Zjawiskiem, które najlepiej opisuje współczesny świat jest brak zobowiązań i odpowiedzialności za drugą osobę. Wynikają z niego niestałość działań i relacji oraz niepokojąca łatwość porzucania bliskiego człowieka. Trwające kilka dekad przyjaźnie i związki małżeńskie „aż do śmierci” pozostały tematem ubiegłowiecznej literatury i w praktyce zdarzają się coraz rzadziej. Dziś już nikt nie powtórzy za Antoine’em de Saint-Exupérym: „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”. Raczej krzyknie: „Twoje złe samopoczucie to nie mój problem!”. Tym bardziej że sam człowiek, relacja z nim, nie stanowi już społecznej wartości. Podobnie jak przestaje być wartością... relacja z Bogiem.
Ja super – sam
Reklama
Jednostkowe ego zostało właśnie dopieszczone do granic samozachowawczych. Od lat 90. XX wieku mainstreamowy przekaz drążył wspólnotową tkankę, budując przesadne poczucie własnej wartości. Nie byłoby to takie złe w społeczeństwie dźwigającym się z kompleksów PRL-u, gdyby nie fakt, że nowy wzorzec eliminował wartość rodziny na rzecz rozwoju jednostki. A ów rozwój wymagał, poza zerwaniem z kulturowymi stereotypami, m.in. licznych szkoleń i ciągłego podnoszenia kwalifikacji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że sytuacja na rynku pracy poprawiła się dopiero kilka lat temu. Nadal jednak tzw. sukces zawodowy w powszechnym rozumieniu zjawiska wymaga rezygnacji z założenia rodziny. Taki stan rzeczy jest coraz częściej akceptowany przez rodziców i otoczenie. Młody człowiek nie czuje tak silnie jak kiedyś presji wywieranej przez bliskich, by wszedł w struktury małżeńskie. Wystarczy, że wreszcie znajdzie swoją „drugą połowę”, z którą stworzy nieformalny związek. A jeśli wreszcie postanowi uregulować status – wybiera ślub cywilny. Choć polityka pandemiczna bez wątpienia przyczyniła się do spadku liczby ślubów kościelnych, to samo zjawisko dało się już zaobserwować przynajmniej kilka lat wcześniej. Dla przykładu: tylko we Wrocławiu w 2017 r. odbyły się 1052 śluby kościelne, a w 2021 r. – zaledwie 686. W Krakowie 2 ostatnie lata pandemii także jaskrawo unaoczniły nową tendencję. W tym mieście również liczba ślubów cywilnych była wyższa niż tych konkordatowych; w 2021 r. zawarto 1842 śluby cywilne i 1345 kościelnych. Trend ten nie dotyczy wyłącznie największych miast. Warto zauważyć jeszcze jedno: coraz więcej młodych ludzi decyduje się w ogóle na samotne życie. Czy wynika to z wygody, braku odpowiedniego partnera czy może ze strachu przed rozczarowaniem? Odpowiedzi z pewnością jest kilka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wszystko jest zmienne
Wśród osób, z którymi rozmawiałam, przeważała niewiara w trwałość współczesnego małżeństwa, co prowadziło do wniosków, że lepiej w ogóle nie formalizować związku. „Po co mam się narażać na stres, ból i koszty procesowe?” – usłyszałam. Za tą opinią posypały się emocjonalne przykłady wspaniałych małżeństw z bliższego i dalszego otoczenia, które po latach, często wielu, rozstawały się w atmosferze złości i agresji. Czy wykreowana przez globalne koncerny moda na ciągłe zmiany, ulepszanie funkcjonalności tego, co nas otacza, łatwość wymiany jednego na drugie – może mieć jakiś wpływ na relacje z ludźmi? Tak jak nie naprawiamy starego odkurzacza czy komórki, tak nie pracujemy nad relacją, która wymaga ciągłej troski i elastyczności. Przywiązanie się do kogoś, do czegoś, w ocenie części ludzi nabrało cech nie więzi, a więzienia. Jest więc sprzeczne z obowiązującą modą. Coraz częściej umiejętność dostosowania się do zmian jest wyższą wartością niż stałość. Ten nurt przenika każdą dziedzinę ludzkiego życia – życia, które zdesakralizowaliśmy i wyceniliśmy ziemską miarą. W tej nowej rzeczywistości przestrzeń dla Boga skurczyła się tak bardzo, że nie tylko nie towarzyszy On już na co dzień większości ludziom deklarującym się jako wierzący, ale też część z nas, katolików, nie potrzeba Go w kwestiach sakramentalnych.
Reklama
– Kiedy byłem „początkującym” księdzem, czyli ponad ćwierć wieku temu, i po kolędzie odwiedziłem ludzi, którzy żyli ze sobą bez ślubu kościelnego, zawsze mogli się oni spodziewać ode mnie solidnej reprymendy i stanowczej zachęty, aby „uporządkowali” swoją sytuację – wspomina ks. Andrzej Cieślik, proboszcz parafii św. Joachima w Sosnowcu. – Być może w jakimś przypadku taki nacisk doprowadził kogoś do ślubu, daj Boże ważnego, a nie zawartego pod przymusem wikarego. Ale ja już dzisiaj tego nie robię. Odkryłem, że popełniałem ten sam błąd, który robi wiele pobożnych babć, a nawet rodziców: chcą, żeby w życiu ich dzieci i wnuków „wszystko było w porządku, żeby mieli w końcu ten ślub”, żeby ksiądz się nie czepiał. W ten sposób doprowadzamy ludzi do ślubu, nie prowadząc ich do wiary. Efektem bywa nieraz to, co jest używane jako argument przeciwko sakramentowi małżeństwa: „Widzi ksiądz, nasi znajomi tyle lat żyli bez ślubu i było dobrze, a jak wzięli ślub, to po 2 latach się rozwiedli” – opowiada ks. Andrzej.
Dar z samego siebie
Dziś ks. Andrzej, kiedy spotyka ludzi w podobnej sytuacji, ma dla nich jeden przekaz: „Uwierzcie w Jezusa Chrystusa, który oddał życie dla waszego zbawienia!”.
– Zaskoczeni pytają, czy nie będę im suszył głowy o ślub. A ja odpowiadam, że kiedy naprawdę uwierzą, to oni mnie będą suszyć głowę o ślub, bo przeżywanie każdego dnia w grzechu stanie się dla nich prawdziwym ciężarem. Czasem żartobliwie dodaję, że wtedy to ja będę grymasił, mówił, że nie mam terminu albo że nie jestem pewien co do szczerości ich intencji.
Na podstawie swojej długoletniej praktyki kapłańskiej proboszcz z Sosnowca dostrzega szkodliwość koncepcji, że „małżeństwo jest dobre, dopóki służy mojemu osobistemu rozwojowi”. Za niepokojące uważa też wiele innych modnych trendów, które sprawiają, że w obliczu kryzysu czy nawet tylko poważnej kłótni łatwiej przychodzi do głowy separacja lub rozwód niż pójście do poradni małżeńskiej, na terapię, udział w rekolekcjach czy podjęcie modlitwy.
– Jeśli dla kogoś Jezus nie jest Bogiem żywym, który rzeczywiście może działać w życiu małżonków, to czy warto Go zapraszać do małżeństwa? – zastanawia się.
Oprócz przemian kulturowych, kryzysu głębokiej wiary i ostatnich zdarzeń zaburzających normalne relacje międzyludzkie nie bez znaczenia dla spadku liczby małżeństw zawieranych przed ołtarzem są przestępstwa seksualne popełniane przez niektórych kapłanów. Ten wątek jako zniechęcający do zawarcia ślubu kościelnego podało ponad 30% moich rozmówców, deklarując spadek zaufania do autorytetu księdza. I prawdopodobnie on właśnie będzie najtrudniejszym elementem, z którym w najbliższym czasie przyjdzie się zmierzyć każdemu katolikowi.
– Jak pisze św. Paweł Apostoł w Liście do Efezjan, małżeństwo mężczyzny i kobiety jest obrazem mistycznego związku Chrystusa i Kościoła – przypomina ks. Andrzej. – Narzeczeni nie przysięgają sobie jakiejkolwiek miłości, tylko taką, jaką Chrystus pokochał Kościół. A w tej miłości jest miejsce także na ofiarę, czyli dar z samego siebie dla drugiej osoby. Kto tego nie rozumie lub nie dostrzega, nie powinien myśleć o sakramentalnym małżeństwie.