Reklama

Wiara

Zabobony - grzech czy głupota?

Wydawać by się mogło, że z codziennego języka znika słowo „zabobony”. Nie jest ono w powszechnym użyciu, a młodsze pokolenie być może nawet nie wie, co w ogóle oznacza. A może marginalizowanie nazwy, kiedyś powszechnej, tym bardziej wskazuje na zagrożenia kryjące się za tym, co ona za sobą niesie? Czym zatem są zabobony?

Niedziela Ogólnopolska 27/2020, str. 10-13

[ TEMATY ]

zabobon

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wielu katolików, chociaż nie tylko, wciąż porusza się między zabobonem a wiarą czy też między wiarą a zabobonem. Zabobon w ciągu dziejów zawsze „krążył” gdzieś w pobliżu wiary. Wiara rozumna, nieustannie „szukająca zrozumienia”, wręcz żyjąca w symbiozie z rozumnością, nie dopuszcza wszakże do siebie zabobonów.

Zabobony stanowią wykwit wiary niedojrzałej, powierzchownej, prymitywnej. Właściwie więcej mają wspólnego z niewiarą. Pędzą one „własne życie” w społeczeństwach zlaicyzowanych, w których w sferze obrzędowości można odnaleźć pozostałości wiary religijnej i w które zabobony najchętniej się wdzierają. Wiara w zabobony ostatecznie uderza w wiarę istoty słabej, którą jest człowiek powołany do powierzenia swojego losu Istocie Silnej – Bogu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Sfera zabobonów, wraz z marginalizacją religii, globalizacją sekularyzmu – być może – będzie się powiększała. Będą one przybierały różne wyrazy i upostaciowienia, często zawoalowane. Jako takie nie mogą być obojętne dla myśli, analizy, oceny podejmowanej przez różne nauki, w tym teologię i antropologię.

Odwrócenie religii

Systemy filozoficzne, inspirujące do działań mających na celu rugowanie religii z życia codziennego, pozostawiły człowieka samemu sobie. Agitatorzy i funkcjonariusze tych systemów przekonywali „masy”, że kiedy odejdzie w niepamięć największy zabobon – religia, ludzkość wyzwoli się z tego wszystkiego, co jest fikcją, porzuci „ufantastycznione odbicie realnego świata” (tak religię definiowano w leksykonach wydawanych w PRL) na rzecz materializmu. Człowiek osamotniony, bez możliwości uzyskania odpowiedzi na pytanie o sens życia, cierpienia i śmierci, zaczął szukać namiastek religii. Przeznaczony do wyzwolenia się z zabobonów zwrócił się ku ideologiom pseudoreligijnym, systemom magicznym, które są zawsze „odwróceniem religii”. O ile religia stanowi życiowy stosunek człowieka do Boga, to zabobony czy w ogóle magia wskazują na wolę panowania człowieka nad transcendencją.

Reklama

Zastanawiający jest fakt, że wiara w zabobony staje się coraz bardziej powszechna wszędzie tam, gdzie nastąpiło religijne wyjałowienie. Człowiek odrzucający religię, odwracający się od wiary swoich przodków, od tradycji religijnej, która kształtowała rdzeń jego rodziny, skłania się ku irracjonalnym praktykom, mającym mu zapewnić komfort życia. Traktując zabobony jako elementy regulujące egzystencjalne procesy, wydarzenia, staje się ich niewolnikiem. Przyjmuje niektóre praktyki wypływające wyłącznie z wyobraźni, fantazji jako wiarygodne. „Miesza” w ten sposób, a nawet „miksuje” fikcję z rzeczywistością. Nieistniejący świat traktuje jako realny, a to, co faktyczne, naoczne – jako nieistniejące. Wraca w ten sposób do praczasów, kiedy to mitologia wraz ze wszelkimi stworami, istotami nadnaturalnymi, czynami legendarnych postaci była osnową życia plemion celebrujących swoją jedyność i wielkość. Od „wiary szukającej zrozumienia” przechodzi do bezrozumnych wierzeń, które nie potrzebują żadnych interpretacji, wyjaśnień.

Zabobony, „robiąc wrażenie” mocno związanych z konkretami życia, w końcu zapędzają tego, kto się im poddaje, w świat fikcji, w bajeczne i baśniowe scenerie. Ten, kto świadomie, dobrowolnie, bez jakiejkolwiek zewnętrznej presji porzuca rzeczywistość na rzecz fantasmagorii (złudzeń, iluzji, fantastyczności), za swoją decyzję ponosi odpowiedzialność moralną. Wybierany przez człowieka grzech wiary w zabobony odrywa go od tego, co jest realne. Człowiek zagubiony w grzechu, a nawet traktujący go jako swoją pożywkę, ucieka od siebie samego. W końcu grzech generuje zagubienie, bezsens, rozpacz. Wybór zabobonów jako regulatorów myślenia i postępowania czyni taką właśnie pustkę. Na dłuższą metę nie można się nimi kierować, jeśli jest się bowiem zagubionym wśród rzeczy widzialnych, dochodzi się w końcu do zagubienia duchowego, niedostrzegania „rzeczy duchowych”.

Reklama

Dekalog drogowskazem w życiu

O ile życiowy stosunek człowieka do Boga kształtuje jego sumienie, serce, rozum, to relacja człowieka z fikcją coraz bardziej pogrąża go w lęku, strachu. Paraliżuje jego wolność. Ubezwłasnowolnia go. Odtąd nie on kieruje swoim losem, ale to, co fikcyjne, wprowadza go w totalną dezorientację. Wierzący w Boga kieruje się w swoim życiu bojaźnią Bożą, czyli odwagą podejmowania odpowiedzialnych wyborów moralnych, zgodnie z Dekalogiem oraz nauką Jezusa z Kazania na Górze. Bóg nieustannie wzywa człowieka do odwagi i męstwa. Konieczne są one do tego, by bezkompromisowo demaskować to wszystko, co czyni go zniewolonym.

Pierwsze przykazanie Boże, wyryte na pierwszej tablicy Dekalogu, jest imperatywem, którego przestrzeganie nigdy nie doprowadzi do tego, by przedmioty, rzeczy, wyobraźnia zapanowały nad ludzkim rozumem. „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” (por.: Wj 20, 3; Pwt 5, 7) to wezwanie do rozsądku, niepozwalające na oddawanie czci boskiej temu, co na cześć tę żadną miarą nie zasługuje. Nie można poddać się władaniu tego, co nie istnieje. Grzech bałwochwalstwa, uległości idolom wypływa ostatecznie z pychy człowieka. Nie jest mu potrzebny Bóg prawdziwy, prawdziwe są bowiem zabobony, których przestrzeganie ma gwarantować szczęście – nie kiedyś, w przyszłości, ale już teraz, w tej chwili, natychmiast.

Stworzony przez Boga człowiek został obdarzony rozumem. To przede wszystkim dzięki Niemu stanowi on „obraz i podobieństwo Boga” (por. Rdz 1, 26-27). Dzięki odpowiedzialnemu używaniu rozumu, refleksji, analizowaniu swoich myśli, pragnień, czynów najbardziej upodabnia się do Stwórcy. Rozum pozwala człowiekowi ustrzec się przed złem, przed pokusami czy wręcz atakami złego ducha. Rozum osłabiony przez wiarę w zabobony natomiast nie jest w stanie się obronić przed destrukcyjnym oddziaływaniem zła.

Reklama

Wiara w zabobony wyłącza krytyczne myślenie. W takiej sytuacji to nie człowiek kieruje swoim losem, ufnie otwarty na wolę Bożą i zrządzenia Bożej Opatrzności, lecz ślepy los prowadzi człowieka donikąd. Kierujący się zabobonami ujawnia jednocześnie brak zaufania wobec Boga. W tym wyraża się istota grzechu ludzi poddanych zabobonom. Nie można żadną miarą połączyć wiary w Boga z wiarą w gusła, wróżby, przepowiednie, wytwory wyobraźni.

Człowiek świadomie wybierający głupotę ponosi za tenże wybór odpowiedzialność. Głupotę rozumiemy tu nie jako określenie jakiejś niepełnosprawności intelektualnej, lecz jako apoteozę fikcji, tego, co nie ma żadnego wpływu na bieg życia, co przeczy Boskiej trosce o człowieka i świat.

Otchłań nieporozumienia

Czy i jakie są granice między wiarą w Boga a wiarą w przesądy? Czy istnieje linia demarkacyjna oddzielająca te dwie postawy? Na pewno wiara w zabobony, przesądy oznacza detronizację Boga jako Pana życia, tego wszystkiego, co o nim stanowi i w czym się ono wyraża. Między jedną wiarą a drugą istnieje otchłań nieporozumienia. Wierzący w Boga pozostaje z Nim w relacjach właściwych dla osób. Ich szczytem jest miłość – jako bezwarunkowe, bezgraniczne oddanie się drugiej stronie, tu: stworzenia – Stwórcy. Między miłością do Boga a poddaniem się przesądom zionie przepaść. Człowiek wierzący w zabobony zaczyna się upodabniać – z własnej woli – do rzeczy, którą można manipulować, przestawiać z jednego miejsca na drugie. Poddając swoją wolę przesądom, staje się ich niewolnikiem.

Jak to jest możliwe, że wielu chrześcijan, mimo deklaracji wiary w Boga, na przekór wyznawanej oraz praktykowanej wierze, poddaje się zabobonom? Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że deklarowana przez nich wiara nie została wyzwolona ze złogów nieufności, zwątpienia, bezmyślności. Jest wiarą płytką, powierzchowną, niepogłębianą, bez zakorzenienia „do końca” w Ewangelii.

Reklama

Człowiek, który nie realizuje w codzienności przykazania miłości Boga i bliźniego, który się nie modli (nie tylko tradycyjnym pacierzem porannym i wieczornym, ale każdą chwilą dnia), który nie karmi się łaską sakramentów, nie czyta i nie rozważa codziennie (a nie tylko „od wielkiego dzwonu”) Pisma Świętego, który twórczo nie przeżywa swojego cierpienia – w gruncie rzeczy odchodzi od wiary w Boga.

Kierujący się zabobonami wątpią w moc Boga oraz w Jego pomoc i opiekę. Do poddania się im przyczyniają się brak nadziei pokładanej w Bogu i poszukiwanie jej w przesądach czy zaklęciach. Według teologii katolickiej, zabobony są w sprzeczności z racjonalnym myśleniem oraz w ogóle z wiarą chrześcijańską. Wskazują na trudności w poznawaniu rzeczywistości.

„Złe oko”

Według statystycznych sondaży, ponad połowa dorosłych Polaków ma się przyznawać do wiary w przesądy. Trzymanie kciuków ma przynieść jeśli nie szczęście, to na pewno powodzenie temu, za którego kciuki te się trzyma. Trzynasty dzień miesiąca musi być pechowy, a bezwzględnie taki jest trzynasty dzień wypadający w piątek. Niektórzy ludzie nie chcą mieszkać na trzynastym piętrze wieżowców (zdarzają się skrajne, usankcjonowane administracyjnie przypadki, kiedy po dwunastym piętrze następuje piętro czternaste). Wielu nie chce się witać przez próg, byłaby to bowiem niechybna zapowiedź nieporozumienia czy niezgody między pozdrawiającymi się. Można spotkać rodziców czy dziadków, którzy zawiązują czerwoną wstążeczkę w łóżeczku czy w wózku dziecka, na wysokości jego głowy, by w ten sposób „złe oko” go nie sięgło i nie sprowadziło na nie choroby, nieszczęścia.

Wierzący w zabobony coraz bardziej pogrąża się w strachu, trwodze. Boi się „złych oczu” czy „złego oka”, które może spowodować szkody dosłownie wszędzie. Mieszkający na wsi nie mogą człowieka o takich „oczach” wprowadzać do obory, może bowiem sprowadzić chorobę bydła czy innych zwierząt. Nie może on pojawić się na podwórzu domostwa między ptactwem domowym – mógłby porazić kury złym spojrzeniem i niechybnie spowodować śmiertelną walkę między nimi. Nie można się chwalić kwiatami przed człowiekiem o „złym oku” czy w ogóle wprowadzać go do ogrodu, gdyż od jego spojrzenia kwiaty zwiędną.

Reklama

Zmarły nie może „oczekiwać” na swój pogrzeb przez niedzielę, musi być koniecznie pochowany chociażby w sobotę wieczorem – inaczej ktoś inny w rodzinie szybko umrze. Wierzący w zabobony nie podniesie kwiatu, który wypadł z wieńca czy z wiązanki w czasie procesji w kondukcie pogrzebowym w drodze na cmentarz bądź już na cmentarzu. Gdyby się schylił po tenże kwiat, z pewnością ktoś z jego bliskich albo i on sam rychło by umarli. Podobnie niektórzy gdy widzą, że jodła lub świerk wyrastają ponad dach jednorodzinnego domu, niezwłocznie wspinają się niemal na szczyt drzewa, by ściąć jego stożek wzrostu. Gdyby tego nie zrobili, oznaczałoby to śmierć gospodarza.

Wierzący w zabobony stawia bądź zawiesza w korytarzu swojego domu portret Żyda, chociaż nic a nic nie wie o żydach i judaizmie. Chce po prostu być bogaty. Panicznie boi się czarnego kota, który przebiega drogę przed jego autem. Niektórzy się nawet zatrzymują, by inny pojazd przekroczył linię przejścia kota z jednej strony jezdni na drugą. Nie chcą dla siebie nieszczęścia, ale los drugiego człowieka już ich nie interesuje. Kot z tego przesądu ma panować nad przyszłością człowieka, ma być przyczyną sprawczą takiego czy innego nieszczęśliwego zdarzenia. Wiara w jeden zabobon rodzi wiarę w kolejny. W ten sposób powstaje łańcuch powiązanych ze sobą ogniw głupoty.

Istnieją niemal niezliczone praktyki zabobonne, związane z określonymi świętami (Wielkanocą czy Bożym Narodzeniem), wspomnieniami świętych (np. Andrzeja), ceremoniami i obrzędami, które są określane przez antropologię i etnologię jako „ryty przejścia” (narodziny, zawarcie małżeństwa, pogrzeb), zwyczaje obrzędowości agrarnej. Wiele z tych praktyk zostało odziedziczonych po wcześniejszych pokoleniach. Zabobony przechodziły i wciąż przechodzą, jak na taśmie transmisyjnej, od jednego pokolenia do drugiego, wśród zarówno tych, którzy deklarują wiarę w Boga, jak i niewierzących. Najczęściej osoby te nie podejmują krytycznej refleksji nad tymi praktykami, chociaż nie krępują się o nich mówić innym, w tym duszpasterzom.

Katolik wierzący w zabobony sercem swoim jest przy nich, a nie przy Bogu. Nie chce poznać do końca prawdy o sobie, ona bowiem domagałaby się bezkompromisowego nawrócenia, całkowitego zaufania Bogu, miłosierdziu Bożemu. Stwierdzenie to powinno być zachętą do podjęcia przez duszpasterzy i teologów katechezy mającej na celu wyzwolenie katechizowanych (od dzieci poczynając, na starcach kończąc) z fikcji zabobonów na rzecz prawdy wiary w Boga.

Katechizm Kościoła Katolickiego:
„Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną!”
2110. Pierwsze przykazanie zabrania oddawania czci innym bogom poza Jedynym Panem, który objawił siebie swojemu ludowi. Zakazuje zabobonu i bezbożności. Zabobon to pewnego rodzaju wynaturzony przerost religijności; bezbożność jest wadą sprzeciwiającą się, przez brak, cnocie religijności.
Zabobon
2111. Zabobon jest wypaczeniem postawy religijnej oraz praktyk, jakie ona nakłada. Może on także dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, na przykład, gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym. Popaść w zabobon – oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają.

Eugeniusz Sakowicz
kierownik Katedry Religiologii i Ekumenizmu w Instytucie Nauk Teologicznych na Wydziale Teologicznym UKSW oraz członek Komitetu Nauk Teologicznych PAN.

2020-06-30 10:09

Ocena: +23 -7

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieci giną, politycy zwlekają

[ TEMATY ]

zabobon

Zatrzymaj aborcję

Już 5 miesięcy temu projekt ustawy #ZatrzymajAborcję został większością głosów skierowany do dalszych prac w Sejmie. 850 tysięcy obywateli wyraziło wolę wprowadzenia zakazu aborcji eugenicznej, to rekordowo dużo. Co stoi na przeszkodzie, by wreszcie zrównać prawa dzieci zdrowych i chorych? Projekt zyskał pozytywną opinię sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i został skierowany do Komisji Rodziny i Polityki Społecznej. Od dłuższego czasu komisja uchyla się od podjęcia prac nad projektem. 18 kwietnia wysłaliśmy zatem w trybie dostępu do informacji publicznej zapytanie, od jakich jeszcze organów komisja chce uzyskać opinie i do kiedy mają one zostać wydane. Ponad miesiąc później przyszła odpowiedź, także element gry na czas – komisja gromadzi informacje i sama nie wie, do kiedy będzie czekać.

Z pisma wynika, że już w marcu przewodnicząca Komisji Polityki Społecznej i Rodziny wystąpiła o sporządzenie opinii na temat projektu „Zatrzymaj Aborcję” do Biura Analiz Sejmowych, Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministra Zdrowia. Po co? Jaki jest cel pytania ministerstw czy można w Polsce zakazać zabijania ludzi? Ministerstwo Zdrowia wyjaśniło, że opinii nie opracowuje. Trudno się dziwić, bo zabijanie dzieci nie ma nic wspólnego z medycyną.

CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Bratysława: Kościół modli się za rannego premiera i apeluje o pokój społeczny

2024-05-15 19:56

[ TEMATY ]

premier

Słowacja

PAP/EPA/JAKUB GAVLAK

Życzę Panu Premierowi szybkiego powrotu do zdrowia, a wiernych wzywam do modlitwy o pokój dla naszej Ojczyzny i wszystkich obywateli Republiki Słowackiej - napisał w związku z atakiem na premiera Roberta Fico przewodniczący Konferencji Episkopatu Słowacji abp. Bernard Bober.

„Wyrażam głębokie ubolewanie z powodu nieszczęścia, które spotkało premiera Roberta Fico. Potępiam przemoc, nienawiść i agresję, które jedynie rodzą dalsze zło i pogłębiają polaryzację w społeczeństwie. Apeluję do sumień wszystkich, nie bądźmy obojętni, bądźmy budowniczymi pokoju. Nie krzywdźmy się wzajemnie, ale umacniajmy dobro, które jest w każdym człowieku. W modlitwie życzę Panu Premierowi szybkiego powrotu do zdrowia, a wiernych wzywam do modlitwy o pokój dla naszej Ojczyzny i wszystkich obywateli Republiki Słowackiej” - napisał abp Bober.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję