Tereny na wschód od Polski nie kojarzą się z ruchem pielgrzymkowym. Pątnicy odwiedzając kolejne miejsca w Europie i na świecie, często unikają wyjazdów w tym kierunku. Decyzja, aby wybrać się z pielgrzymką do Rosji była spontaniczna. Magnesem był, oczywiście, Katyń, miejsce o którym wiemy dzisiaj prawie wszystko, chociaż wiele spraw nadal domaga się wyjaśnień.
Wojska sowieckie, które wkroczyły do Polski 17 września 1939 r., wzięły do niewoli ok. 240 tys. polskich żołnierzy, w tym ok. 10 tys. oficerów oraz ok. 6,5 tys. policjantów i żandarmów. Część szeregowych, pochodzących z Kresów, wypuszczono do domu, pochodzących z Polski zachodniej wymieniono z Niemcami na jeńców narodowości ukraińskiej i białoruskiej, a pozostałych skierowano do pracy przymusowej. Oficerów natomiast umieszczono w obozach NKWD w Kozielsku i Starobielsku, a policjantów i żandarmów - w Ostaszkowie. Od połowy listopada 1939 r. jeńcom zezwolono na korespondencję z rodzinami, która urwała się w marcu 1940 r. Słuch o jeńcach zaginął. Dopiero 13 kwietnia 1943 r. radio berlińskie ogłosiło komunikat, że w miejscowości Kosogory, ok. 12 km od Smoleńska, niemieckie władze, poinformowane przez miejscową ludność, odkryły masowy grób kryjący zwłoki ok. 3 tys. polskich oficerów. Zamordowanych przetrzymywano poprzednio w obozie w Kozielsku. Była to pierwsza wiadomość o losach zaginionych polskich oficerów, których poszukiwał zarówno gen. Władysław Anders, gdy formował armię polską w Związku Sowieckim, jak i rząd RP.
Komunikat niemiecki wywołał wzburzenie opinii zarówno w okupowanej Polsce, jak i w wojsku, toteż rząd RP nie mógł, mimo nacisku premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, pozostać bezczynny. Rząd zwrócił się więc do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o wszczęcie dochodzenia na miejscu. Niemcy bardzo chętnie zgodzili się na takie żądanie co spowodowało, że Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem RP. Odkrycie grobów katyńskich było bardzo ważne dla propagandy niemieckiej. Na miejscu organizowano wizyty dziennikarzy, dokonywano ekspertyz, które jednoznacznie potwierdzały dokonanie zbrodni w marcu 1940 r., gdy na tych terenach nie było jeszcze Niemców. Przez dalsze lata wojny rządy amerykański i brytyjski próbowały zatuszować sprawę, chcąc zapewnić sobie dalszy udział Sowietów w walce z Niemcami. Także w czasie procesu w Norymberdze rząd sowiecki chciał całą winę za mord katyński zrzucić na Niemców. Dopiero w latach1951-52 specjalna komisja Kongresu USA zebrała bogaty materiał obciążający rząd sowiecki. Były to zeznania wielu osób: Polaków i cudzoziemców.
Pierwsza książka o zbrodni katyńskiej ukazała się w 1962 r. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku zaczęły się ukazywać pierwsze dokumenty rosyjskie. W 1992 r. Borys Jelcyn przekazał Lechowi Wałęsie dokumenty przechowywane dotychczas na Kremlu, z których jednoznacznie wynikało, że za zbrodnię odpowiada NKWD.
Przez wiele lat słowo Katyń było zakazane. Nie było go w podręcznikach historii, a cenzura bezwzględnie wycinała wszystko, co dotyczyło tej sprawy. Po 1980 r. zaczęły pojawiać się w nielegalnym obiegu kopie wydanych na Zachodzie książek, a sprawy mordu katyńskiego nie dało się już dłużej tuszować.
Jadąc ze Smoleńska trudno znaleźć drogę i jakiekolwiek znaki prowadzące na cmentarz, tak jakby również dziś próbowano wstydliwie ukryć to miejsce. Dopiero napotkani ludzie informują, że trzeba szukać znaku „monument” - tam znajduje się cmentarz. Po przyjeździe na miejsce z niezwykłym wzruszeniem zapoznajemy się z planem sytuacyjnym kompleksu. Dla nas najważniejszy jest, oczywiście, cmentarz pomordowanych Polaków. Nad lasem katyńskim unosi się delikatna poranna mgła. Przekraczamy bramę kompleksu. Dzięki Polakom wszystko zostało wykonane gustownie i elegancko. Wędrujemy długimi uporządkowanymi alejami pokrytymi granitem, które w niczym nie przypominają tamtej krzyżowej drogi jeńców idących na stracenie. Cmentarz to dzisiaj 6 dużych zbiorowych mogił, na każdej z nich leży brązowy, granitowy krzyż. Pośrodku cmentarza krzyż góruje nad lasem, znajdują się tu także ołtarz i dzwon. Wzruszający jest widok muru otaczającego cmentarz, na którym umieszczono tablice poświęcone każdemu z poległych. Tysiące tablic ukazują ogrom tragedii, która tam się dokonała. Wielu z nas znalazło nazwiska krewnych lub znajomych. Zatrzymaliśmy się m.in. przy tablicy poświęconej ojcu ks. prał. Andrzeja Klempa, proboszcza parafii św. Maksymiliana w Toruniu. Niedaleko cmentarza umieszczono granitowe tablice w miejscu mordu i pierwszego pochówku polskich jeńców. Pośrodku cmentarza zebraliśmy się na chwilę wspólnej modlitwy, by potem udać się na osobistą refleksję w całkowitej ciszy.
Wychodząc z cmentarza odwiedziliśmy jeszcze niewielkie muzeum, w którym została ukazana historia mordu katyńskiego oraz wiele osobistych pamiątek należących do jeńców, które znaleziono podczas ekshumacji. Szkoda, że cmentarz w Katyniu jest dla nas tak bardzo odległy i tylko nieliczni mogą tam przybywać. Dla tych jednak, którym udało się tam być, przeżycia z tego miejsca pozostawią niezatarty ślad.
Pomóż w rozwoju naszego portalu