Reklama

Historia Polski w kształcie pozornym

Wszyscy rozmówcy „Recydywy?” zwracają uwagę na liczne podobieństwa między rządami Jana Olszewskiego i Beaty Szydło. Na podobnie nieżyczliwe otoczenie medialne, które – jeśli nie liczyć pojawiających się od pewnego czasu niezależnych mediów – tylko nieco zmieniło się po „rządowym przejęciu” mediów publicznych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Książka Piotra Semki „Recydywa? Lewy czerwcowy po 24 latach”, wydana w lecie tego roku przez Editions Spotkania, to dwie książki w jednej; pierwsza jest kontynuacją tej „drugiej” sprzed ponad dwudziestu lat, która teraz została dołączona do całości jako nieodzowny suplement (w formie reprintu). Obydwie stanowią bardzo szczególną, nierozdzielną całość. A w istocie to ta pierwsza książka jest suplementem drugiej – powstała w 2016 r. po to, by z żalem unaocznić, jak bardzo niezmienne pozostają wszystkie opisane 24 lata temu fundamentalne patologie III RP.

„Lewy czerwcowy” Jacka Kurskiego i Piotra Semki ukazał się w styczniu 1993 r. jako publicystyczno-dokumentalna odpowiedź na obalenie rządu Jana Olszewskiego pamiętną nocą 4 czerwca 1992 r. Mimo dużego nakładu (200 tys.) potrzebne były pirackie dodruki książki, a na jej podstawie powstał film „Nocna zmiana”, który również wywołał niemałe poruszenie opinii publicznej: przede wszystkim zdumienie i zaciekawienie tym, co naprawdę dzieje się w polskiej polityce, ale także przeogromne oburzenie dominującego w mediach okrągłostołowego establishmentu oraz następującą potem falę bezprzykładnej agresji wobec „prawicowych oszołomów wszelkiej maści”, „ciemnogrodu”, aż po Bogu ducha winne „moherowe berety” i „sektę smoleńską”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zbyt wąski strumyczek

Książka Kurskiego i Semki z 1993 r. to pięć analitycznych wywiadów ze świeżo przegranymi bohaterami tej strony prawicy, którą można ściślej opisać jako antywałęsowską, prodemokratyczną, niepodległościową, prozachodnią i która z powodu tychże „przypadłości” w późnych godzinach nocnych 4 czerwca 1992 r., po półrocznych rządach, została na długo zmieciona z głównej sceny politycznej III RP. Gdyby nie ferment wywołany właśnie tamtą książką, być może dominujące do niedawna bez reszty lewicowo-liberalne media ugruntowałyby ostatecznie swoją prawdę o tym, że obalając rząd Olszewskiego, uratowano Polskę i wszystkich Polaków przed wszechogarniającym pożarem lustracji prokurowanej wówczas przez Antoniego Macierewicza.

Reklama

„Lewy czerwcowy” to w owym czasie jedyna tak mocna publikacja jasno wykazująca, że rząd Olszewskiego był z góry skazany na zagładę, jako zupełnie niekompatybilny z dość dziwnymi pomysłami prezydenta Lecha Wałęsy na Polskę. Przyjęta wówczas przez sejm uchwała lustracyjna – zresztą zgłoszona przez Janusza Korwin-Mikkego, bez uzgodnienia z szefem MSW Antonim Macierewiczem i ku jego niezadowoleniu – stała się natomiast tylko poręcznym propagandowo pretekstem. Lustracją można było straszyć miliony.

„Lewy czerwcowy” znakomicie tłumaczy wszystkie trwające do dziś animozje polityczne. Po lekturze tej książki – którą naprawdę warto ponownie przestudiować – łatwiej zrozumieć choćby nienawiść Lecha Wałęsy do środowiska dzisiejszego PiS, a wtedy do Porozumienia Centrum. Wtedy powszechnie dziwiono się, dlaczego ci Kaczyńscy – „te kaczory” – tak bezceremonialnie podkopują autorytet prezydenta Wałęsy, noblisty, wielkiego Polaka... Na hasła rzucane przez media, zwłaszcza przez „Gazetę Wyborczą”, Polacy zaczęli szydzić z „prawicowych nieudaczników”. I dziś wśród elit politycznych oraz towarzyskich stworzonych przez propagandową retorykę magdalenkowo-okrągłostołową nie tylko ożywają zwielokrotnione nadzieje na to właśnie nieudacznictwo, ale też powtarzają się te same, dobrze w ciągu minionego ćwierćwiecza wypróbowane mechanizmy politycznego przeciwdziałania. Mamy więc powtórkę z historii, a raczej recydywę.

Jarosław Kaczyński podczas tegorocznej promocji książki „Recydywa?” o jej poprzedniczce mówił, że była wyzwaniem rzuconym przez polską młodzież postkomunistycznemu establishmentowi, który próbował stworzyć nową formację polityczną z nowoczesnych ekskomunistów i chętnych członków opozycji komunistycznej. Taka nowa Rzeczpospolita jako PRL bis miała na wiele dziesięcioleci ustabilizować Polskę w kształcie pozornym.

Reklama

Piotr Semka we wstępie do książki „Recydywa?” pisze skromnie o „Lewym czerwcowym”, że ta książka wolno, ale skutecznie zmieniła myślenie dziesiątek tysięcy osób; była jednym ze strumyczków, które z biegiem lat pozwoliły przekonać Polaków do innego kursu, do zmiany. Szkoda tylko, że mimo dość wysokiego nakładu nie przebiła się do milionów, bo media oczywiście ją ignorowały lub wyśmiewały i w ten sposób blokowały jakąkolwiek szerszą debatę społeczną na tematy w niej poruszone.

Autorzy „Lewego czerwcowego” zostali, oczywiście, skazani na długoletni dziennikarski ostracyzm, znaleźli się poza „Polską w kształcie pozornym”. Dziś Jacek Kurski przyznaje, iż ma poczucie, że gdyby nie „Lewy czerwcowy” i nie „Nocna zmiana”, nie byłby nigdy prezesem Telewizji Polskiej.

Warto przypomnieć

„Recydywa?” to sześć obszernych wywiadów przeprowadzonych przez Piotra Semkę już po zwycięstwie PiS w ubiegłorocznych wyborach z pięcioma rozmówcami z „Lewego czerwcowego” – Jarosławem Kaczyńskim, Janem Parysem, Adamem Glapińskim, Grzegorzem Kostrzewą-Zorbasem i Antonim Macierewiczem – oraz z premierem Janem Olszewskim.

Z tych rozmów przebija nie tyle poczucie satysfakcji z powodu zwycięstwa po wielu latach politycznej poniewierki, ile przede wszystkim obawa, wynikająca z tego, co zostało stracone, czasem bezpowrotnie. To także przypomnienie w dzisiejszej perspektywie zasług rządu Jana Olszewskiego, który wcale nie był niewiele znaczącą efemerydą.

Warto dziś przypomnieć, a może po raz pierwszy poinformować szerszą opinię publiczną, że po 1989 r. dopiero w ciągu owych sześciu miesięcy – między grudniem 1991 a czerwcem 1992 r. – podniesiono kwestię prozachodniej orientacji i zaczęto – już wtedy! – rozważać ewentualność wprowadzenia Polski do NATO, w czasie kiedy prezydent Wałęsa snuł swoje plany NATO bis i stawiał na prorosyjskość. To rząd Olszewskiego nalegał na jak najszybsze wyprowadzenie wojsk radzieckich z Polski – poprzednie rządy bardzo się ociągały – podczas gdy prezydent godził się na odwlekanie sprawy i był o krok od podpisania z Kremlem umowy o tworzeniu eksterytorialnych, ponadnarodowych spółek na terytorium sowieckich baz...

Reklama

„Wszyscy do dziś uważają – mówi premier Jan Olszewski w rozmowie z Piotrem Semką – że plan Balcerowicza odniósł wielki sukces, jednak jesienią 1991 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenił stan finansów jako taki, który uniemożliwia współpracę z polskim rządem. Jedną z decyzji Balcerowicza, którą podjął jesienią 1991 r., było uruchomienie maszynki drukarskiej, czyli powrót do tego, co robił rząd Mieczysława Rakowskiego – drukowanie pustego pieniądza”.

Podobnych wątków pookrągłostołowej polskiej tkaniny – bardzo znaczących dla zrozumienia historii III RP – jest w książce „Recydywa?” całe mnóstwo. Wszystkie składają się na diagnozę obecnej sytuacji Polski.

Wiele z nich wyciąga Jarosław Kaczyński. Choćby pomysł regionalizacji Polski – ówcześni liberałowie mówili wręcz o federalizacji, a nawet landyzacji – wspierany ochoczo przez prezydenta Wałęsę. Kaczyński przypomniał też o swoistym rozumieniu bezpieczeństwa Polski, które tak bardzo zaciążyło na dwu następnych dziesięcioleciach: pomysł premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego likwidacji Wojska Polskiego wpisywał się w plan stworzenia systemu autorytarnego w Polsce, który w EWG (a potem w Unii Europejskiej i NATO) nie miałby szans, doprowadziłby do całkowitej utraty podmiotowości Polski.

Jan Parys, minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego, wyjątkowo zaciekle zwalczany przez obóz prezydenta Wałęsy, otoczony czerwonymi generałami, przypomina, co wówczas robiono, by zostawić Polskę w szarej strefie między Rosją a Zachodem: Wałęsa w przemówieniu w Bundestagu mówił o budowaniu NATO bis w sojuszu z Rosją. Mimo że prozachodni rząd Olszewskiego został obalony – mówi Parys – społeczeństwo polskie bardzo chciało iść w tę stronę, a ten rząd pozostawił testament w postaci prozachodniej polityki obronnej, którą wobec słabości Rosji realizowały potem, nie zawsze najmądrzej, kolejne rządy.

Reklama

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, analityk spraw międzynarodowych, w 1992 r. dyrektor MON ds. polityki obronnej, mówi: „Niepełnowartościowe członkostwo w NATO ciąży do dziś. Osłabia Polskę, inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej i cały sojusz atlantycki. (...) nie mamy baz ani stałego stacjonowania większych oddziałów bojowych, brak nam też taktycznej broni jądrowej w Polsce. To, że tego wszystkiego nie mamy, to skutki błędów polityki lat 90.”.

Byliśmy ostatnim krajem postkomunistycznym w Europie – przypomina Adam Glapiński, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w gabinecie Jana Olszewskiego, obecnie prezes NBP – który miał wolne wybory dopiero w październiku 1991 r. Gdyby one odbyły się od razu, wraz z odważną reprywatyzacją, silną budową polskiego kapitału, bylibyśmy teraz w zupełnie innym miejscu. Istniałyby zróżnicowane media, tymczasem – mówi Glapiński – nie mamy swoich Rupertów Murdochów, wielkich magnatów medialnych, którzy wspierają konserwatywne media; mamy jednowymiarową gospodarkę polityczną, w której istnieją jedynie różne odcienie lewicowego myślenia.

Antoniego Macierewicza, obecnego ministra obrony narodowej, który w czasie „Lewego czerwcowego” był ministrem spraw wewnętrznych, Piotr Semka pyta, oczywiście, o lustrację i o nigdy niekończące się kłopoty z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi (powołanymi w 1991, rozwiązanymi w 2006 r.).

Gdybym nie podjął w roku 1992 decyzji o przeprowadzeniu lustracji – mówi Antoni Macierewicz – nie powstałby Instytut Pamięci Narodowej, który był próbą rozwiązania dylematów lustracyjnych. W tym wywiadzie wiele mówi się o głośnym i budzącym kontrowersje przypadku lustracji prof. Wiesława Chrzanowskiego.

Reklama

W sprawie WSI Macierewicz podtrzymuje m.in. tezę o współpracy tych służb z terrorystami w latach 90. ubiegłego wieku i później: „nad funkcjonariuszami WSI nikt poza Moskwą nie panował. Ludzie wprost wywodzący się z partii komunistycznej nie mieli woli kontrolowania działalności WSI (...). Problem nielegalnego handlu bronią, dostarczania broni przez ludzi WSI dla mafii rosyjskiej, dla organizacji terrorystycznych na całym świecie jest powszechnie znany”.

Rozwiązanie WSI – mówi Antoni Macierewicz – sprawiło, że byli funkcjonariusze tej służby nie mogą już używać aparatu państwowego do realizacji swoich celów. Pozostały, oczywiście, personalne struktury paramafijne, gospodarcze czy polityczne próby oddziaływania, sięgające swą mocą aż do dziś.

Nieodparte podobieństwo

Wszyscy rozmówcy „Recydywy?” zwracają uwagę na liczne podobieństwa między rządami Jana Olszewskiego i Beaty Szydło. Na podobnie nieżyczliwe otoczenie medialne, które – jeśli nie liczyć pojawiających się od pewnego czasu niezależnych mediów – tylko nieco zmieniło się po „rządowym przejęciu” mediów publicznych.

„Jak dziś, z perspektywy czasu, patrzy Pan na kłopoty obecnego rządu?” – pyta Piotr Semka premiera Olszewskiego i dodaje od siebie, że wtedy, 24 lata temu, nikt nie wpadł na pomysł, by angażować w naszą sytuację zagranicę, a dziś jest to na porządku dziennym... Fragment odpowiedzi Jana Olszewskiego: „W trakcie mojej wizyty w USA pan ambasador Kazimierz Dziewanowski zadzwonił do mnie po rozmowach z prezydentem Wałęsą i powiedział, że otrzymał polecenie, by nie brać w niej udziału. To był sygnał dla Amerykanów, że nasz rząd nie jest wiarygodny, że o wszystkim decyduje Wałęsa”.

Reklama

Dziś tego rodzaju interwencje za granicą odbywają się na dużo niższych szczeblach i są równie, o ile nie bardziej, skuteczne. Podobnie udoskonalonych podobieństw jest znacznie więcej. Rozmówcy Semki je punktują.

We wstępie do swej książki Piotr Semka pisze, że większość problemów sprzed 24 lat wcale się nie przedawniła. Bo chociaż już od 17 lat należymy do NATO, to kwestia stałych baz zachodnich wojsk na terenie Polski wciąż jest przedmiotem dyskusji. Nie doszło do likwidacji zbioru zastrzeżonego IPN zawierającego dokumenty byłych służb PRL. Dalej dyskutujemy o sprawie Wałęsy, o suwerenności Polski czy kwestii rosyjskiej infiltracji polskich elit. Itd., itp.

Tytułowe pytanie o recydywę jest w istocie pytaniem o mechanizm polskich zmian w minionym ćwierćwieczu, o głęboko ukryte – ale czasem negatywnie eksponowane – przyczyny dzisiejszych skutków. Dzisiejsza konkluzja: mogłoby być znacznie lepiej, gdyby nie kontynuowane do dziś działania wskazywanych w tej książce recydywistów. To pytanie o głupotę i premedytację, o cynizm i interesowność.

2016-08-31 08:35

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Świdnik. Jubileusz parafii Chrystusa Odkupiciela

2024-04-29 05:51

Paweł Wysoki

40 lat temu w Świdniku biskup lubelski Bolesław Pylak powołał nowy ośrodek duszpasterski. Do tworzenia parafii i budowy kościoła pw. Chrystusa Odkupiciela skierował ks. Andrzeja Kniazia, który wraz z grupą wiernych jeszcze w 1984 r. wybudował tymczasową kaplicę, a kilka lat później świątynię.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję