Teraz słyszymy gremialne pocieszanie się i nas, że nowa polityka imigracyjna UE to nic złego,ba,wręcz przeciwnie. Po pierwsze: wejdzie w życie za dwa lata. Po drugie: dostaniemy z tego tytułu pieniądze, bo dadzą nam za przyjęcie uchodźców z Ukrainy. Po trzecie: opozycja straszy imigrantami.
Wszystko to nie trzyma się kupy, bo skoro pakiet migracyjny był tak dobry, to dlaczego przeciwko niemu głosowano? Skoro mamy dostać środki za przyjęcie Ukraińców, to dlaczego przez ostatnie pół roku nic nie dostaliśmy? Prawdę mówiąc, patrzę na tą całą pseudo-debatę o polityce imigracyjnej Unii przez pryzmat pojęcia, które sam uknułem: chodzi o „kłamstwo migracyjne”. Oto bowiem przez kilkadziesiąt lat niemal wszystkie rządy w Europie wmawiały swoim obywatelom i to obojętnie od politycznej barwy, bo była tam i lewica i liberałowie i centro-prawica, że sprowadzanie imigrantów do Europy „do pracy” jest koniecznością. Inaczej – mówiono – gospodarska splajtuje i będzie bieda, Panie Dzieju, bieda. W ten sposób szantażowano Europejczyków: albo sprowadzenie imigrantów i zachowanie czy podwyższenie standardów życia, albo brak imigrantów i „Europa w ruinie”. A tu nagle przyszła Polska (i Węgry) i okazało się, że imigrantów nie ma, gospodarka hula, bezrobocie jedne z dwóch najniższych w UE, a kapitał obcy, zwłaszcza spoza Europy wchodzi drzwiami i oknami. Wyszło na to, że różne rządy pod różnymi szerokościami geograficznymi i różnych odcieni politycznych wpajały swoim obywatelom (którzy owe rządy utrzymywali) przysłowiowy kit. Uważam, że zdemaskowanie owego „kłamstwa imigracyjnego" legło u podstaw albo było jedną z głównych przyczyn ataku na Polskę.
Jak widać , mamy dalszy ciąg, choć w zmienionej aranżacji, „kłamstwa imigracyjnego”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu