Reklama

Hospicjum to też życie

W legnickiej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego rekolekcje wielkopostne głosili pracownicy gdańskiego hospicjum. O sensie cierpienia, o walce z chorobą i bólem, a przede wszystkim o umieraniu opowiadali: ks. Piotr Krakowiak, krajowy duszpasterz hospicjów, a zarazem dyrektor gdańskiego hospicjum, oraz siostra Anita Łuka, pielęgniarka oddziałowa z tego ośrodka. Dla przeciętnego człowieka hospicjum to słowo, które kojarzy się z cierpieniem zamykającym życie. Także w służbie zdrowia myśli się o nim zwykle, kiedy już nie bardzo można pomóc pacjentowi. Często do hospicjum oddaje się osobę w ostatnich dniach jej życia. Jednak o wiele ważniejsze od mierzonej czasem długości życia są jego jakość, wartość i znaczenie dla wszystkich ludzi. Pacjenci dotknięci ciężką chorobą zaczynają dostrzegać więcej. Niekiedy ostatnie dni życia pozwalają na zmianę nastawienia chorego do siebie, otoczenia, religii i wizji życia po śmierci. Pomimo trudności związanych z tym tematem, kaplica parafialna, w której głoszone były rekolekcje, z dnia na dzień zapełniała się coraz większą ilością ludzi. Okazało się, że jest wielkie zapotrzebowanie w tym rozbieganym świecie na prawdę zarówno o życiu, jego przemijaniu, jak i o śmierci - nie w wersji sensacyjnych przykładów, lecz następującej po nich refleksji. Zarówno ks. Piotr jak i s. Anita podczas swoich spotkań z młodzieżą oraz z osobami starszymi zachęcali słuchaczy do wolontariatu na rzecz hospicjum. Program trzydniowych spotkań, mimo iż podobny w swoim schemacie do rekolekcji głoszonych w innych parafiach, dał możliwość ponownego, ale za to głębszego zastanowienia się nad samym sobą i nad jakością swojej wiary.

Niedziela legnicka 16/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Monika Łukaszów: - Jak wygląda praca w hospicjum?

S. Anita Łuka: - Do hospicjum trafiłam w 1994 r. i pracowałam z ks. Eugeniuszem Dudkiewiczem, założycielem tej placówki w Gdańsku. Pracowałam tam kilka miesięcy, później wyjechałam do Poznania i Zakopanego. Do hospicjum wróciłam po 5 latach. Jestem tu pielęgniarką oddziałową. Obecny dyrektor ks. Piotr Krakowiak poprosił, abym założyła hospicjum dziecięce. Na początku planowaliśmy, że będzie to oddział tylko dla dzieci chorych na raka. W miarę upływu czasu zauważyliśmy, że jest również potrzeba pracy w terenie jako hospicyjna opieka domowa. Naszą opieką otaczamy wiele domów i wiele dzieci, dojeżdżamy nawet 100 km od Gdańska do dzieci głównie z chorobami genetycznymi i nowotworowymi. Zdarza się, że łatwiej jest rodzicom oddać pod opiekę hospicyjną dziecko chore na schorzenie genetyczne niż na nowotwór. Gdyż rodzice zdają sobie sprawę, że ze schorzeniem genetycznym dziecko będzie jeszcze długo żyło, natomiast choroba nowotworowa może się szybko skończyć. Na moim oddziale jest 7 łóżek. Przebywają tu głównie dzieci ze schorzeniami genetycznymi. Dawid ma 11 lat. Co kilka miesięcy przyjeżdża do nas na oddział ze swoją mamą. Staramy się ją wspierać, bo mama sama wychowuje dziecko, jest jej bardzo ciężko również fizycznie, bo Dawid rośnie, a choroba przejawia się w ten sposób, że kwasy tłuszczowe niszczą mielinę wokół nerwów i w miarę upływu czasu wyłączają się kolejne funkcje życiowe. Obecnie Dawid już nie słyszy, nie widzi, sam nie przełyka, jest karmiony przez tzw. pega. Leży w łóżku, już nawet nie wsadzamy go na wózek inwalidzki, jest w bardzo ciężkim stanie. W hospicjum przebywają też dzieci z zespołem Edwardsa, są to głównie dziewczynki. Choroba charakteryzuje się tym, iż pojawia się nieoperacyjna wada serca. Mamy dziewczynkę z zespołem braku odruchu połykania i ssania. Dziewczynka ma podłączoną rurkę tracheotomijną. Jest u nas już 2 lata. Naszym marzeniem jest, by dziewczynka mogła pójść do domu rodzinnego, bo nie jest w stanie terminalnym. Usiłujemy przekonać rodziców, aby zdobyli się na odwagę i wzięli Julię do domu. Tam będzie miała najlepsze warunki dla dalszego rozwoju, a my w miarę możliwości możemy do niej dojeżdżać. Na dzień dzisiejszy jednak rodzice nie są jeszcze przygotowani, boją się wziąć dziecko do domu. Boją się chyba, że nie poradzą sobie w momencie śmierci.

- Mówi się, że chore dzieci szybciej dorastają. Czy Siostra to zauważa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak, każde dziecko, które było na oddziale, dojrzewa szybciej. Ono już jest takie „małe dorosłe”. Mogę opowiedzieć historie Józia, który miał 12 lat. Gdy był w stanie agonalnym, już odchodził, poprosiłam go, aby pozdrowił Pana Jezusa. Powiedział: „dobrze, siostro, pozdrowię” i w tym momencie umarł. Każde dziecko, które jest u mnie na oddziale, tak podchodzi do faktu cierpienia i śmierci. One przyjmują to jako coś oczywistego. My dorośli uczymy się od nich. My jesteśmy jeszcze przywiązani do mnóstwa rzeczy, do planów, natomiast dziecko jest wolne od tego wszystkiego. Dziecko, jeżeli usłyszy, że będzie szczęśliwe, że w niebie już nic nie będzie go bolało, radośniej odchodzi. I to nas pociesza. Mało tego, te dzieci wybierają na moment śmierci chwile, gdy nie ma rodziców i gdy nie ma ulubionej pielęgniarki. Chyba nie chcą nam sprawić bólu. Być może boją się, że ta agonia będzie przerwana i chcą odejść spokojnie.

- Jakim trzeba być człowiekiem, aby na co dzień móc obcować ze śmiercią?

- Trzeba być człowiekiem wierzącym i mieć oczy szeroko otwarte. Trzeba wiedzieć, że śmierć to jest normalny proces. Tak jak dzisiaj jest środa, tak jutro będzie czwartek, dzisiaj żyję, za chwilę mogę umrzeć. Wtedy chyba jest łatwiej pracować w hospicjum i cieszyć się z życia, bo hospicjum to też życie. Na moim oddziale jest bardzo radośnie, a być może komuś wydawałoby się, że są same łzy i rozpacz. Często odwiedzają nas ludzie z zewnątrz i dziwią się, dlaczego u was dzieci nie płaczą, tylko są szczęśliwe układają klocki czy puzzle, nie myśląc o śmierci. Ja myślę, że to jest właśnie ta łaska stanu. To właśnie dzieci uczą nas uśmiechania się, pomimo wszystko.

Reklama

- Czy Siostra po tylu latach pracy z chorymi mogłaby pracować gdzie indziej?

- Mogłabym, bo jestem w klasztorze i to przełożeni decydują, gdzie pójdę do pracy. Ale po doświadczeniu tych kilku lat pracy i z dorosłymi w hospicjum, i teraz z dziećmi wiem, że moje powołanie jest przy łóżku chorego i umierającego. Często powtarzam moim znajomym i nawet pielęgniarkom, że czuję się jak położna, z tym wyjątkiem, że ja przekazuję życie, które uchodzi, przekazuję je Jezusowi, a położna to nowe maleńkie życie daje mamie. Gdybym miała jeszcze raz wybierać oddział, to na pewno byłby to oddział paliatywny. Moje miejsce jest przy umierającym.

- A jak dzieci z oddziału zwracają się do Siostry?

- Dzieci mówią do mnie najczęściej ciociu, a starsze nieraz, jak im się wyrwie, mówią mamo albo „jesteś jak mama”. Nie wiem dlaczego, trzeba by było ich o to spytać, ja staram się być tylko dobra dla tych dzieci, staram się kochać w nich to, co nie jest kochane.

- Jak Siostra i współpracownicy ratujecie się przed trudnymi sytuacjami?

- My odreagowujemy co kilka tygodni. Kiedy przychodzi czas umierania jest nam bardzo ciężko. Dostajemy od Pana Boga mocną dawkę siły. Jednak są chwile, że czujemy, że już nie dajemy rady. Organizujemy sobie wtedy z całym zespołem wspólne wyjazdy czy do Zakopanego czy na Jasna Górę. Staram się dać pielęgniarkom czas wolny, żeby odpoczęły. Na pewno jednak grozi nam tzw. „wypalenie zawodowe”. Ale nie mam tutaj na myśli przyzwyczajenia do śmierci, bo do śmierci nie można się przyzwyczaić. Grozi nam depresja, smutek, a wtedy z ust dziecka możemy usłyszeć, jak ja to kiedyś już usłyszałam: „ciociu, dlaczego jesteś smutna?”.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież Franciszek obchodzi dziś imieniny

2024-04-23 11:19

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Najgorętsze i najszczersze życzenia od narodu włoskiego, a także osobiste, wraz z serdecznymi życzeniami zdrowia i pomyślności przekazał Ojcu Świętemu z okazji dzisiejszym imienin prezydent Włoch, Sergio Mattarella.

Prezydent Republiki Włoskiej wyraził ubolewanie z powodu napiętej sytuacji w świecie, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, gdzie dochodzi do aktów przemocy, konfrontacji i zemsty. Podkreślił znaczenie nieustannych apeli Ojca Świętego o pielęgnowanie w rodzinie ludzkiej więzów braterstwa, stanowiących inspirację zarówno dla wierzących jak i niewierzących.

CZYTAJ DALEJ

Czy rzeczywiście jestem z Chrystusowej owczarni?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 10, 1-10.

Poniedziałek, 22 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję