Gin z tonikiem, a może czysta albo koniaczek? – Tymoteusz Czerepak otworzył przed Karolem suto zaopatrzony barek.
– Dziękuję. Nie piję alkoholu – Karol zdecydowanie odmówił wysokoprocentowego poczęstunku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Panie Karolu, mam do pana zaufanie. Chcę wystartować w wyborach... To zabawne, ale chcę pana poprosić o pomoc. Ja jestem z Niechsięchową związany całe życie, a pan jest tutaj nowy... A jednak wie pan coś więcej o naszych mieszkańcach niż ja... Niech pan zostanie moim doradcą – powiedział i nie czekając na odpowiedź, zaproponował gościowi kawę.
– Jeżeli nie sprawi to panu kłopotu, to poproszę o szklankę wody.
Czerepak postawił na stoliku dwie szklanki, dla gościa i dla siebie. Nalał krystalicznej wody. Karol pił powoli i uważnie zerkał na gospodarza. Ten cierpliwie czekał na odpowiedź, nie sięgając po swoją szklankę.
– Panie Tymoteuszu, czy pan zna swojego patrona?
– To chyba był ktoś związany ze św. Pawłem?
– Tak, jego uczeń, pierwszy biskup Efezu... Uwierzył i został męczennikiem.
Tymoteusz słuchał, nie bardzo rozumiejąc, do czego zmierza jego gość.
– Jeżeli chodzi o kampanię wyborczą, to zgadzam się, że to harówa... To tak a propos męczeństwa? – zaśmiał się Czerepak.
– Nie. Czy pan ma wiarę? Czy wierzy pan w swoje zwycięstwo? Bez tego elementu nie będzie sukcesu – Karol dopił wodę.
Reklama
– Oczywiście. Chociaż przeciwnicy są groźni...
– Nie wierzy pan...
– Ale...
– Nie wierzy pan! Jak pan będzie chciał wygrać bardziej niż nasza mundialowa drużyna piłkarska, jak pan naprawdę uwierzy, to ja panu pomogę w walce o fotel wójta.
– Ja już wierzę, skoro pan obiecał mi pomóc.
– Musi pan mieć plan, ofertę dla mieszkańców. Pozytywną ofertę, a nie tylko negację działań obecnej władzy gminnej. I musi pan w swoją ofertę wierzyć. Rozumie pan.
– To są oczywistości.
– Oczywiście, ale pan do tych oczywistości nie ma stuprocentowego przekonania... Po co pan mnie prosi o pomoc i po co pan chce startować w wyborach?
Po ostatnich słowach Karola zapanowała długa cisza. Tymoteusz Czerepak w tej właśnie chwili jednym haustem wypił wodę i... poczuł, że smakowała mu ona jak nigdy.
– Niech pan odstawi na bok osobiste kalkulacje i partyjne plany. Niech pan poczuje w sobie przewodnika, który poprowadzi swój lud do obiecanej ziemi. Jeżeli uwierzy pan w swoje działania i cel, to i ludzie dadzą się przekonać. Inaczej będzie to tylko gra pozorów.
Czerepak cały czas czuł w ustach smak wody, która jakby przemieniona w szlachetny napój z każdym słowem wypowiedzianym przez Karola, wypełniała swoją mocą najdalsze zakamarki jego jestestwa. Zerknął na butelkę. Była to ta sama woda, którą pijał od lat. Woda produkowana niedaleko Niechsięchowy.
Reklama
– Przyznam się, że nie doceniałem n a s z e j wody – oświadczył Tymoteusz Czerepak.
Spotkanie dobiegło końca. Gospodarz odprowadził gościa aż do furtki. Potem wrócił, nalał sobie szybko szklankę wody i wypił. Ku rozczarowaniu poczuł tylko zwyczajny smak wody.
Pan Niedziela przed snem i na finał kolejnego rozdziału powieści również wychylił szklankę wody, która i w tym przypadku miała dla organizmu ozdrowieńczą moc.