Reklama

Wiadomości

Między nami

Falstart małżeński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Długo zastanawiali się nad tym, czy dzielić się ze światem swoim trudnym doświadczeniem nieudanych małżeństw. Obserwując jednak powszechny demontaż rodziny i lawinę rozwodów, uznali, że ich doświadczenie może pomóc innym nie popełnić podobnych, tragicznych w skutkach błędów. Adam Szewczyk i Magda Anioł są małżeństwem od ośmiu lat. Współtworzą zespół działający na polskiej scenie CCM. Ich wcześniejsze małżeństwa zakończyły się cywilnymi rozwodami, a Kościół przez proces w sądzie metropolitalnym potwierdził, że w sposób sakramentalny nigdy nie zaistniały.

– Podobnie jak dla kierowcy najlepszym ostrzeżeniem będzie widok roztrzaskanego samochodu, tak i tym, którzy bezrefleksyjnie wchodzą w małżeństwo, nasz przykład może dać do myślenia – mówi Adam Szewczyk, muzyk, kompozytor, autor tekstów. – Naprawdę nie mamy się czym chwalić. Ale chcemy świadczyć o tym, że Chrystus jest najlepszym i jedynym gwarantem normalnej i szczęśliwej rodziny. Nasze pierwsze związki się nie udały, bo zamiast na Nim, budowaliśmy je na naszej głupocie i niedojrzałości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rozmawiając z Adamem i Magdą, pomyślałam, że o pewne niuanse związane z istotą ważności małżeństwa warto dopytać kapłana, który ma doświadczenie w tej materii. Poprosiłam więc o komentarz ks. Jana Abrahamowicza, duszpasterza związków niesakramentalnych w Krakowie, który opiekując się tą wspólnotą, spotyka się z różnymi problemami dotykającymi małżeństw.

Ks. Jan Abrahamowicz: – Najczęstszym mankamentem jest to, że małżonkowie sakramentalni, którzy powinni odczuwać moc sakramentu, rzadko zdają sobie sprawę z tego, co sakrament oznacza i co naprawdę im daje. To nie jest „duchowy prezent” – święta rzeczywistość, którą otrzymują od Boga. To raczej spotkanie z Osobą Boga – Jezusem Chrystusem, który przez sakrament małżeństwa wchodzi na zawsze w relacje ludzkie, aby być obecnym w życiu małżonków.

Reklama

Adam: – Brałem ślub z przekonaniem, że wchodzę na drogę bez odwrotu, choć w głębi serca nie chciałem tego. Było wiele powodów, dla których zdecydowałem się zrobić ten krok. Ale zabrakło jednego: dojrzałej miłości. Czułem presję, aby sformalizować ten związek i nie miałem odwagi, by go definitywnie zakończyć. Pomyślałem, głupi, że jakoś to będzie. Że się poświęcę i ożenię. Nasze małżeństwo przetrwało siedem lat. Głęboko weszliśmy w rolę szczęśliwych rodziców. To było naprawdę autentyczne i do tego stopnia nas zaangażowało, że przestałem się zastanawiać nad naszą małżeńską relacją. Jednak z biegiem lat bolesna prawda stawała się coraz bardziej oczywista. Prawda o tym, że bez fundamentu, jakim dla rodziny jest zdrowa relacja małżonków, nie da się budować. Było coraz gorzej. W końcu doszedłem do muru…

Magda: – Pobieraliśmy się, bo zaszłam w nieplanowaną ciążę. Wtedy byłam jeszcze daleko od Kościoła, ale skoro miało urodzić się dziecko, to trzeba było wziąć ślub. Tak myślało wtedy nasze otoczenie, tak myślałam ja. A kiedy machina przedślubnych przygotowań ruszyła, nie było już czasu na refleksję. Już wtedy wiedziałam, że nie jesteśmy w stanie nic razem zbudować. Miesiąc przed naszym ślubem mój narzeczony miał bardzo poważny wypadek samochodowy. Ledwo uszedł z życiem. Pojawiła się litość i obawa przed opinią rodziny. Wzięliśmy ślub. Po dwóch latach rozwiedliśmy się.

Adam: – Doszedłem do muru i naprawdę nie miałem pojęcia, co będzie dalej. Wtedy w konfesjonale spotkałem księdza, któremu opowiedziałem o swoim dramacie. Bez owijania w bawełnę. Wierzę, że w życiu nie ma przypadków. Ksiądz uznał, że istnieją poważne przesłanki do tego, że moje małżeństwo zostało nieważnie zawarte. – Nie rozumiem, o czym ksiądz mówi – powiedziałem. Wyjaśnił mi. Został moim duchowym przewodnikiem.

Reklama

Magda: – O czymś takim, jak badanie ważności małżeństwa, powiedział mi Adam. Skontaktował mnie z tym księdzem. Wciąż graliśmy w jednym zespole. Byliśmy dla siebie wsparciem w tych trudnościach. Powiedzenie, że „nieszczęścia chodzą parami”, pasowało do nas jak ulał, choć wtedy jeszcze nie było mowy o jakimkolwiek nowym związku. Oboje zdaliśmy się na Opatrzność. Decyzję sądu biskupiego postanowiliśmy przyjąć jako głos Boga. Cały proces kanoniczny był bardzo trudnym doświadczeniem. Choć najgorsze w tym wszystkim było cierpienie naszych niewinnych dzieci...

Adam: – Od początku oddawałem wszystko Duchowi Świętemu, ufając, że to przecież On działa w Kościele. Jeśli kwestionuje się sens działania sądu biskupiego, to można zanegować wszystko inne – sakramenty, interpretację Słowa, posługę charyzmatami. To wszystko Bóg powierzył w ręce grzesznego człowieka. Badanie ważności małżeństwa właśnie tę grzeszność i nieudolność bierze pod uwagę. Mój kierownik duchowy bardzo zachęcał, by wszystko oddać Bogu. By nie kombinować i mówić tylko prawdę. Nawet tę najtrudniejszą. Po kilku latach to właśnie ten kapłan pobłogosławił moje z Magdą małżeństwo. Kilka miesięcy później zmarł. Wykonał swoją misję...

Ks. Jan Abrahamowicz: – U podstaw procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa leży pytanie: czy nasze małżeństwo, zawarte przed ołtarzem, było zawarte w ważny sposób?
Zatem nie chodzi o ocenę nieudanego małżeństwa, ale o to, czy sakrament, który miał być dla małżonków siłą i pomocą na całe życie, mógł w ogóle zaistnieć. Warunkiem elementarnym dla sakramentu małżeństwa jest pełna świadomość i dobrowolność osób zawierających związek małżeński.
Jeżeli małżeństwo było zawarte pod presją czy przymusem, to tym samym nie zaistniały zobowiązania z niego wynikające ani nie zadziałała łaska. Małżonkowie, którzy zgłaszają wątpliwość co do ważności zawartego przez nich sakramentalnego małżeństwa, muszą zdać się na odpowiedź sądu biskupiego tak, jakby była to odpowiedź samego Chrystusa. Gdybyśmy żyli w czasach Chrystusa, zapewne z tym pytaniem zwrócilibyśmy się wprost do Niego. Odpowiedź sądu biskupiego należy zatem przyjąć jako odpowiedź Chrystusa nawet wtedy, gdy nie odpowiada ona ludzkim oczekiwaniom. Przedmiotem analizy sądu jest czas przed zawarciem małżeństwa i sam dzień ślubu, a nie niepowodzenia czy niewierności, które nastąpiły potem. Bóg nigdy nie działa wbrew woli człowieka ani poza jego świadomością.
Pamiętajmy, że jeżeli są istotne przesłanki, które mogą decydować o nieważności małżeństwa, to trzeba je przed sądem udowodnić. To zazwyczaj moment trudny i przykry, bo dotyczy delikatnej sfery wzajemnych relacji.

Reklama

Po trwających kilka lat, niezależnych od siebie procesach, Adam i Magda otrzymali decyzję sądu biskupiego o tym, że ich małżeństwa nigdy nie zaistniały. Przyjaźń muzyków przerodziła się w coś więcej...
– Bardzo długo rozeznawaliśmy, czy to od Boga, czy od diabła. Baliśmy się ponownie zaangażować – mówi Magda. – Walczyliśmy o czystość, choć nie było to łatwe. Byliśmy przecież dojrzałymi ludźmi po przejściach.
– W ramach rozeznawania Bożej woli wylądowałem na rekolekcjach ignacjańskich. To był konkretny głos w sprawie – opowiada Adam. – Przed ślubem przeżyliśmy też bardzo mocny weekend dla narzeczonych. Zdarzają się pary, które po takich warsztatach się rozchodzą. Ale my pozostaliśmy razem (śmiech).
Adam i Magda zwracają uwagę na to, jak ważne jest dobre przygotowanie do małżeństwa. – Małżeństwo to nasza najważniejsza decyzja w życiu – mówi Adam. – Ludzie więcej uwagi poświęcają na zakup auta niż na rozeznanie wyboru najważniejszej osoby w życiu. Jesteśmy omylni. Szukamy dla siebie najlepszych lekarzy i nauczycieli. Musimy też szukać najlepszych fachowców od małżeństwa, by spojrzeć na wszystko obiektywnie i usłyszeć pytania, które ujawnią prawdę o nas i naszym związku. Zawsze mówię chłopakom, by żenili się tylko z miłości. Mariola i Piotr Wołochowiczowie, fachowcy od małżeństwa, napisali w jednej ze swych książek: „Małżeństwo z odpowiednią osobą jest wystarczająco trudne, żeby ryzykować związek z osobą nieodpowiednią”.
Małżonkowie zgodnie podkreślają, że bardzo dużo złego w przygotowaniu do małżeństwa robi seks przedślubny. W sposób bardzo emocjonalny łączy ludzi, tworzy zobowiązania. Często zniewala i zaślepia. Nie mówiąc już o nieplanowanych ciążach, które często przesądzają o zawieranych małżeństwach. Kiedy żyjemy w czystości, jesteśmy od tego wolni. Zachowujemy większą wolność decyzji.

Reklama

Ks. Jan Abrahamowicz: – Potwierdza się w życiu zasada: Miłość kosztuje. Wszystko, co cenne, musi nas kosztować. Kosztuje nas, bo ma swoją wielką wartość – i to jest cena wpisana w wartość każdego małżeństwa.

Adam: – To, co Bóg uczynił z naszą historią, to cud. Nieplanowany i niezasłużony. Książkowy przykład tego, że Bóg pisze prosto na krzywych liniach naszego życia. A to są naprawdę krzywe linie. Pełne zranień i bezsilności. Całą tę historię i wszystkie osoby biorące w niej udział z uporem maniaka oddajemy Bogu. By uzdrawiał i błogosławił.

Adam i Magda spotykają się dzisiaj z młodymi i dzielą swoją historią.

Więcej na www.magdaniol.com.

Ks. Jan Abrahamowicz: – Jeśli nie wierzysz, nie sięgaj po nie! Ojcowie Kościoła przypominają, że jeżeli kapłan chrzci, to chrzci sam Chrystus; jeśli rozgrzesza, to rozgrzesza Chrystus. Jeżeli więc w sakramencie małżeństwa brakuje odniesienia do osoby Chrystusa, to jest to brak fundamentu.
Czy jednak można zbudować trwały dom bez fundamentu? Wiara sprowadzająca się jedynie do zachowania zwyczaju, pozbawiona osobowego odniesienia do Boga, jest kiepskim parawanem religijności, a nawet jej karykaturą. Żywa wiara prowadzi do spotkania. Potwierdza to doświadczenie życia małżonków sakramentalnych, którzy zapraszając przez sakrament Chrystusa we własne życie, nigdy nie pozostają sami. Bóg jest zawsze z nimi, by wspierać ich każdego dnia i hojnie błogosławić.

2015-10-21 08:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polsko-hinduska miłość

Niedziela Ogólnopolska 46/2022, str. 32-33

[ TEMATY ]

małżeństwo

Archiwum rodzinne Natalii Kierasińskiej-Rufus

Różne kraje, różne kultury i języki. I stereotypy, które trzeba pokonać w sobie i wokół siebie, żeby stworzyć nową rodzinę.

Żyję w małżeństwie egzogamicznym. To naukowy termin określający małżeństwo międzynarodowe, czyli małżeństwo zawarte między osobami wywodzącymi się z różnych grup etnicznych czy kulturowych. Jakie są twoje pierwsze skojarzenia, kiedy słyszysz o międzynarodowym małżeństwie? Jakie emocje się w tobie rodzą, kiedy widzisz taką parę na ulicy?

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 7.): Jednostka GROM

2024-05-06 20:55

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Materiał prasowy

Co zrobić z trudnymi emocjami? Czy Apostołowie byli wolni od agresji? I co właściwie ma do tego Maryja? Zapraszamy na siódmy odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o roli Matki Bożej w stawaniu się opanowanym człowiekiem.

CZYTAJ DALEJ

Pogrzeb ks. Jerzego Witka SBD

2024-05-07 16:42

ks. Łukasz Romańczuk

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Rodzina Salezjańska pożegnała ks. Jerzego Witka SDB. Na Mszy świętej modliło się ponad 100 księży, wspólnoty neokatechumenalne oraz wierni świeccy dziękujący za posługę tego kapłana.

Msza święta pogrzebowej sprawowana była w kościele pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu. Przewodniczył jej ks. Piotr Lorek, wikariusz Inspektora Prowincji Wrocławskiej, a homilię wygłosił ks. Bolesław Kaźmierczak, proboszcz parafii św. Jana Bosko w Poznaniu. Podczas Eucharystii czytana była Ewangelia ukazująca uczniów idących z Jerozolimy do Emaus, którzy w drodze spotkali Jezusa. Do tych słów nawiązał także ks. Kaźmierczak podkreślając, że uczniowie pełnili ważną misję w przekazaniu prawdy o zmartwychwstaniu. Kaznodzieja nawiązał także do osoby zmarłego kapłana. - W naszych sercach jest wiele wspomnień po nieżyjącym już ks. Jerzy, który posługiwał tutaj przez wiele lat. Wspominamy jego piękną pracę w Lubinie, w Twardogórze, posługę pośród młodzieży i studentów w kościele pw. św. Michała Archanioła we Wrocławiu. Organizował koncerty, na które przychodzili ludzie. Będąc proboszczem u św. Michała Archanioła zapoznał się z życiem św. Teresy Benedykty od Krzyża. Bardzo się zaangażował i to on przyczynił się do tego, że powstała kaplica Edyty Stein w kościele na Ołbinie – zaznaczył ks. Kaźmierczak dodając: - Ksiądz Jerzy założył Towarzystwo im. Edyty Stein. Zabiegał o to, aby dom Edyty Stein przy ul. Nowowiejskiej był otwartym miejscem spotkań. Organizował tam wykłady.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję