WIESŁAWA LEWANDOWSKA: Zauważył Pan zapewne, Panie Pośle, że debata publiczna w Polsce bodaj od zawsze toczy się przede wszystkim wokół partyjnych gier, a bardzo rzadko jej przedmiotem jest zawartość merytoryczna programów poszczególnych partii. Dlaczego tak się dzieje?
ARKADIUSZ CZARTORYSKI: Odpowiem, podając pewien przykład. Gdy niedawno w Ostrołęce przedstawialiśmy nasz program dotyczący bezpieczeństwa energetycznego kraju, zawarty w dokumencie „Deklaracja ostrołęcka”, dziennikarze nawet nie starali się drążyć tematu. Przyjechali za nami do Ostrołęki tylko po to, żeby pytać o sensacyjne głosowanie w Sejmie w sprawie Mariusza Kamińskiego... No cóż, takie fajerwerki spychają na dalszy plan sprawy gospodarcze.
Teraz mamy w mediach jeden dominujący temat: podsłuchane rozmowy polityków, zwane taśmami prawdy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Medialna dyskusja na ten temat jest powierzchowna, ale skutecznie spycha w cień poważne tematy, nawet te znajdujące odbicie w podsłuchanych rozmowach. W mediach nie ma miejsca na krytyczne analizy prywatyzacji Ciechu, Azotów niezwykle istotnych dla polskiej gospodarki spółek przemysłu chemicznego czy przedłużającej się budowy gazoportu. Na naszych oczach dzieją się rzeczy niepokojące dla przyszłości polskiej gospodarki, a my ich nie widzimy, nic o nich nie wiemy! Zwolennicy spiskowej teorii dziejów uważają wręcz, że po to wybuchła afera z taśmami, żeby przykryć dziwną sprawę Azotów i Ciechu.
Faktem jest, że tzw. normalni ludzie gubią się w obecnym hałasie medialno-politycznym i chyba już obojętnieją na wszelkie przekazy!
I to już od dość dawna. Przede wszystkim dlatego, że jak mówią nie czują się u siebie... I niestety, mają w tym rozgoryczeniu dużo racji.
Nic złego się nie dzieje, nic się nie stało pociesza premier Donald Tusk.
Premiera Tuska porównuje się dziś do Fidela Castro, który sprawił, że Kuba z wielkiego eksportera cukru trzcinowego przeistoczyła się w importera cukru. Podobnie rzecz się ma choćby z polskim węglem: Polska dotychczas największy eksporter węgla w Europie w 2013 r. stała się importerem tego surowca! To coś niebywałego, zwłaszcza że już od wielu lat tyle się mówiło o potrzebie niezależności energetycznej kraju. Tymczasem polski węgiel zalega na hałdach, a kopalnie upadają! Nic się nie dzieje?
No właśnie, co się dzieje?
Reklama
Moim zdaniem, właśnie dokonuje się druga pierwsza była w latach 90. ubiegłego wieku rewolucja przejęcia głównych dziedzin naszej gospodarki, które zostały z premedytacją doprowadzone do stanu bliskiego upadkowi i stają się coraz bardziej łakomym kąskiem dla zagranicznych inwestorów. Ciekawostką jest, że do sejmowej Komisji do Spraw Kontroli Państwowej docierały już informacje o wykupywaniu naszych pozamykanych kopalń np. przez koncerny czeskie. Okazuje się, że wydobywanie w nich węgla jest jednak opłacalne!
W rodzinnej Ostrołęce ma Pan chyba najlepszy przykład tego, co się dzieje w polskiej energetyce węglowej zaniechana, porzucona budowa nowoczesnego, bazującego na polskim węglu bloku energetycznego.
To sztandarowy przykład marnotrawstwa ogromnej masy pieniędzy. Prokuratura w Gdańsku prowadzi postępowanie w sprawie możliwej straty 400 mln zł przez Zarząd Energa SA. Dziś mamy w Ostrołęce 80-hektarowy plac piachu, do którego dochodzi droga, oświetlenie, rurociągi, wodociągi, bocznica kolejowa. Plac porzucony, gdyż koncern Energa uznał, że budowa elektrowni nie jest opłacalna i nie jest potrzebna. Dlatego właśnie w Ostrołęce PiS przedstawił swój program w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego „Deklarację ostrołęcką”.
Nowy blok energetyczny właśnie w Ostrołęce miałby być gwarantem bezpieczeństwa energetycznego Polski?
Reklama
Zdecydowanie tak. Poświadcza to odpowiedź na moje pytanie, skierowane do Polskich Sieci Elektroenergetycznych, dlaczego budowano za ogromne pieniądze sieci elektroenergetyczne do projektowanego w Ostrołęce bloku 1000 MW. PSE odpowiedziały, że umiejscowienie tego bloku w Ostrołęce jest niezbędne ze względu na bezpieczeństwo krajowego systemu energetycznego. Gdy zacząłem zgłębiać temat, okazało się, że stara elektrownia w Ostrołęce ma podpisaną umowę z PSE na odbiór energii ze wszystkich bloków czyli jest niejako „dożywotnio wydzierżawiona przez PSE”.
Czyli jak długo jeszcze?
Zacznie gasnąć po roku 2016. Owszem, można modernizować stare bloki, ale pojawia się pytanie o opłacalność takich działań, bo wydając 800 mln zł, podniesiemy jej sprawność z 36 proc. do 38 proc. Nowa elektrownia, właśnie taka, jaką zaprojektowano, może osiągnąć sprawność 46 proc. To daje ogromną różnicę w cenie wyprodukowanej energii elektrycznej. Wyprodukowana energia wyraźnie stanieje.
Czy to nie dziwne, że ktoś może nie chcieć tańszego prądu?
No właśnie, to dość zastanawiające: dlaczego Energa porzuca Ostrołękę? Jak twierdzi, inwestycja nie jest opłacalna właśnie z powodu niskich cen energii, a także dlatego, że polski przemysł nie potrzebuje takiej ilości energii. To dziwna krótkowzroczność, zakładająca, że polska gospodarka za 2, 5, 10 lat nie będzie się rozwijała, że nie będzie potrzebowała nowoczesnych elektrowni. Z całą pewnością Energa, porzucając budowę w Ostrołęce, naraża północno-wschodnią Polskę na duże problemy z dostępnością do energii.
Można powiedzieć, że los porzuconej budowy w Ostrołęce jest ilustracją braku dbałości o bezpieczeństwo energetyczne państwa i o tani prąd dla obywateli?
Reklama
Tak, mamy tu do czynienia z wyjątkowym brakiem strategicznego myślenia, z lekceważeniem powagi sytuacji. Warto by się jednak zastanowić, jakie były faktyczne motywy odwołania tej akurat inwestycji...
Jak Pan sądzi, jakie?
Na to pytanie nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Chcieliśmy zajrzeć do uchwały Rady Nadzorczej Energa SA, chcieliśmy doprowadzić do spotkania, nikt jednak nie chciał z nami rozmawiać, nie pokazano nam żadnych dokumentów, mimo że parlamentarzyści mają prawo wglądu do dokumentów spółki, której większościowym udziałowcem jest państwo... Nie ufam menadżerom koncernu Energa, gdy mówią, że trudno dziś znaleźć chętnych inwestorów. Chciałbym sprawdzić, czy rzeczywiście nie było nikogo chętnego do zainwestowania w centralnej Europie w nową elektrownię, która dodatkowo jest pożądana przez PSE.
Wygląda na to, że sprawa tej budowy powróci tylko wtedy, gdy rządy obejmie PiS?
Jeżeli będziemy mieli wpływ na rządy w Polsce, to natychmiast wznowimy tę budowę takie stanowisko zostało zapisane w naszym programie. Chcemy sprawdzić, co się stało z pieniędzmi na tę inwestycję; Energa zaczęła inwestować za granicą. Elektrownia w Ostrołęce zawsze miała zyski, tymczasem w 2013 r. nagle okazało się, że są straty. A może koncern Energa trzeba by określić mianem wielkiego okienka kasowego?
Jeśli odpowiednio szybko nie powstanie nowy blok energetyczny w Ostrołęce, to skąd popłynie prąd do północno-wschodniej Polski?
Reklama
Podobno już były rozmowy polskiego ministra infrastruktury z Rosjanami z Rosenergoatomu, którzy budują 2000-megawatową elektrownię w obwodzie kaliningradzkim, tuż za naszą granicą. Rosjanie są bardzo zainteresowani sprzedażą prądu do północnej i wschodniej Polski. Porozumiewają się także z Niemcami w sprawie przesyłu po dnie Bałtyku tejże energii z Kaliningradu. Sami nie potrzebują ani jednego megawata z tej nowej elektrowni, ponieważ mają tam już elektrownię konwencjonalną, która stuprocentowo gwarantuje energię dla całego obwodu. A zatem ta nowa elektrownia jest budowana wyłącznie po to, aby sprzedawać prąd w Polsce i na Litwie, ewentualnie na Zachodzie...
Polski rząd to widzi?
Na pewno. A może to właśnie rozwiązanie doskonale wpisujące się w metodę i filozofię „nicnierobienia” rząd preferuje? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Uważa Pan, że Polska od pewnego czasu realizuje rosyjski scenariusz energetyczny?
Wielokrotnie podczas debat komisji sejmowych stawiałem wprost zarzut, że te dziwne opinie ekspertów, te dziwne pozytywne sygnały wysyłane z Rosenergoatomu do Polski, te budowy linii energetycznych na północy są przyczynkiem do tego, żeby uważać, iż mamy do czynienia z kolejnym scenariuszem uzależnienia Polski tym razem od rosyjskiej energii atomowej.
Mamy przecież ponoć budować własną elektrownię atomową…
Ta budowa, z którą rząd się specjalnie nie spieszy, teraz stoi pod wielkim znakiem zapytania. Nie wiadomo, co się dzieje. Wiadomo tylko, że oddelegowano na ten odcinek sowicie wynagradzanych prezesów, ale nie zatroszczono się zupełnie choćby o odpowiednie zaplecze naukowe na polskich uczelniach...
Nie chcemy, czy nie potrafimy sprostać wyzwaniom?
Reklama
To wielka tajemnica władzy. Faktem jest, że pod rządami PO w każdej dziedzinie pojawiają się problemy. Od dawna zastanawiam się, dlaczego w Polsce nie powstają elektrownie wodne dlaczego nie opłaca się ich budować. Dlaczego z tak ogromnymi oporami budują się nowe elektrownie węglowe w Kozienicach i Opolu? Przecież w tym samym czasie, czyli od początku lat 70. ubiegłego stulecia, Niemcy postawili wiele elektrowni węglowych i najspokojniej w świecie budują je do dziś. A u nas jedyny trend tzw. nowoczesnej energetyki to wiatrowe elektrownie, z plastiku.
Dlaczego lobby wiatrowe w Polsce jest tak silne, skoro nie mamy odpowiednich warunków terenowych?
Wiadomo, że Polska musi spełnić wymogi unijne co do emisji CO2, dlatego łatwo nam wmówić konieczność rozwijania czystej energetyki wiatrowej, na której dobrze mogą zarobić zwłaszcza dostawcy odpowiednich urządzeń. Należałoby sobie zadać pytanie, dlaczego nie ma podobnego przyzwolenia dla elektrowni wodnych, które w dodatku znakomicie chroniłyby przed powodziami.
Dlaczego więc nie ma takiego przyzwolenia?
Przyznam, że trudno to zrozumieć. Przed II wojną światową na obecnym terytorium Polski było ponad 8 tys. elektrowni wodnych, dziś jest ich ok. 500 i nie opłaca się budować nowych! Mieszkam w Ostrołęce nad Narwią, do której wpływa niewielka rzeczka Omulew. Na tejże Omulwi jeszcze w latach 60. mieliśmy 4 elektrownie wodne, a dzisiaj nie ma ani jednej. Dlaczego? To pytanie do rządu: Dlaczego nie ma ustawy o OZE (odnawialnych źródłach energii), która by jasno pokazała, jakie dziedziny energii odnawialnej będą miały wsparcie?
Panie Pośle, chyba powoli przyzwyczajamy się do myśli, że samowystarczalność energetyczna Polski jest jednak mało możliwa...
Reklama
Jest jak najbardziej możliwa! W PiS nakreśliliśmy szeroki program gospodarczy z głównym założeniem, że bezpieczeństwo i zaopatrzenie w energię będzie przez najbliższe dziesięciolecia warunkiem suwerennego bytu Polski. A zatem pilnie potrzebna jest dywersyfikacja źródeł energii, która musi być połączona z dominującym wykorzystaniem surowców krajowych węgla kamiennego i brunatnego, własnego konwencjonalnego gazu, a w przyszłości także gazu z łupków. A zamiast wiatru powinniśmy wykorzystywać nasze rzeki byłoby to z pożytkiem dla przyrody i dla krajobrazu. Nic nie stoi na przeszkodzie, chyba że chcemy wspierać interesy producentów wiatraków. Zakładamy też nie tylko istnienie gazoportu w Świnoujściu, jako gwarancji bezpieczeństwa, ale w razie konieczności także budowę drugiego gazoportu w Gdańsku, mimo że, generalnie biorąc, Polska ma własne, wystarczające zasoby energetyczne.
Kontestowane i blokowane przez „zieloną Europę”.
Dlatego deklarujemy, że jesteśmy gotowi opierać się przede wszystkim na naszych źródłach, nawet wbrew polityce Unii Europejskiej, nawet narażając się na przykre konsekwencje.
Wielu Polaków może uważać, że to zbyt ryzykowne.
Dlatego chcemy wytłumaczyć, że oparcie naszej gospodarki na własnych zasobach energetycznych jest logiczne z punktu widzenia bezpieczeństwa i stabilności państwa. I może być także wbrew straszeniu polskim węglem przyjazne dla środowiska.
Konfrontacja z Unią przy takim postawieniu sprawy wydaje się nieunikniona.
Nie chcemy stawiać sprawy na ostrzu noża, ale w naszym dokumencie twierdzimy, że polski rząd powinien stanowczo domagać się renegocjacji paktu klimatycznego i odstąpienia od przepisów dyskryminujących polski węgiel. Nie może być tak, że inne kraje zapewniają sobie suwerenność energetyczną, opierając się na własnych źródłach, a Polska jest zmuszana do rezygnacji ze swoich wielkich zasobów.
Z „Deklaracji ostrołęckiej” wynika, że droga do bezpieczeństwa energetycznego jest coraz trudniejsza, wymaga nadrobienia straconego czasu, wielu kosztownych inwestycji potu, łez i krwi...
To prawda. Jednakże trudno sobie wyobrazić, aby nie unowocześnić, nie rozbudować sieci energetycznych, ropociągów i gazociągów, by nie budować nowych bloków energetycznych. Lekceważenie tych wyzwań skończy się bardzo szybko zakłóceniami dostaw energii, a także z pewnością! pogłębianiem się energetycznego uzależnienia od Rosji.
* * *
Arkadiusz Czartoryski polityk, samorządowiec, poseł na Sejm V, VI i VII kadencji, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji (2005-06), wicemarszałek województwa mazowieckiego (2002-04), prezydent Ostrołęki (1998 2002)