Reklama

Historia

Okupacja na co dzień

Wojna i okupacja to nie tylko bohaterskie działania zbrojne, to także mozolna walka z problemami codzienności, z którymi zmagały się najczęściej kobiety.

Niedziela Ogólnopolska 37/2023, str. 40-41

[ TEMATY ]

wojna

NAC

Rozdawanie żywności głodującej ludności – niemiecki materiał propagandowy z 1943 r.

Rozdawanie żywności głodującej ludności – niemiecki materiał propagandowy z 1943 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po bolesnej klęsce wrześniowej Polacy musieli sobie poradzić z nową sytuacją. Niektórzy stracili domy, które zostały zniszczone w czasie walk, innych wyrzucono z lepszych dzielnic, które zajmowali Niemcy. Wielu ludzi straciło pracę i źródło utrzymania, a wszyscy byli poddawani represjom i żyli w nieustannym strachu. Sławomir Mrożek wspominał: „Pamiętam tę niepewność przed każdym rogiem ulicy: zobaczę za nim żandarmski patrol czy nie zobaczę? A jak zobaczę, to zatrzymają czy nie zatrzymają? (...) Mijając Niemca na ulicy, nigdy nie mogłem być pewny: da mi w pysk czy nie da? Mógł mnie nawet zastrzelić, gdyby miał na to ochotę, i nikt by mu w tym nie przeszkodził”.

„Dźwiękowiec” i inne rarytasy

Okupanci liczyli na to, że podporządkują sobie Polaków za pomocą głodu. Głodny człowiek przecież myśli tylko o jedzeniu i o tym, jak je zdobyć, a nie o walce. Po kilku tygodniach okupacji wprowadzono system kartkowy. Żywność, którą można było nabyć za jego pomocą, dostarczała dziennie średnio 400-700 kcal dorosłym ludziom, potrzebującym co najmniej 2,4 tys. kcal, żeby organizm funkcjonował prawidłowo. W dodatku była to żywność wyjątkowo podłej jakości. Podstawowym produktem był chleb. Nikt do końca nie wiedział, z czego był wypiekany; był ciężki, czarny, kwaśny, powodujący wzdęcia, stąd nazywano go powszechnie „dźwiękowcem”. Podstawowym produktem była także marmolada, sprzedawana w krojonych blokach, której głównym wypełniaczem była pasta z buraków. Na kartki można było kupić także margarynę o smaku świecy. Ale wielkiego wyboru nie było. W przeciętnej rodzinie jadało się kromkę chleba oszczędnie posmarowaną albo margaryną, albo marmoladą – nigdy jednocześnie. Cukier, mąka czy mięso były na kartki w symbolicznych ilościach, a i tak rzadko można je było zobaczyć w sklepach. Od czasu do czasu wydawano także bony na słodycze – wypadało po jednym cukierku dla dziecka na rok.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Gdyby ktoś chciał jeść tylko to, co legalnie otrzymywał z przydziału, nie miałby szans przetrwać do końca wojny. Na to prawdopodobnie liczyli Niemcy. Nie docenili jednak zdolności Polaków do samoorganizacji.

Kto handluje, ten żyje

Wielu ludzi żyło z dnia na dzień, wyprzedając za bezcen sprzęt domowy, książki czy meble, inni natomiast zaczęli kombinować i zajęli się handlem, własnym interesem lub samodzielnym produkowaniem żywności. Wszystko zależało od sprytu i talentu. Najbardziej popularnym procederem był handel żywnością przywożoną do miast, przy czym oficjalnie nie wolno jej było ani sprzedawać mieszkańcom wsi, ani kupować miastowym. Groziły za to areszt, obóz koncentracyjny, a nawet kara śmierci. Starano się jednak tym nie przejmować, choć czasem żywności trzeba było szukać daleko od miasta. Znana pisarka Zofia Nałkowska jeździła po ziemniaki rowerem z Warszawy aż do Tłuszcza. Napisała w dzienniku: „Nosi się je w worku, w połowie przewieszonym przez kark, zwisającym z obu stron do przodu, albo wozi przytroczone do roweru. (...) Niedaleko za Zielonką wyminął nas na rowerze człowiek w miejskim palcie i kapeluszu, z workiem na plecach, z którego w obie strony – symetrycznie i winietowo – sterczały nieruchomo dwie długie, białe szyje i profile żywych gęsi”.

Do szmuglu wykorzystywano także powszechnie pociągi podmiejskie z pomocą polskich kolejarzy. Ostrzegali oni o obławach i łapankach, umożliwiali wyskoczenie z pociągu przed wjazdem na obstawioną przez żandarmów stację, organizowali liczne przemyślne skrytki w ślepych ścianach, pod nogami maszynistów, w kotłach z wodą. W ten sposób można było przewieźć naraz nawet do 20 t żywności w jednym pociągu. Szmuglerzy detaliści ubierali się w długie płaszcze przewiązywane w pasie, do których przymocowane były baleron, kiełbasa lub kawał słoniny, a w sekretnych kieszonkach znajdowały się kasza, mąka i inne sypkie produkty. Pod ławkami umieszczane były kosze z drobiem, a najczęściej z jajkami.

Reklama

Niemieckich żandarmów i urzędników kolejowych przekupywano, a kiedy nie można było inaczej – oszukiwano. W Warszawie zdarzyło się, że na czekających z psami na peronach żołnierzy wypuszczono z wagonów stado kotów, innym razem przeszukujący wagon Niemcy natknęli się na rodzinę podróżującą do szpitala z bardzo grubą, szczelnie ubraną, chorą babcią. Przepuścili ją, bojąc się choroby. W rzeczywistości staruszka była wielkim zarżniętym wieprzem, dla niepoznaki owiniętym w chusty. Strach Niemców przed chorobami zakaźnymi wykorzystywano także, by masowo przewozić karawanami żywność w trumnach.

Nikt z Polaków takich praktyk nie potępiał. Zdawano sobie sprawę z tego, jak trudne i niebezpieczne jest nielegalne dostarczanie żywności do miasta. Szmuglerów uważano za bohaterów, a ich proceder – za formę walki z okupantem. Zresztą byli oni czasem wykorzystywani jako kurierzy Amii Krajowej, przewozili obok żywności podziemną prasę i ulotki.

Trzeba sobie radzić

Szczęśliwi byli posiadacze ogródków działkowych lub przynajmniej balkonów. W czasie wojny zapomniano o uprawie kwiatów – każdy centymetr ziemi lub doniczki musiał być wykorzystany na produkcję żywności. Najczęściej sadzono ziemniaki, ale na grządkach przy kartofliskach rosły także: kapusta, cebula, marchew, pietruszka, rzodkiew, rzepa, buraki. Kto nie miał własnego ogródka, wykorzystywał bez pozwolenia parki i miejskie place, oczywiście, o ile nie były nur für Deutsche. W piwnicach, na strychach, a nawet w łazienkach hodowano króliki, a na przedmieściach – kozy. Te ostatnie miały tę zaletę, że pożerały absolutnie wszystko, a ich mleko nie podlegało okupacyjnej reglamentacji.

Łatwego życia nie mieli smakosze kawy. Prawdziwej nie można było nigdzie kupić, na kartki była tylko zbożowa z cykorii, ale i ta była trudno dostępna. Produkowano więc kawę z żołędzi zbieranych w lesie, które przez wiele dni moczono, żeby usunąć trujące substancje, wreszcie suszono i mielono na mączkę. Smakosze herbat musieli się zadowolić syntetyczną mieszanką z domieszką farby lub polubić napary z ziół albo obierek jabłkowych. Przypominano sobie też różne receptury z okresu I wojny światowej, np. na sałatkę z lebiody, pokrzywy, koniczyny, mąkę z kory albo perzu. Panie domu dokonywały cudów, żeby z podobnych składników przygotować jakiś posiłek. Nic się u nich nie marnowało. Wykorzystywały wodę z gotowanych klusek, ze skórek chleba potrafiły przygotować zupę. Nawet popłuczyny po mleku miały swoje zastosowanie.

Warto pamiętać o tych zaradnych kobietach w dzisiejszych czasach, kiedy tyle żywności w Polsce trafia na śmietnik, a oszczędność jest słowem niemal nieprzyzwoitym.

Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki Aleksandry Zaprutko-Janickiej – Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania.

2023-09-05 14:52

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O. Lufti: w Syrii mieliśmy nadzieję na pokój, a znowu mamy wojnę

[ TEMATY ]

Syria

wojna

Turcja

Na nowo została otwarta rana wojny, która, mieliśmy taką nadzieję, już się zabliźniała. Bez wątpienia ten turecki atak przyniesie bardzo dramatyczne konsekwencje, gdyż ani Kurdowie, ani mieszkający tam chrześcijanie nie zgodzą się na inwazję obcego kraju na terytorium zamieszkałe przez Syryjczyków. Opinię tę wyraził syryjski franciszkanin o. Firas Lufti odnosząc się do ataku wojsk tureckich na północno-wschodnie tereny Syrii.

W wywiadzie dla Radia Watykańskiego o. Lufti podkreślił, że Turcja nie ma żadnego prawa do atakowania Syrii i przestrzegł przed konsekwencjami działań wojennych.

CZYTAJ DALEJ

O Świętogórska Panno z Gostynia, módl się za nami...

2024-05-04 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Piąty dzień naszego majowego pielgrzymowania pozwala nam stanąć na gościnnej ziemi Archidiecezji Poznańskiej. Wśród wielu świątyń, znajduje się Świętogórskie Sanktuarium, którego sercem i duszą jest umieszczony w głównym ołtarzu obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i kwiatem róży w dłoni.

Rozważanie 5

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Matki Bożej Łaskawej, głównej patronki stolicy - 11 maja

2024-05-05 08:38

[ TEMATY ]

Matka Boża Łaskawa

Magdalena Wojtak

Kult wizerunku Matki Bożej Łaskawej, głównej patronki stolicy, sięga 1652 r. Wiąże się z uratowaniem miasta przed zarazą. Po raz pierwszy nazwano wówczas Maryję "Strażniczką Polski". Centralne uroczystości odbędą się 11 maja w prowadzonym przez jezuitów sanktuarium Matki Bożej Łaskawej.

Papież Innocenty X ustanowił święto Mater Gratiarum Varsaviensis na drugą niedzielę maja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję