Reklama

Niezwykły kościelny

Niedziela kielecka 33/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Wójcik od blisko 30 lat jest kościelnym w parafii św. Józefa Robotnika w Kielcach. Przez wszystkie lata wznioszenia kościoła kupował materiały budowlane, organizował zbiórki pieniędzy, a jak było trzeba brał kielnię do ręki. - Parafia to moja druga rodzina - mówi. Niedawno na prośbę bp Kazimierza Ryczana, papież Benedykt XVI odznaczył pana Wójcika medalem „Pro ecclesia et pontifice” (Za szczególne zasługi dla Kościoła).
Rodzina Piotra Wójcika pochodzi z Zawiercia. Rodzice byli robotnikami. Gdy stracili pracę przenieśli się na Kielecczyznę. Najpierw zamieszkali w Wiśniówce, ponieważ w kopalni „Mała Wiśniówka” były miejsca pracy. Tutaj mieszkali do 1938 r. Później przenieśli się do Kajetanowa, a w końcu osiedlili się na Szydłówku, późniejszej dzielnicy Kielc.
Mały Piotr uczęszczał do szkoły w Kielcach przy ul. Warszawskiej. Budynek szkoły stał w miejscu, na którym obecnie powstaje kościół Ojców Kapucynów. Po ukończeniu szkoły podstawowej w wieku 15 lat został gońcem w Banku Gospodarstwa Spółdzielczego. Był pracowity, uczynny i szybko awansował na stanowisko bankowego magazyniera. Nie musiał biegać z drukami, teraz je tylko wydawał.
Z Kościołem był związany, jak sam mówi „od zawsze”. Wychowany w rodzinie katolickiej, brał czynny udział w życiu wspólnoty, a przecież czasy dla wierzących były niełatwe. W parafii św. Wojciecha należał do Sodalicji Mariańskiej, której głównym celem było szerzenie kultu Maryi oraz pogłębianie wiary, patriotyzmu, przyczynianie się do odbudowy moralnej społeczeństwa. Z tego tytułu miał dużo nieprzyjemności ze strony komunistów.
Potem był czas uwiezienia bp. Czesława Kaczmarka. I niezapomniana wizytacja parafii św. Wojciecha, gdy uwolniony Pasterz znowu był wśród swoich. - W imieniu młodzieży naszej parafii wraz z siostrą ks. Jana Kudelskiego (która później została siostrą zakonną) witaliśmy dostojnego gościa - wspomina dziś Piotr Wójcik. W uroczystościach wzięli udział również donosiciele i funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Szybko zainteresowali się młodym człowiekiem, który witał Biskupa, niedawnego więźnia i „wroga władzy ludowej”. Piotr został wezwany do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa, gdzie funkcjonariusze odbyli z nim rozmowę. Zachęcali go do współpracy. Miał przekazywać „niewinne” informacje: o czym mówiło się w kręgach kościelnych, o nastrojach wiernych, treści kazań, itd. Aby usprawnić pracę, oferowali urządzenie podsłuchowo-nagrywające. Na współpracę Piotr się nie zgodził, ale był zmuszony do kolejnych spotkań z ubekami. Spotkania odbywały się w siedzibie UB na ul. Buczka. Aby wywrzeć presję na młodym człowieku rozmowy przeprowadzano w towarzystwie aresztowanych kryminalistów. Pan Piotr dzielnie odmawiał współpracy, tłumacząc się brakiem odpowiedniej pamięci, zdolności oraz brakiem czasu - był przecież uczniem liceum im. Juliusza Słowackiego, przygotowywał się do małej matury.
Ubecy zmienili miejsce spotkań. Od tego czasu mieli spotykać się z Piotrem w bramach przy głównym deptaku Kielc, przy ul. Sienkiewicza. Warunek był jeden: miał być sam. Piotr chcąc zniechęcić do siebie ubeków spacerował ulicą z narzeczoną, więc ci dawali znaki, żeby do nich nie podchodził. Później, gdy był sam, a zobaczył na ulicy „swoich opiekunów” prosił napotkane osoby, aby mógł się z nimi „trochę przejść”. Podczas przechadzki wyjaśniał napotkanym osobom powód tych wspólnych spacerów. W końcu funkcjonariusze zaprzestali go nachodzić, lecz wysłali do wydziału personalnego banku, w którym pracował nieprzychylną opinię o nim. Na szczęście dyrektor instytucji nie był „utrwalaczem władzy ludowej” i nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec podległego mu pracownika.

Reklama

Parafia to druga rodzina

- Pan Bóg zawsze błogosławił mojej rodzinie - wyznaje. - Ślub z żoną Anną wzięliśmy w 1950 r. w kościele św. Wojciecha - mówi. Urodziło im się ośmioro dzieci. Pan Piotr doczekał się 21 wnucząt i 7 prawnucząt. - Jestem takim „prawdziwym pradziadkiem” - dodaje z uśmiechem.
W 1952 r. chciano wysłać pana Piotra jako instruktora do oddziału banku w Jędrzejowie. Żona spodziewała się dziecka. Nie zgodził się na ten wyjazd i został zwolniony. Znalazł pracę w Spółdzielni Oszczędnościowej, gdzie jako kasjer, a później księgowy - pracował do 1969 r. Potem pracował krótko w KZWM, wreszcie zatrudnił się w Przedsiębiorstwie Budownictwa Elementów Betonowych. Na początku lat 80. ubiegłego wieku, po 35 latach pracy, jako inwalida poszedł na emeryturę.
Ściślejsze związki Piotra Wójcika z parafią św. Józefa sięgają 1957 r., kiedy to rozpoczęło się organizowanie nowej wspólnoty. Ks. proboszcza Tadeusza Cabańskiego znał już wcześniej. Wspaniały kapłan, nie bał się publicznego wyznawania swojej wiary. W połowie lat 50., gdy zorganizował pielgrzymkę do Częstochowy, zamówił cały skład wagonów. W pielgrzymce wzięło udział blisko tysiąc osób, poczty sztandarowe, orkiestra. Gdy pątnicy wysiedli w Częstochowie utworzyli pochód, na czele którego szedł człowiek z krzyżem, a za nim orkiestra grająca religijne pieśni oraz modlący się wierni. W czasach głębokiego komunizmu taka demonstracja wiary była czymś niezwykłym. Gdy pielgrzymi wrócili do Kielc, rozradowani tym, co przeżyli w Częstochowie i tu utworzyli religijny pochód i przeszli główną ul. Sienkiewicza z orkiestrą na czele. - Komuniści stali oniemiali, a my trzymając w górze religijne sztandary i obrazy śpiewaliśmy, a orkiestra akompaniowała - wspomina. Ks. Cabański, oczywiście, został wezwany do Urzędu Bezpieczeństwa i był przesłuchiwany na okoliczność „religijnej demonstracji”, ale odważny kapłan nie uląkł się władzy ludowej.
Pewnego dnia Ksiądz zaprosił grupę osób na spotkanie, podczas którego zawiązał się komitet budowy kościoła. Jednym z wybranych był pan Piotr. UB mająca wszędzie informatorów szybko dowiedziała się o spotkaniu i członkowie komitetu byli szykanowani w zakładach pracy. Przewodniczący komitetu został zdjęty z kierowniczego stanowiska. Chcąc zarobić na utrzymanie rodziny musiał pracować fizycznie. Pan Wójcik tłumaczył się przed przełożonymi, ale z komitetu budowy nie zrezygnował. Jedną z jego pierwszych funkcji było zbieranie składek na budowę kościoła. Chodził od domu do domu i przyjmował wpłaty.
Jednak komuniści nie dali mu spokoju. W pracy znowu spotkały go szykany. I tym razem nie ugiął się.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Miał być na rok

- Było to chyba w kwietniu 1981 r. Kościelny w naszej parafii poważnie zachorował. Pewnego dnia ks. proboszcz Jan Kudelski przyszedł do mnie i namawiał mnie, żebym został kościelnym - wspomina Pan Piotr, który trochę się bronił przed objęciem nowej funkcji. Twierdził, że nie podoła temu, nie będzie umiał. Oczywiście, szybko wdrożył się do pracy. Praca kościelnego w tym czasie była specyficzna. Nie tylko posługiwanie do Mszy św., ale i budowa kościoła.
Pierwszy samochód z wapnem, który przyjechał na budowę świątyni rozładowywał z poprzednim kościelnym. Później pomagał przy wszelkich pracach budowlanych. To on był jednym z pierwszych budowniczych nowego kościoła.
- Jak to przy budowie, zdarzały się różne, czasami zabawne, acz niebezpieczne sytuacje - wspomina. W jedną z sobót rozpoczęto wylewanie betonem wieży. Praca szła dobrze dokąd ks. proboszcz Kudelski nie dał robotnikom wypłaty. Kiedy się to stało, ci długo nie czekając, zakupili alkohol i praca została przerwana. Wylewania konstrukcji betonowych nie można było podzielić na dłuższe etapy. Jeśliby ktoś nie podjął się dalszej pracy, trzeba by wszystko rozpocząć od nowa. Na szczęście był pan Piotr, który szybko zwołał grupę mężczyzn i wraz z nimi dokończył wylewanie wieży. Skończyli w niedzielę nad ranem. Byli tak zmęczeni, że nawet nie szli do domu i w brudnych drelichowych ubraniach uczestniczyli w porannej Mszy św., chowając się w przedsionku przed oczami zdziwionych parafian.
Do pracy przy wznoszeniu świątyni wierni przychodzili całymi rodzinami. Pracowali także alumni. Przy wylewaniu ławy na fundamentach pomagali wszyscy, w tym klerycy z kieleckiego Wyższego Seminarium. Wszystko trzeba było robić ręcznie. Pracowali bez ustanku całą noc.
Ks. Kudelskiemu przyrzekł, że kościelnym będzie przez rok. Lecz tak polubił tę pracę, że nie wyobrażał sobie, aby mógł z niej zrezygnować. I tak pracuje jako kościelny blisko 30 lat. - Chyba dobrze wykonuję swoje obowiązki, bo Ksiądz Proboszcz jakoś nie chce mnie zwolnić - mówi śmiejąc się. Przez te lata przeżył wiele cudownych chwil. Kościół św. Józefa odwiedzali znakomici goście, biskupi, nuncjusze apostolscy, były też wielkie uroczystości kościelne i peregrynacje kopii Czarnej Madonny. Takie chwile sprawiały i sprawiają, że jest dumny z tego, że pracuje dla Boga i ludzi.
Pan Bóg zawsze był obecny w jego życiu i dzięki Jego opiece nieraz wychodził z tragicznych sytuacji. Pamięta jak podczas produkcji betonowych elementów w firmie, w której pracował, ciśnienie rozsadziło formy. Na szczęście pan Piotr wstrzymał na chwilę, pracę i wszyscy robotnicy odeszli na bezpieczną odległość. -Zawsze czyniłem znak krzyża przed pracą i zawsze tak czynię. Moi podwładni czasami pytali, po co to robię. Tego dnia zrozumieli, że bez ochrony Pana Boga już byliby kalekami, albo by nie żyli. Mam Panu Bogu dług do spłacenia - podkreśla.
Wciąż spłaca go wzorową pracą. Ukończył 78 lat, a wstaje codziennie o piątej rano, i przyjeżdża do kościoła. Do domu wraca trochę zmęczony, zdrowie już nie to i jako inwalida nie może wszystkich prac wykonywać zbyt szybko. Nawet idąc na przystanek autobusowy, musi sobie zrobić chwilkę odpoczynku, ale tylko chwilkę, bo przecież czeka na niego cała parafia św. Józefa, a w niej funkcja kościelnego, która dla byłego księgowego jest powodem do dumy.

Zawsze szuka dobra w drugim człowieku

Ks. prałat Jan Iłczyk, obecny proboszcz parafii, o swoim wieloletnim pracowniku mówi z wdzięcznością. „Pan Piotr wpisał się w parafię św. Józefa w sposób niepowtarzalny i znakomity blisko 30-letnią pracą. Często rozmawiałem z poprzednim proboszczem, ks. prał. Janem Kudelskim, który o panu Piotrze wyrażał się w samych superlatywach. Odpowiedzialny, bardzo uczciwy. Zresztą cała rodzina państwa Wójcików jest taka. Ks. prał. Kudelski powierzał panu Piotrowi trudne zadania. To on niejednokrotnie, kupował materiały budowlane na potrzeby budującego się kościoła św. Józefa. Wysyłał go z różnymi misjami i poleceniami dotyczącymi tejże budowy. Pan Piotr zawsze wywiązywał się z tego w sposób odpowiedzialny. Muszę dodać, że pan Piotr jest ogromnym przykładem dla kapłanów, którym posługuje w zakrystii. Zawsze powie dobre słowo o każdym księdzu. Nikogo nie skrytykuje, ani nie oceni w sposób negatywny. Zawsze będzie szukał dobra w drugim człowieku. Również do parafian odnosi się w sposób niezwykle subtelny i kulturalny. Często bywa tak, że księża są w zakrystii, przychodzi ktoś, a zwraca się o jakąś przysługę do pana Piotra. Petenci pomijają nawet księży, a pana Piotra traktują jako tego najważniejszego w tej posłudze zakrystyjnej, ponieważ przez tyle lat z uśmiechem i życzliwością odnosi się do drugiego człowieka.

W następnym numerze sylwetka Zofii Brachy - inicjatorki Rycerstwa Niepokalanej w diecezji.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny Kmieć

2024-04-14 14:19

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

Fundacja Heleny Kmieć

Ogłaszam decyzję o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Sługi Bożej Heleny Agnieszki Kmieć, wiernej świeckiej - czytamy w dokumencie podpisanym przez Metropolitę Archidiecezji Krakowskiej.

Abp Marek Jędraszewski wydał edykt zachęcający wiernych do przekazanie do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, jakichkolwiek dokumentów, pism, zdjęć, pamiątek lub wiadomości dotyczących Heleny Kmieć.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Gdy kardynał bramki strzela...

2024-04-15 14:11

[ TEMATY ]

sport

Kard. Grzegorz Ryś

kardynał Ryś

Archidiecezja Łódzka

W niedzielny wieczór - 14 kwietnia br. - w hali sportowej Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi odbył się towarzyski mecz piłki halowej księża – klerycy.

W drużynie duchownych – których kapitanem był kardynał Grzegorz Ryś znaleźli się dwaj rektorzy – diecezjalnego WSD oraz Seminarium Redemptoris Mater, a także proboszczowie i wikariusze łódzkich parafii. W drużynie kleryckiej znaleźli się alumnie seminarium diecezjalnego oraz seminarium 35+.

CZYTAJ DALEJ

Bp Przybylski: troska o powołania w Kościele nie jest rekrutacją kandydatów

2024-04-16 14:17

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

Episkopat News

Troska o powołania w Kościele katolickim nie jest próbą rekrutacji kandydatów do pustoszejących seminariów i nowicjatów, ale pomocą człowiekowi w odkryciu jego miejsca w świecie – powiedział delegat KEP ds. powołań bp Andrzej Przybylski.

W IV niedzielę wielkanocną, nazywaną niedzielą Dobrego Pasterza, 21 kwietnia w Kościele katolickim obchodzony będzie 61. Światowy Dzień Modlitw o Powołania. W Polsce rozpoczyna on tydzień modlitw o powołania do szczególnej służby w Kościele. W tym roku pod hasłem "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję