Bóg mówi: „Ja jestem Panem, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu…”.
W tym fragmencie proroctwa Ezechiela spotykają się ze sobą przestroga i nadzieja. Oto nie ma nic tak mocnego i wzniosłego, co nie mogłoby zostać poniżone oraz nic tak wątłego i słabego, co nie mogłoby zostać wyniesione przez Boga. Przestroga płynąca z tego fragmentu proroctwa jest taka: Bóg poniża wyniosłych, Bóg pysznym się sprzeciwia, a symbolizują to wysokie cedry i zielone drzewo, zaś nadzieja jest w tym, że On wywyższa uniżonych, daje łaskę pokornym, czego symbolem jest drzewo niskie i suche, któremu Bóg przywraca zieloność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tę ideę oddają doskonale słowa św. Pawła Apostoła: „kto stoi, niech baczy, aby nie upadł, Bóg powiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” oraz inny fragment z listów Apostoła Narodów, przypominający nam o Sądzie: „wszyscy musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, dobre lub złe”, wtedy to właśnie jedni będą poniżeni a inni wywyższeni. Skoro Bóg sprzeciwia się pysznym i wyniosłym, a pokornych wywyższa i obdarza łaską, dobrze będzie, jeśli przez chwilę zastanowimy się po raz kolejny nad cnotą pokory, cnotą, która daje człowiekowi dostęp do łaski Bożej, przez którą dostępujemy zbawienia.
Gdybyśmy mieli jednym słowem określić, czym jest pokora, wystarczyłoby ją zastąpić słowem „prawda”, bo czymże ona jest, jeśli nie uznaniem w prawdzie własnej niegodności i przyznaniem, że wszystko, co wartościowe i dobre w naszym życiu otrzymaliśmy w darze! To właśnie szczególnie chrześcijanin powinien wiedzieć. Apostoł Paweł przypomina o tym w 1 Liście do Koryntian: „cóż masz, czego byś nie otrzymał. A jeśliś otrzymał, to czego się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał”. Jeśli zatem pokora, to przede wszystkim stanięcie w prawdzie wobec Boga i ludzi, to trzeba powiedzieć za Benedyktem XVI, że prawda o nas jest taka: „Chrześcijanin to człowiek, który wie, że żyje przez to, iż został obdarowany, i stąd wszelka jego sprawiedliwość na tym tylko może polegać, że sam staje się ofiarodawcą, podobnie jak żebrak, który wdzięczny za to, co otrzymał, hojnie rozdaje dalej. Ten, kto sądzi, że sam sobie zawdzięcza czyste sumienie i sam siebie potrafi ukształtować, nie jest sprawiedliwy. Ludzka sprawiedliwość może się spełnić tylko przez porzucenie własnych pretensji i we wspaniałomyślnej postawie człowieka w stosunku do Boga. Jest to sprawiedliwość na miarę, „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy” – ta prośba okazje się właściwą formą sprawiedliwości (która musi opierać się na pokorze i prawdzie), polega na przebaczeniu drugim, bo istotnie żyjemy z otrzymanego przebaczenia. Zdarzeniem zapierającym dech w piersiach jest przecież fakt, że Bóg w niepojętej i wspaniałomyślnej rozrzutności nie tylko wszechświat, ale i samego siebie wydał, aby ten pyłek, jakim jest człowiek, doprowadzić do zbawienia. Rozum człowieka, który tylko oblicza, zawsze będzie musiał uważać za absurd to, że Bóg miałby dla ludzi wydać siebie samego. Bo to by oznaczało, że Bóg, który jest wszechpotężny, potrafi się uniżyć, by przez to ukazać swą wielkość, że Bóg sam jest pełen pokornego uniżenia wobec człowieka, który często sam siebie uważa za pępek świata.
W czasie rozmowy z Bogiem, w momencie, gdy przed jego oczami przechodziła chwała Boża, Mojżesz słyszał słowa: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny (rahum) i litościwy (hanun), cierpliwy, bogaty w łaskę (hesed) i wierność (emet), zachowujący swą łaskę (hesed) w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech” (Wj 34,6n). Pośród hebrajskich terminów określających miłosierną miłość Boga jest słowo hanun – litościwy. Dosłownie termin ten oznacza pochylenie się Boga. Kiedy małe dziecko chce popatrzeć na twarz kochającego ojca, ten musi zniżyć się do poziomu dziecka (uklęknąć) albo podnieść dziecko do góry, by mogło popatrzeć w oczy kochającego ojca. Bóg w Chrystusie uczynił jedno i drugie. Uniżył się, aby zagubiony człowiek mógł ujrzeć Boskie Oblicze, które jest przebaczające. Mówi o tym św. Paweł w hymnie chrystologicznym powstałym bardzo krótko po wydarzeniach paschalnych: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (Flp 2,6-11). By mogło dokonać się odkupienie, Bóg najpierw wejrzał na pokorę swojej Służebnicy, z której przyjął ciało, by je następnie złożyć w ofierze za nas. Tak więc u źródeł naszego zbawienia znajduje się najpierw pokora i uniżenie się samego Boga, a następnie Tej, którą Bóg pokornie prosi o zgodę, by z Niej stać się człowiekiem. Jeśli poważnie traktujemy prawdę o tym, że jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga, to musimy uznać także, że jesteśmy stworzeni, by być pokorni tak, jak On.