołowie nie roztkliwiali się nad tym, tylko kierowali swoją uwagę w stronę skarbu, który dał im Bóg, w stronę nadziei, którą mieli nieść udręczonemu światu. Metropolita Lubelski apelował także: „My jesteśmy ludźmi Bożego światła, skarb jest Bożym darem, więc zamiast łatwych narzekań nad tym, co po ludzku powinno być inne, umiejmy w każdej sytuacji naśladować Chrystusa. Szukajmy wzoru w Janie Pawle II, który patrzył na człowieka - drogę Kościoła. Nie tropmy wrogów, nie szukajmy tego, kto nas prześladuje i kto nam dokucza. To by było narcystyczne i zbyt łatwe. Głośmy Chrystusa Zbawiciela, nieśmy światu przesłanie nadziei, ukazujmy Boże światło wśród mroków. Taka była rola Jana Pawła II. On tę rolę realizował, podejmując wiele inicjatyw, których niektórzy nie rozumieją i za które go krytykują - mówił. Ksiądz Arcybiskup zauważył również, że ten sam styl możemy odnaleźć w ks. Jerzym Popiełuszce, który nie roztkliwiał się nad sobą, tylko pomagał tym, którzy byli szykanowani, organizował Msze św. za Ojczyznę i dążył do świętości. Ksiądz Arcybiskup zwracając się do neoprezbiterów przypomniał im, że chwała Boża idzie w parze z cierpieniem. - Miarą naszej wierności Kościołowi, jest to, co potrafimy wycierpieć w Kościele ze względu na Kościół - mówił. - Miarą tej wierności jest cierpienie, które przyjmujemy dyskretnie, bez wchodzenia na piedestał, wiedząc że wierność krzyżowi Chrystusowemu, wymaga z naszej strony cierpienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu