Reklama

Spojrzeć czułym okiem na nauczycieli

Niedziela warszawska 40/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeśli nauczyciele nie radzą sobie z trudnymi uczniami,
to dlatego że brakuje im wsparcia w ich własnym środowisku

Z Beatą Trześniewską, psychologiem z Poradni Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży, rozmawia Irena Świerdzewska

Irena Świerdzewska: - Co Pani myśli o tzw. bezstresowym wychowaniu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Beata Trześniewska: - Określenie „bezstresowe wychowanie” zawsze mnie irytuje. Nie wiadomo, co ono znaczy i kogo miałoby dotyczyć: dziecka czy rodziców. Potocznie uważa się, że w przypadku dziecka jest to pozwalanie mu na wszystko. A więc nie stawia się granic, czyli w zasadzie nie pokazuje, co jest dobre, a co złe. Uważam, że właśnie taka sytuacja jest stresująca dla dziecka. Brakuje mu poczucia bezpieczeństwa, poczucia, że ma silnego rodzica, który jest w stanie go obronić.
Wychowanie bezstresowe w odniesieniu do rodziców oznacza obojętność wobec dziecka. Rodzice nie chcą wiedzieć, co dziecko przeżywa, co czuje, jakie ma kłopoty. Jest to również bardzo stresujące dla dziecka. Czuje się ono odrzucane przez osobę, o której miłość zabiega przez całe życie. Będzie wówczas szukać różnych sposobów, aby zostać zauważonym przez rodziców.

- Czy pomiędzy uczniem, nauczycielem i rodzicami powinny panować relacje partnerskie czy raczej wyraźny dystans?

Reklama

- Nie może być mowy o partnerskim kontakcie pomiędzy nauczycielami a rodzicami i uczniami, ponieważ nigdy nie znajdą się oni w równych relacjach. Nauczyciel powinien zachować dystans i umieć wymagać od uczniów, oczywiście zawsze w atmosferze życzliwości dla ucznia. Odpowiedzialność za relacje ponosi osoba dorosła. Dyscyplina powinna iść w parze z dostrzeganiem dobrych cech dziecka: świetnie to napisałeś, dobrze, że pożyczyłeś koledze książkę, dziękuję, że przyniosłeś kredę. Nazywajmy rzeczy, które nam się podobają i mówmy o tym, co nie jest właściwe, ale w atmosferze akceptacji i rozumienia tego, co się dzieje.
Bywają takie sytuacje, kiedy nauczyciele zaczynają traktować rodziców jak uczniów. Kierują pod ich adresem tylko zarzuty, dziwią się potem, że ci nie chcą przychodzić na zebrania. Rodzicom trzeba mówić rzeczy pozytywne o ich dzieciach.

- Nawet przy zachowaniu wszystkich zasad, o których Pani mówi, często zdarza się, że dzieci są w szkole agresywne. Dlaczego?

Reklama

- Agresja u dzieci nie jest efektem bezstresowego wychowania, ale następstwem agresji osób dorosłych. Dzieci musiały oglądać takie sytuacje albo ich doświadczyć. Dziecko wychowane w warunkach akceptacji, miłości, nie zachowa się w szkole niewłaściwie.
Ale należy zdać sobie sprawę, że na zachowanie dzieci ma także wpływ postawa nauczyciela. Bywają nauczyciele agresywni do tego stopnia, że dzieci boją się ich i wtedy nie przeszkadzają w prowadzeniu lekcji. Czasem ze strony nauczyciela serwowana jest agresja ukryta. Uczeń prowokowany jest do agresywnego zachowania, spowodowanego np. niesprawiedliwym traktowaniem, obrażaniem go. Odpowiedzią jest próba wyładowania emocji. Dzieci przyzwyczajone do ostrej dyscypliny, atmosfery kary i przymusu, kiedy nagle trafią na nauczyciela spokojnego, zaczynają pokazywać, że teraz one będą górą.
Często jest tak, że nauczyciel nie lubi jakiegoś ucznia. Dziecko to od razu czuje i wtedy może podjąć „walkę” z nauczycielem. Kiedy nauczyciel lubi dziecko, to nawet jeśli jest z nim w konflikcie, dojdą do porozumienia.
Trzeba pamiętać, że dzieci mają być mądre, a nie grzeczne. Mogą okazywać uczucia w atmosferze naszej akceptacji, zrozumienia. Można dyskutować nad zachowaniami dziecka, natomiast dyskusji nie podlegają rodzące się w dziecku uczucia i przeżycia.

- Nieodpowiednie zachowanie ma też swoje granice. Nauczyciele skarżą się, że nie radzą sobie z uczniami, bo brakuje sankcji za złe zachowanie ucznia...

Reklama

- Jedna z moich przyjaciółek opowiadała mi, jak jeden z jej uczniów źle się zachowuje, opowiada nieprzyzwoite dowcipy na lekcji. Nie może wyprosić go za drzwi ani wysłać do dyrektora. Może tylko rozmawiać z wychowawczynią i z rodzicami, którzy i tak nie radzą sobie z dzieckiem. Skończy się na „nieodpowiednim zachowaniu” na świadectwie i próbie przepchnięcia dziecka do następnej klasy.
Wprowadzanie sankcji wiąże się z pytaniem, jakie mają one być? Jestem przeciwna wprowadzaniu kar. Jeżeli najpierw przedyskutujemy z dzieckiem, dlaczego tak postępuje, a potem zaczniemy wyciągać konsekwencje, wtedy łatwiej będzie dziecku zrozumieć uwagi i zmienić zachowanie. Można dyskusję podjąć w gronie nauczycieli, zaprosić rodziców, psychologa, ucznia i w życzliwej atmosferze z zapewnieniem dyskrecji omówić z nim problem. Warto w te rozmowy inwestować. Trzeba się do nich przygotować, nie pod wpływem złości na dziecko, ale z pewnym dystansem do swoich emocji. W każdej sytuacji można próbować tego rozwiązania, to otwiera drogę do porozumienia. A jeśli nawet tak się nie stanie, to nie pogarsza sytuacji. Pokazuje też dzieciom, że nauczyciele są osobami, które czują, rozumieją i dążą do porozumienia z nimi. Niestety, na takie rozmowy brakuje czasu.
Za to często w szkole dochodzi do niepotrzebnej eskalacji nieporozumienia i napięcia: wysyła się dziecko do dyrektorki, wychowawczyni, wzywa rodziców. Mała sprawa urasta do rangi dużego problemu.

- To znaczy, że odpowiedzialność za problem spoczywa w efekcie na nauczycielu...

Reklama

- W zasadzie wszystko już zostało powiedziane i opublikowane o trudnych doświadczeniach dzieci, które ujawniają się w okresie dojrzewania. Zwróciłabym uwagę na inną kwestię. Jeśli nauczyciele nie radzą sobie z trudnymi uczniami, to dlatego, że brakuje im wsparcia w ich własnym środowisku. Są klasy, w których dzieci są uśmiechnięte, życzliwe, nauczyciel szybko realizuje program. W innych klasach uczniowie są nieznośni i ciągle przeszkadzają w prowadzeniu lekcji. Nauczyciel nie może pójść z takim problemem do dyrektora, ani też przedstawić go na Radzie Pedagogicznej. W szkole nie ma miejsca na dyskusje, wsparcie i zrozumienie dla nauczyciela. Brakuje integracji grona pedagogicznego. Panuje tu duża rywalizacja, nauczyciele skupiają się na zdobywaniu stopni nauczyciela kontraktowego, mianowanego, nie ma mowy o wymianie doświadczeń. Co więcej, gdyby nauczyciel zaczął mówić o swoich problemach, może się to dla niego źle skończyć. Grozi mu uznanie za osobę niekompetentną i utracenie pracy. Nauczyciel jest osamotniony w swojej pracy. Młodzi nauczyciele, z którymi rozmawiałam, potwierdzali, że nie mieli do kogo zwrócić się, kiedy napotkali trudności.
Dlatego czułym okiem spojrzałabym na nauczycieli. Trzeba zaopiekować się młodymi osobami, które jeszcze są ambitne i mają ciekawe pomysły. Inicjatywy takich osób są często gaszone przez starsze stażem koleżanki.

- Jaką pomoc powinni otrzymać w swoim środowisku młodzi nauczyciele?

Reklama

- Dyrekcja szkoły nie powinna dawać inteligentnemu i wrażliwemu nauczycielowi klasy, w której nie będzie mógł uczyć. To niczemu nie służy. Potrzeba oczyszczających spotkań warsztatowych, podczas których nauczyciel może powiedzieć, że ma kłopoty z jakimś dzieckiem. Oczywiście dyskusja powinna być pod okiem specjalisty i w atmosferze tajemnicy. Wtedy nauczyciel może „wyrzucić” swoją złość i potem nie podsycać złości dziecka, ale spokojnie towarzyszyć mu, kiedy płacze i jest agresywne.
Młody nauczyciel zawsze powinien mieć szansę zwrócenia się do starszego kolegi lub dyrektora i uzyskanie od nich pomocy. Wszyscy nauczyciele powinni zadbać o swoje emocje. Rozmawiać o tym, jak się czują w danej sytuacji i jak sobie w niej radzą. Kładłabym nacisk na szkolenie nauczycieli, jak towarzyszyć dziecięcym emocjom, które ujawniają się w szkole. Co zrobić, kiedy dziecko jest zawstydzone, płacze, rzuca krzesłem o ścianę, wrzeszczy na lekcji. Trzeba mówić na szkoleniach o tym, co jest ważne dla dziecka w kontakcie z dorosłym nauczycielem. Szkoła służyć ma nie tylko rozwojowi poznawczemu, ale także społecznemu i emocjonalnemu. O tym ostatnim zadaniu zwykle się zapomina. Rodzice też niechętnie patrzą na dziecko, kiedy złości się, płacze, przeżywa coś trudnego. Gdzie zatem dziecko ma bezpiecznie mówić o swoich uczuciach, żeby potem nie wybijać z wściekłości szyb na przystanku?

- A jeśli nauczyciel nie może liczyć na pomoc w swoim środowisku nauczycielskim, co powinien zrobić?

- Pamiętam historię z wyjazdu na zimowisko. Jedna z nastoletnich dziewcząt była w stosunku do mnie bardzo arogancka. Któregoś wieczoru zaprosiłam ją na herbatę. Początkowo nie chciała przyjść. „Nie będę się podlizywać” - powiedziała. Była wściekła, ale przyszła. Powiedziałam jej o sobie, że jest mi smutno i źle, kiedy mówi mi coś nieprzyjemnego. A mnie wydaje się, że jestem dla niej życzliwa. Wylała przy mnie wszystkie złości do całego świata. Potem jeszcze raz rozmawiałyśmy. Skończyło się na tym, że dała mi spokój. Nie byłyśmy w bardzo dobrych relacjach, ale mam wrażenie, że zaczęła mnie lubić. Tego przykładu nie da się odnieść do wszystkich sytuacji. Jeśli się dziecka bardzo nie lubi i nie ma ochoty z nim rozmawiać, to trzeba poprosić kogoś innego o rozmowę z nim. Można też problem przedyskutować z kimś innym i potem porozmawiać z dzieckiem. Na pewno nie zaczynać rozmowy od tego, że dziecko jest wredne, beznadziejne, nie próbować też straszyć, ale dociec, o co chodzi. Ono dobrze wie, że przeszkadza i rozkłada realizowanie lekcji.
Jeśli układa się współpraca z rodzicami, to warto im powiedzieć, że mogą uzyskać specjalistyczną pomoc, najpierw sami, potem z dzieckiem. Czasem wiele dobrego udaje się zrobić. A jeśli nie ma kontaktu z rodzicami, to trzeba zadbać samodzielnie o kontakt z dzieckiem, ale w taki sposób, żeby dążyć do porozumienia z nim.

- Dziękuję za rozmowę.

2003-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak wygląda moja modlitwa?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 18, 35-43.

Poniedziałek, 18 listopada. Wspomnienie bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczennicy
CZYTAJ DALEJ

Jesteśmy winni przywrócenie blasku chrześcijaństwa młodym

2024-11-18 09:09

[ TEMATY ]

chrześcijaństwo

bp Andrzej Czaja

rok jubileuszowy

Komisja Duszpasterstwa KEP

Adobe Stock

Młodzież

Młodzież

Skomplikowaliśmy i zaciemniliśmy chrześcijaństwo, jesteśmy winni przywrócenie jego blasku młodemu pokoleniu - ocenia w rozmowie z KAI bp Andrzej Czaja, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP. Przyznaje też, że z występowaniem przestępstw seksualnych w życiu Kościoła bardzo trudno sobie poradzić nawet wiernym doświadczonym i dojrzałym w wierze. Trzeba jednak przekuć zgorszenie w służbę prawdzie i odnowę Bożego ducha w Kościele. Nawiązując do hasła nowego roku duszpasterskiego "Pielgrzymi nadziei" biskup opolski, który jest jednym z jego głównych autorów uważa, że wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.

Tomasz Królak (KAI:) Hasło roku duszpasterskiego Kościoła w Polsce jest tożsame z hasłem Roku Jubileuszowego 2025: “Pielgrzymi nadziei”. Bardzo tej nadziei potrzeba światu, ale i Kościołowi, bo mam wrażenie, że wyraźnie daje się odczuć jej deficyt?
CZYTAJ DALEJ

1000 dni tragedii ludzi na Ukrainie. Kościół w Polsce pomaga od początku

2024-11-18 12:29

[ TEMATY ]

wojna na Ukrainie

Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie

1000 dni wojny

PAP/EPA

Zniszczenia po rosyjskich atakach w Odessie 17 listopada 2024

Zniszczenia po rosyjskich atakach w Odessie 17 listopada 2024

9,5 miliona osób cierpiących na zaburzenia psychiczne z powodu wojennej traumy, blisko 30 milionów osób odprawionych na granicy polsko-ukraińskiej w ciągu zaledwie dwóch lat, wszystkie parafie w Polsce zaangażowane w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Kościół w Polsce od początku niesie pomoc materialną, liczoną w setkach milionów euro, ofiarom trwającej już blisko tysiąc dni wojny w Ukrainie. O przykładnej reakcji Polaków Papież wspomina w swej najnowszej książce.

- Te tysiąc dni wojny, to jest tysiąc dni tragedii konkretnego człowieka. Do tej wojny nie można się przyzwyczaić. Ona musi nas niepokoić, ona musi nas martwić, ona musi nas mobilizować - mówi w rozmowie z mediami watykańskimi ksiądz Leszek Kryża TChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Konferencji Episkopatu Polski. Od wybuchu pełnoskalowej wojny ks. Kryża odwiedził Ukrainę blisko 30 razy. Każdą z tych wypraw nazywa „wielką lekcją”, której nie można zastąpić relacjami, zdjęciami, ani nawet spotkaniami z tymi, którzy w obliczu wojennego dramatu znaleźli schronienie w Polsce. A tych, według danych z maja bieżącego roku jest obecnie ponad 950 tysięcy, nie licząc około półtora miliona osób, które przyjechały do Polski przed 2022 r. Wiele i zarazem niewiele, biorąc pod uwagę, że tylko w 2023 r. granicę polsko-ukraińską przekroczyło w obie strony 15,9 mln osób, spośród których 94 procent to Ukraińcy.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję