Byliśmy niedawno pod wielkim wrażeniem wyroku, który zapadł w Polsce 18 lat temu. Młody człowiek niewinnie skazany odsiedział za kratami 18 lat! Z różnych informacji medialnych dowiadujemy się, że dochodziły do sędziów i prokuratorów głosy wskazujące na niewinność tego chłopaka, jeszcze kilka lat temu ktoś zgłaszał wątpliwości co do wymierzonej mu kary, ale nikt nie pofatygował się, żeby sprawę zbadać dokładniej.
Jak widać ludzkie sądy nie zawsze są sprawiedliwe. Najczęściej po czasie dowiadujemy się nieraz o różnych okolicznościach, o układach korupcyjnych itp. Jest rzeczą bardzo smutną, że ludzie podejmują ważne decyzje dotyczące wolności w sposób tak nieodpowiedzialny. Pozbawienie kogoś wolności to okrutna kara. Trzeba tylko poruszyć swoją wyobraźnię: jeżeli ktoś spędzi w areszcie choćby jeden miesiąc, to jest to już coś okrutnego. A gdy są to lata, w dodatku jeżeli odbywa się karę za czyn, którego nigdy się nie popełniło... Jakże smutne muszą być odwiedziny takiego człowieka przez jego rodzinę, jakże okrutna była jego samotność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pan Jezus zwraca naszą uwagę na los więźnia. „Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” – mówi (Mt 25, 36). Już samo aresztowanie jest okrutną „przygodą życia” – w rachubę wchodzi tu nie tylko pozbawienie kogoś wolności, ale także odsądzenie go od czci i wiary. A przecież nie wszyscy aresztanci są winni. To jest dopiero przygotowanie do osądzania. Trzeba to wziąć pod uwagę. Dlatego ze smutkiem i z dużą rezerwą patrzę na obwieszczenia telewizyjne wskazujące na możliwość takiego czy innego ukarania konkretnego człowieka, zwłaszcza że dość często komentatorzy telewizyjni ogłaszają to z poczuciem jakiejś dumy i wyższości.
Oczywiście, są fakty różnych nadużyć, przestępstw, a nawet zabójstw i kara jest czymś nieuniknionym. Ale trzeba byłoby chyba bardziej stawiać problem na płaszczyźnie moralnej. Wielokrotnie np. redakcja „Niedzieli” otrzymuje listy od więźniów, w których dzielą się swoim nieszczęściem i mówią o swojej życiowej klęsce. Musimy mieć w sercu trochę miłosierdzia, by unikać jakiegoś butnego traktowania oskarżonych. Trzeba dostrzegać istnienie grzechu i nieprawości, ale kara nie może być odwetem, pomstą, ona musi mieć charakter naprawy moralnej. Musimy też wierzyć, że i tak będzie to kiedyś osądzone przez Boga – wszystko wiedzącego, naprawdę sprawiedliwego i miłosiernego. Należałoby więc uczulić sumienia sędziów, którzy wyrokują w takich sprawach, że są tu odpowiedzialni przed samym Bogiem. Powołują się na majestat Rzeczypospolitej, ale zawsze w tle musi być uwzględniony majestat Boga, Sędziego naprawdę sprawiedliwego.