Reklama
Pamiętam czasy, kiedy szukanie prezentów zaczynało się kilka tygodni przed świętami. To był niemal rytuał, zjawisko kolejkowo-wytrzymałościowe. Tu rzucili skarpety, tam przyszedł transport kolorowych, wręcz bajecznych albumów z malarstwem, jeszcze gdzieś indziej pojawiła się płyta gramofonowa. Kiedyś rodzice wysłali mnie po choinkę, a wróciłem z... paczką kawy. Ot, choinki chwilowo „wyszły”, a w najmniej spodziewanym sklepie właśnie rzucili kawę, w owych czasach prawdziwy rarytas. Swoją drogą na półkach w sklepach zazwyczaj jej nie było, ale w domach ten przedmiot westchnień o nazwie Orient jakoś był. Cóż, paradoks czasów minionych (szczęśliwie), w których od karpia po kawałek baleronu stało się w gigantycznej kolejce. Ale może właśnie to sprawiało, że dzisiaj moje pokolenie, tak jak to starsze, wspomina tamten czas z jakąś nostalgią. Jakoś bardziej się doceniało te wielodniowe zabiegi. I była też ta jedna Wigilia, bardzo cicha, ta zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Jako młokos grałem z zespołem do młodzieżowej Mszy św. w jednej z bydgoskich parafii. Tamtejszy proboszcz przed świętami odwiedził obóz internowania i z detalami (zamiast tradycyjnego świątecznego kazania) opowiadał o tym, co tam zastał. W kraju mediów Jaruzelskiego i Kiszczaka ten przekaz był jak z innej planety. Chyba wówczas, jak nigdy potem, wszyscy byliśmy razem. Były łzy wzruszenia, ale i... salwa śmiechu, gdy ksiądz opowiedział, jak ubecy sprawdzili wszystkie wwożone za mur dary od wiernych z parafii, jak przekrojono babki i makowce w poszukiwaniu kontrabandy, a nikt nie zrewidował księdza. Ten zaś cały był (pod sutanną) obwieszony korespondencją i zdjęciami od bliskich tych, którym komuna zaserwowała odosobnienie. Cóż, dla pokolenia Z to jedynie daty z kalendarza historii, a dla nas ciągle żywe wspomnienia.
A co z prezentami? Wszak o nich w tytule! Dzisiaj mamy dylemat nadmiaru. Promocje, kolorowe reklamy, rozświetlone witryny sklepowe – zdaje się, że to wszystko krzyczy: kup nas! Klęska urodzaju u progu zimy. I tu możemy się wykazać umiejętnością oddzielenia ziaren od plew komercyjnego wysypu na targu próżności. Kiedyś dostałem od znajomej książkę Ziemia Święta, pełną zdjęć, opisów, ale i cytatów z Pisma Świętego odnoszących się do poszczególnych miejsc, a wszystko dopełnione zdaniem: „Nie wiedziałam, co dla ciebie wybrać”. I jak się okazało, ta niewiedza spowodowała moją jeszcze większą ciekawość, bo prezent nie był oczywisty. Po książkę sięgam choćby na kilka chwil. Dla kogoś innego takim prezentem mogą być przewodnik turystyczny, poradnik kulinarny, coś o hodowli roślin ogrodowych czy ziół w doniczkach. A może płyta z muzyką, niekoniecznie tą z pierwszych miejsc list przebojów. Na wszelkich jarmarkach pełno jest wyrobów rękodzielniczych, oczywiście, nie brak kapci i skarpet, ale są też świece i inne drobiazgi tak nieoczywiste, że zaskoczą i uradują obdarowanego. Nieżyjący już ksiądz z mojej obecnej parafii obdarował mnie kiedyś... słoikiem śledzi w śliwkach suszonych i rodzynkach, a zrewanżował się za marynowane rydze, których – jak się zwierzył – nie jadł od dekad. Na początku lat 90. ubiegłego wieku znany multimilioner (już nieżyjący) poprosił mnie w liście do św. Mikołaja o... słoik domowych ogórków kiszonych, „bo te ze sklepu to tylko imitacja”. Cóż, pamiętał, jak latem zajadaliśmy się małosolnymi, które przyniosłem do pracy z domu. Dla kogoś fajnym prezentem będzie stara filiżanka do kawy znaleziona gdzieś na pchlim targu. Ktoś inny doceni trochę lepszy krem do golenia, ot taki, na który w ciągu roku nie może sobie pozwolić. A może bilety do teatru czy opery? W odwodzie zawsze pozostają wspomniane nieśmiertelne skarpety. Orgia barw i wzorów wśród tych dostępnych sprawia, że wydaje się, iż tylko nasza wyobraźnia jest tu granicą przy wyborze: które dla dziadka, a które dla wujka?
Najcenniejszym podarkiem jest jednak nasz czas dedykowany tej konkretnej osobie. Kilka słów prosto od serca, zaśpiewane wspólnie Lulajże, Jezuniu. A że to moje ostatnie przed świętami pisanie, życzę Państwu rodzinnego ciepła i tego wszystkiego, czego pragnienie nosicie głęboko w sercu. Niech to się ziści wraz z przyjściem Pana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu