Reklama

Pierwszy po królu

Takiej władzy jak prymasi Polski nie mieli żadni inni biskupi w Europie. Przewodniczyli obradom Sejmu, byli pierwsi po królach i zastępowali ich w czasach bezkrólewia. I właśnie ta duchowa, a także świecka władza wiele razy uchroniły państwo i naród od zguby

Niedziela Ogólnopolska 18/2018, str. 16-18

[ TEMATY ]

prymas Polski

Artur Stelmasiak

W Gnieźnie w 2016 r., podczas obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski

W Gnieźnie w 2016 r., podczas obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Choć obecnie tytuł prymasa Polski jest tylko honorowy, to jest on nośnikiem wielkiej, 600-letniej służby Kościołowi i Polsce. Ta tradycja jest jednak o wiele starsza, bo sięga 1000 r., gdy powstała pierwsza polska archidiecezja w Gnieźnie. To miejsce stało się ostoją polskości silniejszą niż państwo.

– Faktem jest, że żaden z biskupów w Europie nie miał podobnych prerogatyw do tych, które miał prymas Polski. U ich genezy leży pierwszeństwo metropolii gnieźnieńskiej wśród polskich diecezji – podkreśla abp Wojciech Polak, prymas Polski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Najważniejsza inwestycja w historii

Każdy naród jest przywiązany do symboli, które z czasem stają się państwowymi skarbami, insygniami władzy i przywiązania do tradycji. Takimi symbolami są np. Włócznia św. Maurycego oraz Szczerbiec, czyli miecz koronacyjny polskich monarchów. Jednak bez wątpienia najważniejszym religijno-państwowym skarbem są relikwie św. Wojciecha. historia dobitnie pokazała, że na nich zbudowana jest suwerenność narodu, która jest o wiele bardziej trwała niż polska państwowość.

Bolesław Chrobry wykupił ciało męczennika za równowartość jego wagi w srebrze. Choć zdawał sobie sprawę, że jest to ważne dla raczkującego wówczas chrześcijaństwa, to jednak nie wiedział, że relikwie św. Wojciecha będą najlepszą inwestycją w całej historii Polski. – Dzięki temu otrzymaliśmy na zjeździe gnieźnieńskim arcybiskupstwo, czyli niezależną od Świętego Cesarstwa Rzymskiego prowincję kościelną. W ten sposób młode państwo miało zagwarantowaną suwerenność zarówno hierarchiczną, jak i duchową – mówi ks. Robert Nurski, historyk z archidiecezji gnieźnieńskiej.

Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie państwo i Kościół mają wspólny historyczny początek. Relikwie św. Wojciecha w Gnieźnie stały się fundamentem założonej w 1000 r. archidiecezji. Polacy byli pierwszymi Słowianami z niezależną strukturą kościelną i arcybiskupem, który mógł samodzielnie koronować króla. Dla przykładu, Czechy uzyskały taką samodzielność dopiero 350 lat później.

Reklama

Nic więc dziwnego, że relikwie św. Wojciecha były tak samo cenne z punktu widzenia zarówno Kościoła, jak i państwa. Najlepszym przykładem może być patriotyczna postawa abp. Mikołaja Kurowskiego podczas sporów i walk z Zakonem Krzyżackim. Jego następca – abp Mikołaj Trąba bronił polskiej racji stanu na soborze w Konstancji. Delegacja arcybiskupa nie tylko odparła krzyżackie oszczerstwa, ale również przekonała znaczną część zgromadzonych dostojników do polskiej argumentacji. – Całkiem możliwe, że ta dyskusja na soborze poskutkowała tym, iż w 1417 r. abp Trąba wrócił do Gniezna jako prymas Polski – podkreśla ks. Nurski.

Gdy papież Marcin V ofiarował mu godność kardynalską, abp Trąba odmówił, gdyż uważał, że podporządkowałby się w ten sposób władzy papieży. Z tego powodu prymasi otrzymali później przywilej noszenia purpury, nawet gdy nie byli kardynałami.

Prawie król

Tylko w Polsce funkcja prymasa miała tak wielkie znaczenie kościelne i jednocześnie państwowe. Początkowo arcybiskup gnieźnieński uzyskał tylko prawo koronacji królewskiej i zwierzchności jurysdykcyjnej w Kościele w Polsce nad metropolią zarówno gnieźnieńską, jak i w pewnych wymiarach lwowską. Przy spornych sprawach między duchownymi z innych diecezji a ich biskupami odwoływano się właśnie do prymasa.

Na początku XVI wieku uprawnienia prymasów Polski zostały wzbogacone o tytuł i uprawnienia „legata urodzonego” Stolicy Apostolskiej. Arcybiskup gnieźnieński otrzymał przywileje takie, jakie przysługiwały arcybiskupowi Canterbury w Anglii. Prymas reprezentował też cały Kościół z Polski na zewnątrz, a w precedencji nie ustępował nawet kardynałom.

Jeszcze więcej uprawnień prymasi uzyskali od państwa polskiego oraz kolejnych sejmów. Przede wszystkim byli koronatorami królów polskich, udzielali królewskich ślubów oraz prowadzili pogrzeby członków ich rodzin. Na tym nie koniec, bo najwyższa władza duchowna miała także prerogatywy królewskie. Władysław Jagiełło nazwał arcybiskupa Gniezna „generalnym zastępcą naszego Królestwa Polskiego”. Prymas był w Polsce najważniejszą osobą po królu. Jako senator zajmował pierwsze miejsce po władcy.

Reklama

Na sejmie w 1573 r. przyznano prymasom oficjalnie urząd interreksa. Odtąd do obowiązków prymasa należały: objęcie władzy w państwie po śmierci króla, załatwianie bieżących spraw państwa, przyjmowanie przedstawicieli zagranicznych poselstw, zwoływanie sejmu konwokacyjnego i elekcyjnego oraz nominowanie nowego króla i koronowanie go. W czasach saskich namiestnictwo prymasowskie stało się instytucją niemal stałą, a więc de facto prymasi byli prawie królami.

Bracia Poniatowscy

W pierwszych wiekach istnienia metropolii gnieźnieńskiej arcybiskupi byli często jedynymi łącznikami ziem Polski. W czasach rozbicia dzielnicowego przypominali, że Polakom należy się korona. Przykładem może być synod w Łęczycy, na którym to właśnie abp Jakub Świnka zabiegał o jedność państwa i obronę przed niemieckimi wpływami.

Rola arcybiskupów jako prymasów Polski była bardzo ważna także w czasach świetności I Rzeczypospolitej. Osiedlili się oni w Łowiczu, aby być bliżej Warszawy i spraw królewskich. – W tym okresie prymasi tylko bywali w Gnieźnie, a zdarzały się nawet takie przypadki, gdy na ingres wysyłali swojego przedstawiciela – mówi ks. Stanisław Majkut, dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Łowiczu.

Niestety, XVIII wiek nie był najlepszy ani dla Polski, ani dla Kościoła, co doprowadziło do utraty niepodległości oraz rozerwania starej metropolii gnieźnieńskiej. – Wiek XVIII jest przykładem tego, jak na kryzys państwa nałożył się jednocześnie kryzys władzy w Kościele. Upadek Rzeczypospolitej był przykładem kryzysu dwóch oddzielnych struktur: świeckiej i duchowej – uważa prof. Wiesław Wysocki, historyk UKSW.

Reklama

Pewnym symbolem mogą być bracia Poniatowscy, z których jeden – August – był ostatnim królem Polski, a Michał – ostatnim prymasem I Rzeczypospolitej. Kiedy wiosną 1794 r. Warszawą zawładnęła insurekcja kościuszkowska, obaj Poniatowscy stali się celem ataków, a przed stołecznym Pałacem Prymasowskim postawiono szubienicę, na której urządzano pokazowe egzekucje. I choć prymasa nie powieszono, to jednak jego śmierć wywołała wiele plotek i spekulacji. Do tej pory okoliczności śmierci prymasa Poniatowskiego są tak samo niejasne jak śmierć ostatniego króla Polski.

XIX wiek był czasem prześladowań, ale także narodowego i moralnego odrodzenia. Kościół musiał zastępować instytucje nieistniejącego państwa, aby zachować jedność narodu. Konsekwencje rozbiorów musiały uderzyć także w urząd prymasa Polski, który był wówczas jedynym symbolem jedności Kościoła i rozerwanej Polski. Dlatego król pruski Fryderyk Wilhelm II zakazał metropolicie gnieźnieńskiemu abp. Ignacemu Krasickiemu używać tytułu prymasa Polski i Litwy.

Trzech prymasów

Rząd pruski chciał całkowicie znieść prymasostwo i skasować archidiecezję gnieźnieńską. Nie powiodło się to jednak dzięki zdecydowanemu sprzeciwowi Stolicy Apostolskiej. Papież zgodził się jedynie na wyniesienie Poznania do godności arcybiskupstwa i połączył go unią personalną z Gnieznem. – Pierwszym działaniem władz zaborczych było uderzenie w prymasostwo, które jest jednym z fundamentów narodu polskiego – mówi ks. Nurski.

W XIX wieku tylko abp Leon Przyłuski i abp Mieczysław Ledóchowski przypomnieli narodowi swoją prymasowską godność, co wywołało gwałtowną reakcję władz pruskich. Prymas Ledóchowski był więziony przez władze pruskie za obronę języka polskiego w nauczaniu religii.

O ile władze pruskie za wszelką cenę zwalczały urząd prymasa, to w zaborze rosyjskim i austriackim było odwrotnie. Rosjanie chcieli być koronowani na królów Polski przez prymasa. Udało się to carowi Aleksandrowi I, który uzyskał od papieża tytuł prymasa Królestwa Polskiego dla nowo utworzonej metropolii warszawskiej. Z podobnych względów powołaniem prymasa zainteresowana była Austria. Franciszek I wydał patent ustanawiający tytuł „prymasa Galicji i Lodomerii”, ale Stolica Apostolska nigdy nie zaakceptowała cesarskiego pomysłu.

Reklama

Gdy Polska odzyskała niepodległość, mieliśmy dwóch prymasów – z Polski (z Gniezna) i Królestwa Polskiego (z Warszawy). Do tej godności poczuwali się zarówno warszawski arcybiskup Aleksander Kakowski, jak i metropolita gnieźnieńsko-poznański Edmund Dalbor. Papież Benedykt XV obydwu hierarchów uhonorował kardynalskimi kapeluszami, jednak sprawa pierwszeństwa w Episkopacie Polski nie ustała. Prymas Dalbor zwrócił się do papieża Piusa XI (byłego nuncjusza apostolskiego w Polsce) z prośbą o ostateczną decyzję w spornej kwestii. Wówczas Święta Kongregacja Nadzwyczajnych Spraw Kościoła znalazła salomonowe rozwiązanie: zatwierdziła arcybiskupowi Gniezna tytuł prymasa Polski, a kard. Kakowskiemu, dożywotnio – prymasa Królestwa Polskiego. Przy okazji jednak zniosła jurysdykcję prymasowską wobec innych polskich diecezji.

Na skutek presji opinii publicznej kard. Kakowski nie używał później tytułu prymasa Królestwa Polskiego, a następca kard. Dalbora, salezjanin kard. August Hlond – dzięki wyjątkowym osobistym zdolnościom i talentom dyplomatycznym – odgrywał rolę lidera w całym polskim Kościele. Jakby tego było mało, pod koniec życia, po II wojnie światowej, kard. Hlond został mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim – i tak tytuł prymasa Polski trafił do powojennej Warszawy.

Prymas Tysiąclecia

Sytuacja w komunistycznej Polsce wymagała nadzwyczajnych środków także ze strony Kościoła. Kard. Hlond miał uprawnienia legata w zakresie jurysdykcji, dzięki którym mógł samodzielnie mianować biskupów i tworzyć na ziemiach zachodnich nowy podział administracyjny Kościoła. Po śmierci kard. Hlonda w 1948 r. papież mianował nowym prymasem Polski oraz arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim bp. Stefana Wyszyńskiego, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia.

Reklama

W czasach komunistycznej dyktatury okazał się on mężem stanu i prawdziwym duchowym interreksem. Prymas Wyszyński przeprowadził Kościół przez największe mroki komunistycznego totalitaryzmu. Przez władze PRL był więziony, szykanowany oraz konfliktowany z innymi biskupami, jednak po każdym z tych ciosów wychodził zwycięsko, a pozycja prymasa jako przywódcy Kościoła i narodu była coraz większa.

Osobisty autorytet, wzmocniony internowaniem, wyjątkowe cechy osobowości kard. Stefana Wyszyńskiego oraz szczególna sytuacja Kościoła za żelazną kurtyną pozwoliły mu stworzyć model posługi prymasowskiej na skalę dotąd nieznaną. Konsekwentnie bronił praw człowieka i narodu i stworzył – mimo prześladowań – dla Kościoła przestrzeń wolności, jaką nie cieszył się on w żadnym z krajów bloku sowieckiego.

Również kard. Józef Glemp posługę prymasa rozpoczął w trudnym dla Polski okresie, kilka miesięcy po jego ingresie wybuchł bowiem stan wojenny. Czasy były niespokojne. Pojawiły się represje wobec Kościoła, liczne szykany, a nawet morderstwa księży. Rola prymasa jako interreksa, czyli narodowego przywódcy w czasach bezkrólewia, wyczerpała się po 1989 r., kiedy to w kraju rozpoczęły się demokratyczne przemiany. Liczne prerogatywy prymasa jako głowy Kościoła w Polsce stopniowo wycofywano, a Kościół powoli zaczynał funkcjonować na wzór zachodni, w którym wszystkie decyzje podejmuje wspólnie cały Episkopat. Prymas został pierwszym pośród równych. Jego przywództwo stało się jedynie duchowe i honorowe, a nie tak jak wcześniej – jurydyczne.

Reklama

Powrót do Gniezna

Na skutek bulli papieskiej „Totus Tuus Poloniae populus” z 1992 r. kard. Glemp przestał pełnić funkcję arcybiskupa gnieźnieńskiego, co było związane z likwidacją unii personalnej Warszawy i Gniezna. Aby w ten sposób nie pozbawić go tytułu prymasa Polski, postanowiono, że kard. Glemp ma prawo do zachowania tytułu prymasa Polski jako „kustosz relikwii św. Wojciecha, czczonych w katedrze gnieźnieńskiej”. Nowy metropolita gnieźnieński w osobie abp. Henryka Muszyńskiego nie uzyskał natomiast tytułu prymasa.

Tytuł prymasa Polski powrócił do Gniezna w 2009 r., gdy kard. Glemp ukończył 80 lat. Benedykt XVI zdecydował, że tytuł prymasa Polski zostaje przywrócony kolejnym metropolitom gnieźnieńskim.

Obecnie tytuł prymasa Polski jest tytułem honorowym przysługującym metropolitom gnieźnieńskim. Nie wiąże się z nim jurysdykcja w sensie sprawowania jakiejkolwiek władzy wobec innych biskupów i diecezji. Przywilejami wynikającymi z funkcji prymasa są honorowe miejsce podczas uroczystości liturgicznych oraz miejsce w Radzie Stałej Konferencji Episkopatu Polski.

– Gniezno jest widomym znakiem ciągłości dziejów, historii i życia Kościoła w Polsce oraz duchowej jedności Polski z Europą – podkreśla obecny prymas Polski abp Wojciech Polak. – Misja św. Wojciecha jest wciąż aktualna. Ważna szczególnie w obliczu „pękającej” i coraz bardziej narażonej na wewnętrzne napięcia i kryzysy Europy.

2018-04-30 11:29

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wiarą się podzielić

Niedziela Ogólnopolska 8/2016, str. 14-15

[ TEMATY ]

wywiad

chrzest

prymas Polski

Chrzest Polski

abp Wojciech Polak

Bernadeta Kruszyk

Chcemy pochylić się nad naszym chrześcijańskim dziedzictwem – mówi abp Wojciech Polak, prymas Polski

Chcemy pochylić się nad naszym chrześcijańskim dziedzictwem – mówi abp Wojciech Polak, prymas Polski

W związku z 1050. rocznicą Chrztu Polski – o wyzwalającej mocy chrześcijaństwa, drogach odnowy indywidualnej i narodowej z abp. Wojciechem Polakiem, prymasem Polski – rozmawia Lidia Dudkiewicz

LIDIA DUDKIEWICZ: – Ksiądz Prymas zwraca uwagę, że czas szczególnej łaski związany z 1050. rocznicą Chrztu Polski należy postrzegać w trzech przestrzeniach: refleksji, dziękczynienia oraz świadectwa. Proszę wyjaśnić Czytelnikom „Niedzieli”, jakie treści kryją się pod tymi pojęciami.

CZYTAJ DALEJ

Niebo – misja na co dzień!

2024-05-07 08:46

Niedziela Ogólnopolska 19/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

Karol Porwich/Niedziela

Zmartwychwstały Pan dał swoim uczniom wystarczająco wiele dowodów na to, że żyje. A teraz, przed wstąpieniem do Ojca, przygotowuje ich do nowego etapu w dziejach zbawienia ludzkiej rodziny. Rozstający się z Apostołami Pan objawia im swoje (i Ojca) dalekosiężne plany. Oto dość zwyczajni ludzie – uczniowie Jezusa, chrześcijanie – mają maksymalnie zaangażować się w rozwój królestwa Bożego na ziemi. Wnet ruszą w świat z Dobrą Nowiną. Pamiętają też, że mają się modlić, wiedzą, jak to czynić i o co prosić Ojca: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Podczas licznych spotkań ze Zmartwychwstałym uczniowie zostali obdarowani tchnieniem Ducha Pocieszyciela. Ale będzie Go „więcej”. Jezus uroczyście obiecał, że wydarzy się cud zstąpienia Ducha Świętego, który obdarzy uczniów mocą i licznymi nadprzyrodzonymi darami. Tak wyposażeni będą zdolni nieść Ewangelię „aż po krańce ziemi”. Dobra Nowina o zbawieniu powinna być zaniesiona do wszystkich ludzi. A tymczasem Jezus – po wydaniu misyjnego polecenia i złożeniu obietnicy – „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»”. Osamotnieni uczniowie, a po nich kolejne pokolenia wierzących mają się przystosować do nowego rodzaju obecności Zbawiciela. Już się boleśnie przekonali, że nie potrafią zatrzymać Go przy sobie. Teraz mają codziennie pielęgnować i doskonalić sztukę słuchania słowa Bożego, by odradzała się i rosła ich ufna wiara w Jezusa obecnego pośród nich – obecnego i udzielającego się szczególniej w eucharystycznej Ofierze i Uczcie.

CZYTAJ DALEJ

Śląskie/ Zanieczyszczenie wód głównym problemem po pożarze w Siemianowicach Śląskich

2024-05-11 14:10

PAP/Katarzyna Zaremba

Zanieczyszczenie cieków wodnych chemikaliami to obecnie główny problem po gaszeniu pożaru nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich. Jakość powietrza nie budzi żadnych zastrzeżeń i przebywanie na otwartej przestrzeni nie stanowi zagrożenia – poinformował wojewoda śląski Marek Wójcik.

Wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska zapowiedziała zmiany w prawie, które ułatwią ściganie przestępców i zapobieganie powstawaniu nowych składowisk, szczególnie substancji niebezpiecznych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję