Profesjonalne badania relikwii Korony Cierniowej przeprowadzał po raz pierwszy w 1870 r. Rohault de Fleury. Późniejsze badania potwierdziły ponad wszelką wątpliwość, że została ona wykonana z roślin spotykanych w okolicach niedalekich od wybrzeży Morza Śródziemnego. To zdaje się potwierdzać tezę, że mamy do czynienia z autentycznym śladem męki Jezusa Chrystusa, którą możemy od wieków adorować w paryskiej katedrze.
Święte kolce
Jest co najmniej kilka teorii mówiących o drodze relikwii Korony Cierniowej do paryskiej katedry Notre Dame. Według jednej grupy naukowców, tak jak w przypadku relikwii Krzyża Świętego, miała je przywieźć do Europy Helena, matka cesarza Konstantyna. Jest jednak także inna teoria, która mówi, że jeden z uczniów Chrystusa miał przed pogrzebem zabrać ze sobą koronę, za nic mając zasady rytuału żydowskiego, który nakładał obowiązek grzebania z ludzkim ciałem także wszystkich przedmiotów mających kontakt z jego krwią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ponad wszelką wątpliwość wiemy, że relikwie Korony czczone były w Jerozolimie w V wieku. Zachowały się na ten temat liczne zapisy, a nawet świadectwo zdumionego Grzegorza z Tours, opisującego w szczegółach, że pnącze, z którego uczyniono koronę, każdego dnia stawało się na nowo zielone.
Reklama
W 1063 r. ta bezcenna pamiątka znalazła się w Bizancjum. W XIII wieku władca Konstantynopola nie miał pieniędzy i sprzedał ją królowi Francji Ludwikowi IX. Dzięki temu trafiła do Europy, a dzisiaj spoczywa w katedrze Notre Dame w Paryżu. Można ją tam jednak adorować bez cierni, bo przez wieki w średniowieczu panował zwyczaj darowywania poszczególnych cierni głównym europejskim kościołom.
Święty dzień Francji
Jak ustalili Grzegorz Górny i Janusz Rosikoń, autorzy książki pt. „Świadkowie Tajemnicy. Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych”, w 1356 r. dwa kolce z Paryża otrzymał cesarz Karol IV, który umieścił je w swym zamku nieopodal Pragi, wzniesionym tylko po to, by przechowywać w nim relikwie Chrystusa. Nieco później jego siostrzeniec, francuski król Karol V, przeniósł jeden z cierni z Sainte Chapelle do swego zamku w Vincennes, gdzie kazał wybudować dla tej relikwii specjalną kaplicę.
Inne z kolców, czczone jako fragmenty Korony Cierniowej, dotarły na Zachód nieco wcześniej jeszcze z Konstantynopola. Zazwyczaj były darami cesarzy bizantyjskich i trafiały później do różnych kościołów i ośrodków duszpasterskich we Francji czy w Wielkiej Brytanii.
W Polsce otoczone kultem były ciernie przechowywane w katedrze Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła w Zamościu, w bazylice Grobu Bożego w Miechowie pod Krakowem i w sanktuarium św. Antoniego Padewskiego w Boćkach na Podlasiu.
Reklama
W cytowanej książce Grzegorza Górnego i Janusza Rosikonia ciekawie wygląda opis samego dnia, w którym relikwie trafiły do Paryża. Był 18 sierpnia 1239 r. Dzień, w którym Korona Cierniowa Jezusa Chrystusa znalazła się w Paryżu, ogłoszony został świętem. Przed murami miasta wybudowano olbrzymią trybunę, z której przemawiali duchowni, witając niezwykłą pamiątkę po Zbawicielu. Następnie korona spoczęła w złotym relikwiarzu, który wzięli osobiście król Ludwik i jego brat Robert. Obaj, bez butów na nogach, ubrani jedynie w lniane szaty, nieśli relikwię przez Paryż, a mieszkańcy stolicy, szczelnie wypełniający świątecznie udekorowane ulice, padali na ich widok na kolana i czynili znak krzyża.
Katedra jak wielki relikwiarz
Od tamtego wydarzenia mijały wieki, a relikwia spoczywała w monumentalnej katedrze. Jedynie podczas rewolucji francuskiej została przekazana Bibliotece Narodowej, a od początku XIX wieku, po podpisaniu konkordatu przez Królestwo Francji i Stolicę Apostolską, została przekazana władzom religijnym. Dziś strzeżona jest przez rycerzy Bożego Grobu, a eksponuje się ją w każdy pierwszy piątek miesiąca oraz w każdy piątek Wielkiego Postu.
Jak się okazało niedawno, francuscy katolicy czasami odchodzą od tego harmonogramu. Arcybiskup Paryża kard. André Vingt-Trois zorganizował niedawno czuwanie modlitewne, mające wynagrodzić Bogu za bluźnierczą sztukę teatralną „Golgota Picnic”. Wtedy eksponowano koronę i publicznie oddawano jej cześć.
Paryska katedra stała się zatem swego rodzaju relikwiarzem. Świątynia obchodziła niedawno swoje 850-lecie. Na jubileusz jednego z najbardziej rozpoznawalnych zabytków francuskiej stolicy złożyły się liczne inicjatywy religijne i kulturalne, którym patronowały najwyższe władze kraju oraz administracja Paryża i oczywiście gospodarz Notre Dame kard. André Vingt-Trois. Ten ostatni proponuje gościom odwiedzającym paryską świątynię przejście „szlaku pielgrzymiego” przygotowanego na tę okazję, poczynając od placu przed katedrą. Chodzi o „zwrócenie się do Boga i Maryi oraz o odkrycie, bądź odkrycie na nowo, bogactwa Notre Dame”.
Reklama
Na 850-lecie świątyni odświeżono również jej wnętrze i wyposażenie, uwydatniając m.in. szczegóły wystroju oraz możliwości głosowe organów i dzwonów.
Budowę świątyni, znajdującej się na wyspie Miejskiej (Île de la Cité) na Sekwanie, rozpoczęto w 1163 r. Kamień węgielny pod budowę położył osobiście papież Aleksander III w obecności króla Ludwika VII. Budowę zakończono po 180 latach, w 1345 r. Jest to jedna z największych świątyń na świecie długość jej nawy głównej wynosi 127 m. Relikwie Męki Pańskiej, w tym Korona Cierniowa Jezusa Chrystusa, przechowywane są w katedralnym skarbcu.
Cóżem ci uczynił
Aby pogłębić świadomość doniosłości Korony Chrystusa, warto odnieść się do ewangelicznego opisu ostatnich chwil Chrystusa przed męką. W 27. rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza (28-29) znajdujemy szczegółowy opis wydarzeń, które miały miejsce tuż przed Drogą Krzyżową. Żołnierze upletli koronę cierniową, nałożyli Jezusowi na głowę, ubrali Go w szkarłatny płaszcz i wręczyli trzcinę. Wszystko podyktowane było chęcią wykpienia Skazańca, który powiedział o sobie, że jest królem. Korona cierniowa towarzyszyła Jezusowi w Drodze Krzyżowej i w czasie śmierci. Według tradycji, po zdjęciu ciała Pana Jezusa z krzyża korona została zabrana przez jednego ze świadków Jego śmierci.
Światłem mogą być także słowa papieża Franciszka, który tak mówił o wkroczeniu Chrystusa do Jerozolimy: „Wkracza, aby być ubiczowany, znieważony i zelżony, jak zapowiada Izajasz (por. Iz 50, 6). Wkracza, by otrzymać koronę cierniową, żeby zostać pobity, dostać purpurowy płaszcz. Jego królestwo będzie przedmiotem drwin. Wkracza, aby wejść na Kalwarię obarczony drzewem krzyża” (homilia z Niedzieli Palmowej 24 marca 2014 r.).
A zatem nie jedynie śmierć była elementem zbawczego planu Boga, ale wyszydzenie Syna Bożego, czego jednym z symboli była właśnie korona cierniowa. Źródłem cierpień Zbawiciela był nie tylko ból wbijających się cierni a warto podkreślić, że prawdopodobnie Chrystus miał kilkadziesiąt ran na głowie ale też świadomość bycia poniżonym przez ludzi, za których oddał życie.