Andrzej Gach, lider pielgrzymki sandomierskiej: – Jestem 34. raz na pielgrzymce i kiedy sobie zliczę przebyte kilometry, to wychodzi, że w sumie było ich ponad 9 tys. Zawsze byłem w służbach porządkowych. Każda pielgrzymka ma swoją historię, w którą wplatają się ludzie. Jest to organizacyjnie wielkie przedsięwzięcie. Na początku pielgrzymowania spotykaliśmy się z wielkimi trudnościami ze strony Milicji Obywatelskiej. Byliśmy nadmiernie kontrolowani, oni próbowali się nawet wmieszać do pielgrzymki, by zakłócić jej religijny charakter. To musiało wzbudzać naszą ogromną czujność. Dziś logistyka jest cięższa, bo po drogach jeździ dużo więcej samochodów, a w pielgrzymce idzie bardzo dużo młodych ludzi. Zawsze u mojego boku stali ludzie odpowiedzialni i dzięki temu nigdy nie mieliśmy poważniejszych incydentów. Dziś, kiedy ruszam na pątniczy szlak, zastanawiam się, czy podołam wszystkiemu. Jest to czas wielkiej łaski, że mogę pielgrzymować, ale też czas pokonywania własnych słabości. Udaje mi się to dzięki modlitwie przez przyczynę Matki Bożej Częstochowskiej. Jestem wdzięczny ludziom, których spotkałem na pątniczym szlaku i którzy okazali mi serce. Zawsze o nich pamiętałem, a szczególnie wtedy, kiedy dochodziłem do Pani Jasnogórskiej.
Reklama
Natalia Osowska z parafii Samborzec, 1. raz na pielgrzymce: – W przyszłym roku pójdę do pierwszej Komunii Świętej. Idę na pielgrzymkę z dwiema ciociami, siostrą cioteczną i koleżankami. Nie bałam się iść na pielgrzymkę. Idzie mi się dobrze, ale czasami trochę boli mnie noga. Na początku wracałam na wieczór do domu. Podczas pielgrzymki możemy porozmawiać na postojach, w czasie drogi pośpiewać piosenki oraz pomodlić się.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ewelina Wąsik, 7. raz na pielgrzymce: – Poznałam mojego męża 3 lata temu na pielgrzymce i od tamtej pory pielgrzymujemy razem. Od 3 miesięcy jesteśmy małżeństwem. Pielgrzymka jest dla mnie czasem ogromnej refleksji i czasem, gdzie mogę się odciąć od codzienności, od obowiązków. Mogę skupić się na sprawach najważniejszych. Pokrzepia nas też to, że idziemy razem. Wcześniej pielgrzymowaliśmy jako znajomi, narzeczeni, a teraz jako małżonkowie. W tym roku nie mogliśmy iść na całą pielgrzymkę, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się pokonać szlak w całości. Modlimy się o to, aby jak Bóg da, udało się w przyszłym roku pielgrzymować już we trzy osoby.
Dominika Dudek z parafii Osiek, 1. raz na pielgrzymce: – Zawsze chciałam iść na pielgrzymkę, aby pogłębić swoją wiarę i sprawdzić samą siebie. Nogi już wiadomo, bolą, odciski się porobiły, ale warto, bo naprawdę jest świetny klimat, świetni ludzie, dużo nowych doświadczeń, nowych miejsc. W życiu nie spodziewałam się, że będzie tak ciężko. Wydaje się, że 30 km dziennie to niedużo, ale naprawdę daje w kość. Ale mimo wszystko daję radę, bo jest motywacja do tego, żeby dalej iść.
Reklama
Tadeusz Majcher: – Jestem 20. raz na pielgrzymce. Pielgrzymowałem również z grupą kielecką. Robię to, ponieważ czuję się zaproszony przez Matkę Bożą i nie wyobrażam sobie roku bez pielgrzymki. Na co dzień żyje się od pielgrzymki do pielgrzymki i czeka się na ten czas. Nie tylko pielgrzymuję, ale również zachęcam do tego innych.
Elżbieta Nowak: – Pielgrzymuję z córkami Oliwią i Kamilą. Pierwszy raz szłam na pielgrzymkę 30 lat temu. Zawsze chciałam wrócić na pątniczy szlak, ale nie udawało się, bo życie toczyło się różnie. W tym roku zdecydowałam się iść, zachęcona przez córki. Idę, aby podziękować Bogu i Matce Najświętszej za całe życie, za męża i za dzieci. Oliwa dodaje, że bardzo jej się podoba i można poznać wielu ludzi, którzy są pomocni we wszystkim.
Helena Gruszka: – Jestem opiekunem kościoła w parafii św. Marty w Jaworzni. Pielgrzymi, którzy przychodzą raz w roku do naszej parafii, wnoszą swoją modlitwę. Obecnie w parafii budujemy nową świątynię i chcemy prosić o modlitwę w tej intencji. U nas pielgrzymi z Sandomierza mają nocleg i wtedy wiele osób przyjmuje pątników na noc, modli się w ich intencji, aby szczęśliwie dotarli do celu.
Kamila Nowak: – Idę 3. raz na pielgrzymkę z grupą muzyczną. Naszym zadaniem jest umilanie tej ciężkiej drogi pątnikom. Animujemy śpiewem także Msze św. i wieczorne apele. Posługa muzyczna jest dość wymagająca. Zwykle kiedy się idzie, to myśli się o tym, że bolą nogi, ale śpiew powoduje, że zapominamy o trudzie.
Reklama
Ewelina Zybała: – Idę na pielgrzymkę 10. raz. W tym roku pielgrzymuję z dziećmi. Franek idzie 3. raz, a Marysia 2. raz. Pielgrzymowanie z dziećmi może być lżejsze, bo mamy lepsze noclegi. Są osoby, które chętnie pomagają, nawet bez żadnego proszenia. Czasami ktoś pomaga mi w drodze prowadzić wózek, w którym jedzie Marysia. Bywają też trudności, takie jak w życiu codziennym, trzeba dzieci zachęcać do jedzenia, ubierania się czy innych codziennych czynności, ale na ogół są one grzeczne i wiedzą, że trzeba iść.
Aneta i Andrzej Pacholczakowie z dziećmi: Pawłem, Zosią i Wojtkiem: – Rodzinnie idzie się zupełnie inaczej. Wcześniej chodziliśmy indywidualnie, a teraz po kilku latach rozpoczęliśmy pielgrzymowanie rodzinne. Po pierwsze widzimy różnicę między tym, jak wyglądała pielgrzymka kilka lat temu, a obecnie. Pielgrzymowanie rodzinne z jednej strony jest lekkie, bo jesteśmy razem, a z drugiej strony wymagające, jak to w rodzinie. Musimy zadbać nie tylko o siebie, ale też o dzieci. Musimy radzić sobie nie tylko z własnymi trudnościami, ale też z trudnościami maluchów.
Donata Tokarska, 17. raz na pielgrzymce z Ostrowca Świętokrzyskiego: – Po raz pierwszy posługuję w sekretariacie pielgrzymki. Nasza praca zaczyna się już dużo wcześniej, aby wszystko było dobrze zorganizowane i aby wszyscy pielgrzymi byli zadowoleni. Prowadziliśmy zapisy przed pielgrzymką i dopinaliśmy wszystkie sprawy organizacyjne, a teraz dbamy o to, aby nikomu nic się nie stało i wszyscy bezpiecznie dotarli do tronu naszej Matki.
Małgorzata Pucułek: – Na pielgrzymce jestem po raz 10., a w grupie medycznej po raz 8., obecnie jako lekarz. Nasza służba polega na tym, żeby opatrywać pęcherze czy masować miejsca z urazami. Pomagamy pielgrzymom, którzy mają różne boleści, poparzenia słoneczne oraz bóle głowy. W tym roku jest w miarę dobrze. Jest trochę urazów obciążeniowych, bólów nóg czy nadciągnięć wiązadeł.
Reklama
Jan Wojtala ze Stalowej Woli: – Na pielgrzymce jestem 31. raz. Dla mnie każda następna pielgrzymka zaczyna się wtedy, kiedy kończy się obecna. Idę do Matki Bożej ze swoimi intencjami, ale też z intencjami ludzi, którzy nie mogli sami pójść, a prosili mnie o modlitwę. Mam 75 lat i nie wyobrażam sobie, żebym nie szedł za rok. Ale lata też swoje robią i nie wiadomo, co Bóg dla nas przygotował.
Tomasz Muter: – Pielgrzymuję pierwszy raz. Jestem młody i zawsze byłem blisko Boga. Chciałem zobaczyć jak wygląda pielgrzymka. Słyszałem różne opinie. Chciałem przekonać się na własnej skórze, ile z tego jest prawdy. Niosę ze sobą intencje swoje i bliskich, którzy prosili mnie o modlitwę. Nie idzie się łatwo, ale po kilku dniach przyzwyczaiłem się do wysiłku. Wiem, jaki mam cel i to mi też dodaje siły wewnętrznej i zewnętrznej.
Ania Sroka: – Na pielgrzymce jestem 3. raz. Ale po raz pierwszy wzięłam urlop w pracy, żeby móc pójść na Jasną Górę. To najtrudniejsza dla mnie pielgrzymka pod względem fizycznym, ale kiedy jest tak trudno, to przypominam sobie o intencji, którą niosę, i od razu jest lepiej. A poza tym mam duże wsparcie od osób, które spotykam na pielgrzymkowym szlaku.
Weronika Liwara z Ostrowca Świętokrzyskiego: – Jestem 1. raz na pielgrzymce. Sama chciałam iść, nikt nie musiał mnie namawiać. Myślałam z mamą o wyjeździe w góry, ale razem zdecydowałyśmy, że pójdziemy na pielgrzymkę. Idę w intencji mojej rodziny, modląc się dla nich o zdrowie, Boże błogosławieństwo i potrzebne łaski. Bardzo mi się podoba, a szczególnie śpiew, modlitwa w czasie drogi i nocowanie w różnych domach.
Reklama
Aneta Tokarska-Wojtasik, 32. raz na pielgrzymce: – Pielgrzymuję z mężem i dziećmi: Nawojką (12 lat), Zosią (9 lat), Marcelinką (5 lat). Zaczęłam chodzić na pielgrzymkę, mając 11 lat. Poszłam po raz pierwszy z chrzestną i spodobało mi się. Później zaczęliśmy chodzić z moją rodziną, mamą i siostrami. Małżonka poznałam na pielgrzymce i na pielgrzymce też wzięliśmy ślub w 2003 r. Postanowiliśmy, że póki będziemy mogli, postaramy się tak zorganizować czas, aby się wybrać na pątniczy szlak. Mamy za co dziękować Bogu, bo mamy troje wspaniałych dzieci. Pielgrzymka rodzinna to taka nasza forma dziękczynienia.
Siostra Dorota Woś ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi: – Wielką łaską jest dla mnie to, że mogę iść po raz 12. Pielgrzymowanie to jedno wielkie dziękczynienie Panu Bogu i Matce Bożej za życie, za wszystkie łaski, za ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze. Przede wszystkim jestem wdzięczna Panu za każdego kapłana. Modlę się za kapłanów, bo gdyby nie oni, nasze życie byłoby niczym.
Maksymilian Kubik z parafii Nowa Słupia: – Na pielgrzymce jestem 1. raz, za namową księdza, który mnie uczył. Idzie się wspaniale, nie mam żadnych odcisków, żadnego kryzysu, a dziś już 5. dzień w drodze. Pielgrzymuję w intencji dobrego wyboru drogi życiowej.
Siostra Barbara Żydek, służebniczka dębicka, 21. raz na pielgrzymce, 18. raz ze Stalową Wolą: – Przez wiele lat pracowałam w diecezji sandomierskiej. Od jakiegoś czasu pracuję w diecezji tarnowskiej, ale siła przyzwyczajenia i powszechność Kościoła sprawiły, że jestem tutaj. Hasło „Nieść światło Ewangelii” mówi samo za siebie. Mam taką cichą nadzieję, że będąc pośród tych ludzi, jestem znakiem Jezusa i że razem z tymi, którzy obok mnie pielgrzymują, niosę światło Chrystusa. Pragnę, aby ono zapłonęło w wielu sercach. Jedną z intencji jest też modlitwa o nowe powołania do życia zakonnego i kapłańskiego.
Reklama
Klaudia Dziadek, 21 lat: – Na pielgrzymce jestem 2. raz. Do pójścia namówiła mnie młodsza siostra, która chciała iść, zachęcona opowieściami o mojej poprzedniej pielgrzymce. Najbardziej podoba mi się to, że w czasie wędrówki jest czas na wszystko: na śmiech, śpiew, modlitwę, na poznanie nowych osób i wyciszenie się.
Jej siostra Patrycja dodaje: – Idę 1. raz i jest świetnie. Jest wspaniała atmosfera, śpiewamy i modlimy się. Jestem pewna, że za rok też pójdę.
Łucja Pałkus: – Na pielgrzymce jestem 2. raz. Idę w grupie porządkowej. Naszym zadaniem jest kierowanie ruchem, aby pielgrzymi byli bezpieczni i aby nie powodować zatorów na drodze. W grupie natomiast naszą rolą jest pilnowanie, aby ona była zwarta i tu różnie bywa z reakcją pielgrzymów na nasze polecenia. Widzę, jak często pielgrzymi swoją miną mówią, że nie mają siły dalej iść i trudno jest im podbiec do grupy, aby iść zwartą kolumną.
Danuta Niemczyk z Raniżowa: – Cieszę się, że mogę pielgrzymować w grupie, w której modlimy się o rychłą beatyfikację ks. Stanisława Sudoła. Pielgrzymuję w tej grupie ponad 20 lat i jestem z nią bardzo związana. Znałam ks. Sudoła osobiście, ponieważ zaczynałam pracę w szkole w Dzikowcu, kiedy on właśnie kończył swoje proboszczowanie w tej parafii. Chodziłam też do niego do spowiedzi i urzekła mnie postawa tego kapłana, który tak przenikał sumienia. Widziało się w nim miłosiernego Ojca. Pomimo tego, że spowiedź trwała długo, to było to łatwe i przyjemne, bo potrafił człowieka naprowadzić.
Reklama
Andrzej Kasica z parafii Lipnica: – Idę na pielgrzymkę 1. raz. Zachęcił mnie do niej kolega, a później usłyszałem o możliwości pielgrzymowania podczas ogłoszeń parafialnych. W czasie pielgrzymki dużo modlimy się w intencji beatyfikacji ks. Sudoła.
Jennifer Wolan: – Mieszkam w Chicago w Stanach Zjednoczonych. Pielgrzymuję do Matki Bożej w Częstochowie z moją kuzynką Beatką. Zawsze chciałam pójść na pielgrzymkę, żeby pomodlić się w intencji rodziny, a szczególnie babci. Korzystając z tego, że jestem w Polsce w czasie pielgrzymki, postanowiłam wybrać się 1. raz.
Lucyna Bałut: – Pielgrzymuję po raz 7., ale jest to moja 30. rocznica od rozpoczęcia pielgrzymowania. Z mężem zawieraliśmy związek małżeński w Jędrzejowie, w czasie pielgrzymki. I bardzo cieszę się, że znowu mogę modlić się w tym miejscu w 22. rocznicę ślubu. Nasze małżeństwo wtedy pobłogosławił bp Edward Frankowski.