Reklama

Bryki z kazań niedzielnych

Władca nie z tej ziemi, czyli prawdziwe oblicze Chrystusa Króla ( Łk 23,35-43)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mateusz był najbogatszym uczniem w klasie. Jego ojciec miał największą w mieście firmę, która zatrudniała kilkaset osób. Nie musiał się przejmować swoim zabezpieczeniem na przyszłość. Mimo że był dopiero w ogólniaku, miał przygotowany dla siebie wielki dom w dzielnicy willowej, do szkoły przyjeżdżał własnym samochodem i to takiej marki, o jakiej nie marzy się nawet co bogatszym rodzicom innych uczniów z klasy. Zawsze miał wokół siebie wielką grupę lizusów. Wystarczyło, że kiwnął palcem lub rzucił jakiś pomysł, od razu zaczynała się rywalizacja o jego względy. Jak się ma taką kasę jak Mateusz, to praktycznie wszystko można załatwić czy kupić. Nawet nauczyciele czuli przed nim olbrzymi respekt. Ojciec Mateusza co jakiś czas przeznaczał dla szkoły porządne darowizny i wszyscy profesorowie doskonale wiedzieli, że troska o dobre samopoczucie Mateusza to sprawa materialnej prosperity szkoły. Nic więc dziwnego, że był traktowany w szkole jak król. I to wcale nie dlatego, że sam był jakimś szalenie wyzywającym i pragnącym władzy chłopakiem. Całkiem po prostu, jak się ma pieniądze, to one już robią swoje. Choć Mateusz starał się być jak najbardziej zwyczajny, wszyscy wiedzieli, że zwyczajny nie jest. Choć uczył się na czwórki, czasem piątki, to miał najwięcej w klasie ocen celujących. Był raczej samotnikiem, ale ponieważ wszyscy chcieli, żeby chociaż raz przejechać się jego BMW, to zawsze miał przy sobie tłumy adoratorów, nie mówiąc już o adoratorkach.

Na początku czwartej klasy wokół Mateusza wybuchła fala sensacji. Wszystkie gazety w mieście rozpisywały się o wielkich długach i katastrofie ekonomicznej znanej firmy, której właścicielem był jego ojciec. W szkole zaczęło szumieć jak w ulu. Dla Mateusza rozpoczął się trudny czas. Profesorki zaczęły być uszczypliwe i jakby zadowolone, że wreszcie i takim może się podwinąć noga. "No cóż, może to i dobrze, że w końcu ktoś w tym kraju bierze się za wszystkich tych nadzianych złodziei!" - deklarował z wyraźną aluzją w kierunku Mateusza profesor od historii. Z uczniami było jeszcze gorzej. Ci nie oszczędzali Mateuszowi drwin i głupich przytyków. Runął mit szkolnego króla i cała jego potęga. "Co, skończy się już niedługo jeżdżenie BMW, skończą się prezenciki od tatuśka za grubą forsę" - drwili sobie wprost z Matusza ci, którzy jeszcze przed wakacjami pchali się do jego samochodu i walczyli o względy. Matusz dalej był sobą.

Wkrótce rzeczywiście przestał jeździć do szkoły samochodem i stał się jednym z kilkuset uczniów, o którym przestało się po prostu mówić. Przed Bożym Narodzeniem jeszcze raz na chwilę ożyła sprawa Mateusza. Jego ojca pokazywali w telewizji. Otrzymał nagrodę od wielkiej grupy pracowników za to, że w najcięższej dla jego firmy sytuacji wszystkie swoje oszczędności i zabezpieczenia podzielił równo między zwalnianych z pracy robotników. "Mógł Pan, Panie Inżynierze, uciec za granicę, żyć ze swoich oszczędności na koncie bankowym do końca życia, a tak stał się Pan jednym z nas - mówił w pochwalnym przemówieniu jeden z dawnych pracowników. - Dziękujemy za to i chcemy powiedzieć Panu, że na zawsze pozostanie Pan dla nas wzorem wspaniałego człowieka" . W szkole mało kto zauważył to wydarzenie. Jedynie ksiądz na religii wyciągnął ten przykład, aby pokazać jak można żyć miłością i solidarnością. Ale tak naprawdę, nikogo to już za bardzo nie obchodziło.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: usiłuje się niedobre ideologie wprowadzać do szkół, a nawet do serc małych dzieci

2024-04-27 09:57

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Nie możemy dopuścić do tego, by żyć bez Chrystusa. Nie możemy pozwalać obojętnie na to, by Chrystusa wyrywać z naszych sumień w imię nowych ideologii i „postępowej wizji świata” - mówił abp Marek Jędraszewski 26 kwietnia podczas 40-lecia parafii i 30-lecia konsekracji kościoła św. Jana Chrzciciela w Pyzówce.

Na początku Mszy św. proboszcz, ks. Andrzej Wiktor, przypomniał historię powstania tej wspólnoty i świątyni. - Dwa pokolenia chrześcijan wyrosły z tej świątyni. I w tej niewielkiej wspólnocie, która, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, „Trwa na modlitwie, Eucharystii, łamaniu chleba i w nauce apostołów” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Wenecji: paradoksalnie, pobyt w więzieniu może oznaczać nowy początek

2024-04-28 09:16

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA

Paradoksalnie, pobyt w zakładzie karnym może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które gościcie i do którego projektu aktywnie wnosicie swój wkład" - powiedział Franciszek do kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym Wenecja-Giudecca. W nim znajduje się Pawilon Stolicy Apostolskiej na 60. Międzynarodowej Wystawie Sztuki - La Biennale w Wenecji.

Papież zapewnił kobiety, osadzone w Zakładzie Karnym w Giudecca, że zajmują one szczególne miejsce w jego sercu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję