22. Niedziela zwykła, rok „C” - Syr 3, 17-18. 20. 28-29; Hbr 12, 18-19. 22-24a; Łk 14, 1.7-14.
„Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,11)
„Pycha jest to nieuporządkowane pragnienie własnej chwały. Mówię «nieuporządkowane» - wolno bowiem starać się o własną chwałę, ale z dobrej pobudki i w sposób godziwy, słowem,
wedle woli Bożej. Kto inaczej czyni, kto chwałę swoją uważa za cel i nieumiarkowanie jej pragnie albo do osiągnięcia tejże używa nienależytych środków, ten grzeszy pychą. Pycha, grzech główny, jest matką
wielu występków, a nawet jako ich królowa, berło nad nimi dzierży. Ta płodna matka wydaje wiele córek, którymi są: próżność, czyli chęć podobania się z powierzchowności, ze stroju, z wymowy, z dowcipu
itp.; chełpliwość, czyli samochwalstwo i przecenianie siebie; zarozumiałość ze swej nauki, zręczności lub siły; upór i krnąbrność, czyli przywiązanie do swego zdania i do swojej woli; ambicja, czyli żądza
czci, sławy, zaszczytów, godności i panowania; duma, czyli wynoszenie się z bogactw, z rodu, z zalet lub cnót; wreszcie obłuda lub faryzeizm.
Jeżeli chcesz poznać jej objawy, przypatrz się człowiekowi pysznemu, jak on myśli, mówi i działa. Oto najpierw wysoko o sobie sądzi, a innych lekceważy. Myśli tylko o tym, by zwrócić na siebie uwagę
i zyskać poklask lub podobać się ludziom. Chętnie o sobie mówi i pragnie, by się nim zajmowano. Pełen zaufania do siebie, porywa się na rzeczy, do których nie dorósł, a wielkości swojej szuka w tym, co
żadnej nie ma ceny lub ma tylko względną wartość, np. w strojach, urodzie, majątku, zaszczytach, sławie itp. Pełen wiary w swoją mądrość i siłę, nie chce przyjmować cudzego zdania ani też komuś ulegać
lub przyznać się do swojej niewiedzy i słabości. Pełen pretensji i względów dla siebie, szuka wszędzie pierwszeństwa i górowania nad drugimi, a oburza się, gdy kogoś nad niego wynoszą lub komu innemu
przyznają słuszność. Tak przy tym jest drażliwy, że go lada uraza podnieca lub upokorzenie gniewa, a lada pochlebstwo sprawia przyjemność. Wszystkim ma coś do zarzucenia, a sam uważa siebie za wzór doskonałości
i nie chce nawet przypuścić, by mógł zbłądzić. Jeżeli ma jakieś wady, to je skrzętnie ukrywa. Jeżeli ma jakieś zalety, wówczas wystawia je na jaw, a jeżeli ich nie ma, wtedy je udaje i samą nawet cnotę,
pobożność i świętość zmyśla, by tylko być chwalonym przez ludzi.
Z tych objawów możesz poznać, jak ohydnym występkiem jest pycha. Naprawdę, ona jest kłamstwem, ponieważ chlubi się z tego, czego nie ma. Pycha jest kradzieżą, bo przywłaszcza sobie to, co do niej
nie należy, jest nadto bezbożnością i bałwochwalstwem, gdyż nie uznaje Boga Stwórcą i Panem wszystkiego, a tym samym strąca Go niejako z tronu królewskiego, na który wynosi samego człowieka. Nie dziwi
zatem, że Pan brzydzi się pychą i straszne przekleństwa na nią rzuca: «Początkiem pychy - grzech, a kto się jej trzyma, zalany będzie obrzydliwością. Pan [...] takich doszczętnie wytraci»
(Syr 10, 13). (...)
Nic też szkodliwszego dla duszy niż pycha. Pycha nadyma, pycha zaślepia, pycha rodzi mnóstwo grzechów, pycha niweczy wszelkie zasługi, pycha rujnuje wszystkie cnoty, wstrzymuje wszelkie łaski, sprowadza
wszystkie kary. Pycha czyni człowieka nieszczęśliwym już tu za życia, ona nawet z nieba strąca i w piekle pogrąża. (...) Brzydź się pychą i uciekaj przed nią jak przed szatanem, który pychą zgrzeszył
i pychą gubi wiele dusz.
Ukochaj natomiast pokorę, bo ona jest prawdą, gdyż uznaje, że Bóg jest wszystkim, a stworzenie niczym; jest sprawiedliwością, bo oddaje Bogu, co jest Bożego, a człowiekowi, co jest człowieczego; jest
uwielbieniem Boga, ponieważ tylko Boga na tronie duszy stawia i ze wszystkiego składa Mu hołdy. Stąd i Bóg miłuje pokorę, patrzy na nią łaskawie i zlewa na nią swe dary. Dusza pokorna podobna jest do
miłej doliny, dusza pyszna do nagiej skały. Z nieba spada łaska jakby deszcz orzeźwiający, lecz spływa po skale pychy bez skutku, tak że pyszny traci łaskę i miłość Bożą. W dolinie zaś pokory zbiera się
woda łaski, aby dusza pokorna mogła wydać dobre owoce. (...) (św. Cezary z Arles, Homilia 34). (...)
Jeżeli zaś Pan już w tym życiu wywyższa nieraz pokornych, o ileż więcej wywyższy ich w życiu przyszłym. Opowiada św. Bonawentura, że gdy raz św. Franciszek Seraficki modlił się w opuszczonym kościółku,
jego towarzysz, świątobliwy bardzo zakonnik, wpadł tymczasem w zachwyt, a przeniesiony duchem do nieba, widział tam jeden tron, nad podziw wspaniały i jaśniejszy niż inne. Zdumiony pyta, dla kogo był
on przeznaczony i otrzymuje odpowiedź, że niegdyś tron ten należał do jednego z aniołów, z którego strąciła go jednak pycha, teraz zaś ma na nim zasiąść pokorny sługa Franciszek. Oto jak Bóg nagradza
pokorę.
Taka jest potrzeba i takie są owoce pokory - któż jej zatem nie ukocha? Kto się o nią nie będzie starać? Potrzebna jest ona wszystkim, a szczególnie stojącym na górze, by nie poszli w ślady
buntowniczych aniołów. Potrzebna jest bogatym, by nie gardzili Łazarzami, i potrzebna możnym, by się nie wynosili nad ludzi prostych. Potrzebna początkującym na drodze Bożej, postępującym na niej i doskonałym,
a im wyżej kto stoi, tym więcej potrzebuje pokory. (...) Za czasów papieża Eugeniusza IV żył pewien zakonnik imieniem Justyn, którego Bóg obdarzył wielkimi łaskami, tak że ludzie podziwiali go jako świętego.
Dowiedział się o nim papież Eugeniusz, przywołał go do siebie, uściskał go po ojcowsku, posadził obok siebie i rozmawiał z nim łaskawie. To zaszczytne przyjęcie przez papieża wzbiło nieszczęśliwego w
taką dumę, że według słów św. Jana Kapistrana, wszedł na rozmowę aniołem, a wyszedł szatanem. Wkrótce bowiem zaczął lekceważyć przełożonych i kłócić się z braćmi, a nawet jednego z nich zamordował. Potem
uciekł z klasztoru i stał się rozbójnikiem, a gdy go wreszcie schwytano, umarł w więzieniu bez pokuty. O, iluż to było takich Justynów, którzy z początku wzbijali się w niebo jak orły, a potem pełzali
po ziemi jak węże!”.
(Św. Józef Sebastian Pelczar, Życie duchowe, t. 1, Kraków 2003, s. 382-386)
Pomóż w rozwoju naszego portalu