Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Rozmowy na półwiecze (4)

Z prof. Joachimem Grubichem, wirtuozem i organistą, rozmawia ks. Jan Marcin Mazur

Niedziela szczecińsko-kamieńska 23/2015, str. 5

[ TEMATY ]

sztuka

rozmowa

Archiwum prywatne

Prof. Joachim Grubich

Prof. Joachim Grubich

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. JAN MARCIN MAZUR: – Pozwolę sobie na taką osobistą refleksję. W latach 60. XX wieku oferta w sklepach muzycznych, jeśli chodzi o płyty, nie była zbyt bogata, ale przypominam sobie płytę, do której byłem bardzo przywiązany. Muzyka z tej płyty, powiedziałbym, tak jakoś zagościła w mojej duszy, sercu, po dzień dzisiejszy. To była właśnie muzyka organowa. Pan Profesor wykonywał wtedy na organach oliwskich kompozycję Bakfarka. Czy Pan Profesor ma także jakąś ulubioną epokę, czy też stara się być „sprawiedliwy” przy układaniu programów koncertowych, co tutaj jest decydujące?

PROF. JOACHIM GRUBICH: – W latach 60. XX wieku rzeczywiście prawie w ogóle nie było nagrań organowych na naszym rynku. Mnie, młodemu wówczas laureatowi konkursu genewskiego, Polskie Nagrania zupełnie nieoczekiwanie okazały duże zainteresowanie nagraniami na najsławniejszych w Polsce organach w Oliwie. Rzecz dla mnie niesłychanie atrakcyjna i znacząca w początkowym okresie budowania sobie przyszłości artystycznej. W repertuarze pojawiło się to, co z jednej strony miało pewien powiew wirtuozerii, zaś z drugiej strony, miało charakter kontemplacyjny. Jednak nieco wcześniej od wspomnianej płyty pojawiło się na rynku fonograficznym nagranie – również z Oliwy, ale z dawną muzyką polską. Płyta ta miała graficznie pięknie opracowana obwolutę, zawierającą niezwykle cenne omówienie programu autorstwa ks. prof. Hieronima Feichta. Były to pierwsze wielkie moje radości po zdobyciu I nagrody na konkursie w Genewie w 1962 r. W doborze repertuaru chciałem pokazać to, co najlepsze w muzyce organowej, uwzględniając przy tym nadzwyczaj bogatą paletę barw dźwiękowych instrumentu. Jak mi powiedziano, sprzedaż płyt osiągnęła ilości porównywalne z ilością sprzedanych płyt z Pasją wg św. Łukasza Krzysztofa Pendereckiego. Nieskromnie powiem, że to napawało mnie niemałą dumą...

– Ja również miałem podobne odczucia, że to jest coś, na co czekało wielu ludzi w Polsce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Pozwolę sobie jeszcze dodać, że po którymś z koncertów w Bukareszcie, ktoś do mnie podszedł, trzymając moją płytę wydaną... w Rumunii, ale w całkowicie innej kopercie. Nie powiem, że nie było mi z tego powodu miło...

– Przypomniałem sobie też taki kamieński wieczór i taką rozmowę o kamieńskich organach. Obecni przy tym byli konserwatorzy i artyści, muzycy i ks. inf. Roman Kostynowicz, konserwator diecezjalny zabytków, a także jak zwykle w piątek po koncercie grono zaprzyjaźnionych ludzi dobrej woli. Pamiętam, że Pan Profesor także bardzo chętnie włączył się w dyskusję, a także zainteresował się dziejami organów i zachowaną dokumentacją. Czy dla Pana Profesora rzeczą ważną jest instrument i jego, nazwijmy to „osobowość”, jego walory, te jawne i te ukryte. Pan Profesor objechał jako wirtuoz organista cały świat. Proszę powiedzieć, co czuje organista, który najpierw zaprzyjaźnił się z pomorskimi instrumentami, a potem przybywał do Mexico Ciudad czy do Seulu w Korei? Jak się trzeba zachować wobec instrumentu, który będzie przecież współtworzył koncert? Publiczność, która przychodzi na koncert, ma pewną znajomość konkretnego instrumentu, a artysta nie zawsze. Przypominam sobie wypowiedź koncertującego w Kamieniu organisty Mariana Machury, który zwrócił uwagę na to, że jeżeli w literaturze pojawiają się „wątki organowe”, to w zasadzie nigdy nie wspominają osoby organisty, a jedynie to, że „organy grały” słodko, pięknie albo majestatycznie. Organista więc jest, ale jakoby go nie było... Jakie ma Pan Profesor refleksje na ten temat?

– Organy kamieńskie nieustannie wywoływały silne emocje wśród nas, organistów i organologów, a to z powodu ich złego stanu technicznego. Jakkolwiek szafa organowa została z wielkim pietyzmem odrestaurowana i zabezpieczona przed niszczącym działaniem drewnojadów, to sam instrument, głównie, jak powiedziałem, jego stan techniczny, pozostawiał wiele do życzenia. Latami krzyżowały się długie i męczące dyskusje i projekty dla uzdrowienia stanu rzeczy. No, ale ostatecznie osiągnięto zadowalające rozwiązanie i dziś instrument jest w pełni sprawny, i daje wielkie zadowolenie artystom na nim muzykującym. Oczywiście, każde organy mają swoją „osobowość” i nawet każdy instrument tego samego budowniczego będzie miał swój niepowtarzalny charakter. Na tym polega niezwykłość sztuki organowej. Nie ma dwóch identycznych instrumentów organowych. W sumie bogactwo wprost niemożliwe do ogarnięcia. Muzyka organowa rozbrzmiewa na całym świecie w najrozmaitszych interpretacjach, czasami dość odległych stylistycznie od wzorców obowiązujących jeszcze w starej Europie. Jest to normalne zjawisko i bez sensu byłoby przeciwdziałać takim tendencjom. Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na istotny fakt, że organy znajdują się w wielu salach koncertowych na całym świecie i ten fakt nie pozostaje obojętny na styl wykonawczy wirtuozów, którym jako główny cel przyświeca demonstrowanie publiczności wprost niewiarygodnej sprawności technicznej w grze na organach – także na bardzo popularnych w Ameryce i na Dalekim Wschodzie organach elektronowych. Na marginesie wspomnę o pewnym wirtuozie, który wykonuje „Etiudę rewolucyjną” Chopina na organach, grając na klawiaturze nożnej, czyli na pedale, partię przeznaczoną dla lewej ręki pianisty. Niesamowita sprawność techniczna!

– Chciałbym również zapytać, jak Pan Profesor widzi przyszłość Festiwalu Kamieńskiego?

– Nie od dzisiaj zauważam ogromny entuzjazm tkwiący w organizatorach i osobach, które kształtują artystyczne oblicze festiwalu. Na przestrzeni wielu lat, a mówimy dziś o jubileuszu półwiecza festiwalu, entuzjazm nie wygasa, a wprost przeciwnie – rośnie i nic nie zapowiada jego końca. To wielka sprawa! To świadczy o naturalnym zapotrzebowaniu na kulturę wysoką, o dostrzeganiu wartości transcendentnych, bez których życie byłoby szare i pozbawione ducha.

Rozmowa przeprowadzona na początku lipca 2014 r. w Pobierowie

2015-06-03 12:45

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Śląsk” uczy i zachwyca

Ciekawym wydarzeniem artystycznym były niedawne występy Zespołu „Śląsk” z norweskim zespołem ludowym „Strilaringen”. Oba zespoły wystąpiły w częstochowskiej Filharmonii 27 maja. Był to jeden z punktów projektu „Polsko-norweskie inspiracje taneczne”. Zespół „Strilaringen” powstał w 1976 r., dzięki inicjatywie grupy entuzjastów norweskich tańców ludowych skupionych przy wiejskiej szkole w Alversund. Występuje w strojach ludowych z różnych regionów Norwegii i gra na tradycyjnych instrumentach. Oba zespoły były gorąco oklaskiwane przez publiczność. Goście zwiedzili również klasztor jasnogórski, a w siedzibie „Śląska” w Koszęcinie norweski instruktor poprowadził warsztaty tradycyjnych tańców. W ramach projektu „Śląsk” wyjedzie w sierpniu na tournèe do regionu Hordaland w Norwegii.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio ze wschodu. Św. Leopold Mandić

[ TEMATY ]

święci

en.wikipedia.org

Leopold Mandić

Leopold Mandić

W jednej epoce żyło dwóch spowiedników, a obaj należeli do tego samego zakonu – byli kapucynami. Klasztory, w których mieszkali, znajdowały się w tym samym kraju. Jeden zakonnik był ostry jak skalpel przecinający wrzody, drugi – łagodny jak balsam wylewany na rany. Ten ostatni odprawiał ciężkie pokuty za swych penitentów i skarżył się, że nie jest tak miłosierny, jak powinien być uczeń Jezusa.

Gdy pierwszy umiał odprawić od konfesjonału i odmówić rozgrzeszenia, a nawet krzyczeć na penitentów, drugi był zdolny tylko do jednego – do okazywania miłosierdzia. Jednym z nich jest Ojciec Pio, drugim – Leopold Mandić. Obaj mieli ten sam charyzmat rozpoznawania dusz, to samo powołanie do wprowadzania ludzi na ścieżkę nawrócenia, ale ich metody były zupełnie inne. Jakby Jezus, w imieniu którego obaj udzielali rozgrzeszenia, był różny. Zbawiciel bez cienia litości traktował faryzeuszów i potrafił biczem uczynionym ze sznurów bić handlarzy rozstawiających stragany w świątyni jerozolimskiej. Jednocześnie bezwarunkowo przebaczył celnikowi Mateuszowi, zapomniał też grzechy Marii Magdalenie, wprowadził do nieba łotra, który razem z Nim konał w męczarniach na krzyżu. Dwie Jezusowe drogi. Bywało, że pierwszą szedł znany nam Francesco Forgione z San Giovanni Rotondo. Drugi – Leopold Mandić z Padwy – nigdy nie postawił na niej swej stopy.

CZYTAJ DALEJ

Rolnicy protestujący w Sejmie ogłosili rozpoczęcie strajku głodowego

2024-05-13 13:06

[ TEMATY ]

protest

Adobe Stock

Rozpoczęcie strajku głodowego przez rolników protestujących w Sejmie - ogłosił w poniedziałek Mariusz Borowiak ze Związku Rolników "Orka". Zapowiedział, że protest będzie kontynuowany do czasu, aż spotka się z nimi premier Donald Tusk.

W miniony czwartek grupa 11 rolników ze Związku Rolniczego "Orka" rozpoczęła protest w Sejmie domagając się rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem o unijnym Zielonym Ładzie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję