Reklama

Boże Narodzenie

Nasza rozmowa: Jak Boże Narodzenie przeżywał św. Jan Paweł II?

Z abp. Mieczysławem Mokrzyckim, metropolitą lwowskim, byłym drugim sekretarzem Ojca Świętego Jana Pawła II o świętach Bożego Narodzenia rozmawia Adam Łazar.

Niedziela Ogólnopolska 52/2016, str. 18-19

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Boże Narodzenie

Arturo Mari

„Życzę Ci, Mieciu, żebyś ty ze mną jeszcze wytrzymał” – papieskie życzenia wypowiedziane podczas jednej z wieczerzy wigilijnych abp Mieczysław Mokrzycki pamięta do dziś

„Życzę Ci, Mieciu, żebyś ty ze mną jeszcze wytrzymał” – papieskie życzenia wypowiedziane podczas jednej z wieczerzy wigilijnych abp Mieczysław Mokrzycki pamięta do dziś

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ADAM ŁAZAR: – Święta Bożego Narodzenia poprzedza Adwent. Jak ten czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa na ziemię wykorzystywał Ojciec Święty Jan Paweł II?

ABP MIECZYSŁAW MOKRZYCKI: – W czasie Adwentu Ojciec Święty Jan Paweł II jadł mniej niż zwykle. Podczas śniadań unikał wędlin. „Wiara bez uczynków jest martwa – powtarzał. Ten post był jednym z takich uczynków. W bibliotece, w której przyjmował audiencje, pojawiał się wieniec adwentowy: kilka gałązek jodły, wstążki, małe bombki i cztery świece, każda na jedną niedzielę Adwentu. Oprócz tych zewnętrznych znaków były rekolekcje i medytacje. Ojciec Święty wysoko cenił rekolekcje głoszone przez kaznodzieję o. Raniera Cantalamessę, charyzmatycznego kapucyna. Rozważania i medytacje prowadzone były w każdy piątek Adwentu. Jan Paweł II, który miał dużo obowiązków, nigdy tych rekolekcji nie opuszczał. Słuchając, robił notatki jak student podczas wykładów. Ta forma przygotowania się na Boże Narodzenie była dla niego bardzo ważna. Po każdych rekolekcjach była audiencja, podczas której Ojciec Święty dziękował za głoszone słowo Boże. Każda sobotnia Msza św. była roratnią. Przy ołtarzu była świeca z białą wstęgą, która symbolizowała Matkę Bożą. Ojciec Święty z Maryją miał swoje tajemnice. To Ona była jego przewodniczką w oczekiwaniu na Boże Narodzenie. Była dla niego matką, którą wcześnie stracił, czułą i wymagającą, Matką idealną. Przypominał, że bez „tak” Maryi nie byłoby Bożego Narodzenia. Po południu 8 grudnia Ojciec Święty jechał na plac Hiszpański w Rzymie, by złożyć kwiaty przed kolumną z figurą Niepokalanej, zawierzyć Jej problemy świata i Kościoła. Prosił, by była ostoją odwagi i wierności. Przypominał, że w Adwencie „wszyscy jesteśmy zaproszeni do głębokiego rachunku sumienia” i że powinniśmy „prostować ścieżki do Pana”. Żeby Nowonarodzonego spotkać, musimy się nawrócić.

– Przed świętami odwiedza nas św. Mikołaj. Czy i z czym przychodził do papieża Jana Pawła II?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Św. Mikołaj w apartamentach papieskich był zaskoczeniem. Raczej po kolacji nikt nas nie odwiedzał. A tu nagle 6 grudnia w refektarzu odezwał się dzwonek i wszedł św. Mikołaj z aniołkami. Oczywiście, z workiem prezentów. Nim je nam wręczył, coś każdemu powiedział, pytał, kto był grzeczny, a kto nie. Zabawna i humorystyczna była rozmowa Ojca Świętego ze św. Mikołajem. Każdy z nas – tzn. papież Jan Paweł II, my, jego sekretarze, siostry zakonne – otrzymał jakiś prezent. Były to praktyczne drobiazgi: szalik, rękawiczki, koszulka, sweter, skarpetki, owoce, słodycze, które Ojciec Święty lubił. Ta tradycja mikołajkowa była podtrzymywana co roku i sprawiała Ojcu Świętemu radość. Była wspomnieniem z lat dzieciństwa. Prezentów pod choinką nie było.

– Na święta wysyłamy kartki z życzeniami. A jak to wyglądało w Watykanie?

– Papież wpadł na pomysł, by każdego roku Watykan drukował bożonarodzeniowy obrazek. Na każdym z nich były wypisane własnoręcznie przez Ojca Świętego słowa. Na pierwszym były to słowa kolędy: „Podnieś rączkę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą”. Ten obrazek pokazuje, jak Jan Paweł II tęsknił do Polski, jak o Polsce i Polakach pamiętał. Czasem pisał: „Słowo stało się ciałem”, „Do Betlejem pełni radości, śpieszmy się powitać Jezusa małego”. Na ostatnim – „Adoro Te devote”, cytat z hymnu śpiewanego podczas adoracji eucharystycznych. Wysyłał te obrazki do głów państw, do przyjaciół i znajomych. O każdym pamiętał. Oprócz obrazków dołączał osobiście napisany krótki list i wigilijny opłatek. Był myślami z ludźmi, których znał, lubił, kochał. Papież nie tylko kartki wysyłał, ale też dostawał od wiernych z całego świata. Najmilsze były te od dzieci, z rysunkami. Każdy, kto wysłał do Papieża życzenia, otrzymywał odpowiedź z pieczątką watykańską „Widziane przez Papieża”, by wysyłający wiedział, że Ojciec Święty te życzenia widział.

Reklama

– Papież Polak wprowadził zwyczaj stawiania na Placu św. Piotra choinki...

– Uczynił to po raz pierwszy w 4. roku swojego pontyfikatu. W Rzymie była to zupełna nowość. Nigdy wcześniej ani w domach, ani na Placu św. Piotra nie stawiało się choinek. Papież z Polski postawił choinkę i – ruszyła lawina. Ten zwyczaj pokochali Włosi. Stawiają je teraz nie tylko w domach, ale i na ulicach, i na placach. W każdym pomieszczeniu apartamentu papieskiego stały też choinki: w bibliotece, sypialni, refektarzu... Papież uwielbiał zapach świerku. Mówił podczas spotkania młodych w Rzymie: „Muszę wam powiedzieć, że ja osobiście, chociaż już mam wiele lat, nigdy się nie mogę doczekać, kiedy przyjdzie Boże Narodzenie i kiedy mi to drzewko postawią w mieszkaniu. Jest w tym wszystkim głęboka wymowa, która jednoczy nas bez względu na wiek, zarówno starzec, jak i dziecko reagują tutaj podobnie, chociaż na innym poziomie świadomości”. Choinki do Papieża przywozili górale z Zakopanego. Potem przybywały z innych państw. Czasami tydzień przed świętami, a nawet wcześniej. Często z dużą choinką przyjeżdżało kilkadziesiąt drzewek, część do papieskich pomieszczeń, pozostałe dla kardynałów mieszkających w Watykanie. Trzymano je do 2 lutego. Choinkę dla Papieża przystrajały siostry: bombkami, piernikami, owocami, światełkami, elementami ludowymi, na których malowane były polskie zabytki z Krakowa, klasztor z Jasnej Góry i inne kościoły. Ojciec Święty przypatrywał się, jak jego choinka jest coraz piękniejsza, jak na niej wisi „cała Polska”. Światło na choince na Placu św. Piotra zapalał sam albo któryś z kardynałów. „I stała się światłość” – mówił Ojciec Święty. Jedna z choinek po świętach posadzona została – i przyjęła się – w Ogrodach Watykańskich.

– Z choinką nieodłącznie związana jest szopka...

– Na Placu św. Piotra oprócz choinki stawiano szopkę, z figurami naturalnej wielkości. Wrosła ona w krajobraz Rzymu. Ojciec Święty ilekroć przechodził koło niej, przystawał i modlił się przy żłóbku. A w późniejszym wieku kilka razy dziennie podchodził do okna i spoglądał z niego na szopkę. Ona była dla niego czymś więcej niż wspomnieniem z dzieciństwa. Była zgłębianiem tajemnicy Bożego Narodzenia. Przybliżała klimat i środowisko, w którym przyszedł na świat nasz Zbawiciel. Podczas Pasterki Dzieciątko leżało w żłóbku w centralnym miejscu Bazyliki św. Piotra, nad Nim umieszczony był ewangeliarz. Po Pasterce Jan Paweł II przenosił figurkę Jezusa do żłóbka w stajence na placu. Żłóbek okadzał, a potem zatapiał się w modlitwie. Dzieci uwielbiają tę szopkę. Pielgrzymi też przybywają, by się przy niej pomodlić. Oprócz tej centralnej szopki stała też szopka w papieskich apartamentach na korytarzu. Co roku inna. Przygotowywali ją pracownicy Watykanu. Szopki te były raczej proste, gdyż Papieżowi nie chodziło o formę, ale o betlejemskie przesłanie. Sporo szopek dostawał Jan Paweł II z różnych krajów. Kiedy wychodziliśmy do szpitala, parafii, a tam była szopka, Papież zatrzymywał się przy niej na chwilę i modlił się. Szopka była dla Papieża centrum Bożego Narodzenia. Apelował, by patrząc na szopkę, nie zgubić w niej Tego, który w niej leży – Jezusa.

– Wspomnijmy teraz, jak wyglądała wieczerza wigilijna. Kto w niej uczestniczył? Jakie podawano potrawy?

– Od rana obowiązywał post, aż do wieczerzy. Kiedy zbliżał się jej czas, Ojciec Święty szedł do kaplicy, aby polecić Bogu wszystkich biednych, opuszczonych, bezdomnych, którzy tego wieczoru nie mogli cieszyć się ciepłem rodzinnego ogniska. Wigilia wyglądała tak, jak u nas w Polsce. Biały obrus, pod nim sianko na stole, na jego środku skromny stroik. Stół na co dzień był złożony, na Wigilię się go rozkładało, by wszyscy goście mogli się przy nim zmieścić. Gdy brakowało krzeseł, dostawialiśmy kuchenne taborety. Stawiano nakrycie dla nieznajomego, który może zapukać do drzwi w czasie wieczerzy. Takiej sytuacji jednak nie pamiętam. Siostry Germana i Fernanda, pracujące w kuchni, miały więcej pracy niż codziennie. Musiały przygotować posiłek dla ok. 20 osób, czasem i więcej. Trudno wymienić wszystkich, którzy przez 9 lat mojego posługiwania uczestniczyli w tych wieczerzach. Wspomnę niektórych: pięć naszych sióstr sercanek, nas dwóch sekretarzy – ks. Stanisław Dziwisz i ja, kard. Andrzej Deskur, ks. prof. Tadeusz Styczeń, czasami kard. Stanisław Ryłko i bp Józef Kowalczyk, papieski kamerdyner, ks. prał. Paweł Ptasznik, który spisywał papieskie dokumenty, dwie zaproszone rodziny z tzw. krakowskiego środowiska. Z wypieków pojawiały się na stole wigilijnym: tort, przeważnie orzechowy, kruche pierniki w kształcie gwiazdeczek, makowiec i sernik. Były też smażone pączki. Nie było dwunastu dań. Najpierw były przystawki – ryba w galarecie i sałatka jarzynowa. Potem był barszcz z uszkami, karp smażony z surówką z kapusty, były też gołąbki z kaszą i sosem grzybowym, kluski z makiem i kompot z suszonych gruszek. Niektóre smakołyki przyjeżdżały z Polski, jak zawijane makowce, tort orzechowy, a nawet herbata owocowa z owoców leśnych – malin, dzikiej róży. Wigilia rozpoczynała się o godz. 17, czasem trochę później, ale przed godz. 18. Na początku były modlitwa i czytanie fragmentów Pisma Świętego. Potem Ojciec Święty składał nam życzenia i łamaliśmy się opłatkiem. Każdy z każdym. Pamiętam, że Ojciec Święty raz powiedział do mnie: „Życzę Ci, Mieciu, żebyś ty ze mną jeszcze wytrzymał”. Ja życzyłem mu zdrowia i sił i też, by wytrzymał z nami. Przy Wigilii czułem u Ojca Świętego większą radość niż zawsze. O godz. 18 w oknie biblioteki zapalał świecę. Uczynił to po raz pierwszy w 1981 r., po ogłoszeniu w Polsce stanu wojennego. To miał być znak łączności i solidarności z Polakami. Stan wojenny się skończył, komunizm upadł, a zwyczaj pozostał. Bo Ojciec Święty w ten wigilijny wieczór ciepło myślał o Polakach. Po wieczerzy było kolędowanie. Na to najbardziej czekał Ojciec Święty w ten wieczór. On te polskie kolędy uwielbiał! Śpiewał głośno i radośnie. Z pamięci. Zaczynał od „Wśród nocnej ciszy”, potem były kolejne, z ulubioną „Bóg się rodzi”, a kończył pastorałką „Oj, maluśki, maluśki”. Ku radości wszystkich, na poczekaniu dodawał zwrotki ułożone przez siebie. O przyjaciołach, o tych, którzy siedzieli przy stole. Dbaliśmy o to, by Ojca Świętego nie przemęczać tym kolędowaniem tego wieczoru, bo czekała go Pasterka o północy i pracowity dzień Bożego Narodzenia. Wigilia była jednak początkiem wielkiego kolędowania w Watykanie i w Castel Gandolfo. Ojcu Świętemu od czasów krakowskich towarzyszył ponadstuletni śpiewnik, liczący 520 stron, z mocno wyblakłą okładką. Był to największy i najzupełniejszy zbiór kolęd z nutami. Za moich czasów już tego śpiewnika nie potrzebował, bo znał kolędy na pamięć. Polecał go tym, którzy nie znali wszystkich zwrotek kolęd. A kolędowaliśmy od Wigilii do Trzech Króli, codziennie. Ojciec Święty na kolędowanie zapraszał księży będących w Rzymie. Kolędowało się na audiencjach, podczas spotkań opłatkowych.
Papież Jan Paweł II wyczekiwał górali z Polski, którzy do Watykanu przywozili nie tylko świerki i swojską kiełbasę oraz siano na wigilijny stół. Przywozili oni to „coś”, za czym Jan Paweł II tak bardzo tęsknił – zapach rodzinnego polskiego domu, ukochanych Tatr, kolędowania na góralską nutę. Śniegu z Podhala przywieźć mu nie mogli... W mojej pamięci pozostała każda Wigilia ze św. Janem Pawłem II w Watykanie!

2016-12-20 10:11

Ocena: +27 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przedświąteczne przesłanie Maryi

Dobiega końca okres Adwentu. Żwawym krokiem przybliża się do nas noc Bożego Narodzenia, jedyna w roku, wypełniona czuwaniem i modlitwą. Wielu z nas tej nocy uda się do świątyni, by wspomnieć tamtą - noc, w której narodził się On, zapowiadany i oczekiwany Emmanuel, Zbawiciel świata. Pójdziemy śladami pasterzy betlejemskich, śladami naszych ojców, pójdziemy i klękniemy przed żłóbkiem, uklękniemy przed dziś żyjącym Emmanuelem i wspominając tamtą noc, będziemy wychwalać błogosławioną chwilę Jego narodzin. Wsłuchamy się w ciszę tej nocy, w której Bóg zstąpił na ziemię.
W ostatnią niedzielę Adwentu, głos Ewangelii nas zaprowadził, do Maryi, do Nazaretu. Tam się wszystko przecież zaczęło. To tam „Słowo stało się ciałem”. To Ona, zanim Go powiła w Betlejem, przyjęła Go już w Nazarecie. Najpierw przyjęła Go w pragnieniu, gdy tęskniła za Nim w wierze, a potem - gdy na słowa Bożego posłańca powiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Duch Święty zstąpił na Nią i moc Najwyższego Ją osłoniła. „Słowo stało się ciałem” - w Niej i przez Nią. Odwieczny Mieszkaniec nieba stał się mieszkańcem ziemi. Jednorodzony Syn Ojca wkroczył w historię świata jako człowiek. Przyszedł, by nam powiedzieć, kim jesteśmy dla odwiecznego Boga, skoro On w ludzki świat wprowadza swego Umiłowanego Syna. Przyszedł, by winy nasze były zmazane, by wyroki na śmierć wieczną zostały uchylone. Przyszedł, by nam pokazać drogę życia, wiodącą ku ostatecznemu spełnieniu. Przyszedł, by nam zabrać i wziąć na siebie trochę naszej biedy. Przyszedł, byśmy nie bali się umierać. Przyszedł, by powiedzieć: „Nie bójcie się! Jam jest!”... „Ufajcie, Jam zwyciężył świat”.
Pójdziemy w noc Bożego Narodzenia podziękować Mu. Podziękować przede wszystkim za to, że przyszedł, że nie pogardził nami, że nie pogardził mimo naszej przewrotności. Pójdziemy dziękować za to, że umarł za nas na krzyżu, za to, że został wśród nas i że będzie z następnymi pokoleniami aż do skończenia świata.
Postawa Maryi może być wspaniałym programem dla nas na nadchodzące święta. Trudno byłoby wymyślić lepszy program. Bądźmy ludźmi medytującymi Słowo Boże: „Ona... rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1,29). Rozważaj Słowo Boże, szczególnie to, które słyszysz podczas liturgii w niedzielę. Ono jest dla ciebie zwiastowane, ogłaszane. Masz go zabrać i w ciągu tygodnia do niego wracać, i wprowadzać je w czyn. W dobie manipulowania słowem ludzkim, w dobie agresji stosowanej przez środki społecznego przekazu nasza refleksja nad Słowem Bożym ma szczególne znaczenie.
Bądźmy ludźmi dochodzącymi prawdy: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Dopytuj się o prawdę. Nie udawaj, że wszystko wiesz, że wiesz najlepiej. Bądź pokorny. Stawianie pytań jest wyrazem pokory. Nie wstydźmy się mówić: „nie wiem”. Nie wstydźmy się pytać. Pytaj żony, pytaj męża, a nie rozkazuj, nie przesądzaj. Poradź się, uzgadniaj z najbliższymi. Nie rób wrażenia, że wszystko wiesz najlepiej.
Bądźmy ludźmi, którzy służą: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Zwiastowanie Pańskie, nadchodzące święta przypominają nam, że mamy służyć. Jest to bardzo trudne zadanie, bowiem jest w nas zakodowana tendencja, by rządzić drugimi, by nimi kierować, a nawet nad nimi panować. Maryja uczy nas służenia. Bądźmy więc sługami jedni drugich. W takiej postawie idźmy ku świętom, w takiej postawie je przeżyjmy i w takiej postawie idźmy dalej w Nowy Rok.

CZYTAJ DALEJ

Izabela Kloc: polskie kopalnie mogły zostać zamknięte. Cudem udało się je ocalić

2024-05-01 06:54

[ TEMATY ]

Łukasz Brodzik

Izabela Kloc

Łukasz Brodzik

Izabela Kloc

Izabela Kloc

Polityka unijna mogła w bardzo krótkim tempie doprowadzić do zamknięcia polskich kopalni węgla. Tylko dzięki aktywnej postawie rządu Zjednoczonej Prawicy i polskich eurodeputowanych udało się to zastopować - twierdzi Izabela Kloc, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

- Frans Timmermans jeszcze całkiem niedawno tłumaczył przedsiębiorcom, że koszty związane z emisją dwutlenku węgla będą mogli przerzucać na konsumentów. Jeśli taka filozofia jest w Komisji Europejskiej, to Europa skazana jest na porażkę - dodaje europoseł EKR-u.

CZYTAJ DALEJ

„Proboszczowie dla Synodu”- praca proboszczów z całego świat trwa od świtu do zmierzchu!

2024-05-01 18:13

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Wiesław Kamiński

- Jest godzina 22:55 – zakończyły się ostatnie spotkania z serii spotkań synodalnych dzisiejszego dnia, który rozpoczęliśmy zaraz po śniadaniu, po godzinie 8:00. Oczywiście były przerwy na posiłki, ale po za nimi trwały debaty – komentuje ks. Wiesław Kamiński, proboszcz z łódzkiej parafii.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję