Każdy dzień to dla nas wyzwanie mówi siostra Władysława, która w Kamieńcu Ząbkowickim jest ponad 20 lat. Codziennie nasz bagaż doświadczeń, trosk i umiłowania dla Boga zarzucamy na plecy, by pokonywać trudności i zachować wiarę w sercu.
350 lat kongregacji
Zakon powstał po wojnie 30-letniej, jaka miała miejsca w latach 1618-48. Był to czas wielkiej nędzy we Francji, która walczyła z głodem i dżumą. Joseph Chauvenel, adwokat i członek parlamentu w Metz, kierując się dobrem ludzi, założył w Nancy, w domu swego ojca, bezpłatną przychodnię i aptekę, gdzie ubodzy i chorzy mogli otrzymać lekarstwa i inne potrzebne do życia środki. Młody parlamentarzysta sam pomagał potrzebującym, rozdając żywność, leki, opatrując rany. Joseph zmarł bardzo wcześnie, powierzając cały swój majątek i rozpoczęte dzieło pomocy najuboższym swojemu ojcu Emanuelowi, który przekazał majątek syna na cele charytatywne. Pierwsze siostry, które pomagały Josephowi zauroczone postawą Karola Boromeusza reformatora Kościoła po Soborze Trydenckim, również zaangażowanego w pomoc osobom potrzebującym postanowiły wybrać go na swego patrona. I tak 22 lipca 1679 r. cztery siostry założycielki złożyły śluby zobowiązujące do trwania w zgromadzeniu aż do śmierci w służbie ubogim, chorym i opuszczonym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szpital
Reklama
Szpital w Kamieńcu Ząbkowickim powstał w roku 1870 i umiejscowiono go na skraju miejscowości. Swoją działalność rozpoczął w 1871 r. i od początku prowadzony był przez siostry boromeuszki zgodnie z ideą założycielską zgromadzenia. Przy szpitalu w 1898 r. z prywatnych funduszy wzniesiono kaplicę. W końcu XIX wieku zbudowano mały pawilon szpitalny, założono niewielki ogród z drewnianą altaną. Około roku 1900 szpital powiększono o nowe skrzydło. Przez wiele lat po wojnie obiekt funkcjonował jako Szpital Przeciwgruźliczy, następnie jako Zakład Leczniczo-Opiekuńczy. Dziś popada w ruinę.
Siostra Władysława pracowała do samego końca w kamienieckim szpitalu.
Praca w szpitalu dodawała nam energii i sił wspomina. Choć było niekiedy bardzo ciężko, to jednak codzienne zajęcia, kontakt z chorymi nadawał sens naszym działaniom.
Boromeuszka prócz tych miłych wydarzeń pamięta te, które były dla niej ciężkie, jak śmierć na nocnym dyżurze trzech pacjentów.
Tej nocy zostałam sama na dyżurze. To było jak jeden z najgorszych snów, bo noc ciągnęła się w nieskończoność. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy na moim nocnym dyżurze umarli pacjenci w naszym szpitalu opowiada zakonnica. Kolejnym najcięższym etapem pracy w szpitalu był lipiec 1997 r., kiedy Kamieniec Ząbkowicki został zalany. Na parterze szpitala była kaplica i pomieszczenia biurowe. Na piętrze znajdowały się sale z chorymi. Cały parter szpitalnego budynku został zalany, a chorzy nie byli ewakuowani, więc wraz z jeszcze jedną siostrą czuwałyśmy na zmianę nad pacjentami. Był to czas, w którym spałam po dwie godziny na dobę.
Kilka lat później zdecydowano o likwidacji szpitala. Siostry Boromeuszki przestały opiekować się chorymi.
Przyszpitalna kaplica
Reklama
Choć szpital jest zamknięty od kilku lat i opuszczony, niezagospodarowany popada w ruinę. Siostry ze Zgromadzenia św. Karola Boromeusza opiekują się jedyną jego czynną do dziś częścią przyszpitalną kaplicą Świętej Rodziny, która jest własnością zakonu. W kaplicy toczy się ważna część życia religijnego tutejszej parafii.
Opiekunką kaplicy jest siostra Władysława, która sprząta świątynię, szykuje dla księży ornaty, a także gra na organach.
Gra na organach w czasie wieczornych Mszy św. sprawia mi wielką radość opowiada z uśmiechem na twarzy zakonnica. Prócz mnie na organach z naszego kamienieckiego zakonu gra jeszcze siostra Blanka.
Boromeuszki odpowiedzialne są za kaplicę Świętej Rodziny. Zajmują się jej utrzymaniem, opłacają drobne remonty.
Kaplica w dłoniach św. Jadwigi
Na szczególną uwagę zasługuje wyposażenie przyszpitalnej kaplicy ołtarz główny i droga krzyżowa wyjaśnia Stefan Gnaczy, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kamienieckiej. Wspominane wyposażenie jest dziełem Brunona Tschötschela śląskiego rzeźbiarza okrzykniętego wrocławskim Witem Stwoszem XX wieku.
Bruno Tschötschel urodził się w Świebodzicach w 1874 r., zmarł we Wrocławiu w 1941 r. Ten wybitny artysta pierwotnie miał zostać zegarmistrzem, przyuczył się jednak do zawodu stolarza i stał się wziętym i cenionym rzeźbiarzem.
Reklama
Kamieniecka kaplica jest wielkim dziełem, które przyozdobione zostało licznymi pracami artysty mówi Stefan Gnaczy. Na Dolnym Śląsku w klasztorach, kościołach można odnaleźć ołtarze, drogi krzyżowe, rzeźby i wyposażenia szopek, które wyszły spod ręki znakomitego stolarza. Wśród rzeźb znajdujących się w Kamieńcu Ząbkowickim, jedna jest szczególna przedstawia św. Jadwigę, patronkę Śląska. Rzeźbę wyróżnia znaczący szczegół, zresztą bardzo dobrze widoczny. Święta trzyma w dłoni kamieniecką kaplicę.
Boromeuszki są dumne z tego, w jakim stopniu udało im się wyremontować świątynię. Jest to jedno z licznych zadań, za jakie są odpowiedzialne od czasu, gdy zdecydowano o likwidacji szpitala.
Świetlica sióstr
Przy klasztorze boromeuszki zdecydowały, że poprowadzą świetlicę dla dzieci z rodzin biednych i borykających się z problemami. Jednak dziś salkę znajdującą się przy domu zakonnym odwiedzają wszystkie dzieci, bez podziałów. Przy współpracy z emerytowanymi nauczycielkami i wolontariuszami prowadzone są zajęcia dla podopiecznych. Dzieci mają zapewnioną fachową opiekę pedagogiczną, a siostry także przygotowują posiłek.
Dzieci mogą u nas odrobić lekcje pod czujnym okiem nauczycielek, jednak im już nie jest w głowie nauka śmieje się siostra Blanka, przełożona kamienieckich zakonnic. Wolą dokazywać, tańczyć i śpiewać. Matematyka lepiej im idzie, jak mogą dodawać na kalkulatorach w telefonach komórkowych.
Dzieci do domu zakonnego wnoszą wiele radości.
Od czasu, kiedy zamknięty został szpital, nasze życie straciło blask, swój dawny pęd, a my ślubowałyśmy pomagać ubogim i potrzebującym tłumaczy siostra Władysława. Świetlica i praca na rzecz tutejszej młodzieży otworzyła kolejne drzwi.
Dzieci odwiedzają siostry od poniedziałku do czwartku. Świetnie dogadują się z zakonnicami.
Reklama
Staramy się uprzyjemnić im pobyt na naszej świetlicy, dlatego każdego dnia wieczorem przygotowuję z myślą o naszych podopiecznych plan zajęć opowiada siostra Danuta, która rozpoczęła studia z terapii zajęciowej.
Siostry Boromeuszki zapoczątkowały także świąteczną tradycję organizacji wieczerzy wigilijnych dla ubogich.
Zorganizowałyśmy kilka Wigilii we współpracy z tutejszym gimnazjum, jednak było to zadanie, którego nie mogłyśmy udźwignąć finansowo. Salkę trzeba było ogrzać, przygotować posiłki, a u nas z funduszami nie jest najlepiej wyjaśnia siostra Blanka. Dlatego tradycję dzielenia się opłatkiem z najbardziej potrzebującymi przejął wójt gminy, tym samym odciążając nas.
Chata za wsią
Siostra Blanka śmieje się, że dom zakonny położony jest już za wsią, bo na uboczu. Czasem dzieciaki przyjdą i zadzwonią do drzwi, by zobaczyć w oknie zakonnicę.
Przyzwyczaiłyśmy się do tego, że mieszkamy na samym końcu. Jak już dzieci długo nie robią nam kawałów, to zaczynamy się zastanawiać się, dlaczego nie chcą już nas odwiedzać żartują siostry.
Siostra przełożona do Kamieńca Ząbkowickiego przyjechała aż z Międzyzdrojów.
W poniedziałek rano, kiedy szłam do szkoły na katechezę, dostałam telegram. W środę miałam już być spakowana i w drodze na Dolny Śląsk wspomina siostra Blanka. Nie lubię jeździć samochodem, zwłaszcza w dalekie trasy, dlatego moje bagaże pojechały samochodem, a ja do Kamieńca przyjechałam pociągiem. Była to wielka wyprawa.
Przełożona odpowiedzialna jest za robienie zakupów.
Kiedy już wychodzę z naszej chaty za wsią i wychodzę na Kamieniec, każdy mnie zaczepia. Ludzie tutaj są bardzo życzliwi, chcą pomagać, pytają się, co nam potrzeba. Brak jednej z nas na Mszy św. natychmiast jest dostrzegany, a to rodzi pytania o nasze zdrowie i czy wszystko u nas dobrze. Jest nas pięć, więc niewiele, ale dobroci i względów otrzymujemy tyle co każdy duży zakon.