Praca nad płytą, jak zaświadcza Marcin Styczeń, była dla niego – zgodnie z tytułem – wielką niewiadomą. Dał się ponieść i się udało, a piosenki, które znalazły się na krążku, opowiadają sporo o wnętrzu i drodze artusty. Pierwsze: Huśtawka oraz I tu, i tam wyznaczyły kierunek płycie. Mówią o akceptacji życia takiego, jakie jest, z radościami i ze smutkami, bo ono przecież jest „i tu, i tam”. Wśród nagrań znalazła się ostatnia piosenka Ernesta Brylla – Odprowadzam moją młodość, którą napisał specjalnie dla Marcina Stycznia. Po niedawnej śmierci wielkiego poety nabrała innego wymiaru. Jest jedną z najlepszych na tej płycie, której słucha się dobrze i chce się do niej wracać. Stanowi kolejny dowód na to, że Styczeń jest artystą niedocenianym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu