Ci, którzy nie załapali się na pierwowzór „Króla Lwa” z 1994 r., w reżyserii Rogera Allersa i Roba Minkoffa, a wybiorą się na remake filmu, który jest pokazywany od niedawna w kinach, mają trudniej. Brakuje im punktu odniesienia, którym jest oryginał. Tamten film bił – jak nie w kinach, to w telewizjach – rekordy oglądalności i rozpoznawalności, których nie osiągnęły „Król Lew II” czy „Król Lew III” i nie osiągnie remake w reżyserii Jona Favreau. W obu historia jest ta sama – w scenariuszu inspirowana „Hamletem” Szekspira – ale wykorzystana technika inna. Kiedyś postacie były rysowane ręcznie, a efekty oświetlenia i trójwymiarowe były wygenerowane komputerowo. Remake jest już zrealizowany w technice CGI (obrazy generowane komputerowo), gdzie wszelkie elementy obrazu (postacie, pojazdy, krajobraz) powstały wyłącznie za pomocą komputera. Inaczej mówiąc – technicznie mucha nie siada. A jednak pierwowzór urzeka bardziej. Warto porównać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu