Reklama

Niedziela w Warszawie

Tęczowy Plac Zbawiciela

Niewinne dzieło artystki, czy symbol złych idei szpecący okolicę? Końca sporu o tęczę na Placu Zbawiciela nie widać. Podobnie, jak już wielokrotnie zapowiadanego zdemontowania tęczy.

Niedziela warszawska 23/2013, str. 6

[ TEMATY ]

Warszawa

Marcin Żegliński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trzeba mieć sporo dobrej woli, żeby uznać stającą od kilkunastu miesięcy na warszawskim pl. Zbawiciela tęczę za pasującą do otoczenia. Do kamienicy Domańskich, kamienicy Jasieńczyka-Jabłońskiego, klasycystycznej kolumnady z czasów MDM, ale do kościoła pw. Najświętszego Zbawiciela w szczególności.

Wysoka na 9 i szeroka na 26 m tęcza stworzona przez Julitę Wójcik dla Instytutu Adama Mickiewicza z kilkunastu tysiącami sztucznych kwiatów nawleczonych na stalową konstrukcję, miała wpisywać się w wydarzenia towarzyszące polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, a pojawiła się - jak recenzowano - na styku Parady Równości, zbliżającego się Bożego Ciała oraz Euro 2012 w piłce nożnej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ta mieszanka, oprócz tego, że sama tęcza też nie grzeszy pięknością, okazała się wybuchowa. Protestują przeciwko niej niektórzy samorządowcy i politycy, parafialna Akcja Katolicka, a także Internet i Facebook. Władze Warszawy są na to głuche. Okolica jest niby chroniona jako „element Stanisławowskiego założenia urbanistycznego wpisanego do rejestru zabytków”, ale warszawski konserwator zabytków działa w tej sprawie nader liberalnie. Wydawał kolejne zgody na czasowe zakłócanie „założenia urbanistycznego”.

Nikt nie pyta

Wkrótce po zainstalowaniu tęczy wiosną ub.r. ruszyły protesty. Na Facebooku powstała grupa „NIE dla tęczy”. „Nikt nas, mieszkańców Śródmieścia, nie pytał o opinię. Tęcza będąca promocją organizacji gejowskich i podobnych nie jest mile widziana w naszej dzielnicy” - napisano.

Entuzjaści tęczy tłumaczyli, że to symbol tolerancji, znany w starożytnej Grecji symbol więzi między bogami i ludźmi, potem znak Bożego miłosierdzia, a kojarzenie tęczy z homoseksualizmem to nieporozumienie. To prawda jednak tylko częściowa: działalność lobby gejowskiego powoduje, że tęczę spotyka los swastyki. „Ten prastary, wywodzący się z Indii symbol Słońca dziś łączy się z nazizmem” - czytamy na profilu.

Reklama

Co szczególnie raziło? Nieprzypadkowa lokalizacja w pobliżu kościoła Najświętszego Zbawiciela. A także niedotrzymanie przez władze Warszawy terminu jej zdemontowania po trzech miesiącach. „Czas przywrócić placowi Zbawiciela należny, majestatyczny wygląd” - czytamy na Faceboobku.

Z czym się kojarzy

Od dawna o zdemontowanie tęczy apeluje Olga Johann, wiceprzewodniczący Rady Warszawy. Ale, że jest z opozycyjnego PiS, jej wnioski trafiają do kosza. - Napisałam kilka interpelacji do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. W odpowiedziach wskazywano kolejne terminy, których, oczywiście nie dotrzymywano - mówi.

W jednej z interpelacji podkreśliła, że „Warszawa ulega nowomodnym pomysłom”. „Czy w Warszawie nie mamy zdolnych ludzi, którzy zajęliby się promocją warszawskiej sztuki?” - pytała (autorka tęczy pochodzi z Gdańska).

Zlikwidowania instalacji żąda poseł Bartosz Kownacki. - Wszyscy wiemy, co to jest tęcza i z czym się dziś kojarzy. Pani prezydent z uporem maniaka utrzymuje ją tu, mimo że sami mieszkańcy miasta jej nie chcą, co pokazuje choćby to, co się z tęczą stało - mówi. Co się stało? Kilkakrotnie tęcza płonęła. Jesienią ub.r. została podpalona - pijanego sprawcę złapała policja. Do kolejnego pożaru doszło w Sylwestra - w tęczę trafił fajerwerk. Wkrótce jej części zniszczył kolejny, najpewniej nieprzypadkowy pożar.

Inny poseł Stanisław Pięta zwraca uwagę na niekonsekwencję władz Warszawy. - Można usunąć krzyże z poboczy, tulipany i znicze z Krakowskiego Przedmieścia, ale tęczowe szkaradzieństwo nadal musi razić uczucia ludzi wierzących - podkreśla.

Jarmarczny kicz

W interpelacjach Olga Johann zwracała uwagę, że już w czasach stalinowskich tak zaprojektowano zabudowę pl. Konstytucji, aby zniknęła perspektywa kościoła Najświętszego Zbawiciela z widoku miasta. - Teraz natomiast zasłania się go dziwna instalacją - mówi. W marcu zgłosił się do radnej Johann komitet Akcji Katolickiej działającej przy parafii Najświętszego Zbawiciela. Sami wcześniej występowali w sprawie zlikwidowania tęczy, ale bez skutku.

Reklama

„Lokalizacja obiektu, który trudno nazwać sztuką, która bardziej kojarzy się z jarmarcznym kiczem (właśnie w centrum stolicy, na placu szczególnie zabudowanym, przed przepiękną świątynią, która niezaprzeczalnie jest jedną z wizytówek naszego miasta), jest skandalem” - napisali członkowie AK w apelu o zlikwidowanie tęczy.

- Dołączyłam list do ostatniej interpelacji. Pokazuje w ten sposób, że to nie jakiś mój głupi pomysł, lecz występuje w imieniu mieszkańców - mówi Olga Johann. Odpowiedzi, choć minęło już ładnych parę tygodni, na razie nie ma. Tymczasem władze Warszawy podjęły decyzję o przedłużeniu pobytu tęczy na pl. Zbawiciela do końca roku. Niepojęte?

2013-06-06 10:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezruch i substancja

Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć

Warszawska jesień. Późny świt. Weekendowa pustka. Pusty park, na ulicy ani żywego ducha. Pierwsze Msze św. w kościołach za pół godziny, ale niemal bez wiernych. Warszawiacy, którzy mają posady i intratne zlecenia, śpią, bo nie muszą się martwić. Tak im się wydaje… Warszawiacy, którym ktoś zaraz zakręci gaz, bo nie płacą, też śpią, bo nic na to nie poradzą. Ale jeszcze za mojego dzieciństwa w Warszawie i w malutkim miasteczku rodzinnym dzień zaczynał się znacznie wcześniej, a wolnych sobót nie było. W mieście robotnicy i inżynierowie ruszali do fabryk, bo Polska była wysoko uprzemysłowionym Zachodem Wschodu, a na wsi krowa ryczała, żeby ją wydoić… Dziś o 3 wstaje tylko ktoś, kto handluje warzywami albo dojeżdża do roboty 200 km. Na szczęście są jeszcze tacy.
Stacje benzynowe zawsze bywały puste. Ale 20 lat temu na odludziu firma Wiesiex jakoś tam handlowała ruskim paliwem lotniczym. Polonez je łykał i wzbijał się w niebo niczym myśliwiec albo - częściej - stukało mu w silniku. Polonez wiózł tkaniny przywiezione z Korei i Dubaju, bo trzeba było je sprzedać u kuzynów w powiatowym mieście. Prowincjonalni wydawcy, a było ich nieporównanie więcej niż dziś, wydawali wielkie nakłady książek, które dziś byłyby niemal zakazane albo ośmieszone. Wychodziły naprawdę niezależne gazety. Zdarzało się, że autorzy ginęli za swoją pisaninę, ale zdarzało się też, że ktoś zarobił krocie. Wtedy się jeszcze czytało książki. Dziś czytamy dezinformację preparowaną w Internecie przez zastępy słabo wynagradzanych trolli dowolnej barwy.
To był czas wolności. Czas wielkiego ruchu. Chwilowy Dziki Zachód. Produkt uboczny wielkiej politycznej i biznesowej zmiany. Jednocześnie jednak trwał demontaż polskiej gospodarki i gigantyczny transfer finansowych owoców polskiej pracy do „instytucji finansowych”. Bardzo szybko wolność została zduszona, a Polaków przekonano, że nie ma po co się szarpać w biznesie i polityce, bo i tak ktoś większy tym rządzi i na żadne ekscesy nie pozwoli. Stąd wynika choćby niski odsetek głosujących w wyborach. Warto pamiętać, że Amerykanie tak samo nie wierzą w religię demokracji i w wyborach do Kongresu frekwencja od 1970 r. nie przekroczyła 40 proc. Ludność Zachodu rozumie mechanizm władzy i ma w głębokim poważaniu opowieści o tym, jak to może sobie wybrać, kogo chce. Szary mieszkaniec Wschodu nigdy chyba nie liczył na to, że może mieć jakiś wpływ na władzę. Każdy chce sobie wydrążyć wygodną jamkę w systemie i spokojnie przeżyć.
Wielkie historyczne zmiany systemowe mają pewną niedogodność dla spokojnych ludzi. Gdy wieje wiatr historii, przetrwanie wymaga nie tyle biernej akceptacji systemu, ile chytrej aktywności. Kiedy wicher się wzmaga, żadna norka nie jest bezpieczna. Patrzę na warszawskich znajomych i co widzę? Zaczyna się. Wypasiona pensja z premiami nie musi wpłynąć na konto. Samochody i mieszkanie zabierze bank. Dziecko pójdzie do publicznej szkoły. Jak to? Przecież ja mam kursy, certyfikaty i taaaakie CV! O naiwny. Ciesz się, że masz trochę oszczędności, ale lepiej je wyjmij z banku, zanim bank padnie albo komornik wejdzie ci na konto.
Polski rzeźnik, który od 3 nad ranem zasuwa po ubojniach, a od 7 z uśmiechem sprzedaje nam świeże mięso, nie chodzi na wybory, ale przetrwa kryzys systemu, bo jego życie zawsze było walką i ruchem. On nigdy nie miał prawa do odpoczynku. Jego żona - kiedy zamkną sklepik w lecie - nigdzie nie jedzie, tylko odgruzowuje gospodarstwo, bo na co dzień kręci się przy półtuszach. Zniszczono nam stocznie, ale mamy jeszcze chłopa, rzeźnika, producenta tapicerki, a nawet spawacza, który zjeździł świat za chlebem i założył drobny biznes. Pracują, walczą, kombinują, nieraz oszukują. Ale to oni są substancją narodu, który znowu może stanąć przed szansą odbudowy państwa.

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Miejsce Słowa - Ewangelia w VR w każdym zakątku Polski!

2024-05-07 09:46

Mat.prasowy

Nie musisz przyjeżdżać do Poznania, aby doświadczyć Ostatniej Wieczerzy w VR. Miejsce Słowa przyjedzie do Ciebie!

Miejsce Słowa - Ewangelia w VR w każdym zakątku Polski!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję