Reklama

Niedziela w Warszawie

Ta świątynia jest Polakom potrzebna

Rozmowa z ks. Tadeuszem Aleksandrowiczem, proboszczem parafii Opatrzności Bożej w Wilanowie

Niedziela warszawska 45/2016, str. 2-3

[ TEMATY ]

wywiad

Świątynia Opatrzności Bożej

Archiwum COB

Ks. Tadeusz Aleksandrowicz, proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Wilanowie

Ks. Tadeusz Aleksandrowicz, proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Wilanowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ARTUR STELMASIAK: – Pierwsze pytanie kieruje bardziej do kapłana i Polaka, niż do proboszcza, który zawsze chwali swoją parafię. Czym dla Księdza jest Świątynia Opatrzności Bożej?

KS. TADEUSZ ALEKSANDROWICZ: – Na początku odbierałem to jako odległy w czasie projekt, o którym mówił mój biskup i prymas Polski kard. Józef Glemp. Pamiętam, jak wówczas uczyłem w szkole i dyskutowaliśmy z młodzieżą na temat obietnicy złożonej po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że nasze pokolenie powinno zrealizować zobowiązanie, które przecież było obietnicą daną samemu Panu Bogu.

– A teraz pytam proboszcza Świątyni Opatrzności Bożej. Jak z tej perspektywy wygląda ten projekt?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Dla mnie jest to miejsce, gdzie razem z innymi mogę wzrastać duchowo. Świątynia, jako budynek, to jedno, ale duszpasterstwo tutaj jest właśnie tą częścią, za którą osobiście jestem odpowiedzialny i pragnę ją wypełnić jak najlepiej.

– Wcześniej był Ksiądz Proboszczem parafii Opatrzności Bożej na Rakowcu, a teraz jest proboszczem Opatrzności w Wilanowie. Czy kryje się za tym jakaś symbolika teologiczna?

– Osobiście nie odbierałbym tego w tych kategoriach. Przyszedłem z kościoła, którego budowa miała przypomnieć w czasach komunistycznych o tej wielkiej, niezrealizowanej wówczas obietnicy. Jednak prymas Polski kard. Stefan Wyszyński mówił o kościele na Rakowcu, że jest on tylko namiastką tego, co powinno być w Polsce wybudowane. Choć teraz zostałem posłany do tej „dużej i głównej Opatrzności”, to jednak odczytuję swoją pracę w tym miejscu wyłącznie jako posłuszeństwo wobec biskupa ordynariusza. Ja takich planów ani ambicji nigdy nie miałem. Moja praca w Świątyni Opatrzności Bożej wynika tylko z chęci służenia ludziom kapłaństwem Chrystusowym, nie swoim.

Reklama

– Teraz, gdy jesteśmy w przededniu uroczystego otwarcia Świątyni z okazji święta narodowego 11 listopada, to przypomniałem sobie swój pierwszy większy tekst na temat budowy. Pamiętam, jak byłem tu w 2005 r. kiedy na budowie nic się nie działo, a wokół rozciągało się szczere pole. To był czas, kiedy też warszawscy księża krytykowali tę inwestycję. Czy wówczas ks. Tadeusz Aleksandrowicz był jej zwolennikiem?

– Pamiętam te czasy. Rozpoczęto budowę i nie spodziewano się, że aż tak bardzo wzrosną jej koszty. To były czasy wielkiego boomu budowlanego i z miesiąca na miesiąc rosły koszty robocizny oraz materiałów budowlanych. Prace dość szybko musiałyby zostać wstrzymane. Choć pojawiły się obiektywne trudności, to nie znaczy, że Ksiądz Prymas nie miał racji podejmując ten trud. Wtedy też byłem za swoim biskupem.

– Dziś Świątynia jest już praktycznie skończona. Jak z tej perspektywy Ksiądz patrzy na tamte trudności?

– Jako na pewien dopust Boży. Z budową tego narodowego wotum jest tak, jak z trudnościami w życiu duchowym. One po prostu są i albo wzmacniają wewnętrznie, albo zniechęcają ludzi. Moim zdaniem te trudności były potrzebne Polakom, aby zadali sobie pytanie: czy jesteśmy w stanie wybudować Świątynie i tym samym, czy wypełnimy obietnicę daną Panu Bogu? Mimo tych trudności Świątynia powstała i ja, jako proboszcz i kustosz powstającego Sanktuarium Opatrzności Bożej, mogę poświadczyć, że jest Polakom potrzebna.

– Realizacja tej idei nabrała tempa dopiero, gdy powołano do istnienia Centrum Opatrzności Bożej.

– Powierzenie spraw promocji, budowy i finansów osobom świeckim to była bardzo dobra decyzja. Oni w bardzo nowoczesny sposób wypromowali potrzebę budowy i upowszechnili ideę Opatrzności powiązanej z dziękczynieniem. Działalność Centrum Opatrzności Bożej sprawiła, że ludzie – darczyńcy, poczuli się zmotywowani i wzięli odpowiedzialność za przyrzeczenie dane Bogu przez naszych przodków.

– Czyli jest to zasługa następcy Księdza Prymasa w Warszawie kard. Kazimierza Nycza?

– Kard. Józef Glemp miał rację i odwagę rozpocząć realizację wielkiego narodowego dzieła, a kard. Kazimierz Nycz wiedział, jak to dzieło zrealizować. Obaj biskupi mieli ten sam cel, tylko realizowali go innymi metodami. Przekazanie wielu kompetencji w ręce świeckich pokazuje jeszcze jedno zjawisko, którego powinniśmy się uczyć. Ksiądz jest od tego, żeby odprawiać Mszę św. i zajmować się duszpasterstwem, a ludzie świeccy mogą zająć się całą szeroko rozumianą administracją. Świeccy lepiej znają się na budownictwie, finansach i marketingu, a ja znam się na tym, jak tę budowlę wypełnić modlitwą. Dzięki temu każdy z nas może skupić się na tym, do czego tak naprawdę jest powołany.
Oni znaleźli ok. 80 tys. darczyńców, którzy systematycznie wspierają naszą budowę, a ja staram się przyprowadzić jak największą liczbę wiernych do ołtarza. Świątynia Opatrzności Bożej jest najlepszym dowodem na to, że podział ról na świeckich i duchownych w Kościele sprawdza się w praktyce.

– Jest Ksiądz proboszczem największego kościoła w Warszawie i jednego z największych w Polsce. Czy – po ludzku patrząc – ta wielkość nie przygniata Księdza?

– Na początku każdy ma takie wrażenie, że tu wszystko jest za duże. Ja też czułem się przygnieciony, ale przeszło mi, gdy zacząłem się z ludźmi modlić.

– Ale do tej pory Ksiądz sprawował Eucharystię w Panteonie Wielkich Polaków, gdzie panują dosyć kameralne warunki. Kiedy Ksiądz na stałe przeniesie niedzielne Msze św. do głównego kościoła na górze?

– Jeśli Pan Bóg pozwoli, to za 2-3 miesiące powinniśmy się tam wprowadzić już na stałe. Teraz mamy otwarcie specjalnie z okazji 11 listopada, aby przypomnieć Polakom, że już jesteśmy bardzo blisko wypełnienia naszego zobowiązania.

– Pewnie jest dużo pracy, aby na Święto Niepodległości wszystko było dopięte na ostatni guzik?

– Ja zajmuje się sprawami liturgii i ołtarza. Zaproszeniami, obsługą władz państwowych i naszych darczyńców zajmują się pracownicy Centrum Opatrzności Bożej. Ale jest to wielkie wyzwanie, bo planujemy odprawić dwie Msze św., a w każdej z nich ma wziąć udział 2,5 tys. osób.

– Parafia Opatrzności Bożej jest prestiżowa i skupia na sobie uwagę całej Polski. Jak Ksiądz zareagował na wieść o tym, że zostanie jej proboszczem?

– W duchu posłuszeństwa, o czym już wcześniej mówiłem. Ale były i są obawy czy podołam, bo przecież podjęcie posługi w takim miejscu wymaga wielkiej odpowiedzialności zarówno za powierzonych mi parafian, jak i za pielgrzymów, których jest u nas coraz więcej. Mam ciągle poczucie, że powinienem pracować więcej i więcej.

– A nie tęskni Ksiądz za swoją pierwszą parafią w Otrębusach, gdzie było spokojniej, a duszpasterstwo mogło być bardziej indywidualne?

– Tam było 3,5 tys. wiernych, a tu mam 15 tys. mieszkańców, a będzie więcej. Praca w takich mniejszych parafiach jest o wiele łatwiejsza, bo nie ma tak wielkiej anonimowości. Oczywiście, że tęsknię za Otrębusami, ale również tęsknię za parafią Opatrzności Bożej na Rakowcu, bo w obydwu tych parafiach zostawiłem ludzi i wiele serca. Proboszcz zawsze tęskni za parafiami, w których służył. Jeśli kiedyś biskup znów mnie przeniesie w inne miejsce, to za parafią Opatrzności Bożej w Wilanowie też będę tęsknił. Taka już dola i niedola każdego kapłana.

2016-11-03 09:50

Ocena: 0 -5

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Beatyfikacja kard. Wyszyńskiego i matki Róży Czackiej w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie

[ TEMATY ]

kard. Stefan Wyszyński

Świątynia Opatrzności Bożej

beatyfikacja

Matka Elżbieta Czacka

Archiwum Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Kard. Stefan Wyszyński i matka Elżbieta Róża Czacka uczą całkowitego zawierzenia Bożej Opatrzności - powiedział bp Wiesław Lechowicz podczas XIV Święta Dziękczynienia. Zapowiedział, że zaplanowana na 12 września br. beatyfikacja odbędzie się w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.

O tym, że beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Róży Czackiej odbędzie się w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie powiedział bp Wiesław Lechowicz podczas mszy świętej transmitowanej w mediach ze Świątyni Opatrzności Bożej w czasie XIV Święta Dziękczynienia: "Za nich szczególnie dzisiaj dziękujemy Panu Bogu, radując się perspektywą ich beatyfikacji, która nastąpi w tej właśnie świątyni dokładnie 12 września".

CZYTAJ DALEJ

Anioł z Auschwitz

Niedziela Ogólnopolska 12/2023, str. 28-29

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi

Stanisława Leszczyńska

Stanisława Leszczyńska

Są postacie, które nigdy nie nazwałyby samych siebie bohaterami, a jednak o ich czynach z podziwem opowiadają kolejne pokolenia. Taka właśnie była Stanisława Leszczyńska – „Mateczka”, położna z Auschwitz.

Przyszła bohaterka urodziła się 8 maja 1896 r. w Łodzi, w niezamożnej rodzinie Zambrzyckich. Jej bliscy borykali się z tak dużymi trudnościami finansowymi, że w 1908 r. całą rodziną wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia do Rio de Janeiro. Po 2 latach jednak powrócili do kraju i Stanisława podjęła przerwaną edukację.

CZYTAJ DALEJ

Film "Brat Brata" o Jerzym Marszałkowiczu [Zaproszenie na premierę]

2024-05-12 15:18

Agnieszka Bugała

br. Jerzy Adam Marszałkowicz

br. Jerzy Adam Marszałkowicz

13 maja o godz. 16:30 w Kinie “Nowe Horyzonty” we Wrocławiu odbędzie się premiera filmu “Brat brata” w reżyserii Andrzeja Kotwicy. O filmie poświęconym Jerzemu Marszałkowiczowi opowiada ks. Aleksander Radecki.

Osoby skupione wokół tej produkcji długo zastanawiały się, jaki tytuł nadać temu filmowi: - Toczyła się bardzo burzliwa dyskusja wśród wszystkich zainteresowanych i był cały szereg innych propozycji. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja “Brat brata”. Warto tu zaznaczyć, że odpowiednie nazwanie “Jureczka” było trudne. Z jednej strony chodził w sutannie, ale my wiemy, że święceń nie miał. W Towarzystwie Pomocy Brata Alberta Chmielowskiego nazywano go bratem. Podopieczni nazywali go różnie. Nazywali go m.in “ojczulkiem”. Sam tytuł: “Brat brata odczytuje podwójnie. Brat w kontekście jego relacji z bezdomnymi mężczyznami, bo głównie się nimi zajmował i brat św. br. Alberta Chmielowskiego. Nie da się ukryć, że tak jak znałem ks. Jerzego Marszałkowicza, dla niego ideałem niemal we wszystkim był św. brat Albert Chmielowski i zawsze się odwoływał do niego - zaznaczyl ks. Radecki, dodając: - I w swoim stylu nie chciał zgubić tego sposobu potraktowania bezdomnego. Brat Albert Chmielowski widział Chrystusa sponiewieranego w tych bezdomnych. Więc stąd moim zdaniem tytuł: “Brat Brata” - brat brata świętego Alberta Chmielowskiego i brat brata bezdomnego. Tak ja rozumiem ten tytuł.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję