Reklama

Kultura

Prawdziwy obraz Wyklętych

„Wyklęty” Konrada Łęckiego jest najlepszym filmem o bohaterach podziemia antykomunistycznego, jaki do tej pory został zrealizowany. Pokazuje prawdziwych Żołnierzy Niezłomnych – z krwi i kości, bez zbędnego patosu

Niedziela Ogólnopolska 10/2017, str. 22-23

[ TEMATY ]

film

żołnierze wyklęci

Wojciech Marczak

Kadr z filmu „Wyklęty”

Kadr z filmu „Wyklęty”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Świetny scenariusz, dobra gra aktorska, piękne zdjęcia i widowiskowe bitwy – te cechy sprawiają, że na tle polskiej kinematografii historycznej z ostatnich lat „Wyklęty” nie ma sobie równych. I choć znaleźli się krytycy z lewej strony – za to, że podjęto temat – oraz z prawej – ci marzą o wielkiej hollywoodzkiej produkcji – to jednak trzeba przyznać, że efekt pracy filmowców młodego pokolenia jest najlepszym kinem o tematyce historycznej przynajmniej od dekady.

Co ciekawe, film powstał z potrzeby serca grupki zapaleńców, którzy są świetnymi artystami, ale wystartowali praktycznie bez pieniędzy. Pewnie dlatego reżyser Konrad Łęcki i producent Marcin Kwaśny wycisnęli wszystko, co było możliwe, z każdej wydanej złotówki, a efekt naprawdę jest imponujący.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Teraz mogą się wstydzić filmowcy, którzy w ostatnich latach na produkcje historyczne wydawali po kilka, kilkanaście milionów złotych, bo „Wyklęty” i tak je przewyższa o kilka głów. – Ten film początkowo był realizowany trochę metodą hobbystyczną. Spotykała się grupa ludzi, którzy mieli pomysł i coś ważnego do powiedzenia – mówi „Niedzieli” Wojciech Niemczyk, odtwórca głównej roli Franciszka. – Ale nie wierzyłem, że ten film w ogóle powstanie, bo przecież notorycznie brakowało pieniędzy. Dlatego tak bardzo się cieszymy, że po naszej ciężkiej pracy doczekaliśmy się premiery.

Sytuacja bez wyjścia

Główna akcja filmu obejmuje lata 1945-48 i kręci się wokół oddziału antykomunistycznych żołnierzy. Fabuła nie ma linearnej narracji. Często pojawiają się wątki zarówno ze współczesnej Polski, jak i poprzedzające główną akcję filmu, dzięki czemu widzowie mogą poznać szerszy kontekst historyczny.

Pierwsza scena rozpoczyna się w 1920 r. od wyjazdu majora – ojca głównego bohatera – na wojnę polsko-bolszewicką. Ojciec mówi do małego synka, że jest mężczyzną i jedzie wypełniać swoje obowiązki, i dodaje: „Jak dorośniesz, też będziesz takie miał”. W następnej scenie widzimy Franciszka ponad 25 lat później, gdy jest żołnierzem zbrojnego podziemia niepodległościowego.

Reklama

Losy głównego bohatera odzwierciedlają historie tysięcy żołnierzy, którzy mieli do wyboru pozostanie w lesie albo śmierć w ubeckich katowniach. Trzecią drogą była współpraca z komunistycznym okupantem i donoszenie na kolegów. – To historia człowieka, który jak bohaterowie antycznej tragedii znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Takie były losy żołnierzy podziemia niepodległościowego, którzy decydowali się na walkę i do końca pozostawali wierni słowom przysięgi. Byli w tej walce samotni, zaszczuci, ale starali się zachować godność i człowieczeństwo – mówi „Niedzieli” Marcin Kwaśny, producent i odtwórca roli dowódcy Wiktora.

Film doskonale ukazuje dramat pokolenia, które broniło Polski w 1939 r. – przez lata walczyło z okupacją niemiecką, a po wojnie musiało podjąć walkę z NKWD i UB. – W połowie lat 40. ubiegłego wieku myślano, że to jeszcze nie koniec wojny. Była nadzieja, że władza Moskwy w Polsce długo się nie utrzyma. Ale w późniejszych latach sytuacja stała się beznadziejna, a ich walka była jedynie wyborem godnej śmierci – mówi „Niedzieli” Konrad Łęcki.

W jednej ze scen Franciszek ps. Lolo podjął nawet próbę wyjścia z lasu. Szybko jednak poczuł na własnej skórze, jak wygląda stalinowska amnestia, bo „w nagrodę” wylądował w ubeckiej katowni. – Film jest dosyć brutalny, jednak rzeczywistość tego okresu była jeszcze gorsza. Znane są fakty, których oszczędzamy naszym widzom – mówi Konrad Łęcki.

Kontynuacja Katynia

Twórcy „Wyklętego” podołali bardzo trudnemu wyzwaniu, bo jest to pierwszy film, który całościowo zmierzył się z tematem podziemia antykomunistycznego, którego dramaturgia została przedstawiona przez pryzmat jednego oddziału, a zwłaszcza głównego bohatera – „Lola”. Widzowie, którzy nie interesują się historią, po obejrzeniu tego filmu będą już wiedzieć, kim byli Wyklęci i dlaczego tak ich nazwano.

Reklama

Dodatkowym atutem jest fakt, że film jest w ok. 90 proc. oparty na autentycznych wydarzeniach. – Jest oparty na faktach, ale każdy z bohaterów jest syntezą kilku postaci historycznych. Wiktor ma cechy Hieronima Dekutowskiego, który gdy przemawiał do żołnierzy, powiedział: „Amnestia jest dla bandytów, a my jesteśmy wojskiem polskim” – zwraca uwagę Marcin Kwaśny.

Gdy kreowano postać Franciszka Józefczyka ps. Lolo, najwięcej zaczerpnięto z biogramu Józefa Franczaka ps. Lalek, którego UB odnalazło i zamordowało dopiero w 1963 r. – Utożsamiam się z tą postacią, bo miał mniej więcej tyle lat co ja. W ciągu 3 lat pracy nad filmem zostałem ojcem i mogę sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który był skazany na samotność i nie mógł spotykać się ze swoim dzieckiem – mówi „Niedzieli” Wojciech Niemczyk.

Podobnie jest z postaciami drugiej strony. Ówczesny minister bezpieczeństwa publicznego Jakub Berman to filmowy Mieczysław Mietkowski, a Różycki inspirowany jest Józefem Różańskim, który szczególnie „zasłużył się” w walce z podziemiem. – Chciałem pokazać, że ci ludzie mieli wtedy nieograniczoną władzę i mogli zrobić dosłownie wszystko ze swoimi ofiarami – mówi Łęcki.

Również sceneria została dopieszczona. W filmie można zobaczyć oryginalne kieleckie piwnice, gdzie katowano polskich żołnierzy, a ich krew nadal jest widoczna na ścianach. – W tych budynkach później mieszkali funkcjonariusze UB, a w zakrwawionych piwnicach stały słoiki z konfiturami i rowerki dla dzieci – wyjaśnia reżyser.

„Wyklęty” jest pierwszym pełnometrażowym filmem Konrada Łęckiego, ale temat nie jest mu obcy. Eliminacja podziemia antykomunistycznego w Polsce była kontynuacją polityki Stalina, którą rozpoczął już w Katyniu. Z tą tylko różnicą, że w 1940 r. do polskich żołnierzy strzelali Sowieci, a po 1944 r. – Polacy na rozkaz Sowietów. – Moją pracą dyplomową był krótkometrażowy film o mordzie polskich oficerów w Katyniu pt. „Pre mortem”. Teraz poszedłem za ciosem i pokazuję, co działo się z żołnierzami, którzy przeżyli wojnę – podkreśla reżyser.

Reklama

Finansowa cenzura „Wyklętego”

„Wyklęty” przejdzie do klasyki wojennej kinematografii, bo oprócz brutalnych scen ubeckich katowni zobaczymy w nim bitwy z dobrymi efektami specjalnymi oraz piękne widoki Gór Świętokrzyskich. Na tym jednak nie koniec, bo filmowcom udało się subtelnie przemycić coś, co od wieków jest spoiwem polskiej tożsamości narodowej. „Wyklęty” jest nasiąknięty tym, co nazywamy: Bóg, Honor, Ojczyzna. Ale obraz Łęckiego nie ma w sobie patosu, został zrobiony w nowoczesny i nienachalny sposób. Sceny z wątkami religijnymi wyszły bardzo naturalnie, tak jakby wiara była ostatnim i jedynym źródłem nadziei.

Ten film nie jest typem sztuki dla samej sztuki. Ma być nośnikiem pewnych wartości. Ukazuje powojenną rzeczywistość z wyraźnym podziałem na dobro i zło. Jedna strona walczyła bowiem o wolną Polskę, a druga brutalnie ją zniewalała. Również twórcy nie ukrywają, że nakręcili „Wyklętego” z pobudek patriotycznych i religijnych.

Zdjęcia zaczęli z kilkunastoma tysiącami złotych na koncie. I choć udało się zebrać 500 tys. zł od indywidualnych darczyńców, to jednak pieniędzy było za mało, aby zrealizować film z odpowiednim rozmachem. Zdjęcia kolejnych scen powstawały tylko wówczas, gdy pojawiały się kolejne wpłaty. – Gdy zaczynaliśmy w 2014 r., żadna z instytucji nie chciała z nami rozmawiać. Żołnierze Wyklęci byli tematem unikanym i źle widzianym – mówi Konrad Łęcki. Okazało się, że temat podziemia antykomunistycznego objęty był nieoficjalną, ale bardzo skuteczną finansową cenzurą. Tytuł filmu można więc odczytywać wieloznacznie. Odnosi się do postaci głównego bohatera, ale także do całej produkcji, która w pewien sposób także była „wyklęta”, bo nie mogła powstać.

Reklama

Sytuacja zmieniła się pod koniec 2015 r., po zmianie władzy w Polsce. „Wyklęty” został objęty mecenatem spółek skarbu państwa. Najwięcej pieniędzy twórcy otrzymali od Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa S.A. – Gdyby nie dobra zmiana, to nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle nasz film by powstał – podkreśla Konrad Łęcki.

Film kosztował 2,5 mln zł, a efekt jest taki, jakby kosztował trzy, a nawet cztery razy więcej. – Wsparcie tej produkcji jest nie tylko naszym obowiązkiem, ale po prostu zaszczytem – mówi „Niedzieli” Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG. – Będziemy dalej inwestować w tego typu projekty, bo w ten sposób kształtujemy postawy patriotyczne, czyli wartości, które są bardzo ważne zarówno w działalności gospodarczej, jak i w życiu społecznym.

Jedną z pierwszych osób, która obejrzała film, był Marek Franczak – syn Józefa Franczaka. Mężczyzna nie krył wzruszenia i słów wdzięczności dla reżysera i aktorów. Łzy w oczach syna ostatniego Żołnierza Wyklętego są najlepszym potwierdzeniem tego, że warto było nakręcić „Wyklętego”. Szkoda tylko, że rodziny ofiar zbrodni komunistycznych i wszyscy Polacy musieli czekać aż tak długo.

2017-03-01 09:49

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Fighterka z Zabawy

Niedziela toruńska 7/2017, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

film

bł. Karolina

Anna Głos

26 stycznia w Warszawie odbył pokaz filmu „Zerwany kłos”, w którym mogli uczestniczyć przedstawiciele mediów.

26 stycznia w Warszawie odbył pokaz filmu „Zerwany kłos”, w którym mogli uczestniczyć przedstawiciele mediów.

W najbliższym tygodniu 17 lutego na ekrany kin wchodzi film „Zerwany kłos” opowiadający historię bł. Karoliny Kózkówny. O pracy nad filmem, postaci i wartościach bł. Karoliny oraz ich znaczeniu w życiu współczesnego młodego człowieka z aktorami odgrywającymi główne role w filmie: Aleksandrą Hejdą, Magdaleną Michalik i Piotrem Zajączkowskim, studentami i absolwentami Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Marianna Mucha

MARIANNA MUCHA: – „Warto jest wciąż walczyć, by nie legł w gruzach nasz piękny świat”, śpiewa w utworze promującym film „Zerwany kłos” Zofia Nowakowska. Jak rozumiecie te słowa, co one dla Was znaczą?

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 10.): O rany!

2024-05-09 21:07

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Czy trzeba się dobijać z powodu przeszłości? Czy moje rany mnie szpecą? W czym Matka Boża z częstochowskiego obrazu jest podobna do Jezusa? Zapraszamy na dziesiąty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że przy Maryi jest miejsce na ślady przeszłości.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Dziś bulla o Roku Świętym, najbardziej uroczysty spośród dokumentów papieskich

2024-05-09 16:52

[ TEMATY ]

Watykan

bulla papieska

Rok Święty 2025

www.vaticannews.va/pl

Przewiduje się, że Jubileusz przyciągnie do Wiecznego Miasta miliony pielgrzymów.

Przewiduje się, że Jubileusz przyciągnie do Wiecznego Miasta miliony pielgrzymów.

Dziś wyjątkowy i doniosły dzień w Watykanie. Na rozpoczęcie wieczornych nieszporów Wniebowstąpienia Pańskiego w Bazylice Watykańskiej Papież uroczyście ogłasza Rok Święty 2025. Przewiduje się, że Jubileusz przyciągnie do Wiecznego Miasta miliony pielgrzymów. Dla wierzących jest to wyjątkowy czas łaski, a także specjalna okazja do uzyskania odpustu zupełnego. Szczegóły obchodów oraz daty Roku Świętego podaje bulla papieska.

Jubileusz lub Rok Święty jest obchodzony co 25 lat. Po raz pierwszy został ogłoszony w 1300 r. bullą Bonifacego VIII, która do dziś jest przechowywana w Watykańskiej Bibliotece Apostolskiej. Bulla papieska to dokument z pieczęcią papieża, a zatem po przywileju najbardziej autorytatywny i uroczysty spośród dokumentów biskupa Rzymu. Termin ten wywodzi się od łacińskiego bulla, który oznaczał ołowianą pieczęć zawieszoną na dokumencie, a dopiero od około XIV wieku był stosowany do dokumentów opatrzonych taką pieczęcią. Użycie ołowianej pieczęci jest udokumentowane w przypadku papieży od VI wieku. W przypadku dokumentów o szczególnym znaczeniu zamiast ołowiu stosowano złoto.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję