Reklama

Święci i błogosławieni

Świadkowie Zmartwychwstania

Pewnie mało kto wie, że 24 lutego mija ponad 750 lat od męczeńskiej śmierci bł. Sadoka i jego 48 Towarzyszy - pierwszych świadków Zmartwychwstałego Chrystusa, którzy sandomierską ziemię użyźnili swoją krwią, aby - jak to Tertulian powiadał - „krew męczenników posiewem chrześcijan” się stawała nad Wisłą, na obszarze diecezji, która od tamtych lat stawała się coraz bogatszą i coraz bardziej „żywą księgą wiary”. 2 czerwca, w liturgiczne wspomnienie sandomierskich męczenników obchodzić będzie diecezja ten niezwykły jubileusz, co skłania do przypomnienia postaci, które świadectwem swojego życia i śmierci przypieczętowały swoją wiarę.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Drugi najazd tatarsko-ruski

Przełom roku 1259 i 1260 po raz drugi przyprowadził pod Sandomierz barbarzyńskie hordy tatarskie, z którymi współdziałały oddziały ruskie. Najazd ten odbił się szerokim echem nie tylko w źródłach im współczesnych, a groza, jaka towarzyszyła najazdowi, zapadła głęboko w świadomości ludzi, odbijając się w później powstałych, nie zawsze spisywanych opowieściach, legendach, przekazach.
W kronice wołyńsko-halickiej, której autor prawdopodobnie towarzyszył najeźdźcom, znajdziemy opis, z którego wynika, że oblężenie Sandomierza trwało bardzo długo. Bezpośredni szturm z udziałem machiny oblężniczej trwał nieustannie przez cztery dni i był skierowany na obwarowane miasto (gorod). Wpłynęło to na załamanie się morale pozostałych obrońców, doszło do kapitulacji zamku sandomierskiego i wybicia mieszkańców, którzy tam się schronili. Przywołana kronika zawiera informacje o wypadkach, które działy się w kolegiacie i niedaleko Wisły. „Cerkiew zaś w grodzie tym była bowiem murowana, wielka i przedziwna, błyszcząca pięknem, była bowiem zbudowana z białych kamieni ciosanych. I ta była pełna ludzi. Dach zaś w niej pokryty drzewem. Ten zapalił się i zgorzało w niej bez liku mnóstwo ludzi. […] Nazajutrz zaś ihumeni z popami i z diakonami, ustawiwszy chór, odprawili sumę i przystąpili do komunii …Po wygnaniu zaś ich z grodu, posadzili ich Tatarzy na błoniu przy Wiśle, i siedzieli dwa dni na błoniu, po czym jęli zabijać ich wszystkich - mężów i niewiasty, i nie pozostał od nich nikt”.

Pomiędzy prawdą historii a legendą - śpiewali „Salve Regina”

Jedynym średniowiecznym i najstarszym polskim autorem, który wspomina o tych wypadkach, jest Jan Długosz. W swojej „Liber beneficiorum” Długosz pisze o męczeństwie dominikanów sandomierskich, wzmiankując o liczbie pomordowanych zakonników w czasie najazdu (46) oraz, że zginęli śpiewając pieśń „Salve Regina”. Ostateczny kształt dominikańskiej legendzie o sandomierskich męczennikach nadał o. Abraham Bzowski w początkach XVII w. Jego opowieść o sandomierskim przeorze o imieniu Sadok, cudownej zapowiedzi śmierci, przemowie przeora do braci i schowanym w chórze zakonniku może być dobrze „owocem fantazji”, ale na pewno stanowi wyraz wiary i żywotności kultu sandomierskich męczenników. Poparty źródłem jest tylko wątek, który mówi, że zakonnicy ponieśli śmierć z rąk Tatarów z pieśnią z na ustach. W roku 1295 papież Bonifacy VIII polecił, aby 2 czerwca Kościół w Polsce obchodził pamiątkę męczenników sandomierskich, a Pius VII zezwolił całemu zakonowi kaznodziejskiemu odprawiać Mszę na uroczystość bł. Sadoka i jego towarzyszy. W XVII w. poprzez budowę kaplicy Męczenników przy kościele św. Jakuba, męczeńską śmierć ks. Rogali w trakcie najazdu Rakoczego, ogłoszenie listy zamordowanych zakonników i uzyskanie odpustu zupełnego dla sandomierskiego kościoła św. Jakuba, intensyfikuje się kult przeora i jego braci. Zebranie dowodów kultu, m. in. świadectwa pewnego Szweda zakwaterowanego w klasztorze o pojawiających się postaciach, relacji o śpiewach, światłach i innych zjawiskach nadprzyrodzonych, wpłynęło na beatyfikację Sadoka i 48 Męczenników Dominikańskich w 1807 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Z dominikańskiej legendy

W przeddzień zdobycia grodu trwali bracia św. Dominika na gorących modłach wraz ze swym świątobliwym przeorem. W chwili, gdy jeden z braci odczytywał jak zwykle codzienny ustęp z liturgicznego spisu świętych, tak zwanego „Martyrologium”, ujrzał w księdze słowa wypisane jaśniejącymi literami: „W Sandomierzu przypada męczeństwo czterdziestu dziewięciu męczenników”. Wówczas bł. Sadok polecił wszystkim braciom gotować się na śmierć męczeńską, której doczekali się nazajutrz, 24 lutego 1260 r.
Z Męczennikami sandomierskimi wiąże się również inna opowieść o leżącym za miastem wzgórzu Salve Regina. Najstarsza XIX-wieczna redakcja mówi o byku (lub wole) hodowanym przez dominikanów, który zerwawszy się, rzucił się w pogoń za Tatarami odjeżdżającymi w kierunku Krakowa. Na przedmieściu krakowskim nazywanym Krakówką zwierzę widząc, że ich nie dopędzi, z żalu usypał kopytami wysoki kopiec, a na jego szczycie wyrył napis Salve Regina, nawiązując do antyfony śpiewanej przez zakonników. Napis wyryty na murawie wzgórza jest poświadczony od I poł. XIX w. Posiada on także inne wytłumaczenie - wypalenie prochem przez konfederatów barskich. Zwyczaj odświeżania napisu podtrzymywali klerycy miejscowego seminarium, aktualnie zajmują się tym przewodnicy PTTK.

Bł. Sadok sandomierski

Bł. Sadok pochodził z polskiej rodziny osiadłej na Węgrzech. Wstąpiwszy do zakonu kaznodziejskiego św. Dominika, udał się w roku 1221 w towarzystwie dwóch braci zakonnych do Bolonii, gdzie zebrała się pierwsza generalna kapituła zakonu. Św. Dominik wysłał go stamtąd z Węgrem, bł. Pawłem i trzema innymi zakonnikami na Węgry i do Panonii na misje wśród Kumanów, zamieszkujących znaczne obszary w dorzeczu Cisy. Po kilku latach gorliwej i owocnej pracy apostolskiej ruszył bł. Sadok wraz z towarzyszami w dalszą drogę na wschód, do Mołdawii i Wołoszczyzny, które były główną siedzibą Kumanów. Niestety, wszystkie ich wysiłki obrócił wniwecz najazd Tatarów. Bł. Paweł Węgrzyn został zamordowany, a bł. Sadok powrócił do Polski i osiadł w Sandomierzu, gdzie został przeorem klasztoru dominikańskiego św. Jakuba.
Bł. Sadok odznaczał się wielką uczonością, doświadczeniem i gorącą wiarą, okazywał niewyczerpaną gorliwość apostolską. Był wzorem zakonnika, uczył swym przykładem doskonałości. W najcięższej chwili swego życia nie zszedł z posterunku, ale dał przykład wielkiego męstwa, wskazując, że są wartości, dla których ponieść śmierć jest obowiązkiem, zaszczytem i nagrodą.

Oprac. Jakub Kowalski

2010-12-31 00:00

Ocena: +9 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święci lubią Kruczą

Niedziela wrocławska 9/2018, str. VI

[ TEMATY ]

relikwie

święci

Agnieszka Bugała

Ołtarz Adoracji i obraz Matki Bożej w kaplicy przy Kruczej we Wrocławiu

Ołtarz Adoracji i obraz Matki Bożej w kaplicy przy Kruczej we Wrocławiu

Kaplica na Kruczej jest wyjątkowa. W samo południe tonie w ciepłym, złotym świetle. W centrum monstrancja, za nią obraz Matki Bożej Łaskawej, z każdej strony gablota pełna relikwiarzy. W sumie osiemnaście, po dziewięć z każdej strony

Adoracja trwa codziennie, od poniedziałku do piątku. Wciąż ktoś jest w ławce – pochylony, cichy. Ale nawet wtedy, gdy w ławkach przez chwilę nikogo nie ma, Pan Jezus i tak jest adorowany – mówi Maria Żmijowska, która kieruje klasztorną biblioteką. Przez kogo? Adorują Go nasi święci i błogosławieni – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Anioł z Auschwitz

Niedziela Ogólnopolska 12/2023, str. 28-29

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi

Stanisława Leszczyńska

Stanisława Leszczyńska

Są postacie, które nigdy nie nazwałyby samych siebie bohaterami, a jednak o ich czynach z podziwem opowiadają kolejne pokolenia. Taka właśnie była Stanisława Leszczyńska – „Mateczka”, położna z Auschwitz.

Przyszła bohaterka urodziła się 8 maja 1896 r. w Łodzi, w niezamożnej rodzinie Zambrzyckich. Jej bliscy borykali się z tak dużymi trudnościami finansowymi, że w 1908 r. całą rodziną wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia do Rio de Janeiro. Po 2 latach jednak powrócili do kraju i Stanisława podjęła przerwaną edukację.

CZYTAJ DALEJ

Śląskie/ Zanieczyszczenie wód głównym problemem po pożarze w Siemianowicach Śląskich

2024-05-11 14:10

PAP/Katarzyna Zaremba

Zanieczyszczenie cieków wodnych chemikaliami to obecnie główny problem po gaszeniu pożaru nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich. Jakość powietrza nie budzi żadnych zastrzeżeń i przebywanie na otwartej przestrzeni nie stanowi zagrożenia – poinformował wojewoda śląski Marek Wójcik.

Wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska zapowiedziała zmiany w prawie, które ułatwią ściganie przestępców i zapobieganie powstawaniu nowych składowisk, szczególnie substancji niebezpiecznych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję