Pielgrzymowanie jest metaforą życia chrześcijanina. Jest czasem modlitwy, namiotem spotkania z Bogiem. Kiedy pątnicy podejmują trud wędrówki w spiekocie dnia, chłodzie czy deszczu, niewygodzie podczas
noclegów, odrywając się od codzienności, porzucając sprawy zawodowe, cały zgiełk tego świata i wyruszając w drogę - uświadamiają sobie, że życie jest pielgrzymką do Domu Ojca. Wędrując, uczą się
zaufania Bogu, solidarności i odpowiedzialności za bliźniego, zrozumienia sytuacji człowieka bezdomnego czy ciężko pracującego, a także radości z rzeczy drobnych i doceniania dobrodziejstwa, jakim jest
np. szklanka wody.
Zgodnie z trzywiekową niemal tradycją, w święto Przemienienia Pańskiego wyruszyła 293. Warszawska Pielgrzymka Piesza, by dotrzeć do Częstochowy w wigilię uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny. W akademickich „siedemnastkach” krzyż pielgrzymkowy w kolorze błękitno-białym prowadził grupę z Częstochowy. Jej przewodnikiem, już po raz 14., był s. Marek Olejniczak -
proboszcz parafii pw. św. Melchiora Grodzieckiego w Częstochowie, który od 6 lat podejmuje pielgrzymi trud w intencji zbudowania kościoła parafialnego. Jego przygoda z pielgrzymką rozpoczęła się jeszcze
przed wstąpieniem do Seminarium. Był rok 1978, i błękitno-biała „siedemnastka” liczyła wtedy zaledwie ok. 30 osób. Jej twórcą i przewodnikiem był ks. inf. Ireneusz Skubiś - obecny redaktor
Tygodnika Katolickiego Niedziela. Od tamtego czasu aż po dziś dzień o bagaże pielgrzymów troszczy się p. Regina Sadoch z Kałuszyna. Przez wiele lat kierowcą ciężarówki był jej syn, a obecnie jest nim
wnuk. Starsi pątnicy ze wzruszeniem wspominaja początki grupy, która dziś rozrosła się do ponad 150 osób.
Mijają lata, a pielgrzymi niezmiennie zmierzają ku Jasnej Górze. Ks. Marek Olejniczak patrzy na nich z perspektywy czasu, z perspektywy 26 lat, i opowiada o zmianach, jakie w tym czasie zaobserwował.
Zmieniło się oblicze pielgrzymki pod względem organizacyjnym. Te zmiany są potrzebą czasu: dokładniejsze jest kwatermistrzostwo noclegowe, sprawniej funkcjonują służby porządkowe i medyczne. Wśród nowości
zauważyć należy sanitariaty, rozstawione wzdłuż wszystkich grup na noclegach i postojach obiadowych, które rozwiązują wiele problemów. Zorganizowano także prysznice - samochód, posiadający ok. 10
kabin. Ich pomysłodawcą jest ks. Jan Oleszko, pallotyn. Istota pielgrzymowania pozostaje jednak nadal ta sama: serdeczność, życzliwość, otwartość na drugiego człowieka. „Większość pielgrzymów jest
już po wielokrotnym przejściu trasy w tej właśnie grupie. Odnajdują się tu stare przyjaźnie - mówi ks. M. Olejniczak. - Na przestrzeni tych lat przeżyliśmy już pielgrzymki pełnego słońca,
były też i takie, kiedy jak zaczęło padać w Warszawie, to skończyło dopiero dwa dni po pielgrzymce. Mówi się, że młodzież jest inna. Ja nie widzę większej zmiany. Zawsze była i jest serdeczna, uczynna,
spontaniczna. I tak jak w pielgrzymce 20 lat temu można było przejść całą trasę nie zaglądając do swojego chlebaka, tak jest i teraz. Ta otwartość i serdeczność jest rozbrajająca” - mówi Ksiądz
Przewodnik i nie myli się. Jego słowa brzmią niczym echo słów ks. Ireneusza Skubisia sprzed ponad 20. lat: „Gdy przyglądamy się tym wielokilometrowym wstęgom Pielgrzymki Warszawskiej, budzą się
zasadnicze pytania o jej uczestników. Są to w tej chwili w przeważającym procencie ludzie młodzi, pełni życia, radości, ale i pełni modlitwy. W tych zmęczonych twarzach można zauważyć prawdziwych, kochających
ludzi. Ci ludzie umieją dzielić się ze sobą wszystkim, co posiadają. Są dla siebie życzliwi. Pomagają sobie nawzajem. Chcą ze sobą rozmawiać, dyskutować. Umieją się wyrzekać. Poddają się twardemu regulaminowi,
który stawia przed nimi konkretne wymagania” (Pielgrzymka Warszawska, Niedziela, nr 11/1981).
Jacy są tegoroczni pątnicy - przekonaliśmy się z prowadzącym Niedzielę Częstochowską ks. red. Pawłem Maciaszkiem odwiedzając ich na ostatnim noclegu w Dąbku. Zobaczyliśmy ludzi radosnych, szczęśliwych,
cieszących się, że są już tak blisko celu swojej wędrówki, choć czasem zmęczonych. Spokój wieczornego odpoczynku zakłóciliśmy ks. Markowi Kundziczowi - proboszczowi parafii pw. św. Jana Kantego
w Częstochowie. Wędrował wraz z grupą parafian, ceniąc sobie bardzo ten czas modlitwy, zadumy i konferencji. Spotkaliśmy też weterana na pielgrzymim szlaku - ks. Tomasza Dyjana, wikariusza parafii
pw. św. Lamberta w Radomsku. W tym roku po raz 21. wyruszył w drogę w duchu pokuty i przebłagania. Swoją modlitwą ogarniał rodzinę, przyjaciół, kapłanów, uczniów i parafian. Wyznaje, że pielgrzymka to
wielkie rekolekcje w drodze, podczas których odczuwa się radość z bliskości Chrystusa. W marszu w słońcu i deszczu, w niewygodzie łatwiej jest dostrzec, że jesteśmy w ramionach Boga i bez Niego nic nie
możemy uczynić. Pan Stanisław z parafii św. Jakuba w Częstochowie klimat pielgrzymowania odkrył w dojrzałym wieku. Pragnie jeszcze przez wiele lat wędrować do Matki i ma nadzieję, że któregoś dnia wyruszy
wraz z wnuczką. 11-letni Henio pielgrzymuje z mamą. To ona nauczyła go kochać tę formę modlitwy. Mówi, że choć jest jednym z najmłodszych uczestników, nie boi się trudu. Trzeba tylko mieć wygodne buty
i pamiętać, że idzie się do Matki.
Każdego dnia na pytanie Jezusa, które stanowiło hasło tegorocznej pielgrzymki: Czy i wy chcecie odejść? - pielgrzymi odpowiadali słowami św. Piotra: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz
słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym” (J 6, 67-69). W czasie tej codziennej refleksji mogli spojrzeć na swoją postawę względem Boga z innej perspektywy.
Nie zabrakło też czasu na modlitwę w intencjach, w których wyruszyli na pątniczy szlak. Najczęściej były to prośby o zdrowie, o dobrego męża czy żonę, o błogosławieństwo na następny rok dla siebie i bliskich,
a także podziekowania za otrzymane łaski.
Jest coś przejmującego w modlitwie wyznaczanej i potęgowanej jakby przez tupot setek stóp po drodze. A długi jest dzień pielgrzyma. Już o brzasku dnia wśród pól niesie się śpiew Godzinek. (To tu odkrywamy
piękno tej modlitwy, którą śpiewała babcia, krzątając się po kuchni). Godzina 21.00 gromadzi pielgrzymów na wieczornej modlitwie Apelu Jasnogórskiego. Jest to czas powierzania Bogu wszystkich dziennych
spraw, informacji organizacyjnych na dzień następny i wyciszenia przed spoczynkiem.
Trudno wyrazić radość, która przepełnia serce pielgrzyma, gdy staje on przed obliczem Czarnej Madonny, zapatrzony w Jej smutne oczy. To zamyślenie pozostawia niezatarty ślad w duszy człowieka, odmienia
serce i jest źródłem siły. Witając idących na spotkanie z Matką, o. Marian Lubelski - przeor Jasnej Góry powiedział m.in.: „Pozdrawiam pielgrzymów, którzy pełni mocy Ducha Świętego i radości
przychodzą do Matki, aby prosić, dziękować i błagać o ratunek i wsparcie. Błogosławione niech będą Wasze stopy. Zmęczone nogi są dowodem Waszej miłości do Matki. Witam Was, kochani pątnicy. Jesteście
radością Kościoła i nadzieją naszej Ojczyzny”.
Kończy się sierpień - miesiąc wielkich zrywów narodowych, czas pielgrzymek, które w wielkiej liczbie, pieszo, rowerami i autokarami, z daleka i bliska przybywały do naszego maryjnego miasta.
Byliśmy pielgrzymami i otwieraliśmy nasze domy i serca dla pielgrzymów. Dla wszystkich był to czas wielkich rekolekcji w drodze, podczas których uczyliśmy się chodzić drogami świętości. Kończy się jednak
czas świętowania. Miasto ogarnia spokój, cichnie radosny śpiew wędrowców. W trudzie dnia codziennego będziemy głosić prawdę o miłości Boga do człowieka, która rodzi pokój, i dawać świadectwo tego wielkiego
duchowego dobra, które zrodziło się w tym czasie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu